Kasia - powrót do formy po ciąży / maraton 2:59
Moderator: infernal
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
piątek, 17 września
40' BC1
Pierwszy raz wyszłam po maratonie. Dopiero teraz. Wcześniej mi się nie chciało, bo gdybym chciała czas bym znalazła . Po prostu sobie pobiegałam. Niecałe 40' po łąkach. Było mi dobrze, takie bieganie bez ciśnięcia i wewnętrznego napięcia. Najpierw jeszcze świeciło słońce. Podwinęłam rękawy i cieszyłam się ostatnimi podrygami lata, potem zaczęło padać. Rękawy opuściłam. Chyba pora na nowego bloga, ale zaczekajmy jeszcze chwilę.
40' BC1
Pierwszy raz wyszłam po maratonie. Dopiero teraz. Wcześniej mi się nie chciało, bo gdybym chciała czas bym znalazła . Po prostu sobie pobiegałam. Niecałe 40' po łąkach. Było mi dobrze, takie bieganie bez ciśnięcia i wewnętrznego napięcia. Najpierw jeszcze świeciło słońce. Podwinęłam rękawy i cieszyłam się ostatnimi podrygami lata, potem zaczęło padać. Rękawy opuściłam. Chyba pora na nowego bloga, ale zaczekajmy jeszcze chwilę.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
Nie biegałam nic lub prawie nic. po maratonie wrocławskim biegałam dwa razy i jedne przełaje. Po kilku dniach przerwy zazdroszcząc maratończykom pobiegłam na przełajach w Powsinie. Zawody świetnie zorganizowane, zgodność z programem co do minuty. Dużo biegów dziecięcych. W najmłodszej grupie pobiegła Wisia, która po drodze się popłakała, bo część dzieci skróciła trasę i zaczęła iść. I jak tu nie przyznać dziecku racji gdy jęczy "dlaczego ja mam biec dłuższą trasą". Dopiero przed metą, gdy doganiały ją dzieci poderwała się do biegu. Zgłosiłam organizatorom, dziecku tłumaczyłam, że to tylko zabawa i odpuściłam. Zresztą nie byłabym wstanie wskazać wszystkich dzieci, które skróciły. I tak wygrała dziewczynka, która biegła za Wisią i przy pomocy skrótu wskoczyła na pierwsze miejsce. Czy zgadzając się na to, nie uczymy dzieci od małego oszustwa?
Jeśli chodzi o mój bieg, to rozgrzałam się biegając wokół dzieci, a wystartować mogłam jedynie dzięki pomocy wolontariuszki, która zaopiekowała się dziećmi. Młody na szczęście przespał bieg mamy, a Wisia bawiła się na placu zabaw, więc dziewczyna nie miała dużo roboty. (Tym razem, trochę inaczej to wyglądało w Legionowie:) W każdym razie bardzo jestem jej wdzięczna. Przełaj był trudny: góra, dół, korzenie, piach, ostre zakręty, słowem taki, jaki powinien być przełaj. Czołówka panów odeszła mi po pierwszym kółku, które jak się pózniej okazało, nie pozwoliło mi do końca poznać trasy. Spory kawałek za mną biegł mój niegdysiejszy wykładowca od którego zawsze dostawałam bęcki, ale ostatnio zmagał się z kontuzja, w jednym momencie zresztą chwilę zaczekałam, a Marcin wskazał mi drogę, jak tylko się zoorientował, ze nie wiem gdzie biec. Dzięki. Dalej za nami długo, długo nikogo nie było. Na trzecim kółku dla przyzwoitości chciałam przyśpieszyć, jak wyszło nie wiem. Czasu nie napiszę, bo się wstydzę. Pozostaje wierzyć, że tam nie było 3km, tylko trochę więcej ... Wśród kobiet pewnie wygrałam.
Od dzisiaj zaczynam biegać. Szczegóły wkrótce.
Jeśli chodzi o mój bieg, to rozgrzałam się biegając wokół dzieci, a wystartować mogłam jedynie dzięki pomocy wolontariuszki, która zaopiekowała się dziećmi. Młody na szczęście przespał bieg mamy, a Wisia bawiła się na placu zabaw, więc dziewczyna nie miała dużo roboty. (Tym razem, trochę inaczej to wyglądało w Legionowie:) W każdym razie bardzo jestem jej wdzięczna. Przełaj był trudny: góra, dół, korzenie, piach, ostre zakręty, słowem taki, jaki powinien być przełaj. Czołówka panów odeszła mi po pierwszym kółku, które jak się pózniej okazało, nie pozwoliło mi do końca poznać trasy. Spory kawałek za mną biegł mój niegdysiejszy wykładowca od którego zawsze dostawałam bęcki, ale ostatnio zmagał się z kontuzja, w jednym momencie zresztą chwilę zaczekałam, a Marcin wskazał mi drogę, jak tylko się zoorientował, ze nie wiem gdzie biec. Dzięki. Dalej za nami długo, długo nikogo nie było. Na trzecim kółku dla przyzwoitości chciałam przyśpieszyć, jak wyszło nie wiem. Czasu nie napiszę, bo się wstydzę. Pozostaje wierzyć, że tam nie było 3km, tylko trochę więcej ... Wśród kobiet pewnie wygrałam.
Od dzisiaj zaczynam biegać. Szczegóły wkrótce.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
poniedziałek, 27 września
50' BC1 + SPR
50' BC1 + SPR
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
wtorek, 28 września
W 72' udało mi się trochę skatować: 5x 20''/40'' (rytmóweczki), 10x3'/2' i od razu poczułam się lepiej. Trochę jeszcze wieczorem poćwiczę...
W 72' udało mi się trochę skatować: 5x 20''/40'' (rytmóweczki), 10x3'/2' i od razu poczułam się lepiej. Trochę jeszcze wieczorem poćwiczę...
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
wtorek, 28 września, cd.
We wtorek wieczorem jeszcze zrobiłam Galloweyem w trampkach i jeansach ok. 8 km w nieco ponad 50'
Może trampki to dobra alternatywa dla BIOMów? Wieczorny trening był efektem niewiedzy, że istnieje więcej niż jedna ulica ksiażenicka i oprócz nazwy ulicy warto wiedzieć w jakiej znajduje się ona miejscowości. W każdym razie było fajnie.
środa, 29 września
40' BCII (biegane na tętno 160-165) [Tak to prawda biegałam z pulsometrem] razem 60' [Wydawało mi się, że na więcej nie ma czasu. Jak się później okazało tylko wydawało mi się. Ale może to i lepiej]
Uwielbiam Mój Las: dywan z mchu, w którym lekko zapadały się moje stopy, mokry korzeń, na którym się wyglebałam, gdy tylko zaczęłam myśleć o głupotach, na koniec znalazłam 3 podgrzybki, które z mężem zjedliśmy w omlecie. Kończąc bieganie czułam się naładowana pozytywną energią.
We wtorek wieczorem jeszcze zrobiłam Galloweyem w trampkach i jeansach ok. 8 km w nieco ponad 50'
Może trampki to dobra alternatywa dla BIOMów? Wieczorny trening był efektem niewiedzy, że istnieje więcej niż jedna ulica ksiażenicka i oprócz nazwy ulicy warto wiedzieć w jakiej znajduje się ona miejscowości. W każdym razie było fajnie.
środa, 29 września
40' BCII (biegane na tętno 160-165) [Tak to prawda biegałam z pulsometrem] razem 60' [Wydawało mi się, że na więcej nie ma czasu. Jak się później okazało tylko wydawało mi się. Ale może to i lepiej]
Uwielbiam Mój Las: dywan z mchu, w którym lekko zapadały się moje stopy, mokry korzeń, na którym się wyglebałam, gdy tylko zaczęłam myśleć o głupotach, na koniec znalazłam 3 podgrzybki, które z mężem zjedliśmy w omlecie. Kończąc bieganie czułam się naładowana pozytywną energią.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
czwartek, 30 września
10x1'/1' razem 52' + SB w ilościach homeopatycznych
Nie chciało mi się wyjść, było zimno i paskudnie, ale się cieszę, że się jednak ruszyłam.
Wycieczka do Przedszkola na piechotkę 2x3km z wózkiem. (Było trochę mniej paskudnie:)
10x1'/1' razem 52' + SB w ilościach homeopatycznych
Nie chciało mi się wyjść, było zimno i paskudnie, ale się cieszę, że się jednak ruszyłam.
Wycieczka do Przedszkola na piechotkę 2x3km z wózkiem. (Było trochę mniej paskudnie:)
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
W piątek nie biegałam. W sobotę wyszłam na pół godziny tupu tup z 5 przebieżkami, w niedzielę zaliczyłam najgorszy start w sezonie i złapałam kontuzję.
Nie zadbałam o siebie: w nocy słabo spałam, bo młody wył całą noc (Tą zresztą też, i poprzednią...nie wiem co jest grane zęby, brzuszek??? Czuję się bezradna. Jak wstajemy jest już zadowolony z życia. Złośliwiec?) Śniadanie zjadłam dopiero po 10. (zwykle to jest ok. 7), bo w Garwolinie sklepy były pozamykane - wystawę w galerii pieczywa obejrzałam przez szybkę, przez co byłam jeszcze bardziej głodna. Śniadanko zjadłam dopiero w barze mlecznym na Wiatracznej. Śmieszny klimat, nikogo nie było, Pani z obsługi się do mnie dosiadła, więc odłożyło się książkę "Się" Stachury, która czytało się od rana i zagadało się z kobietą. Przemieściłam się na start zgodnie z ruchem wszechobecnej zielono-niebieskiej magmy. Miłe pogaduszki na starcie. Życiówka, ponieważ jest nędzna była planem minimum. Po 3 km zaczęła mnie boleć noga, na 5km 19:14, to co prawda gorzej niż planowałam, ale dopiero po 7km chciałam przyśpieszyć... więc życiówka zdawała się być pewna, poza bólem nogi czułam się dobrze, choć ciągle nie mogłam złapać swojego rytmu. Chwilę potem ze względu na nogę rozważałam nawet zejście z trasy, które może nie byłoby takim głupim rozwiązaniem, bo bym sobie jej zupełnie niepotrzebnie nie zszarpała. Doczłapałam do mety łamiąc jedynie granicę przyzwoitości - 39:45. Dopiero na mecie zaczęło mnie naprawdę boleć. Kuśtyk, tuśtyk.
W skrócie:
Szarpałam się od startu do mety
Nic nie wyszarpałam
Zszarpałam nogę
Się zszarpałam
Szarpie się
Kolejna lekcja pokory. Uważam, że to porażki, a nie sukcesy nas kształtują, ale czemu ostatnio zdarzają mi się tak często?
Teraz to już nawet nie mogę odreagować biegając! Kuśtyk, kustyk...
Nie zadbałam o siebie: w nocy słabo spałam, bo młody wył całą noc (Tą zresztą też, i poprzednią...nie wiem co jest grane zęby, brzuszek??? Czuję się bezradna. Jak wstajemy jest już zadowolony z życia. Złośliwiec?) Śniadanie zjadłam dopiero po 10. (zwykle to jest ok. 7), bo w Garwolinie sklepy były pozamykane - wystawę w galerii pieczywa obejrzałam przez szybkę, przez co byłam jeszcze bardziej głodna. Śniadanko zjadłam dopiero w barze mlecznym na Wiatracznej. Śmieszny klimat, nikogo nie było, Pani z obsługi się do mnie dosiadła, więc odłożyło się książkę "Się" Stachury, która czytało się od rana i zagadało się z kobietą. Przemieściłam się na start zgodnie z ruchem wszechobecnej zielono-niebieskiej magmy. Miłe pogaduszki na starcie. Życiówka, ponieważ jest nędzna była planem minimum. Po 3 km zaczęła mnie boleć noga, na 5km 19:14, to co prawda gorzej niż planowałam, ale dopiero po 7km chciałam przyśpieszyć... więc życiówka zdawała się być pewna, poza bólem nogi czułam się dobrze, choć ciągle nie mogłam złapać swojego rytmu. Chwilę potem ze względu na nogę rozważałam nawet zejście z trasy, które może nie byłoby takim głupim rozwiązaniem, bo bym sobie jej zupełnie niepotrzebnie nie zszarpała. Doczłapałam do mety łamiąc jedynie granicę przyzwoitości - 39:45. Dopiero na mecie zaczęło mnie naprawdę boleć. Kuśtyk, tuśtyk.
W skrócie:
Szarpałam się od startu do mety
Nic nie wyszarpałam
Zszarpałam nogę
Się zszarpałam
Szarpie się
Kolejna lekcja pokory. Uważam, że to porażki, a nie sukcesy nas kształtują, ale czemu ostatnio zdarzają mi się tak często?
Teraz to już nawet nie mogę odreagować biegając! Kuśtyk, kustyk...
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
Coś tam biegałam, bo bez biegania za długo bym nie wytrzymała. Od Run Warsaw walczyłam z nogą i dzisiaj pierwszy raz zrobiłam coś szybszego: 50' + 5 x rytmóweczki. I miałam olbrzymia radochę z biegania po łące, to już drugi trening, kiedy czułam, że nóżki zaczynają się kręcic, a ja mogę się cieszyc złotą polska jesienią. Jutro może spróbuję wiloskok.
Gdy mnie tu nie było robiłam: troszkę spr, marsze dynamiczne zamiast siły i podejmowałam kolejne próby spokojnego tupania. Pora zacząc trenowac!
W moim życiu: zmiany, zmiany, zmiany
Teraz znowu będę regularnie biegac i pisac.
Czy ktoś zgadnie kto jest moim nowym trenerem?
// Nigdy nie myślałam, że komuś będę robic reklamę, ale robię to bo chcę, a nie dlatego, że czuję się do czegoś zobowiązana. Mam nadzieję, że najlepszą reklamą będą moje wyniki.
Gdy mnie tu nie było robiłam: troszkę spr, marsze dynamiczne zamiast siły i podejmowałam kolejne próby spokojnego tupania. Pora zacząc trenowac!
W moim życiu: zmiany, zmiany, zmiany
Teraz znowu będę regularnie biegac i pisac.
Czy ktoś zgadnie kto jest moim nowym trenerem?
// Nigdy nie myślałam, że komuś będę robic reklamę, ale robię to bo chcę, a nie dlatego, że czuję się do czegoś zobowiązana. Mam nadzieję, że najlepszą reklamą będą moje wyniki.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
Nie udało się zrealizowac planu, czuję się średnio i często nie mam z kim zostawiac dzieci (znowu będzie kłopot jutro i pojutrze). Miałam kilka treningów, kiedy czułam, że noga zaczyna mi się kręcic, co pozwala wierzyc i wreszcie zaczęłam robic cokolwiek, co pozwala wierzyc, że będzie dobrze.
pn 10 km + SPR 10'
wt 6km 5x100m +SPR 20'
śr-----nic!!!!
czw 10 km 5x100m
pt 8km + 10x80m wieloskok + 15' SPR
sob szybkie 15'
ndz------znowu nic!!!!!
pn 10 km
wt (dzisiaj) 10 km+ SPR 10'
pn 10 km + SPR 10'
wt 6km 5x100m +SPR 20'
śr-----nic!!!!
czw 10 km 5x100m
pt 8km + 10x80m wieloskok + 15' SPR
sob szybkie 15'
ndz------znowu nic!!!!!
pn 10 km
wt (dzisiaj) 10 km+ SPR 10'