trzy uwagi:
pierwsza do Ciawaraza:
Ciawaraz pisze:A co do dwójki z przodu mam wysokie wymagania co do siebie i czlapanie z tylu mnie zupełnie nie interesuje czol bym się złe przybiegajac na metę jako jeden z ostatnich taki Juz jestem
Jak myślisz, gdyby wszyscy "truchtacze"(bez negatywnych konotacji), których interesuje nie rywalizacja, a przyjemność z biegania nie startowali, to który byś był?
ostatni?
przedostatni?
dziesiąty od końca?
Czy pobiegłbyś w ogóle w życiu choć jeden maraton, gdyby były to dwudziestoosobowe imprezy dla typów pokroju Wanjiru?
to właśnie dzięki "truchtaczom", nienastawionym na rywalizację "ambitni amatorzy" mogą sobie wkręcać, że są zajefajni, bo byli w pierwszej setce albo w górnym 1% startujących, albo cokolwiek innego - co daje im biegową motywację odpowiadającą ich konstrukcji psychicznej.
słowem "ambitny amator" potrzebuje "truchtacza" znacznie bardziej, niżby byłby skłonny się do tego przyznać.
... a jak już się przyzna - i zacznie się poważnie zastanawiać nad zagadnieniem - to i prędzej zrodzi się prawdziwy szacunek dla tego drugiego.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
uwaga druga, do oponentów Ciawaraza:
bieganie maratonu jest przyjemne.
to prawda.
ale wygranie maratonu jest znacznie przyjemniejsze.
myślę, że sporej ilości tych, którzy biegają z pobudek zdrowotnych (albo innych, w każdym razie nie dla rywalizacji)
warto przypomnieć piękne słowa, które się już pojawiły w tym wątku:
lone pisze:"Pragnę zwyciężyć, lecz jeśli nie będę mógł zwyciężyć, niech będę dzielny w swym wysiłku".
krócej: nieważne - w 3, czy 5 godzin.
ważne, żeby się nie opierdalać.
tak na zawodach - jak i na treningu.
bo przyjemność z biegania jest wprost proporcjonalna do włożonej pracy.
----------------------------------------------------------------------------------
uwaga trzecia, ogólna:
mit maratonu już dawno się zdewaluował - na szczęście nie wiedzą o tym jeszcze ci, którzy go nie przebiegli. (ale wiedzą już ci, którzy przebiegli go tylko po to żeby go wpisać w cv)
nie ma co płakać nad elitarnością, elitarność śmierdzi korporacyjną kupą.
zdrówko