Do aktywności dnia codziennego wróciłam bardzo intensywnie. Niestety musiałam

. W środę przed świętami mój maż poczuł już znany mu bol w nodze- zakrzepica. Tak jak bylismy umówieni w Instytucie Hamatologii- albo 3 miesiące po ostatnim incydencie (czyli koniec stycznia), albo na ostro jak coś sie będzie działo. I działo się.... ale w instytucie skończył sie kontrakt z NFZ, więc zbywali nas, od okienka do okienka. W końcu Pani doktor w przychodni powiedziała: hm, żyły powierzchowne już piaty raz... to może byc nowotwór. Pan pójdzie sobie na USG gdzieś na mieście a do mnie 7.01" Swoja droga ta pani powinna odpowiadać za to, że spławiła Andrzeja- zakrzepica bywa chorobą śmiertelną (znamy historię Kamili Skolimowskiej). Zapisaliśmy sie na usg prywatnie na następny dzień, ale nasza koleżnka a moja ginekolożka powiedziała, żeby koniecznie jechać na ostry dyżur. Pojechaliśmy do Wolskiego, bo tam była chirurgia naczyniowa.
Zabawną historią z izby było przywiezienie pana z urazem głowy, który zrobił sobie krzywdę na wigilii pracowniczej. Przyjechała jego żona i pytała się szefa jak to możliwe, żeby na wigilii pracowniczej mozna było się upic tak, żeby mieć 4 promile. No gość nieźle narozrabiał, a nawet nie mogli nic mu zrobic, bo był nieprzytomny z przepicia
Mojego męża niestety zatrzymali, byliśmy w szoku.

Nie byliśmy przygotowani. Musiałam jeszcze jechac do domu, żeby przywieźć mu potrzebne rzeczy ( wróciłam do domu o 2 w nocy). To była straszna noc
od tego momentu musialam wrócić do dźwigania. Następnego dnia musiałam pojechać z Lusią na jednodniową hospitalizację w celu dalszej diagnozy jej szczupłości. Uff, dobrze, że jest zdrowiusieńka, a tylko jest takim drobiażdżkiem .
Andrzeja zatrzymali na święta. To były potwornie smutne święta. W szpitalu nikt nas o niczym nie informował, a lekarz dyżurny nawet nie raczył spojrzeć w wyniki badań. Tragedia. Andrzej przez cały czas podłączony był do pompy heparynowej. Najlepsze było to, że lakarz jak go wezwałam, zeby coś wyjaśnił, powiedział, że Andrzej dostaje acenocumarol, którego jednak Andrzej nie dostał. W końcu na 2 dni przed sylwestrem wypuścili go
Ja byłam załamana całą sytuacją. Teściowa nie pomagała mi w ogóle( mieszkamy z nią). Wiedziała, ze mam ciążę zagrożoną, ale ona ma to w d.... wychodziłam więc trzymając Lusię na ręku, jej torbę z rzeczami, swój plecak, garnki z jedzeniem dla męża i książki dla niego. Razem pewnie ponad 20kg.
Po powrocie Andrzeja mieliśmy cudowny czas dla siebie- chodziliśmy do muzeum, na spacery, ściankę wspinaczkową (wspinał sie Andrzej a Lusia próbowała). Super czas tylko dla nas. Ja poczułam sie fantastycznie- mdłości minęły, a przypływ energii był ogromny (roznosiło mnie). Raz nawet pojechaliśmy na Młociny- Andrzej zrobił swój pierwszy bieg- 3km, a ja ciągnęłam Lusię na sankach. Jak było wolno to płakała, więc super wolno przetruchtałam pętelkę 3km. Wiedziałam, ze nie pójdę biegac bez wizyty, więc cierpliwie czekałam na powrót mojej ginekolożki. Moja aktywnośc zrobiła sie bardzo duża- z Lusią codziennie chodziłyśmy do jakiegoś parku zabaw dla dzieci i tam szalałyśmy. Lusia poznawała dzieci i fikała.
Andrzej poszedł na konsultację do tej Pani co nas odesłała. Wizyta bez sensu- kazała przyjsc za 3 miesiące i zrobić podstawowe badania hematologiczne.
Dobrze, ze poszliśmy jeszcze na rozmowę do znajomego profesora- powiedział, że najpierw trzeba wykluczyć nowotwory i że przekaże go swojemu koledze.
Ja byłam na wizycie we wtorek. Badania krwi super, lekarz pozwolił mi biegać. Byłam super szczęśliwa.
Następnego dnia maz zapytał mnie czy idę biegac, a ja , że nie, bo sie boję i chce najpierw zrobić usg. Cudownie, że jest cos takiego jak intuicja. Zrobiłam usg, mimo, że zupełnie nie było juz wskazań. Okazało się, że żadnego wysiłku dalej nie będzie, szczególnie tego co uruchamia tłocznie brzuszną. Co niestety w moim wypadku oznacza, że nie mogę robic nic. Mam zatokę zstępującą i liczna naczynia nad ujściem szyjki
D

idzia na szczęście dobrze sie rozwija i jednak będzie to dziewczynka. Ojciec oszalał z radości. Będzie Ludwisia. Żeby tylko ją teraz szczęśliwie donosić.
Jak widać ani wiedza, ani dobre przygotowanie sportowe ani zdrowie nie wpływają na to czy bedziemy biegać w ciąży.