szymon_szym 3:15 w maratonie na wiosnę
Moderator: infernal
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
10 IX
BC1 3 + 4x2km WS przerwy 1 km + BC1 3
11 IX
BC1 8
12 IX
BC1 30
Po kolei. W piątek trening bardzo udany. Najbardziej jestem zadowolony, że udało mi się trzymać równą prędkość na czterech dwukilometrowych odcinkach (4:38, 4:38, 4:37, 4:37). Nie mogę jednak powiedzieć, żeby biegło mi się leciutko, tym bardziej, że było trochę górek.
W sobotę przyjemne 8 km po lesie. Wypas z garminem polega na tym, że biegnę tam gdzie zechcę, a zawsze mam w miarę dokładne dane z treningu (głównie tempo).
Niedzielne długie wybieganie zapowiadało się bardzo ciężko. Od piątku w leśniczówce permanentna impreza, więc byłem z lekka zblazowany. Poza tym nigdy nie biegałem trzydziestek, a i cały tydzień był ciężki (ok 120 km, jak na mnie bardzo dużo). Wyszło jednak w porządku, trochę szybciej niż planowałem (5:24/km).
Coraz częściej myślę o maratonie, ale mam też pełno innych spraw na głowie.
Jeszcze dwa tygodnie...
BC1 3 + 4x2km WS przerwy 1 km + BC1 3
11 IX
BC1 8
12 IX
BC1 30
Po kolei. W piątek trening bardzo udany. Najbardziej jestem zadowolony, że udało mi się trzymać równą prędkość na czterech dwukilometrowych odcinkach (4:38, 4:38, 4:37, 4:37). Nie mogę jednak powiedzieć, żeby biegło mi się leciutko, tym bardziej, że było trochę górek.
W sobotę przyjemne 8 km po lesie. Wypas z garminem polega na tym, że biegnę tam gdzie zechcę, a zawsze mam w miarę dokładne dane z treningu (głównie tempo).
Niedzielne długie wybieganie zapowiadało się bardzo ciężko. Od piątku w leśniczówce permanentna impreza, więc byłem z lekka zblazowany. Poza tym nigdy nie biegałem trzydziestek, a i cały tydzień był ciężki (ok 120 km, jak na mnie bardzo dużo). Wyszło jednak w porządku, trochę szybciej niż planowałem (5:24/km).
Coraz częściej myślę o maratonie, ale mam też pełno innych spraw na głowie.
Jeszcze dwa tygodnie...
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
14 IX
BC1 8 + 10x100m rytmy przerwa trucht
Przyjemny poranny bieg. Do słuchania audycja o programie kosmicznym za Chruszczowa. Druga o Twardowskim, ale zacząłem jej słuchać przy przebieżkach, więc następnym razem zacznę jeszcze raz, bo niezbyt się skupiałem
Kurde, gdzieś w głowie siedzi mi już ciągle myśl o maratonie i zaczynam się trochę denerwować.
Nastawiam się na walkę do upadłego
BC1 8 + 10x100m rytmy przerwa trucht
Przyjemny poranny bieg. Do słuchania audycja o programie kosmicznym za Chruszczowa. Druga o Twardowskim, ale zacząłem jej słuchać przy przebieżkach, więc następnym razem zacznę jeszcze raz, bo niezbyt się skupiałem
Kurde, gdzieś w głowie siedzi mi już ciągle myśl o maratonie i zaczynam się trochę denerwować.
Nastawiam się na walkę do upadłego
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
15 IX
BC1 3 + 3x5km WS przerwy trucht 1 km + BC1 2
Warunki do biegania średnie, dość silny wiatr i ciągła mżawka przechodząca w deszcz, ale żadna ulewa.
Trochę obawiałem się tego treningu, bo nie ciągnąłem jeszcze 5 km w tempie maratońskim, a tu trzy powtórzenia. Dla niektórych pewnie to normalka, ale w moim planie były dotychczas tylko krótsze, acz powtarzane więcej razy odcinki w TM. Wyszło w porządku. Tempo poszczególnych piątek - 4:42, 4:47, 4:41. Starałem się nie dać podpuścić garminowi i niezbyt mocno wbiegać pod górki. Chyba zdecydowałem się już na średnie tempo w maratonie wynoszące 4:44, co oznacza czas w okolicach 3:20. Nie muszę chyba tłumaczyć, które konkretnie preferuję okolice
Na maratonie, jak wynika z informatora będzie pacemaker na 3:20, ale pewnie w strefie przede mną. Dlatego zaczynam nastawiać się na samodzielne pilnowanie taktyki.
Co myślicie o takim rozłożeniu sił?
http://feelrace.com/fr.pl?ds=2&hh=00&mm ... CO&pg=Exec
BC1 3 + 3x5km WS przerwy trucht 1 km + BC1 2
Warunki do biegania średnie, dość silny wiatr i ciągła mżawka przechodząca w deszcz, ale żadna ulewa.
Trochę obawiałem się tego treningu, bo nie ciągnąłem jeszcze 5 km w tempie maratońskim, a tu trzy powtórzenia. Dla niektórych pewnie to normalka, ale w moim planie były dotychczas tylko krótsze, acz powtarzane więcej razy odcinki w TM. Wyszło w porządku. Tempo poszczególnych piątek - 4:42, 4:47, 4:41. Starałem się nie dać podpuścić garminowi i niezbyt mocno wbiegać pod górki. Chyba zdecydowałem się już na średnie tempo w maratonie wynoszące 4:44, co oznacza czas w okolicach 3:20. Nie muszę chyba tłumaczyć, które konkretnie preferuję okolice
Na maratonie, jak wynika z informatora będzie pacemaker na 3:20, ale pewnie w strefie przede mną. Dlatego zaczynam nastawiać się na samodzielne pilnowanie taktyki.
Co myślicie o takim rozłożeniu sił?
http://feelrace.com/fr.pl?ds=2&hh=00&mm ... CO&pg=Exec
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
16 IX
BC1 10,5
Już wczoraj coś mnie brało, ale dzisiaj to masakra. Z nosa kapie mi na klawiaturę, w gardle drapie, w głowie wata.
Rano spokojne bieganie, w spokojnym tempie. Czysta przyjemność.
W ciągu dnia coraz gorzej. Teraz skupię się na wykurowaniu, tym bardziej, że w niedzielę zmieniam na parę dni kraj na chłodniejszy.
PS. Moim zdaniem od kogoś się zaraziłem, ale żonka twierdzi, że po prostu jestem durnowaty. A co ja zrobię, że dużo spraw do załatwienia na mieście, a do poruszania się ino skuterek...
BC1 10,5
Już wczoraj coś mnie brało, ale dzisiaj to masakra. Z nosa kapie mi na klawiaturę, w gardle drapie, w głowie wata.
Rano spokojne bieganie, w spokojnym tempie. Czysta przyjemność.
W ciągu dnia coraz gorzej. Teraz skupię się na wykurowaniu, tym bardziej, że w niedzielę zmieniam na parę dni kraj na chłodniejszy.
PS. Moim zdaniem od kogoś się zaraziłem, ale żonka twierdzi, że po prostu jestem durnowaty. A co ja zrobię, że dużo spraw do załatwienia na mieście, a do poruszania się ino skuterek...
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
Nie biegam jeszcze do poniedziałku, żeby porządnie się wykurować. Na szczęście czuję się już prawie dobrze. Jestem całkiem spokojny - zdążę wrócić do formy, tym bardziej, że nie używałem żadnych mocniejszych niż aspiryna medykamentów.
Zmieniam strefę czasową. Wracam w piątek, po (mam nadzieję) trzech treningach.
W sobotę do Wawy.
W niedzielę.... no wiadomo
Pozdrawiam
Zmieniam strefę czasową. Wracam w piątek, po (mam nadzieję) trzech treningach.
W sobotę do Wawy.
W niedzielę.... no wiadomo
Pozdrawiam
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
21 IX
BC1 12
22 IX
BC1 3 + 15x400m WS przerwa trucht 300m + BC1 1
23 IX
BC1 10
Powrót po chorobie na trudnym kaliningradzkim terenie. Ogólnie powinienem wybiegać kilka kilometrów więcej, ale wciąż jestem osłabiony, a warunki czasami były naprawdę ciężki. We wtorek spojrzałem za okno, a tam ciemno (grubo przed świtem), pada, wieje wicher, a ja nie wiem nawet dokładnie dokąd pobiec. Ale jakoś wszystko się ułożyło. Znalazłem fajne miejsce, w którym biegało sporo narodu.
Wciąż jestem przeziębiony, mam katar o chrypkę. W zasadzie to przez jeden dzień nie mogłem mówić, ale to też przez dyskusje z moimi rosyjskimi przyjaciółmi o drugiej wojnie światowej.
Dzięki wyjazdowi przez tydzień nie myślałem o maratonie. Teraz zresztą też nie mam do tego głowy, bo muszę załatwić sporo spraw.
Jeszcze truchciki w sobotę i do dzieła!
Życzę wszystkim udanego maratonu, szczególnie topcatowi i aktynie.
Dam znać jak poszło, Pozdrawiam!
BC1 12
22 IX
BC1 3 + 15x400m WS przerwa trucht 300m + BC1 1
23 IX
BC1 10
Powrót po chorobie na trudnym kaliningradzkim terenie. Ogólnie powinienem wybiegać kilka kilometrów więcej, ale wciąż jestem osłabiony, a warunki czasami były naprawdę ciężki. We wtorek spojrzałem za okno, a tam ciemno (grubo przed świtem), pada, wieje wicher, a ja nie wiem nawet dokładnie dokąd pobiec. Ale jakoś wszystko się ułożyło. Znalazłem fajne miejsce, w którym biegało sporo narodu.
Wciąż jestem przeziębiony, mam katar o chrypkę. W zasadzie to przez jeden dzień nie mogłem mówić, ale to też przez dyskusje z moimi rosyjskimi przyjaciółmi o drugiej wojnie światowej.
Dzięki wyjazdowi przez tydzień nie myślałem o maratonie. Teraz zresztą też nie mam do tego głowy, bo muszę załatwić sporo spraw.
Jeszcze truchciki w sobotę i do dzieła!
Życzę wszystkim udanego maratonu, szczególnie topcatowi i aktynie.
Dam znać jak poszło, Pozdrawiam!
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
25 IX
BC1 4 + 5x rytmy 100m przerwa trucht
26 IX
MARATON
3:25:28 brutto
BC1 4 + 5x rytmy 100m przerwa trucht
26 IX
MARATON
3:25:28 brutto
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
Czas na małe podsumowanie biegu.
W zasadzie wyglądał on typowo, ale dla mnie stanowił niezłą lekcję. Czas 3:25, czyli 5 minut słabszy od założonego, przy czym te 5 minut straciłem na ostatnich 3-4 kilometrach.
Na starcie podszedłem trochę do przodu, przed moją strefę, żeby stanąć przy pacemakerze. Nie chciałem się przepychać za daleko, dlatego stanąłem z 20 metrów za nim. Pierwszy kilometr pobiegłem za grupą na 3:30, potem wyprzedziłem i powolutku zacząłem przyspieszać. Nie chcę przepisywać czasów z Garmina, powiem tylko, że biegło mi się wspaniale, oprócz małego kryzysu na 27. kilometrze. W ten sposób do 30. kilometra powolutku przyspieszając udało mi się dojść do ogólnego tempa 4:44. I wtedy zdarzyło się coś dziwnego. Poczułem maksymalny przypływ energii i postanowiłem przyspieszyć, odrobinę, do ok 4:38/km. Jak nietrudno się domyślić był to gruby błąd. Siły starczyło mi na ok. 4 km, potem tempo spadło do planowych 4:44, ale już wiedziałem, że jest źle. Po 37. km nie wiedziałem już gdzie jestem, ale bardzo bałem się zatrzymać. Nie wiedziałem, czy dam radę ruszyć...
Stanąłem na początku podbiegu przy cytadeli. Na treningach rzadko zwalniam na takich pagórkach, a tu koniec. Ostatnie 3 kilometry trochę biegu, trochę marszu - wyszły ok 6:10/km, 6:11/km i 5:55/km. Najgorzej, że gdy tylko stanąłem, zdałem sobie sprawę, że już nie mam szans na 3h20min. Dość przygnębiające uczucie. Z drugiej strony wiedziałem doskonale, że teraz walczę o minuty na mecie, że wystarczy jeszcze trochę wysiłku i, co najważniejsze, że na mecie czeka na mnie żonka.
3:25:28, czyli poprawa życiówki z końca maja o 27 minut.
Czego zabrakło? Zimnej głowy i doświadczenia. Starczyło sił w nogach, ustrzegłem się skurczów, a dzięki rozciąganiu po biegu nie czuję dziś żadnych dolegliwości ścięgien czy przyczepów (odpukać), co zdarzało mi się wcześniej po długich biegach, tym bardziej, że chyba wszystkie mięśnie mam przykurczone.
Różnica między tym maratonem, a moim pierwszym jest ogromna. Tam biegłem na tętno i już po 10 km zacząłem zwalniać, więc ukończyłem bez większych problemów. Tu biegłem na tempo. Nie asekuracyjnie. Tym razem nie wyszło, następnym będzie lepiej.
Teraz czas na odpoczynek i układanie planów na zimę. Co dalej? Może Kraków...
W zasadzie wyglądał on typowo, ale dla mnie stanowił niezłą lekcję. Czas 3:25, czyli 5 minut słabszy od założonego, przy czym te 5 minut straciłem na ostatnich 3-4 kilometrach.
Na starcie podszedłem trochę do przodu, przed moją strefę, żeby stanąć przy pacemakerze. Nie chciałem się przepychać za daleko, dlatego stanąłem z 20 metrów za nim. Pierwszy kilometr pobiegłem za grupą na 3:30, potem wyprzedziłem i powolutku zacząłem przyspieszać. Nie chcę przepisywać czasów z Garmina, powiem tylko, że biegło mi się wspaniale, oprócz małego kryzysu na 27. kilometrze. W ten sposób do 30. kilometra powolutku przyspieszając udało mi się dojść do ogólnego tempa 4:44. I wtedy zdarzyło się coś dziwnego. Poczułem maksymalny przypływ energii i postanowiłem przyspieszyć, odrobinę, do ok 4:38/km. Jak nietrudno się domyślić był to gruby błąd. Siły starczyło mi na ok. 4 km, potem tempo spadło do planowych 4:44, ale już wiedziałem, że jest źle. Po 37. km nie wiedziałem już gdzie jestem, ale bardzo bałem się zatrzymać. Nie wiedziałem, czy dam radę ruszyć...
Stanąłem na początku podbiegu przy cytadeli. Na treningach rzadko zwalniam na takich pagórkach, a tu koniec. Ostatnie 3 kilometry trochę biegu, trochę marszu - wyszły ok 6:10/km, 6:11/km i 5:55/km. Najgorzej, że gdy tylko stanąłem, zdałem sobie sprawę, że już nie mam szans na 3h20min. Dość przygnębiające uczucie. Z drugiej strony wiedziałem doskonale, że teraz walczę o minuty na mecie, że wystarczy jeszcze trochę wysiłku i, co najważniejsze, że na mecie czeka na mnie żonka.
3:25:28, czyli poprawa życiówki z końca maja o 27 minut.
Czego zabrakło? Zimnej głowy i doświadczenia. Starczyło sił w nogach, ustrzegłem się skurczów, a dzięki rozciąganiu po biegu nie czuję dziś żadnych dolegliwości ścięgien czy przyczepów (odpukać), co zdarzało mi się wcześniej po długich biegach, tym bardziej, że chyba wszystkie mięśnie mam przykurczone.
Różnica między tym maratonem, a moim pierwszym jest ogromna. Tam biegłem na tętno i już po 10 km zacząłem zwalniać, więc ukończyłem bez większych problemów. Tu biegłem na tempo. Nie asekuracyjnie. Tym razem nie wyszło, następnym będzie lepiej.
Teraz czas na odpoczynek i układanie planów na zimę. Co dalej? Może Kraków...
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
Czas odpoczynku i planowania.
Na razie 2 tygodnie odpoczynku, treningi od 11 X. Cel: maraton poniżej 3:15 na wiosnę.
Tym razem zainspirował mnie Jack Daniels, więc trening zacznę z neofickim zapałem.
Tak się złożyło, że akurat od 11 X przez cztery miesiące będę w Moskwie. Zobaczymy, jak uda mi się sprostać surowemu klimatowi i miesiącom treningu po ciemku. No i oczywiście tamtejszym izotonikom...
Odezwę się za czas jakiś.
Pozdrawiam.
Na razie 2 tygodnie odpoczynku, treningi od 11 X. Cel: maraton poniżej 3:15 na wiosnę.
Tym razem zainspirował mnie Jack Daniels, więc trening zacznę z neofickim zapałem.
Tak się złożyło, że akurat od 11 X przez cztery miesiące będę w Moskwie. Zobaczymy, jak uda mi się sprostać surowemu klimatowi i miesiącom treningu po ciemku. No i oczywiście tamtejszym izotonikom...
Odezwę się za czas jakiś.
Pozdrawiam.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
55' E
Pierwsze lekkie bieganie po maratonie. Samopoczucie w porządku, choć nogi ciut ciężkie. Może dlatego, że korzystając z pogody poruszałem się po mieście na rowerku (na uczelnię z domu mam ~13 km).
Jestem w połowie załatwiania wizy rosyjskiej... Niesamowite przeżycia i niezła szkoła cwaniactwa i determinacji. Wszystko jest na dobrej drodze, ale uwierzę jak dostanę paszport. Ze względu na niezwykły ład i porządek po stronie rosyjskiej, a także tradycyjne poszanowanie jednostki wyjazd jeszcze się opóźni i 11 X będę kończył się pakować. Wygląda na to, że trening zacznę jeszcze na warmińskiej ziemi.
Postanowiłem skorzystać z rzadkiej możliwości i wystartuję pod koniec października na dyszkę nad brzegiem rzeki Moskwy. Bez nastawiania się na życiówki czy coś. Tu ciekawostka: z tego co się zorientowałem w Rosji, żeby wystartować, trzeba mieć zaświadczenie lekarskie (tylko obcokrajowcy nie muszą). Jak myślicie, ile ludu pobiegłoby w Biegnij Warszawo, gdyby i u nas były takie chore przepisy?
Pierwsze lekkie bieganie po maratonie. Samopoczucie w porządku, choć nogi ciut ciężkie. Może dlatego, że korzystając z pogody poruszałem się po mieście na rowerku (na uczelnię z domu mam ~13 km).
Jestem w połowie załatwiania wizy rosyjskiej... Niesamowite przeżycia i niezła szkoła cwaniactwa i determinacji. Wszystko jest na dobrej drodze, ale uwierzę jak dostanę paszport. Ze względu na niezwykły ład i porządek po stronie rosyjskiej, a także tradycyjne poszanowanie jednostki wyjazd jeszcze się opóźni i 11 X będę kończył się pakować. Wygląda na to, że trening zacznę jeszcze na warmińskiej ziemi.
Postanowiłem skorzystać z rzadkiej możliwości i wystartuję pod koniec października na dyszkę nad brzegiem rzeki Moskwy. Bez nastawiania się na życiówki czy coś. Tu ciekawostka: z tego co się zorientowałem w Rosji, żeby wystartować, trzeba mieć zaświadczenie lekarskie (tylko obcokrajowcy nie muszą). Jak myślicie, ile ludu pobiegłoby w Biegnij Warszawo, gdyby i u nas były takie chore przepisy?
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
55' E
Ciągle mało mocy, ale bez dramatu. Wolno.
Test długich legginsów i bluzy. Zdecydowanie jeszcze na nie za ciepło.
Ciągle mało mocy, ale bez dramatu. Wolno.
Test długich legginsów i bluzy. Zdecydowanie jeszcze na nie za ciepło.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
40' E
Dziś trochę krócej, bo potem szykuje mi się jeszcze mała wycieczka na rowerku. Początek wolno, potem ciut szybciej, w sumie tempo ~5:23.
Dziś trochę krócej, bo potem szykuje mi się jeszcze mała wycieczka na rowerku. Początek wolno, potem ciut szybciej, w sumie tempo ~5:23.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
60' E
Mam teraz sporo siedzącej roboty, a piękna pogoda wzywa. Dziś znowu spokojnie, tempo ~5:18.
Jutro pewnie też potruchtam, a od poniedziałku oficjalnie zaczynam plan do maratonu.
Mam teraz sporo siedzącej roboty, a piękna pogoda wzywa. Dziś znowu spokojnie, tempo ~5:18.
Jutro pewnie też potruchtam, a od poniedziałku oficjalnie zaczynam plan do maratonu.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
27' E
Dziś mniej czasu, więc szybciej i krócej. Najpierw 4,5 km trochę szybciej, tak między E a M (tempo ~4:54). Na koniec krótkie schłodzenie.
W sumie w tym tygodniu nabiegałem 45 km w spokojnym tempie. Odpukać, nie ma żadnych problemów zdrowotnych. Jestem zadowolony. Powoli z nóg znika pomaratońskie zamulenie.
Dziś mniej czasu, więc szybciej i krócej. Najpierw 4,5 km trochę szybciej, tak między E a M (tempo ~4:54). Na koniec krótkie schłodzenie.
W sumie w tym tygodniu nabiegałem 45 km w spokojnym tempie. Odpukać, nie ma żadnych problemów zdrowotnych. Jestem zadowolony. Powoli z nóg znika pomaratońskie zamulenie.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
45' E
Spokojne pożegnalne wybieganie. We wtorek i w środę przerwa (chyba, że pobiegam w kółko po korytarzu w pociągu). Od czwartku nowe otoczenie. Według prognoz chłodne otoczenie.
Spokojne pożegnalne wybieganie. We wtorek i w środę przerwa (chyba, że pobiegam w kółko po korytarzu w pociągu). Od czwartku nowe otoczenie. Według prognoz chłodne otoczenie.