Może i słyszałeś dużo fajnych "żeczy", ale jeśli zapamiętałeś je tak, jak zasady ortografii i interpunkcji, to współczuję.
jack warski pisze:... nie bede tobie tego wyjasniał ...
... sie nie mądruje bzdurami tylko dzielę sie tym aby pomóc innym...
Musisz się zdecydować. Albo wyjaśniasz, albo nie! No chyba, że tak naprawdę nie masz nic do powiedzenia, a przechwałki o trenowaniu ludzi można włożyć między bajki.
Rzeczowe argumenty mogą przekonać drugą stronę, lecz trzeba je mieć.
Wracając do meritum, prawda jest taka, że jeśli ktoś planuje trening wcześnie rano, żeby zdążyć jeszcze przed pracą, czy szkołą, to bezsensem jest wstawanie 2 godziny wcześniej, żeby zjeść śniadanie. Jedzenie tuż przed treningiem nie ma sensu z kilku powodów. Po pierwsze źle się biega z pełnym żołądkiem, po którym "przewala" się jedzenie. Po drugie mogą występować uciążliwe kolki. Po trzecie i chyba najważniejsze krew potrzebna do zasilania mięśni jest zaangażowana w dokrwienie układu pokarmowego, żeby wspomóc trawienie, i po czwarte, jak już pisałem wcześniej, posiłek spożyty tuż przed treningiem da nam energię i tak dopiero po skończeniu biegania (oczywiście to zależy od czasu trwania wysiłku...

).
Może oczywiście tak być, że będziemy się czuć głodni podczas treningu, ale to kwestia tego, że organizm wysyła sygnały, bo zaczynamy naruszać zapasy energetyczne. Jednak tych zapasów jest tyle, że starczy nam na dużo więcej niż ten jeden trening.
Są jeszcze aspekty motywacji do biegania. Np jeśli ktoś się chce odchudzać, to musi dążyć do spalania zasobów energetycznych. Spokojnego i zrównoważonego, ale jednak naruszania tych zasobów, a dostarczając energię przed treningiem uczy się organizm z korzystania z "bieżącej dostawy" zamiast z rezerw.
Jeśli ktoś się przygotowywuje np. do maratonu, to przecież przed startem docelowym też się nie naje do syta, bo nie da rady pobiec. Trzeba więc nauczyć organizm korzystania z rezerw, które on będzie później odbudowywał.
Jest jeszcze kwestia psychologiczna obawy przed brakiem energii. Wtedy można np przeżuć pół banana, nawet niedługo przed treningiem i to w zupełności wystarczy.
Tyle merytorycznie z mojej strony. Jeśli ktoś chciałby, żebym coś uściślił, albo rozwinął, to chętnie. Również
merytoryczne wskazanie braków w tym rozumowaniu jest mile widziane. W słowne przepychanki z
onetowymi specjalistami nie będę się już wdawał.