U nas jest dokładnie tak jak napisałeś - to kwestia zaufania do biegaczy - kiedy strefy były oznaczone tak ze było jasne że tu ci na trzy godziny a tam ci na cztery przez pierwsze kilkaset metrów zajmowałem się uciekaniem na chodnik i mijaniem osób które stanęły w pierwszej linii a chcą złamać pięć. Autentyczny tekst - biegnę z grupą na 3:30 połowa pierwszego kilometra, przepychamy sie do przodu słyszę komentarz "3:30 to ja ledwo pięć złamię" nie potrafiłem się powstrzymać - to po coś sie pchał na przód baranie! Stąd wyraźne oznaczenie tego gdzie na 3 gdzie do 3:30 itd. Strefy mają różne kolory numerów. Zawsze trafią się jakieś cwaniaczki które chcą ustawić się z przodu, ale tak już u nas jest.zary pisze:U nas pewnie z tymi strefami postepuja bardziej papiesko, niz sam papiez. W Berlinie wprawdzie strefy sa, ale nie przypominam sobie, zeby ktos mnie sprawdzal i pilnowal. To kwestia zaufania i oceny wlasnych mozliwosci. A jak jest w Warszawie? I jak dokladnie wyglada ten podzial na strefy? Ja dostalem np. trojke.rather pisze:Jestem pacemakerem na 4:15 - w zeszłym roku prowadziłem grupę na 4:30. Z tego co pamiętam, to sprawa stref czasowych została rozwiązana tak, że pacemakerzy stali w odpowiednich strefach (grupa 4:30 w ostatniej). Problem może być więc tylko z biegaczami, którzy np. debiutują na 3:30, bo wtedy mają numer w ostatniej strefie, a pacemaker będzie stał w drugiej. Chyba nie da się tego obejść, bo trzeba by puścić wszystko na żywioł...
Wiem że to niepopularne ale mam takie myślenie - jeśli są zasady, to trzeba ich przestrzegać.