Kasia - powrót do formy po ciąży / maraton 2:59
Moderator: infernal
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
poniedziałek, 19 lipca
40 ' BC1
wtorek, 20 lipca
trening I: 70' w tym BNP na 800m pętlach po trawie 4.00, 4.01, 4.00, 3.30, 3.31, 3.28, 3.20, 3.18, 3.10, 3.08, 2.58 !(za szybko)
trening II:38' BC1
samopoczucie: ok
środa, 21 lipca
trening I: 2.00 BC1 (na fajnych pętelkach w gospodarstwie rolnym ok. 4km, teren zróżnicowany-po skoszonej łące i po łące nieskoszonej, przez chlewnie, za hałdą węgla, skok przez rów, po zacienionym asfalcie, kładka, trelinka, koło zboża, między zagonami) w samo południe, na trasie piciu, tempo ok. 5min/km
trening II:brak
samopoczucie w trakcie ok, gorzej po
KOMENTARZE
40 ' BC1
wtorek, 20 lipca
trening I: 70' w tym BNP na 800m pętlach po trawie 4.00, 4.01, 4.00, 3.30, 3.31, 3.28, 3.20, 3.18, 3.10, 3.08, 2.58 !(za szybko)
trening II:38' BC1
samopoczucie: ok
środa, 21 lipca
trening I: 2.00 BC1 (na fajnych pętelkach w gospodarstwie rolnym ok. 4km, teren zróżnicowany-po skoszonej łące i po łące nieskoszonej, przez chlewnie, za hałdą węgla, skok przez rów, po zacienionym asfalcie, kładka, trelinka, koło zboża, między zagonami) w samo południe, na trasie piciu, tempo ok. 5min/km
trening II:brak
samopoczucie w trakcie ok, gorzej po
KOMENTARZE
Ostatnio zmieniony 27 lip 2010, 20:35 przez kapan, łącznie zmieniany 1 raz.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
czwartek, 22 lipca
50 ' nie wiadomo czego!!! (trening niezrealizowany)
samopoczucie: fatalne, początek przeziębienia, ból ucha i psychiczna załamka
piątek, 23 lipca
trening I: 40' BC1
trening II: 40' BC1 w tym 10x 10''/50''
samopoczucie: ok
sobota, 24 lipca
trening I: 70' w tym 3x15' po 4:10 (tak naprawdę po 4:07-4:08)
trening II:40' w tym 10x10''/50''
samopoczucie: bardzo dobre
niedziela, 25 lipca
razem 2:00 pod koniec było 25' BC2 (4:10-4:15/km) + 5' truchtu
samopoczucie: super
Miało być więcej jest jak jest, czyli nieźle. I tak wyszło ponad 120km na dużej intensywności. Za tydzień półmaraton w Pucku i kilka dni nad morzem. Stęskniłam się za startami i zastanawiam się czy nie za dużo biegania w moim życiu, czy pewna równowaga nie została zachwiana, nad morzem nie byłam bardzo długo, a w kontekście wyjazdu cieszę się na start w półmaratonie i bieganie po plaży, a nie na kąpiel w morzu. Ciekawa jestem jak dzieciakom się spodoba. Na razie jednak jestem znowu w domu i mam jedno małe marzenie - wyspać się.
KOMENTARZE
50 ' nie wiadomo czego!!! (trening niezrealizowany)
samopoczucie: fatalne, początek przeziębienia, ból ucha i psychiczna załamka
piątek, 23 lipca
trening I: 40' BC1
trening II: 40' BC1 w tym 10x 10''/50''
samopoczucie: ok
sobota, 24 lipca
trening I: 70' w tym 3x15' po 4:10 (tak naprawdę po 4:07-4:08)
trening II:40' w tym 10x10''/50''
samopoczucie: bardzo dobre
niedziela, 25 lipca
razem 2:00 pod koniec było 25' BC2 (4:10-4:15/km) + 5' truchtu
samopoczucie: super
Miało być więcej jest jak jest, czyli nieźle. I tak wyszło ponad 120km na dużej intensywności. Za tydzień półmaraton w Pucku i kilka dni nad morzem. Stęskniłam się za startami i zastanawiam się czy nie za dużo biegania w moim życiu, czy pewna równowaga nie została zachwiana, nad morzem nie byłam bardzo długo, a w kontekście wyjazdu cieszę się na start w półmaratonie i bieganie po plaży, a nie na kąpiel w morzu. Ciekawa jestem jak dzieciakom się spodoba. Na razie jednak jestem znowu w domu i mam jedno małe marzenie - wyspać się.
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
poniedziałek, 26 lipca
NIC!!! Raz, że nie miałam kiedy, dwa, że rozbierało mnie trochę przeziębienie i ucho przypominało o swoim istnieniu. To już kolejny raz. Słabą mam odporność.
wtorek, 27 lipca
trening I: 40' w tym 10x 10''/50''
trening II: 68' w tym 40' MP (4:15/km)
samopoczucie: bardzo dobre podczas biegania, bo tak to nie najlepsze.
Przełamałam się do biegania ciągłego. Nie szarpałam tempa i nawet jak się zamyśliłam utrzymywałam prędkość i co najważniejsze bieganie sprawiało mi radość.
KOMENTARZE
NIC!!! Raz, że nie miałam kiedy, dwa, że rozbierało mnie trochę przeziębienie i ucho przypominało o swoim istnieniu. To już kolejny raz. Słabą mam odporność.
wtorek, 27 lipca
trening I: 40' w tym 10x 10''/50''
trening II: 68' w tym 40' MP (4:15/km)
samopoczucie: bardzo dobre podczas biegania, bo tak to nie najlepsze.
Przełamałam się do biegania ciągłego. Nie szarpałam tempa i nawet jak się zamyśliłam utrzymywałam prędkość i co najważniejsze bieganie sprawiało mi radość.
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
środa, 28 lipca
1:40 BC1
samopoczucie: słabiutkie
czwartek, 29 lipca
70' w tym 7x4'p3'
samopoczucie: trochę lepsze
piątek, 30 lipca
NIC
sobota, 31 lipca
porządna rozgrzewka, START PÓŁMARATON ZIEMI PUCKIEJ 1:25:42(PB)
samopoczucie: dobre
niedziela, 1 sierpnia
trening I: 65' BC1
trening II: 41' BC1
samopoczucie: ok
Razem niecałe 100km
poniedziałek, 2 sierpnia
trening I: 40' BC1
trening II: 41' w tym 10x30''/30''
samopoczucie: dobre
Dzisiaj Wit skończył rok. Jestem w Jastarni z dzieciakami. Jest dużo naprawdę ładnych zakątków. Wczoraj biegałam ścieżką wzdłuż morza prawie przy wydmach. Później zbierałam jeżyny nad zatoką Pucką, z których Wit miał torcik (galaretkę na biszkoptach). Widziałam stado żurawi i bociany... Nie rozumiem ludzi, którzy smażą się nad morzem.
KOMENTARZE
1:40 BC1
samopoczucie: słabiutkie
czwartek, 29 lipca
70' w tym 7x4'p3'
samopoczucie: trochę lepsze
piątek, 30 lipca
NIC
sobota, 31 lipca
porządna rozgrzewka, START PÓŁMARATON ZIEMI PUCKIEJ 1:25:42(PB)
samopoczucie: dobre
niedziela, 1 sierpnia
trening I: 65' BC1
trening II: 41' BC1
samopoczucie: ok
Razem niecałe 100km
poniedziałek, 2 sierpnia
trening I: 40' BC1
trening II: 41' w tym 10x30''/30''
samopoczucie: dobre
Dzisiaj Wit skończył rok. Jestem w Jastarni z dzieciakami. Jest dużo naprawdę ładnych zakątków. Wczoraj biegałam ścieżką wzdłuż morza prawie przy wydmach. Później zbierałam jeżyny nad zatoką Pucką, z których Wit miał torcik (galaretkę na biszkoptach). Widziałam stado żurawi i bociany... Nie rozumiem ludzi, którzy smażą się nad morzem.
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
wtorek, 3 sierpnia
trening I 60' 8x3' p2'
trening II 33' 10x10''/50''
samopoczucie: ok
środa, 4 sierpnia
trening I 70' 8x4'p1'
trening II 40'
samopoczucie: słabiutkie
czwartek, 5 sierpnia
trening I 50' 10x10''/50''
trening II 1:55' końcówka MP
samopoczucie: trochę lepsze
piątek, 6 sierpnia
40' 10x10''/50''
sobota, 7 sierpnia
rozgrzewka, START 10 km 39:42 , rozbieganie
samopoczucie: słabe
Z nad morza powoli wracamy do Milanówka przez Słupcę (koło Wrześni), Poznań (gdzie odwiedziliśmy rodzinę) i Wrocław (gdzie jestem teraz u rodziców). Bieg w Słupcy pobiegłam po 7 godzinach w samochodzie, kiedy to walczyłam z Witem, który uważał, że fotelik samochodowy jest narzędziem tortur małych dzieci i zawzięcie walczył o wolność, poza tym nie odpuściłam treningu (bo to taki start po drodze do Wrocławskiego maratonu). Efekt był taki, że już na starcie czułam się jak na mecie...maratonu. Oczywiście bieg chciałam wygrać, ale nie można mieć wszystkiego. Wisia zadebiutowała ze swoją babcią na dystansie 1,5km w biegu rodzinnym.
niedziela, 8 sierpnia
2:12 po okolicach Poznania (Morasko), krążyłam po lesie wbiegając na jedną górkę z różnych stron
samopoczucie: ok
Razem tydzień ok. 120km
poniedziałek, 9 sierpnia
45' 10x10''/50''
Rano trochę biegania z Wisią po trawniku na bosaka
samopoczucie: dobre
wtorek, 10 sierpnia
trening I 40' 10x10''/50''
trening II 65' 40' MP
samopoczucie: ok
Mam wakacje ... także od pisania bloga. A co!
KOMENTARZE
trening I 60' 8x3' p2'
trening II 33' 10x10''/50''
samopoczucie: ok
środa, 4 sierpnia
trening I 70' 8x4'p1'
trening II 40'
samopoczucie: słabiutkie
czwartek, 5 sierpnia
trening I 50' 10x10''/50''
trening II 1:55' końcówka MP
samopoczucie: trochę lepsze
piątek, 6 sierpnia
40' 10x10''/50''
sobota, 7 sierpnia
rozgrzewka, START 10 km 39:42 , rozbieganie
samopoczucie: słabe
Z nad morza powoli wracamy do Milanówka przez Słupcę (koło Wrześni), Poznań (gdzie odwiedziliśmy rodzinę) i Wrocław (gdzie jestem teraz u rodziców). Bieg w Słupcy pobiegłam po 7 godzinach w samochodzie, kiedy to walczyłam z Witem, który uważał, że fotelik samochodowy jest narzędziem tortur małych dzieci i zawzięcie walczył o wolność, poza tym nie odpuściłam treningu (bo to taki start po drodze do Wrocławskiego maratonu). Efekt był taki, że już na starcie czułam się jak na mecie...maratonu. Oczywiście bieg chciałam wygrać, ale nie można mieć wszystkiego. Wisia zadebiutowała ze swoją babcią na dystansie 1,5km w biegu rodzinnym.
niedziela, 8 sierpnia
2:12 po okolicach Poznania (Morasko), krążyłam po lesie wbiegając na jedną górkę z różnych stron
samopoczucie: ok
Razem tydzień ok. 120km
poniedziałek, 9 sierpnia
45' 10x10''/50''
Rano trochę biegania z Wisią po trawniku na bosaka
samopoczucie: dobre
wtorek, 10 sierpnia
trening I 40' 10x10''/50''
trening II 65' 40' MP
samopoczucie: ok
Mam wakacje ... także od pisania bloga. A co!
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
środa, 11 sierpnia
40'
Drugiego treningu praktycznie nie było. Miałam wyjść na ponad 2 godziny, wróciłam po 10 minutach. Źle się czułam bolała mnie głowa i ucho bardziej niż zwykle...
czwartek, 12 sierpnia
66' delikatnie: w tym najpierw 6x100m/300m, potem 4 x 800m/400m - na więcej nie miałam ochoty (po 2:58-3:00)
samopoczucie: słabe, w trakcie treningu się poprawiało
Rano byłam u lekarza, okazało się, że nie jest dobrze- mam zapalenie ucha, ropień, który je całe zalał i potrzebny jest antybiotyk. Mogę delikatnie biegać, ale z porządnego treningu nici. Poza tym strasznie słaba jestem.
KOMENTARZE
40'
Drugiego treningu praktycznie nie było. Miałam wyjść na ponad 2 godziny, wróciłam po 10 minutach. Źle się czułam bolała mnie głowa i ucho bardziej niż zwykle...
czwartek, 12 sierpnia
66' delikatnie: w tym najpierw 6x100m/300m, potem 4 x 800m/400m - na więcej nie miałam ochoty (po 2:58-3:00)
samopoczucie: słabe, w trakcie treningu się poprawiało
Rano byłam u lekarza, okazało się, że nie jest dobrze- mam zapalenie ucha, ropień, który je całe zalał i potrzebny jest antybiotyk. Mogę delikatnie biegać, ale z porządnego treningu nici. Poza tym strasznie słaba jestem.
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
piątek, 13 sierpnia
Wolne, powrót do domu
sobota, 14 sierpnia
60' w tym 40' BCII (po 4.15/km)
samopoczucie: słabe na początku, potem się nieźle rozkręciłam
niedziela, 15 sierpnia
spokojne 90'
samopoczucie: słabe
Razem tydzień ok. 90km na mniejszej intensywności. Ucho już ok, ale kończę te antybiotyki, a po każdej porcji jest mi niedobrze. Tak osłabia to świństwo, ale czasem trzeba...A może to wcześniej należało o siebie zadbać...
// Poprawiałam. Widać, że ze mną ciągle jeszcze nie najlepiej
KOMENTARZE
Wolne, powrót do domu
sobota, 14 sierpnia
60' w tym 40' BCII (po 4.15/km)
samopoczucie: słabe na początku, potem się nieźle rozkręciłam
niedziela, 15 sierpnia
spokojne 90'
samopoczucie: słabe
Razem tydzień ok. 90km na mniejszej intensywności. Ucho już ok, ale kończę te antybiotyki, a po każdej porcji jest mi niedobrze. Tak osłabia to świństwo, ale czasem trzeba...A może to wcześniej należało o siebie zadbać...
// Poprawiałam. Widać, że ze mną ciągle jeszcze nie najlepiej
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
// Oj trudno będzie to wszystko uzupełnić!
//Mam mnóstwo wątpliwości co do realności celu, ale się nie poddaję. Jeszcze nie.
poniedziałek, wtorek 16-17 sierpnia
WOLNE, nie bardzo miałam jak wyjść, po antybiotykach słaba jeszcze byłam.
środa, 18 sierpnia
spokojne 90'
czwartek, 19 sierpnia
3x15' MP razem 70'
piątek, 20 sierpnia
40' w tym 10x10''/50''
sobota, 21 sierpnia
3x4 km szybciej niż MP razem 80'
niedziela, 22 sierpnia
spokojne 16' potem dziecko obudziło się z wrzaskiem i nie udało się drugi raz wyjść, więc wybieganie raczej za długie nie było
poniedziałek, 23 sierpnia
45'
wtorek, 24 sierpnia
10x10''/50'' , 3x (6x 70''/20'') p 3' razem 70' (mocno)
Zanosiło się na deszcz był już wieczór. Przebiegając prze skoszoną łąkę mijałam staruszkę energicznie machającą grabiami z zaciętym wyrazem twarzy. Wyglądała tak jakby każdy ruch był dla niej olbrzymim wysiłkiem i jednocześnie, jakby całą sobą się starała jak najlepiej wykonać każde kolejne posunięcie. Sianokosy to fajna zabawa, jak się je robi w grupie, ale ... Wielka łąka, mnóstwo siana do ogarnięcia i ciemne chóry, które wskazywały na mało czasu przed deszczem nie przerażały wojowniczej staruszki, a jeśli nawet nie dawała tego po sobie poznać i chciała walczyć do końca. Przebiegłam koło niej powiedziałam "Dzień Dobry" i uśmiechnęłam się
- "a jaki to on dobry, nie lepszy od poprzednich."
-" bardzo jest Pani dzielna"
-"dziękuje bardzo za dobre słowo, niby tylko słowo, ale pomaga"
Może powinnam pomóc nie tylko słowem zamiast realizować swój trening (minute później zaczęłam 10-sekundówki), mogłam chwycić grabie i jej pomóc. No jasne nie miałam grabi. Pamiętam jak zdarzyło mi się kiedyś zasłabnąć na Kabatach. Znaleźli się ludzie, którzy woleli mi pomóc niż walczyć o wynik. A czy ja biegnąc na złamanie swojej trójki potrafiłabym zatrzymać się i pomóc, czy może raczej pomyślałabym, że zrobi to ktoś inny, ze to nic poważnego, że nie jestem lekarzem i nie znam się na tym. "Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono. Mówię Wam to ze swego nieznanego serca" Czymże jest ta trójka, celem - jednym z wielu w życiu pozwalającym przeżyć wspaniałą przygodę wgłąb siebie podczas drogi jaka do tego celu prowadzi. Bo dla mnie ważniejsza jest droga niż cel. Być może ważniejszy jest ten jeden trening, który właśnie wykonuję, to co na nim przezywam, myślę? Może do celu nigdy nie dotrę, ale czy przez to droga traci coś na wartości? Czy dzięki bieganiu jestem lepszym człowiekiem? Czy dzięki bieganiu ładuje akumulatory, by mieć więcej energii na to co ważne każdego dnia? Czy mam więcej cierpliwości i serca do dzieci (i męża!)? Na pewno bieganie pomogło mi zaakceptować siebie, a nawet pokochać, zjednać moje ciało z całą resztą. To dla mnie czas intensywnego bycia z samą sobą. czas jednocześnie wypoczynku i walki. A dzięki tej codziennej walce hartuje się i lepiej znoszę niepowodzenia życiowe. A może to wszystko nieprawda, kolejna moja iluzja, a życia mogłabym się uczyć od staruszki z grabiami.
środa, 25 sierpnia
I trening 37' 10x 30''/30''
II trening 80'
czwartek, 26 sierpnia
10x4'/2' po 3:40-3:45/km razem 72'
Naprawdę ucieszył mnie ten trening, taki przebłysk formy, która gdzieś odleciała. Dla takich chwil, kiedy ma się wrażenie, że się leci, wiatr rozwiewa włosy warto biegać. Wojtek twierdzi, że nawet było szybciej. Tętna na wszelki wypadek zapomniałam zmierzyć:)
piątek, 27 sierpnia
47' w tym 10x1'/1' mocno
sobota, 28 sierpnia
Bieg Bobra- dystans nieznany ok 9,5km, czas 37:30 początek niezły 2km 7:39, 3km 11:00, 5km 18:44, potem lepiej nie mówić. W zasadzie roztruchtałam zawody jeszcze w trakcie ich trwania, za to Dominika... Gratulacje!
Ważna lekcja przed maratonem- szczegóły są bardzo istotne:
Jeśli chodzi o mnie:
1) Sznurówki tak zawiązałam, że już na pierwszym km mi się rozwiązały, co gdy zbiegliśmy z asfaltu na leśne błotne ścieżki miało znaczenie.
2) Na długo przed startem miałam kłopoty żołądkowe, ale Laremid łyknęłam dopiero tuż przed startem, dodatkowo wymieszałam 2 gatunki soków, izotonik i Colę. Dzięki temu towarzyszyły mi skurcze żoładka, a i dwóch postojów nie dało się uniknąć.
Jeśli chodzi o organizatora:
1) Złe oznaczenie trasy (i mety)
2) Brak oznaczenia na damskiej szatni
Takie szczegóły powodują, że chcę jak najszybciej zapomnieć o imprezie, która mogłaby być fantastyczna. Wszystkich, których to dotknęło przepraszam za nerwy, które mnie nieco poniosły. (W tym panów, których dość brutalnie pogoniłam z szatni)
niedziela, 29 sierpnia
Długie wybieganie 2:12 Nawet w przyzwoitym jak na mnie tempie, czyli ok 5'/km. Czułam sztywność mięśni i smak goryczy porażki:)
// Nie wiem czy czegoś nie pokręciłam, bo nie mam zaufania do swojej jakże ułomnej pamięci. Mało przez te dwa tygodnie biegałam. (Odpowiednio ok. 60km i 105km).
KOMENTARZE
//Mam mnóstwo wątpliwości co do realności celu, ale się nie poddaję. Jeszcze nie.
poniedziałek, wtorek 16-17 sierpnia
WOLNE, nie bardzo miałam jak wyjść, po antybiotykach słaba jeszcze byłam.
środa, 18 sierpnia
spokojne 90'
czwartek, 19 sierpnia
3x15' MP razem 70'
piątek, 20 sierpnia
40' w tym 10x10''/50''
sobota, 21 sierpnia
3x4 km szybciej niż MP razem 80'
niedziela, 22 sierpnia
spokojne 16' potem dziecko obudziło się z wrzaskiem i nie udało się drugi raz wyjść, więc wybieganie raczej za długie nie było
poniedziałek, 23 sierpnia
45'
wtorek, 24 sierpnia
10x10''/50'' , 3x (6x 70''/20'') p 3' razem 70' (mocno)
Zanosiło się na deszcz był już wieczór. Przebiegając prze skoszoną łąkę mijałam staruszkę energicznie machającą grabiami z zaciętym wyrazem twarzy. Wyglądała tak jakby każdy ruch był dla niej olbrzymim wysiłkiem i jednocześnie, jakby całą sobą się starała jak najlepiej wykonać każde kolejne posunięcie. Sianokosy to fajna zabawa, jak się je robi w grupie, ale ... Wielka łąka, mnóstwo siana do ogarnięcia i ciemne chóry, które wskazywały na mało czasu przed deszczem nie przerażały wojowniczej staruszki, a jeśli nawet nie dawała tego po sobie poznać i chciała walczyć do końca. Przebiegłam koło niej powiedziałam "Dzień Dobry" i uśmiechnęłam się
- "a jaki to on dobry, nie lepszy od poprzednich."
-" bardzo jest Pani dzielna"
-"dziękuje bardzo za dobre słowo, niby tylko słowo, ale pomaga"
Może powinnam pomóc nie tylko słowem zamiast realizować swój trening (minute później zaczęłam 10-sekundówki), mogłam chwycić grabie i jej pomóc. No jasne nie miałam grabi. Pamiętam jak zdarzyło mi się kiedyś zasłabnąć na Kabatach. Znaleźli się ludzie, którzy woleli mi pomóc niż walczyć o wynik. A czy ja biegnąc na złamanie swojej trójki potrafiłabym zatrzymać się i pomóc, czy może raczej pomyślałabym, że zrobi to ktoś inny, ze to nic poważnego, że nie jestem lekarzem i nie znam się na tym. "Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono. Mówię Wam to ze swego nieznanego serca" Czymże jest ta trójka, celem - jednym z wielu w życiu pozwalającym przeżyć wspaniałą przygodę wgłąb siebie podczas drogi jaka do tego celu prowadzi. Bo dla mnie ważniejsza jest droga niż cel. Być może ważniejszy jest ten jeden trening, który właśnie wykonuję, to co na nim przezywam, myślę? Może do celu nigdy nie dotrę, ale czy przez to droga traci coś na wartości? Czy dzięki bieganiu jestem lepszym człowiekiem? Czy dzięki bieganiu ładuje akumulatory, by mieć więcej energii na to co ważne każdego dnia? Czy mam więcej cierpliwości i serca do dzieci (i męża!)? Na pewno bieganie pomogło mi zaakceptować siebie, a nawet pokochać, zjednać moje ciało z całą resztą. To dla mnie czas intensywnego bycia z samą sobą. czas jednocześnie wypoczynku i walki. A dzięki tej codziennej walce hartuje się i lepiej znoszę niepowodzenia życiowe. A może to wszystko nieprawda, kolejna moja iluzja, a życia mogłabym się uczyć od staruszki z grabiami.
środa, 25 sierpnia
I trening 37' 10x 30''/30''
II trening 80'
czwartek, 26 sierpnia
10x4'/2' po 3:40-3:45/km razem 72'
Naprawdę ucieszył mnie ten trening, taki przebłysk formy, która gdzieś odleciała. Dla takich chwil, kiedy ma się wrażenie, że się leci, wiatr rozwiewa włosy warto biegać. Wojtek twierdzi, że nawet było szybciej. Tętna na wszelki wypadek zapomniałam zmierzyć:)
piątek, 27 sierpnia
47' w tym 10x1'/1' mocno
sobota, 28 sierpnia
Bieg Bobra- dystans nieznany ok 9,5km, czas 37:30 początek niezły 2km 7:39, 3km 11:00, 5km 18:44, potem lepiej nie mówić. W zasadzie roztruchtałam zawody jeszcze w trakcie ich trwania, za to Dominika... Gratulacje!
Ważna lekcja przed maratonem- szczegóły są bardzo istotne:
Jeśli chodzi o mnie:
1) Sznurówki tak zawiązałam, że już na pierwszym km mi się rozwiązały, co gdy zbiegliśmy z asfaltu na leśne błotne ścieżki miało znaczenie.
2) Na długo przed startem miałam kłopoty żołądkowe, ale Laremid łyknęłam dopiero tuż przed startem, dodatkowo wymieszałam 2 gatunki soków, izotonik i Colę. Dzięki temu towarzyszyły mi skurcze żoładka, a i dwóch postojów nie dało się uniknąć.
Jeśli chodzi o organizatora:
1) Złe oznaczenie trasy (i mety)
2) Brak oznaczenia na damskiej szatni
Takie szczegóły powodują, że chcę jak najszybciej zapomnieć o imprezie, która mogłaby być fantastyczna. Wszystkich, których to dotknęło przepraszam za nerwy, które mnie nieco poniosły. (W tym panów, których dość brutalnie pogoniłam z szatni)
niedziela, 29 sierpnia
Długie wybieganie 2:12 Nawet w przyzwoitym jak na mnie tempie, czyli ok 5'/km. Czułam sztywność mięśni i smak goryczy porażki:)
// Nie wiem czy czegoś nie pokręciłam, bo nie mam zaufania do swojej jakże ułomnej pamięci. Mało przez te dwa tygodnie biegałam. (Odpowiednio ok. 60km i 105km).
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
poniedziałek, 30 sierpnia
spokojne 30'
samopoczucie: sztywność mięśni, czułam achillesa i kręgosłup
wtorek, 31 sierpnia
I trening 10x 4'/1' razem 66'
II trening 10x30''/30'' razem 40'
samopoczucie:dobre
//Staram się nie zastanawiać czy się uda tylko robić swoje. Nie bardzo mi to wychodzi, ale się staram.
KOMENTARZE
spokojne 30'
samopoczucie: sztywność mięśni, czułam achillesa i kręgosłup
wtorek, 31 sierpnia
I trening 10x 4'/1' razem 66'
II trening 10x30''/30'' razem 40'
samopoczucie:dobre
//Staram się nie zastanawiać czy się uda tylko robić swoje. Nie bardzo mi to wychodzi, ale się staram.
KOMENTARZE
Ostatnio zmieniony 01 wrz 2010, 21:45 przez kapan, łącznie zmieniany 1 raz.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
środa, 1 września
I trening 1:16
II trening 50'
samopoczucie: dobre, z zestawu dolegliwości: achilles, rozcięgło, kregosłup ostał się tylko achilles, ale i jego pokonamy przy pomocy ćwiczeń
Bieganie w deszczu wynagrodził cudowny zachód słońca. Jak to się stało, że nie widziałam tęczy, która przez okno zachwycała się moja rodzinka nie wiem. Dodatkowo dzisiaj dostałam paczuszkę z North Face Single-Track do testów, więc tym większą miałam radochę z wyjścia w ulewę. Nie wiedziałam, że firma North Face produkuję butki do biegania, w których da się biegać. Jutro zobaczymy czy da się w nich szybko biegać. (Nie mam przekonania do trailówek, choć większość treningu robię w terenie, zwykle biegam w lekkich szosówkach)
KOMENTARZE
I trening 1:16
II trening 50'
samopoczucie: dobre, z zestawu dolegliwości: achilles, rozcięgło, kregosłup ostał się tylko achilles, ale i jego pokonamy przy pomocy ćwiczeń
Bieganie w deszczu wynagrodził cudowny zachód słońca. Jak to się stało, że nie widziałam tęczy, która przez okno zachwycała się moja rodzinka nie wiem. Dodatkowo dzisiaj dostałam paczuszkę z North Face Single-Track do testów, więc tym większą miałam radochę z wyjścia w ulewę. Nie wiedziałam, że firma North Face produkuję butki do biegania, w których da się biegać. Jutro zobaczymy czy da się w nich szybko biegać. (Nie mam przekonania do trailówek, choć większość treningu robię w terenie, zwykle biegam w lekkich szosówkach)
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
czwartek,2 września
I trening 15x2'/1' razem 60'
II trening 10x30''/30'' razem 40'
samopoczucie: Zmęczenie. Ja i mój achilles potrzebujemy wypoczynku.
Wisia była dzisiaj pierwszy dzień w przedszkolu, zajęcia fajne, nawet bardzo, ale nie wiem czy to nie ponad moje siły regularnie dziecko prowadzać do przedszkola, pilnować, aby w plecaczku miała natemperowane kredki, śniadanko i strój na zajęcie sportowe bądź taneczne w zależności od dnia. Chociaż jest taka rzecz, która robię regularnie. Jakbym tego nie robiła moja rodzina by zwariowała.
Dzisiaj wypoczywam. tzn. wieczorem wyjdę na małe roztruchtanko.
KOMENTARZE
I trening 15x2'/1' razem 60'
II trening 10x30''/30'' razem 40'
samopoczucie: Zmęczenie. Ja i mój achilles potrzebujemy wypoczynku.
Wisia była dzisiaj pierwszy dzień w przedszkolu, zajęcia fajne, nawet bardzo, ale nie wiem czy to nie ponad moje siły regularnie dziecko prowadzać do przedszkola, pilnować, aby w plecaczku miała natemperowane kredki, śniadanko i strój na zajęcie sportowe bądź taneczne w zależności od dnia. Chociaż jest taka rzecz, która robię regularnie. Jakbym tego nie robiła moja rodzina by zwariowała.
Dzisiaj wypoczywam. tzn. wieczorem wyjdę na małe roztruchtanko.
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
sobota, 4 września
10x1'/1' razem 40'
niedziela, 5 września
Otwock- Bieg na 5 z kawałkiem (w regulaminie 5,7 km, ale raczej było mniej - 5,3 km?) poniżej 20'
Taki to był prestiżowy bieg, że wygrałam bardzo swobodnie. W zeszłym roku to był mój pierwszy start po ciąży. Wtedy delektowałam się biegiem 6 i pół minuty dłużej... Całość w parku z bardzo fajnym placem zabaw. (Już dla samego placu zabaw warto pojechać do Otwocka) Obiad u znajomych i ogrodowe szaleństwa gromady dzieciaków. Słowem fajny dzień z biegowym akcentem.
samopoczucie: fantastycznie mi się biegło.
KOMENTARZE
10x1'/1' razem 40'
niedziela, 5 września
Otwock- Bieg na 5 z kawałkiem (w regulaminie 5,7 km, ale raczej było mniej - 5,3 km?) poniżej 20'
Taki to był prestiżowy bieg, że wygrałam bardzo swobodnie. W zeszłym roku to był mój pierwszy start po ciąży. Wtedy delektowałam się biegiem 6 i pół minuty dłużej... Całość w parku z bardzo fajnym placem zabaw. (Już dla samego placu zabaw warto pojechać do Otwocka) Obiad u znajomych i ogrodowe szaleństwa gromady dzieciaków. Słowem fajny dzień z biegowym akcentem.
samopoczucie: fantastycznie mi się biegło.
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
poniedziałek, 6 września
spokojne 1:26
Czy dzisiaj się uda wyjść nie wiem, ale uważam, że swoje juz zrobiłam i nawet jak dzisiaj nie wyjdę i zrobię jakiś konkret w środę nic się nie stanie. Oczywiście lepiej by było jakby było lepiej, chociaż nigdy nie wiadomo...
KOMENTARZE
spokojne 1:26
Czy dzisiaj się uda wyjść nie wiem, ale uważam, że swoje juz zrobiłam i nawet jak dzisiaj nie wyjdę i zrobię jakiś konkret w środę nic się nie stanie. Oczywiście lepiej by było jakby było lepiej, chociaż nigdy nie wiadomo...
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
środa, 8 września
zabawa biegowa 10x30''/30'' , 8x4'/2' razem 1:29
Ostatni mocny trening przed MW. Cóż obowiązki. Idę oglądać niezwykły pokaz baletnicy, która nauczyła się nawet stać na lewej nodze. Wczesny obiad i do przedszkola. Wojtek ją zawiezie. Taki maż to skarb!
KOMENTARZE
zabawa biegowa 10x30''/30'' , 8x4'/2' razem 1:29
Ostatni mocny trening przed MW. Cóż obowiązki. Idę oglądać niezwykły pokaz baletnicy, która nauczyła się nawet stać na lewej nodze. Wczesny obiad i do przedszkola. Wojtek ją zawiezie. Taki maż to skarb!
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
piątek, 10 września
10x30''/30'' razem 50'
czwartek i sobota wolne od biegania. Dużo kijkowania, rozciągania i leżakowania.
niedziela, 12 września
Udało się: 2:59:32. Co to zmieniło w moim życiu- jeszcze nie wiem. Wiem za to, że bieganie będzie musiało wrócić na swoje miejsce, bo się nieco rozpanoszyło.
Bieg, który mi pokazał, jakich fantastycznych mam ludzi wokół siebie. Dzięki Wojtkowi wiedziałam nie tylko, co mam biegać, ale również miałam na to czas i czułam jego wsparcie do końca. Pomagała mi jego obecność na trasie. Miałam poczucie, że to nasz wspólny sukces. Na początku biegliśmy razem Wojtek mnie nieco stopował, trochę szarpaliśmy, nad emocjami nie panowałam, niosło mnie do przodu, a mimo to miałam wrażenie, że stoję w miejscu. Pierwsze km po 4:20- 4:25. Urwałam się ok. 15 km, doszłam grupę w której chciałam się na chwilę schronić przed wiatrem, a biegłam do 32km. Miałam w głowie, że to nie tylko moje wyrzeczenia, ale również Wojtka, bałam się zmarnować szansę, która już się może nie powtórzyć. Mijały kolejne km, szybko. Nie czułam zmęczenia, biegłam dla samego biegania. Na półmetku 1:30:40. Parę razy mnie Pan Siemaszko ochrzanił, abym nie wybiegała do przodu, za co bardzo mu dziękuję. Zwątpiłam w 2 z przodu, nawet przestała być ważna. Biegłam dla samego biegu i cieszyłam się nim, od czasu do czasu przypominając sobie o celu. kilka razy spotkałam Michała, mamę z dzieciakami, przebiegłam koło mojego ogólniaka i na 32 nie wytrzymałam poleciałam do przodu z dwoma chłopakami, którzy poprowadzili mnie do końca (Dziękuję!). Na 35 km zaczęłam cierpieć, dotykać miękkiego, czułam się malutka i słabiutka, ale ta walka nie była smutna. Na 38km miałam całkiem sztywne nogi niczym kłody, myślałam 10 kroków na przód i chciałam je zrobić najlepiej jak potrafię. Wciąż mijałam ludzi. Przed 40 km minęłam Wioletę Urygę, która nie wytrzymała tempa na 2:50 i Antoninę Rychter, którą 2 lata wcześniej mijałam prawie w tym samym miejscu. Czułam bliskość mety, już wiedziałam, że się uda nawet gdybym miała metę przekroczyć na rzęsach, a jednak była wciąż daleko, z coraz większym trudem i równocześnie z coraz większa radością biegłam. Na 1 km przed metą bardzo dobrze słyszałam spikera, chłopaki cały czas mnie dopingowali i wspierali, znowu pojawił się Michał. Po minięciu bramy pędziła już tylko moja głowa, a nogi jakoś za nią się ciągnęły. Byłam zmęczona i szczęśliwa. Było tak, jak za pierwszym razem, dotknęłam niemożliwego. Na mecie usłyszałam jak spiker mówi moje nazwisko i że jestem 6 kobietą. Również Michał nie widział dziewczyny chwilę przede mną, więc się zawiodłam, ze jestem jednak 7. dwa lata temu byłam druga biegnąc prawie 7 minut dłużej i ustanawiając moją poprzednią życiówkę. Po urodzeniu Wisi też poprawiłam życiówkę o niecałe 7 minut , tylko wtedy łamiąc inną magiczną granicę 3:30. Jeszcze raz dziękuje wszystkim, którzy mi kibicowali.
KOMENTARZE
10x30''/30'' razem 50'
czwartek i sobota wolne od biegania. Dużo kijkowania, rozciągania i leżakowania.
niedziela, 12 września
Udało się: 2:59:32. Co to zmieniło w moim życiu- jeszcze nie wiem. Wiem za to, że bieganie będzie musiało wrócić na swoje miejsce, bo się nieco rozpanoszyło.
Bieg, który mi pokazał, jakich fantastycznych mam ludzi wokół siebie. Dzięki Wojtkowi wiedziałam nie tylko, co mam biegać, ale również miałam na to czas i czułam jego wsparcie do końca. Pomagała mi jego obecność na trasie. Miałam poczucie, że to nasz wspólny sukces. Na początku biegliśmy razem Wojtek mnie nieco stopował, trochę szarpaliśmy, nad emocjami nie panowałam, niosło mnie do przodu, a mimo to miałam wrażenie, że stoję w miejscu. Pierwsze km po 4:20- 4:25. Urwałam się ok. 15 km, doszłam grupę w której chciałam się na chwilę schronić przed wiatrem, a biegłam do 32km. Miałam w głowie, że to nie tylko moje wyrzeczenia, ale również Wojtka, bałam się zmarnować szansę, która już się może nie powtórzyć. Mijały kolejne km, szybko. Nie czułam zmęczenia, biegłam dla samego biegania. Na półmetku 1:30:40. Parę razy mnie Pan Siemaszko ochrzanił, abym nie wybiegała do przodu, za co bardzo mu dziękuję. Zwątpiłam w 2 z przodu, nawet przestała być ważna. Biegłam dla samego biegu i cieszyłam się nim, od czasu do czasu przypominając sobie o celu. kilka razy spotkałam Michała, mamę z dzieciakami, przebiegłam koło mojego ogólniaka i na 32 nie wytrzymałam poleciałam do przodu z dwoma chłopakami, którzy poprowadzili mnie do końca (Dziękuję!). Na 35 km zaczęłam cierpieć, dotykać miękkiego, czułam się malutka i słabiutka, ale ta walka nie była smutna. Na 38km miałam całkiem sztywne nogi niczym kłody, myślałam 10 kroków na przód i chciałam je zrobić najlepiej jak potrafię. Wciąż mijałam ludzi. Przed 40 km minęłam Wioletę Urygę, która nie wytrzymała tempa na 2:50 i Antoninę Rychter, którą 2 lata wcześniej mijałam prawie w tym samym miejscu. Czułam bliskość mety, już wiedziałam, że się uda nawet gdybym miała metę przekroczyć na rzęsach, a jednak była wciąż daleko, z coraz większym trudem i równocześnie z coraz większa radością biegłam. Na 1 km przed metą bardzo dobrze słyszałam spikera, chłopaki cały czas mnie dopingowali i wspierali, znowu pojawił się Michał. Po minięciu bramy pędziła już tylko moja głowa, a nogi jakoś za nią się ciągnęły. Byłam zmęczona i szczęśliwa. Było tak, jak za pierwszym razem, dotknęłam niemożliwego. Na mecie usłyszałam jak spiker mówi moje nazwisko i że jestem 6 kobietą. Również Michał nie widział dziewczyny chwilę przede mną, więc się zawiodłam, ze jestem jednak 7. dwa lata temu byłam druga biegnąc prawie 7 minut dłużej i ustanawiając moją poprzednią życiówkę. Po urodzeniu Wisi też poprawiłam życiówkę o niecałe 7 minut , tylko wtedy łamiąc inną magiczną granicę 3:30. Jeszcze raz dziękuje wszystkim, którzy mi kibicowali.
KOMENTARZE