
Temperatura: 28 °C
Warunki pogodowe: upał , skwar, duchota

Nike - Lunar Glide (395 km przebiegu)

Godzina treningu: 10:34
Dystans: 5,56 km
Czas: 00:28:43 godz
Średnie tempo (min/km): 05:09
Puls średni: 155 bpm
Puls maksymalny: 181 bpm
Łączna liczba uderzeń serca: 4450
Liczba spalonych kalorii: 444 kcal
Dystans podzielony na odcinki, co 1 km:

01. ----- 1,00 km ------ 05:57 min/km ------ 142/153 bpm
02. ----- 1,00 km ------ 05:05 min/km ------ 157/181 bpm
03. ----- 1,00 km ------ 04:16 min/km ------ 171/181 bpm
04. ----- 1,00 km ------ 05:01 min/km ------ 151/179 bpm
05. ----- 1,00 km ------ 05:16 min/km ------ 158/162 bpm
06. ----- 0,56 km ------ 05:28 min/km ------ 156/167 bpm
Komentarz: W planie było tempo 20 min, planowałem je dość mocno, czułem się dość wyspany i wypoczęty. Z uwagi na to, że popołudniu wybierałem się na wesele, postanowiłem zrobić trening rano. Nie jadłem za wiele, bo dwie małe kanapeczki i szklankę napoju węglodowanowego i pobiegłem, zaraz po tym jak żona wróciła od fryzjera i kosmetyczki.
Wyszedłem więc na trening, już oczekując aż mój GPS złapie satelity i rozciągając się przed biegiem stwierdziłem, że na biegane temperatura nie jest sprzyjająca, spocony byłem cały od samego stania na tym słońcu, ale stwierdziłem, że najwyżej pobiegnę trochę wolniej a jak coś to zawrócę. Pomyślałem, żeby tylko dobiec do lasu (około 3km do cienia) i już będzie spoko. Więc pobiegłem, zrobiłem sobie 10 min na rozgrzewkę ok 1,6 km, od początku stwierdziłem, że tętno mam podwyższone a wypociłem w czasie tych 10 min więcej wody niż wypiłem rano czyli jedną szklankę, no ale cóż, trzeba być twardym nie miękkim więc ruszyłem do tempa, po niecałym kilometrze miałem już dość, rozwiązała mi się do tego sznurówka więc zatrzymałem się aby ją zasznurować. Stojąc stwierdziłem, że najchętniej to postał bym tak z 5 min albo usiadł odpoczął, ale podjąłem walkę i ruszyłem znowu do tempa, jakoś dobiegłem do torów na przejeździe w Goczałkowicach, za torami miałem problem ze wznowieniem biegu, do lasu było niedaleko więc pobiegłem dalej, po kolejnych 300 m czułem, że na dobre zaczynam się odwadniać, tętno przy niskim tempie było jak przy ostrym interwale, więc zatrzymałem się pod jednym z nielicznych drzew i odpocząłem kilka min i wróciłem easy do domu, nie ma co na siłę biegać gdy warunki są niesprzyjające choć rano wydawało mi się, że dyspozycje mam niezłą. Myślałem, że będzie chłodniej i zdecydowanie wypiłem za mało płynów, przy takim upale powinienem co najmniej 1-1,5 litra wypić przed wyjściem i zjeść porządne śniadanie, ale z uwagi na wizję obżarstwa weselnego ograniczyłem też śniadanie.
To tyle. Dziś poprawiny więc wolne, w poniedziałek skoczę może na basen. We wtorek ostatnie interwały i odpoczywam do sobotniego startu w Dobrodzieniu, choć przy takich warunkach nie mam co liczyć na dobry wynik, po prostu w takich upałach biega mi się źle i życiówkę pewnie poprawie dopiero na jesieni być może w biegu niepodległości gdzieś na 10 km? Teraz się tym nie przejmuje, bo od przyszłego tyg zmieniam trochę trening pod Piłę i głównie na wyśrubowaniu tej życiówki w tej chwili najbardziej mi zależy.
Pozdrawiam czytających blog
Piter82
Napisz komentarz