
Grubasy - tylko dla Was
- Paunow
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 262
- Rejestracja: 27 cze 2003, 13:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław/Kraków
A mi na szczęście dobiega końca wyżerka u mamusi w domu
A poza tym czy ktoś z Was wybiera się na piknik biegowy w Krakowie?

W górach jest wszystko co kocham...
- Dudek
- Rozgrzewający Się
- Posty: 6
- Rejestracja: 09 cze 2010, 09:42
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Olsztyn
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 11
- Rejestracja: 19 cze 2010, 22:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Witam wszystkich grubasów i eks-grubasów.
To jest mój premierowy post na tym forum i z początku muszę gorąco i serdecznie podziękować Wam Wszystkim bez wyjątków. Za co?
A za to, że blisko 4 tygodnie temu przez przypadek zajrzałem na stronę bieganie.pl, poczytałem conieco o tych "świrach", co tak truptają z pasją i głęboko zacząłem się dziwić. Jak to możliwe, że oni, tak nie ścigani przez nikogo, biegają... i jeszcze się z tego cieszą. Dla mnie bieganie zawsze było olbrzymią udręką, szczególnie psychiczną. Biegnąc już widziałem te bolesne zakwasy kolejnych dni, zadyszkę, ciemność przed oczami, itp. Jak Wy możecie czerpać z tych tortur radość?
Zacząłem czytać forum i z ciekawości wszedłem do działu "Grubasy - tylko dla Was". Z racji, że sam przy wzroście 177cm ważyłem ok 96kg (w okresie zimowym dobijałem do 100kg), wiek - 26, prowadząc kanapowy, piwno chipsowy tryb życia, pomyślałem, że poczytam jak to się niektórzy katują. Moim jedynym poważnym sukcesem zdrowotnym było rzucenie palenia blisko rok temu.
Czytałem ten temat z coraz większym zapałem. Porady, problemy, rozterki, opisy walki samych ze sobą.... ani się obejrzałem, a noc zmieniła się w poranek. Postanowiłem - zacznę biegać!
Oj ile bólu, męki, ile słów niecenzuralnych (głównie z bezradności i frustracji) padło podczas pierwszych kilku dni. Ile razy to buty do biegania (kupiłem moją pierwszą parę butów biegowych na wyprzedaży), leciały w kąt, odbijały się od ściany, przeklinane za wszystko.... . I szczerze przyznam, że ani się obejrzałem, a z kolejnych wypadów zacząłem wracać z uśmiechem na twarzy. Zmęczony, ale z uśmiechem.
Dzisiaj, po 4 tygodniach pierwszy raz w życiu przebiegłem 7km i za to Wam dziękuję. Jest to zarówno mój jak i Wasz sukces. Sukces założycieli i moderatorów strony, sukces uczestników forum, którzy nieświadomie pomogli mi zdobyć motywację i poprowadzili mnie przez te pierwsze najtrudniejsze chwile. Nawet sami nie wiecie, w jakim stopniu Wasze słowa pomogły. Okazało się, że nie tylko mnie boli, że nie tylko ja cierpię, że nie tylko ja ledwo biegnę 300m, z zadyszką jak parowóz. Zawsze obok mnie było bieganie.pl., nawet sami o tym nie wiedzieliście.
Przed:
max dystans bez zatrzymania - 300m
średnia prędkość: żółw na relanium po nieprzespanej nocy
waga: 96kg
pas: 98cm
udo: 64cm
Dzisiaj (26dni później)
max dystans bez zatrzymania - 7 000m (+zapas sił)
średnia prędkość: 6:30/km
waga: 89kg
pas: 90cm
udo: 59cm
Oczywiście nie kończę na tym. Docelowo nie chciałbym przekraczać dystansu 10km - nie chcę wyglądać jak kenijscy maratończycy. Zależy mi na dobrym samopoczuciu i zdrowej kondycji. Planuję zejść do 85kg, przy 177cm wzrostu (mam budowę dość atletyczną, więc będzie to optymalna waga).
W którymś z tematów trwała również dyskusja odnośnie wyższości jednego planu treningowego nad drugim. Otóż przeczytałem większość planów dla początkujących i po prostu zrozumiałem ideę rozruchu organizmu. Moim zdaniem PUMA, czy 10 tyg. czy inne powinny być wskazówkami pt.:
1) nie przeforsuj się, bo się przez tydzień nie ruszysz, a to nie o to chodzi.
2) małymi kroczkami do celu.
3) regularnie i konsekwentnie.
4) nic na siłę, jeżeli dzisiaj się źle czujesz, to niebo nie spadnie Ci na głowę, że nie pobiegłeś/aś, ale niech to nie będzie stałą wymówką.
To jaki kto obierze plan, nie ma większego znaczenia. Jeśłi ma w sobie zapał, jest konsekwentny i uczciwie zabiera się do rzeczy, to zawsze odniesie sukces. Bieganie jest sztuką słuchania własnego organizmu - ile jeszcze może i gdzie leży granica.
Stosując się do powyższych zasad, zerkając co jakiś czas na plany treningowe i "podbierając" pomysły, teraz nie mogę się doczekać chwili, gdy założę moje kochane buciki i śmignę poszurać trochę.
Jeszcze raz gorące DZIĘKUJĘ dla Was Wszystkich.
Pozdrawiam
Adriano
To jest mój premierowy post na tym forum i z początku muszę gorąco i serdecznie podziękować Wam Wszystkim bez wyjątków. Za co?
A za to, że blisko 4 tygodnie temu przez przypadek zajrzałem na stronę bieganie.pl, poczytałem conieco o tych "świrach", co tak truptają z pasją i głęboko zacząłem się dziwić. Jak to możliwe, że oni, tak nie ścigani przez nikogo, biegają... i jeszcze się z tego cieszą. Dla mnie bieganie zawsze było olbrzymią udręką, szczególnie psychiczną. Biegnąc już widziałem te bolesne zakwasy kolejnych dni, zadyszkę, ciemność przed oczami, itp. Jak Wy możecie czerpać z tych tortur radość?
Zacząłem czytać forum i z ciekawości wszedłem do działu "Grubasy - tylko dla Was". Z racji, że sam przy wzroście 177cm ważyłem ok 96kg (w okresie zimowym dobijałem do 100kg), wiek - 26, prowadząc kanapowy, piwno chipsowy tryb życia, pomyślałem, że poczytam jak to się niektórzy katują. Moim jedynym poważnym sukcesem zdrowotnym było rzucenie palenia blisko rok temu.
Czytałem ten temat z coraz większym zapałem. Porady, problemy, rozterki, opisy walki samych ze sobą.... ani się obejrzałem, a noc zmieniła się w poranek. Postanowiłem - zacznę biegać!
Oj ile bólu, męki, ile słów niecenzuralnych (głównie z bezradności i frustracji) padło podczas pierwszych kilku dni. Ile razy to buty do biegania (kupiłem moją pierwszą parę butów biegowych na wyprzedaży), leciały w kąt, odbijały się od ściany, przeklinane za wszystko.... . I szczerze przyznam, że ani się obejrzałem, a z kolejnych wypadów zacząłem wracać z uśmiechem na twarzy. Zmęczony, ale z uśmiechem.
Dzisiaj, po 4 tygodniach pierwszy raz w życiu przebiegłem 7km i za to Wam dziękuję. Jest to zarówno mój jak i Wasz sukces. Sukces założycieli i moderatorów strony, sukces uczestników forum, którzy nieświadomie pomogli mi zdobyć motywację i poprowadzili mnie przez te pierwsze najtrudniejsze chwile. Nawet sami nie wiecie, w jakim stopniu Wasze słowa pomogły. Okazało się, że nie tylko mnie boli, że nie tylko ja cierpię, że nie tylko ja ledwo biegnę 300m, z zadyszką jak parowóz. Zawsze obok mnie było bieganie.pl., nawet sami o tym nie wiedzieliście.
Przed:
max dystans bez zatrzymania - 300m
średnia prędkość: żółw na relanium po nieprzespanej nocy
waga: 96kg
pas: 98cm
udo: 64cm
Dzisiaj (26dni później)
max dystans bez zatrzymania - 7 000m (+zapas sił)
średnia prędkość: 6:30/km
waga: 89kg
pas: 90cm
udo: 59cm
Oczywiście nie kończę na tym. Docelowo nie chciałbym przekraczać dystansu 10km - nie chcę wyglądać jak kenijscy maratończycy. Zależy mi na dobrym samopoczuciu i zdrowej kondycji. Planuję zejść do 85kg, przy 177cm wzrostu (mam budowę dość atletyczną, więc będzie to optymalna waga).
W którymś z tematów trwała również dyskusja odnośnie wyższości jednego planu treningowego nad drugim. Otóż przeczytałem większość planów dla początkujących i po prostu zrozumiałem ideę rozruchu organizmu. Moim zdaniem PUMA, czy 10 tyg. czy inne powinny być wskazówkami pt.:
1) nie przeforsuj się, bo się przez tydzień nie ruszysz, a to nie o to chodzi.
2) małymi kroczkami do celu.
3) regularnie i konsekwentnie.
4) nic na siłę, jeżeli dzisiaj się źle czujesz, to niebo nie spadnie Ci na głowę, że nie pobiegłeś/aś, ale niech to nie będzie stałą wymówką.
To jaki kto obierze plan, nie ma większego znaczenia. Jeśłi ma w sobie zapał, jest konsekwentny i uczciwie zabiera się do rzeczy, to zawsze odniesie sukces. Bieganie jest sztuką słuchania własnego organizmu - ile jeszcze może i gdzie leży granica.
Stosując się do powyższych zasad, zerkając co jakiś czas na plany treningowe i "podbierając" pomysły, teraz nie mogę się doczekać chwili, gdy założę moje kochane buciki i śmignę poszurać trochę.
Jeszcze raz gorące DZIĘKUJĘ dla Was Wszystkich.
Pozdrawiam
Adriano
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 500
- Rejestracja: 11 maja 2009, 10:05
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: katowice
Adriano gratuluje dobrej decyzji i wyników a swoją droga bardzo mnie rozśmieszyłeś :"Jak to możliwe, że oni, tak nie ścigani przez nikogo, biegają... " Paradne ! Gdyby Marsjanin patrzył na maraton ze swojego latającego talerza mógłby pomyśleć,że trwa jakaś wielka migracja...
Biegnę więc jestem lecz nie wiem kim
Biegnę, choć czasem brakuje mi sił ..
Biegnę, choć czasem brakuje mi sił ..
- Paunow
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 262
- Rejestracja: 27 cze 2003, 13:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław/Kraków
Gram jak Ci idzie truchtanie? Ja byłam dzisiaj na teście Coopera w Krakowie. Wynik mam 2200 m wpisany, ale mi się wydaje że to nieco zawyżone było... Na swoje oko przebiegłam i przeszłam niestety też jakieś 1800 m. Ogólne moje wrażenia są pozytywne po tego typu imprezie biegowej
Mimo wszystko super 


W górach jest wszystko co kocham...
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 1
- Rejestracja: 27 cze 2010, 12:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Cześć!
Biegam od kilku tygodni (jestem na 3 planu 10-cio tygodniowego). Mam 35 lat, przy wzroście 193 cm ważę 115 kg. Sporo tłuszczu przybyło mi po przerwaniu intensywnych ćwiczeń na siłowni, ale jeszcze więcej przez złe nawyki żywieniowe, które powoli staram się zmieniać. Piszę ten post, by się przywitać i spróbować znaleźć motywację (czytam Wasze posty również od kilku tygodni). Diety nie bardzo na mnie działają (co najwyżej osiągam na nich jakieś -5 kg, więc ogólnie mówiąc kicha...), także mam nadzieję schudnąć więcej dzięki bieganiu i ćwiczeniach siłowych wykonywanych w domu. Zacząłem bieganie po asfalcie, ale dziś się przemogłem i rano pojechałem do lasu - zupełnie co innego! Powoli nakręcam się na sportowy tryb życia
Biegam od kilku tygodni (jestem na 3 planu 10-cio tygodniowego). Mam 35 lat, przy wzroście 193 cm ważę 115 kg. Sporo tłuszczu przybyło mi po przerwaniu intensywnych ćwiczeń na siłowni, ale jeszcze więcej przez złe nawyki żywieniowe, które powoli staram się zmieniać. Piszę ten post, by się przywitać i spróbować znaleźć motywację (czytam Wasze posty również od kilku tygodni). Diety nie bardzo na mnie działają (co najwyżej osiągam na nich jakieś -5 kg, więc ogólnie mówiąc kicha...), także mam nadzieję schudnąć więcej dzięki bieganiu i ćwiczeniach siłowych wykonywanych w domu. Zacząłem bieganie po asfalcie, ale dziś się przemogłem i rano pojechałem do lasu - zupełnie co innego! Powoli nakręcam się na sportowy tryb życia

-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 500
- Rejestracja: 11 maja 2009, 10:05
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: katowice
Witaj Paunow .Wyniki testu pewnie są obiektywne ,przecież biegasz już jakiś czas ,no i młoda jesteś!Mnie truchtanie idzie całkiem nieźle Jednak nie staram się bić rekordów.Cieszę się jak mi się uda zrobić 10 kółek dookoła stadionu ,pomyszkować po parku i wrócić do domu z zapasem siły by powalczyć z garami.
Biegnę więc jestem lecz nie wiem kim
Biegnę, choć czasem brakuje mi sił ..
Biegnę, choć czasem brakuje mi sił ..
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 11
- Rejestracja: 19 cze 2010, 22:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Witaj.windstoss pisze:Cześć!
Diety nie bardzo na mnie działają (co najwyżej osiągam na nich jakieś -5 kg, więc ogólnie mówiąc kicha...), także mam nadzieję schudnąć więcej dzięki bieganiu i ćwiczeniach siłowych wykonywanych w domu.
Jeżeli chodzi o gubienie kilogramów, to powiem Ci, że np w moim przypadku znaczne postępy widać w rozmiarach (w pasie, udo, klatka piersiowa). Waga stanęła w pewnym momencie i nie chce pójść w dół. Postępy jednak widać w sylwetce. Dlatego wydaje mi się, że nie warto walczyć na siłę o kolejne kilogramy, a raczej o centymetry. Ponoć mieśnie ważą więcej niż tłuszcz.
Życzę Ci sukcesów i wytrwałości w postanowieniu.
P.S. A wszystkim grubasom muszę się pochwalić. Wczoraj poprawiłem max dystans do 9 000m, a dzisiaj w biegu na 3 000m zszedłem poniżej 6min/km. Czekam do końca tygodnia na moje pierwsze 10km.
- Alexia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
To skończyłyśmy mniej więcej w tym samym miejscu, bo ja miałam 2600. Nie byłaś tą osobą tuż przede mną, bo ona miała końcówkę 20, więc byłaś w tej grupce kawałek za mną. Szkoda, że się nie poznałyśmy. Co do Twojego dystansu, to na pewno tyle zrobiłaś. Każda z nas miała osobę, która notowała nasze numery na linii startu. Tu nie mogło być pomyłki. Ja też miałabym wrażenie, że zrobiłam o jedno kółko mniej, ale po każdym kółku zaginałam jeden palec. I palce mówiły co innego niż głowa. Zmęczone byłyśmy. Źle się wtedy liczy. Gratuluję serdeczniePaunow pisze: Ja byłam dzisiaj na teście Coopera w Krakowie. Wynik mam 2200 m wpisany, ale mi się wydaje że to nieco zawyżone było... Na swoje oko przebiegłam i przeszłam niestety też jakieś 1800 m. Ogólne moje wrażenia są pozytywne po tego typu imprezie biegowejMimo wszystko super

- Alexia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Ech, zapomniałam o tych seriach. Biegłam w serii kobiecej. Chyba o 13.00. No, to biegłaś z Flądrą i Raulem.
Tak czy inaczej, szkoda, że się nie poznałyśmy, ale pewnie jeszcze niejedne zawody przed nami
.
Tak czy inaczej, szkoda, że się nie poznałyśmy, ale pewnie jeszcze niejedne zawody przed nami
