Jak zaczynaliście i jak biegacie dzisiaj?

Stawiasz pierwsze kroki? Tutaj szukaj wsparcia, pomocy i zachęty. Wstąp i podaj rękę tym, którzy dopiero nabierają pędu.
Awatar użytkownika
Mikael
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1221
Rejestracja: 29 sty 2003, 09:09

Nieprzeczytany post

Zachęcam Szanownych Forumowiczów, zwłaszcza tych, biegających od dłuższego czasu do podzielenia sie swoimi sekretami na temat początków swego biegania. Zwłaszcza w kwestii tego jak wygladały Wasze treningi, czy tylko biegaliście, czy też podchodziliście fachowo z rozgrzewką, rozciąganiem itp.
Któż jak Bóg!
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
krzycho
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2397
Rejestracja: 20 cze 2001, 10:36
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Do biegania dotarłem drogą bardzo okrężną. Nigdy niczego nie trenowałem, miałem opinię sieroty wuefowej z racji awersji do piłki nożnej (bo najmniejszy w klasie, a takich stawia się na budzie) , chociaż sprawdziany na 1 km jakoś mi wychodziły. Natomiast od zawsze dużo chodziłem po górach. Czasy na szlakowskazach biłem z zapasem, łaziłem na skróty, kolegów zawsze zostawiałem w tyle. Klęli na mnie bardzo.
Parę lat temu usłyszałem o zawodach pod tytułem Harpagan. Maraton na orientację, 100 km w 24 godziny. Stwierdziłem - jadę! Przecież dam se radę. Był to mój pierwszy start w jakichkolwiek zawodach. Nierozdeptane buty i w ogóle zieloność totalna pokazały mi miejsce w szeregu. Zszedłem po 40 kilku kilometrach. Ale stało się.
Kości zostały rzucone, bakcyl zawodów łyknięty. Nie było odwrotu. Amen. Kolejne kilka startów w podobnych, marszobiegowych zawodach, z coraz lepszymi wynikami sprawiły, że zacząłem szukać sposobu na podciągnięcie rezultatów. Była wiosna 2001. Jak zawsze o tej porze roku, przychodzi czas na robienie czegoś nowego. Ja zacząłem biegać. Żeby zrzucić brzuch i poprawić wyniki w zawodach.
Kilka razy zarzucałem bieganie, wracałem po paru tygodniach, znowu przestawałem i tak kilka razy. Jak z rzucaniem palenia. Szarpanie. W końcu trafiłem na bieganie.pl. Plan treningowy dla początkujących, czytanie tego, co mówią inni. Okazało się, że bieganie jest łatwe i cholernie wciąga.
Nowy nałóg zwyciężył. Uzależniłem się. Choruję, gdy nie mogę wyjść nawet na pół godziny. Brakuje mi tego czasu na uspokojenie nerwów, na uporządkowanie myśli kotłujących się pod czerepem, na zostawienie tego wszystkiego gdzieś z tyłu. Na wyciszenie i dojście do ładu z samym sobą.
Teraz przygotowuję się do pierwszego maratonu. Wielkiego wyniku chyba jednak nie zrobię. Bo brak treningowej przeszłości, bo po drodze parę lat palenia i mało zdrowego licealno-wczesnostudenckiego trybu życia, bo niechęć do systematyczności i czasami słomiany zapał, bo praca zabiurkowca i osiem godzin codziennie spędzane na czterech literach. Ale nadal będę to robił, bo... Cholera. Właściwie to nie wiem po co...
czego i wam
:)

(Edited by krzycho at 5:02 pm on Mar. 24, 2003)
[i]i taaak warrrto żyć[/i]
k
Awatar użytkownika
ulinooo
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 29
Rejestracja: 04 lut 2003, 13:35
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

Nie wiem na kiedy powinnam datowac poczatki biegania, tez zaczynalam i rzucalam wielokrotnie.

Poczatek byl, bez planu,  bez teorii, troche bez sensu ;-)
z rozczuleniem przypominam sobie teraz pierwsze porywy na 25 minut - plakalam potem na schodach i nie wiedzialam za przeproszeniem, czy mam najpierw sie wyrzygac, czy wy...

No ale bylo minelo, przez dlugi czas biegalam po pol godzinki nie mogac pokusic sie o wiecej,  potem rzucalam i znowu zaczynalam .

Byl tez czas biegania teoretyczengo kiedy to godzinami czytalam strony "bieganie.pl" nie ruszajac sie zza kompa.  

Kolejny etap charakteryzowal sie wyrzutami sumienia i zazdrosci na widok kazdego biegajacego ( co nie opuscilo mnie do dzisiaj - nawet w dni w ktore biegam)

Teraz biegam miedzy 50 - 60 kilomentrow na tydzien najdluzsze wybiegania w okolicach 18 - 20 choc slimaczm przyznam tempem.
pobieglam swoj pierwszy "bieg" - Cross miedzy mostami we Wroclawiu 12,5 kilometra i bylam bardzo zadowolona z czasu 65 minut ktory uzyskalam.

Szykuje sie do polmaratonu podczas "maratonu wroclawskiego" i maratonu na jesieni w Warszawie lub Poznaniu.

Mam swiadomosc bledow jakie robie, praktyczny brak gimnastyki rozciagajacej i cwiczenia sily biegowej.

Ale ogolnie  no, no  kocham  to bieganie :-)
ulino
Awatar użytkownika
THEsiu
Wyga
Wyga
Posty: 87
Rejestracja: 14 mar 2003, 16:06
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Ja wlasciwie jestem jeszcze w wieku szkolnym (tj. nauka, itp.). Mysle ze chec do biegania zrodzila sie we mnie gdzies na poczatku listopada 2002 po ogladnieciu w TV swietnego filmu "Forest Gump". Mysle rowniez ze Wy tez go widzieliscie. :) Nadchodzila zima, wiec  nie zabieralem sie do biegania. Podczas tej pory roku jakos nie myslalem wiele o bieganiu, az tu po feriach nadeszla chec rozpoczecia. Lecz bylo jeszcze brrr... zimno.

Trafilem wtedy na strone www.bieganie.pl. Zabralem sie do lektury, najpierw czytalem dzial "Zacznij biegac" (no i te marszobiegi mi sie spodobaly bardzo), pozniej czytalem inne ciekawe teksty no i forum oczywiscie :) . Po pewnym czasie zarejestrowalem sie i wyslalem swoj pierwszy post.

Wreszcie nadszedl cieply dzien na ktory czekalem. Wykorzystalem go. Wreszcie  wyszedlem z domu i rozpoczalem od marszobiegow. Bylo to wczoraj (24.3.2003). Uczucie podczas biegu jest swietne, i ten szum wiatru w uszach. Rewelacja. :) Nadal chce mi sie biegac i mysle ze bede to kontynuowal. Na razie moge sie pochwalic tylko rozpoczeciem.

Dzieki wszystkim z forum i ciesze sie rowniez ze taka stronka jak ta istnieje. :)

Pozdrowienia wszystkim biegajacym i zaczynajacym. :)
From that day on, if I was ever going somewhere I was running!
[url]http://www.gump.prv.pl/[/url] - [b]Forrest Gump[/b] - serdecznie zapraszam!
kietlak
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 11
Rejestracja: 20 sty 2003, 01:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa/Kabaty

Nieprzeczytany post

Ja natomiast zaczalem chyba dosc nietypowo:
Jak juz wychodze np. pojezdzic na rowerze, to lubie sie zmeczyc, a czasami koledzy zawodzili - zbyt liczna grupa, zbyt wolne tempo,.. i kiedys po powrocie do domu zmienilem tylko buty (ciemno bylo wiec sie moim idiotycznym chyba jak na biegacza strojem nie przejalem) i wyszedlem - i tak bylem rozgrzany, brudny i spocony - pobiegac, zeby sie zmeczyc. W 10 minut bylem w pelni usatysfakcjonowany stopniem mojego zmeczenia, wiec zaczalem to powtarzac. Bieganie jest fajne - dostosowujac tempo, mozna sie na prawde szybko zmeczyc. Dodatkowo na forum wyczytalem ze bieganie jest wspaniale na pozbycie sie kataru, a poniewaz od kiedy pamietam, mialem problemy z zatokami, wiec zaczalem ta rade wykorzystywac.
Jestem bardzo poczatkujacy (3 tygodnie temu pierwszy raz przebieglem 3 km bez zadnego zatrzymywania i bylem _bardzo_ zadowolony) ale polubilem to i uzywam biegania jako elementu odstresowujaco - leczacego i
mam ambitne plany z tym zwiazane na przyszlosc
(sport lubilem zawsze, ale kiedys jak probowalem wyjsc pobiegac (bylem ambitny-wiec musial byc solidny odcinek) to przez 2 tygodnie bolaly mnie nogi i o planach biegowych zapominalem).
Awatar użytkownika
wojtek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 10535
Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
Życiówka na 10k: 30:59
Życiówka w maratonie: 2:18
Lokalizacja: lokalna
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki

Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37

Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
krzysiekk
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 741
Rejestracja: 13 maja 2002, 10:30
Życiówka na 10k: 36:49
Życiówka w maratonie: 2:59:44
Lokalizacja: Banino koło Gdańska

Nieprzeczytany post

Ja niestety nie pamiętam motywów.
Na pewno nikt mnie nie namawiał.
Prawdopodobnie było to tak, że pomyślałem "Pójdę pobiegać", nałożyłem buty i zacząłem.
[url=http://www.biegajznami.pl/GT]forum Grupy Trójmiasto[/url], [url=http://www.grupatrojmiasto.digimer.pl]Strona GT[/url], [url=http://www.grupatrojmiasto.digimer.pl/index.php?option=com_content&task=blogcategory&id=13&Itemid=21]GT Challenge 2007[/url]
Awatar użytkownika
stachnie
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 479
Rejestracja: 24 sie 2001, 11:03
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 3:10:04
Lokalizacja: Zabierzów k. Krakowa
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Quote: from wojtek on 1:36 am on Mar. 26, 2003
Ja juz napisalem
/me 2: http://www.bieganie.pl/zacznij/sposob/index.html


S.
MarekC
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1475
Rejestracja: 09 mar 2003, 21:23
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Katowice

Nieprzeczytany post

No cóż. właściwie to moim celem nie było bieganie samo w sobie ale.. wzmocnienie nóg przed nartami. Co prawda nie jest to najlepsza droga (pracują inne grupy mięśni) ale i tak było to lepsze od siedzenia przed telewizorem.
Życie jak do tej pory układało się trochę sportowo trochę rehabilitacyjnie, było karate, rower, biathlon, pływanie no a potem to bardziej rehabilitacja (po wypadku). Następnie przyszedł czas założenia rodziny, dzieci , dom (worki z cementem cegły drewno itd. zabójcze dla mojego kręgosłupa zabawy) i w zasadzie siedzenia (poza jakimiś nieśmiałymi próbami biegania). No i stało się zima 99/00 trochę bolała noga (nerw kulszowy z powodu przesunięcia dysku) ale przyłożyłem się do rehabilitacji i przeszło, zima 2001 - to samo (oczywiście poprzedniego roku jak przestało boleć zaniedbałem się znowu), kulminacja przyszła w 2001 - zerwało nam dach na budynku przy domu (garaż i inne piękne zabawki) podczas prac lało, wiało itd. no a ja cegły ... i tym razem to już mnie dobrze poskładało - po 2 tygodniach masaży jakoś zacząłem kuśtykac. Do zimy jakoś się poskładałem i (a to osobna historia) poszedłem na narty na taki mały wyciąg dla dzieci. OOOO było dobrze - no więc zacząłem jeździć, z tym że konsultowałem to z lekarzem. Rok 2002 to już dużo sportu wyjazd na narty do Włoch (tam nauczyłem żonę jeździć), całe lato intensywnie basen, przysiady(max to 600 w 4 seriach), bieganie no bo do następnego sezonu to już trzeba być przygotowanym. Zima 2002/2003 ... nici z nart tzn. 2 wyjazdy na Słowację i brak czasu, odwołany wyjazd do Włoch :chlip: ale cały czas biegam - zima -15 biegam, i brak choroby, troszkę mnie zawiało, poczułem kulszowy ale szybko wyszedłem.
Narty odkładam do przyszłego roku, a w wyszukiwarce wpisuję "bieganie" no i tak trafiam na forum gdzie udziela mi się atmosfera, jeszcze dobrze że Wojtek trochę puszcza postów bo adrenalina tutaj taka że oj.

Pozdrawiam MarekC
Awatar użytkownika
Ula
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 373
Rejestracja: 21 lut 2003, 20:47
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Szczecin

Nieprzeczytany post

A ja? hm... to było pare latek temu...i pierwsze 3-miesieczne wakacje.. przede mną nowe środowisko ...trzeba dobrze wyglądać bo niestety od siedzenia przed ksiązkami pulpuś podjadek zrobił się ze mnie :P. Tak też zaczełam..od nieśmiałych biegów na dystans 500m..gdzie w letnie poranki jak jakaś kamikadze startowałam a konczyłam tragicznie z jęzorkiem siegającym schodów klatki schodowej.  Ale zaparłam się, szczególnie jak zaczęłam zauważać pierwsze efekty w postaci smuklejszej i bardziej jędrnej sylwetki, lepszego samopoczucia...i swiadomości że w końcu robie cos tylko i wyłącznie dla siebie, nikt  mnie nie zmusza ani nie pogania. I tak biegałam roku czasu stopniowo zwiekszając dystans...w sierpniu następnego roku koleżanka namówiła mnie na rajd Gryfa Pomorskiego 100km/24h..poszłam i przeszłam 50 km ale 37 km był dla mnie znaczący..wtedy zastrajkowało mi lewe kolano. Od tego zaczęły sie następne kontuzje...i przymusowa przerwa. Potem strach przed operacją ("zwiałam" ze stołu operacyjnego) i nastepna wizyta u lekarza specjalisty od kontuzji u sportowców..rehabilitacja..i następny strach..przed odnowieniem się kontuzji..ale już jest ok...biegam dalej i znów stopniowo zamierzam zwiekszac dystans...ale ja wiem jedno..nie potafię żyć juz bez biegania!! próbowałam aerobic, pływanie,rower...ale to nie jest to samo - muszę czuć wiatr we włosach....i ziemię pod nogami :hej:
maryha28
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 25
Rejestracja: 08 kwie 2003, 13:36
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Włocławek
Kontakt:

Nieprzeczytany post

najpierw we wczesnym dzieciństwie było pragnienie wystartowania i ukończenia maratonu. I trochę prób. Zawsze lubiłem długie trasy. W wieku dorosłym przysły narkofiki i inne używki, ale też wtedy zrobiłem samotne wyprawy rowerem do Leningradu i Monachium. Zimą przechodzłem przez bieszczady do Zakopanego - czerwony graniczny szlak. I tak jakoś powoli wszystko się upokoiło - żona,dziecko,dom. Rok temu powiedziałem idę biegać - jesienią maraton w Poznaniu, a teraz Dębno i dalej kręci
Moje strony - sztuka i komercja
http://www.m.bielecki.prv.pl
http://www.bielecki.inten.pl
Irimi_
Wyga
Wyga
Posty: 77
Rejestracja: 02 wrz 2002, 10:15
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

A ja zaczalem biegac, zeby zrzucic tluszczyk. Biegalem okresowo systematycznie, tak bym to nazwal.
Potem bieganie zarzucielem, ale ostatnio zaczelo mi brakowac kondycji a ta sie czasem na aikido przydaje, wiec postanowilem treningi aikido pouzupelniac bieganiem. Zaczalem we wrzesniu 2002. Poczatkowo jakies 4-5 km ile dala fabryka. Bez sensu. Potem trafilem, tutaj, uzbroilem sie w ksiazki i zaczalem nieco rozsadniej. Poniewaz aikido jest numer 1 to biegac moge jedynie 3x w tygodniu. Wtorki 12-14km wolniutkiego wybiegania, czwartek szybsze treningi -interwaly albo bieg ciagly a w niedziele, jesli nie ma stazu aikido, 15-16km. I wystarczy na razie. Wielkich ambicji nie mam,  na jesien przebiec polmaraton a za rok maraton. Zadnych wielkich wynikow nie bede robil, a biegam bo daje mi to kondycje i o dziwo sprawia wielka przyjemnosc. I dopuki tak bedzie bede biegal.
Run Forest, run!...
gg 3180699
Awatar użytkownika
PiotrP
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 638
Rejestracja: 09 lip 2002, 16:15
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Irlandia lub Pyrzyce, Polska

Nieprzeczytany post

ja zaczelem biegac tak z przypadku, bo nie mialem juz tyle czasu na rower itp., no i duzo siedze przy komputerze w pracy, pozniej koniecznie musze sie gdzies wyhasac

najbardziej lubie w bieganiu wolnosc. przestrzen i mozliwosc podziwniania przyrody, sampopoczucie po biegu i zawodach :)
Piotr
zula
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 420
Rejestracja: 05 mar 2004, 13:45
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: warszawa

Nieprzeczytany post

Straaaasznie dlugo tu nikt nie pisał, a temat ciekawy, więc sie dołączam. Kiedyś biegałam na orientację dziecięciem będąc, ale miało to więcej wspolnego z orientacja niz bieganiem. Uważałam, jak pewnie większość ludzi, bieg za bardzo męczącą czynność. Aż pewnego dnia, gdy wracałam z wózkiem z synkiem ze spaceru zaskoczyl nas letni deszcz. Odległość do domu była znaczna, a nie chciałam żeby nas za bardzo zmoczyło, więc ruszyłam truchcikiem i tak fajnie sie biegło... A potem już sama poszlam potruchtać i też super było...
A potem kupiłam sobie bobre buty i już naprawdę było extra!
Biegam już 2 lata i baaaardzo to lubię :taktak: :hej:
Często mniej oznacza więcej
Awatar użytkownika
gregoz68
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 466
Rejestracja: 04 lut 2004, 13:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Najpierw było jedzonko. Słodycze itd. Potem był Jaruzelski i raczej głodno. Wreszcie sport. Tym najważniejszym tenis. W telewizji nie puszczali. Wycinałem fotki i artykuły. Grałem. Z początku byle gdzie i byle czym. W latach osiemdziesiątych kupno porządnej rakiety tenisowej było kompletnie poza moimi możliwościami. Na wystawionego w pewexie donnaya patrzyłem jak dzisiaj na najnowsze Volvo. Polonez to był szczyt moich marzeń (oczywiście rakieta - taka podróbka metalowego Heada). Kumpel - i jednocześnie odwieczny rywal wybrał się do Anglii. Wysłał mi karteczkę z informacją, że nabył grafitowe rakiety i żebym szykował się na "tenisowy rewanż" :). Graliśmy podobnie a taki zastrzyk sprzętowy... cóż było robić. Pomyślałem o kondycji. Poszedłem na żużlową bieżnie. Tak raz. Potem drugi. Dokładałem kółeczka... i w parę miesięcy się uzależniłem. Mimo to nie miałem pojęcia, że istnieją w Polsce takie miejsca jak Wiązowna, Bukowa, Dębno, Wrocław itd. To przyszło później. Tyle. Trochę śmiesznie. :)
gregoz
ODPOWIEDZ