nie wiem jakie mam tetno - w sumie mysle nad zakupem pulsomierza... Tylko ze strasza ze trzeba kupic porzadny a obecnie nie bardzo mam kase...
Ale:
1. jak biegne moglbym rozmawiac - rozpraszaloby mnie to - bo wole sie skupic na oddechu - ale teoretycznie moglbym - czyli podpadam pod predkosc konwersacyjna - czyli teoretycznie ok?
2. generalnie - kazdy sport i wysilek dozuje sobie intuicyjnie... to taka pozostalosc z mlodosci ...
3. mam raczej niskie spoczynkowe - co na pewno ulatwia mi pozniej wysilek..
Co do szacuna - no nie tak pieknie, wiesz bylem zmeczony - dalej juz bym nie pobiegl.. brakuje mi kondycji i wytrzymalosci...
Dlatego napisalem na samym poczatku ze wg mnie tak naprawde test Coopera nie jest wyznacznikiem jesli chodzi o dluzsze dystanse... Bo ja na przyklad mimo ze nie ma to poparcia w formie i umiejetnosciach zmusilem sie do wysylku przez 12 minut i uzyskalem niby jakis w miare dobry wynik - ale nie moge sie rownac w bieganiu z ludzmi ktorzy maja forme i doswiadczenie a mieli gorsze wyniki.. To taki test nie do konca adekwatny - albo moze ja jestem nietypowym obiektem
Ja bede miec o tyle problem ze niektore treningi sa dla mnie... nie chcialbym zeby to zle zabrzmialo ale zbyt delikatne.. mam na mysli te biegi w tygodniu 5-6km... Poniewaz czuje oczywiscie ze bieglem ale mam zapas sil... Ja mam taki nawyk z czasow mlodosci ze trening byl do upadlego praktycznie... Moze to niezbyt madre? Na pewno juz nie w tym wieku
Te dluzsze wybiegania juz odczuwam - zeby przebiec ok 10 km musze sie juz ostro zmobilizowac... i wlasnie te wieksze odleglosci mnie przerazaja... mam nadzieje ze w miare uplywu czasu zalapie forme...
Tak wiec poki co nie widze przebiegniecia wiekszej odleglosci w tym tempie...
A jak w czasie maratonu nie dam rady i bede musial sie przespacerowac... coz... istnieje taki element ryzyka ale chyba lepiej zlapac oddech, uspokoic sie i pobiec dalej niz odpuscic w ogole...
