DOMinika - myślami w 2013
Moderator: infernal
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
Witam Cię czytelniku mojego bloga.
Aby ułatwić poruszanie się po jego treściach dopisuję wstęp, ale zachowuję poniżej oryginalny pierwszy wpis.
Ten początek będzie ulegał jeszcze zmianom, aktualizacjom. Wszystko dla wygody czytelnika.
To jest blog treningowy, ale nie tylko. Zamieszczam tu wpisy dotyczące mojego życia (i Bartusia). Trochę też popisuję na temat sportu, marketingu sportowego (ale za mało..).
Wpis z 1 stycznia 2012
Chciałabym w 2012 znowu pobić swoje rekordy. (30 marca - już 2 życiówki w 2012 są, a właściwie to nawet 4... bo na piątkę międzyczas z Maniackiej, 10-15-21 na Półmaratonie Warszawskim).
Chyba też na każdym dystansie...
Czas pokaże, jak to będzie.
Cieszę się, że bieganie mnie cieszy.
Biegam i się cieszę, że biegam.
LUBIĘ TO!!!
Przyznam, że mam takie marzenie dotyczące maratonu, ale na razie zostawię to dla siebie. Niby nic wielkiego, ale nie chcę zapeszać;)Chciałabym też znowu powalczyć w górach.
POWALCZYĆ
W tej chwili moje wyniki życiowe przedstawiają się następująco:
5 km- 17,53 (słabo, ale piątek jest tak mało, że nie ma kiedy się poprawić. W BN na 5km złapano mi mniej )
10 km - 36,17 (Maniacka 2012 - słabo, ale dopadła mnie grypa i inne takie. Piątka w 17:21 a potem zgona:()
21 km - 1,17,10 (25.03.2012 - i wreszcie "w miedzyczasie" złamane to 36 minut!))
42 km - 2,46,47 (15.04.2012)
Plan minimum na 2011 rok to życiówki na wszystkich dystansach - i ten cel udało się zrealizować.
A marzenia?
Złamać 36 minut na 10 km. Jeżeli nie uda się w nadchodzącym roku to trudno, ale z sezonu na sezon będzie coraz trudniej (udało się pobiec poniżej 36' pierwsze 10km na Półmaratonie Warszawskim).
Złamać 2,40 w maratonie. Na to mam czas, może jeszcze spróbuję tej jesieni A może odłożę do następnej;)
Złamać 1,15,30 w półmaratonie.
W międzyczasie pojawił się nowy cel - medal Misrzostw Polski w Biegach Górskich i zdobycie klasy mistrzowskiej... i udało się Zostałam MISTRZYNIĄ POLSKI w długodystansowych biegach górskich.
Tak naprawdę bardzo wiele będzie zależało od zdrowia, od Bartka, od rodziny. Najważniejsze pozostaje jednak czerpanie radości z biegu. Uwielbiam biegać Chyba ta radość najbardziej motywuje i pozwala osiągać nie najgorsze wyniki.
Słucham własnego organizmu. To ON decyduje. Ni ufam planom i ludziom, którzy wszystko wiedzą najlepiej.
Skończyłam w tym roku Podyplomowe Studia Marketingu Sportu (i nawet Giersz dał mi nagrodę;). Od marca pracuję jako koordynator marketingu biegowego marki PUMA - czyli odpowiadam za wszystko, co się z bieganiem wiąże. Współpracuję też przy kilku sportowych projektach. Późnym wieczorem prowadzę zajęcia lekkoatletyczne.
W 2010 urodziłam synka.
Poniżej pierwszy wpis po porodzie :
---------
To będzie mój drugi blog treningowy, bo uważam temat ciąży za zamknięty i przez najbliższe dwa lata kontynuacji nie planuję.
Jeżeli ktoś jest zainteresowany prześledzeniem moich poczynań podczas 9 miesięcy w stanie błogosławionym to zapraszam viewtopic.php?f=27&t=15936.
1 kwietnia urodził się mój pierwszy synek- Bartuś. Poród odbył się siłami natury (trwał długo, bo na samej porodówce spędziliśmy 15 godzin). Bartuś mierzył sobie 54 cm i ważył 3100g, w skali Apgar uzyskał 10 punktów. http://www.facebook.com/home.php?#!/alb ... 1319503360 - kilka zdjęć...
Mama (czyli ja;) ) ważyła przed porodem 63,5 kg (wzrost 162 cm)- załapałam się jeszcze na BMI< 25...
Moja waga przed ciążą wynosiła 52-52,5 kg. Idealna waga przedmaratońska- 50 kg.
Waga aktualna- 54,5 kg. W ciągu 6 tygodni od porodu zamierzam wrócić do "mojej" wagi. Potem może uda się jeszcze troszeczkę schudnąć.
Mam lat 28...łapię się jeszcze do kategorii K20
Z wykształcenia jestem historykiem i europeistą (socjologiem). Prawie pedagogiem- nauczycielem wychowania fizycznego (brakuje 1 semestru). Poza tym kilka lat "dorabiałam" jako instruktorka fitness. Od kiedy mieszkam w Warszawie zajmuję się szeroko pojętym "pi-ar-em". Pochodzę ze wsi pod Warszawą, co się dumnie miastem Łódź nazywa
Moje życiówki:
maraton- 3:00:26
półmaraton- 1:24:38
15 km- 58:33
10 km- 37:30
5 km- 18:31
Aktualnie mój trening w dużej mierze uzależniony będzie od malca i jego aktywności. Już wiem, że skrupulatne planowanie na nic się nie zda. Na szczęście biegać można o każdej porze- a przecież szkrab kiedyś musi spać
Teraz moja forma przedstawia wiele do życzenia. Jestem jeszcze słaba i bieganie sprawia mi trudność (w przeciwieństwie do aerobiku- tu wykazuję znakomitą formę, pewnie przez ćwiczenia w ciąży).
Nie wyznaczam sobie konkretnych celów krótkoterminowych. Chciałabym jeszcze na wiosnę wystartować w jakiś zawodach- ale po to by przebiec, a nie ścigać się. Zakładam, że jesienią możliwe będzie uzyskanie wyników zbliżonych do rezultatów życiowych, przynajmniej na niektórych dystansach.
Formę szykuję na 2011 rok. Nie ukrywam, że interesuje mnie uzyskanie w maratonie wyniku w okolicach 2:52, a w połówce zejście poniżej 1:22.
Planuję spokojnie wracać do formy. Na razie skupię się na BC1 i truchcie (czyli, pomimo toczonych w innym wątku dyskusji, dla mnie człapaniu poniżej 5:45). Duży nacisk kładę też na wyćwiczenie mięśni, który zanikły przez ciążę (głównie mięśni brzucha, ud i pośladków).
Podsumowanie "treningów", które udało mi się zrealizować od momentu porodu
9.04 (osiem dni po porodzie)- 15 minut truchtu, 20 minut ćwiczeń wzmacniających plus streching
10.04- 20 minut biegu, 25 minut ćwiczeń wzmacniających
11.04- 24 minuty biegu, 30 minut ćwiczeń
12.04- 25 minut biegu, 20 minut ćwiczeń
13.04- 32 minuty biegu, 25 minut ćwiczeń
14.04- 2x 13,5 minuty biegu (na pocztę i powrót), TBC Gymnasion + 1km- 5,25min
15.04- 33 minuty biegu, 10 minut- mięśnie brzucha
16.04- TBC Gymnasion + 1km- 5,15 min
17.04 40 minut biegu, 25 minut ćwiczeń
18.04- 45 minut biegu
19.04- przeziębiona
20.04- 56 minut biegu, TBC Gymnasion
Aby ułatwić poruszanie się po jego treściach dopisuję wstęp, ale zachowuję poniżej oryginalny pierwszy wpis.
Ten początek będzie ulegał jeszcze zmianom, aktualizacjom. Wszystko dla wygody czytelnika.
To jest blog treningowy, ale nie tylko. Zamieszczam tu wpisy dotyczące mojego życia (i Bartusia). Trochę też popisuję na temat sportu, marketingu sportowego (ale za mało..).
Wpis z 1 stycznia 2012
Chciałabym w 2012 znowu pobić swoje rekordy. (30 marca - już 2 życiówki w 2012 są, a właściwie to nawet 4... bo na piątkę międzyczas z Maniackiej, 10-15-21 na Półmaratonie Warszawskim).
Chyba też na każdym dystansie...
Czas pokaże, jak to będzie.
Cieszę się, że bieganie mnie cieszy.
Biegam i się cieszę, że biegam.
LUBIĘ TO!!!
Przyznam, że mam takie marzenie dotyczące maratonu, ale na razie zostawię to dla siebie. Niby nic wielkiego, ale nie chcę zapeszać;)Chciałabym też znowu powalczyć w górach.
POWALCZYĆ
W tej chwili moje wyniki życiowe przedstawiają się następująco:
5 km- 17,53 (słabo, ale piątek jest tak mało, że nie ma kiedy się poprawić. W BN na 5km złapano mi mniej )
10 km - 36,17 (Maniacka 2012 - słabo, ale dopadła mnie grypa i inne takie. Piątka w 17:21 a potem zgona:()
21 km - 1,17,10 (25.03.2012 - i wreszcie "w miedzyczasie" złamane to 36 minut!))
42 km - 2,46,47 (15.04.2012)
Plan minimum na 2011 rok to życiówki na wszystkich dystansach - i ten cel udało się zrealizować.
A marzenia?
Złamać 36 minut na 10 km. Jeżeli nie uda się w nadchodzącym roku to trudno, ale z sezonu na sezon będzie coraz trudniej (udało się pobiec poniżej 36' pierwsze 10km na Półmaratonie Warszawskim).
Złamać 2,40 w maratonie. Na to mam czas, może jeszcze spróbuję tej jesieni A może odłożę do następnej;)
Złamać 1,15,30 w półmaratonie.
W międzyczasie pojawił się nowy cel - medal Misrzostw Polski w Biegach Górskich i zdobycie klasy mistrzowskiej... i udało się Zostałam MISTRZYNIĄ POLSKI w długodystansowych biegach górskich.
Tak naprawdę bardzo wiele będzie zależało od zdrowia, od Bartka, od rodziny. Najważniejsze pozostaje jednak czerpanie radości z biegu. Uwielbiam biegać Chyba ta radość najbardziej motywuje i pozwala osiągać nie najgorsze wyniki.
Słucham własnego organizmu. To ON decyduje. Ni ufam planom i ludziom, którzy wszystko wiedzą najlepiej.
Skończyłam w tym roku Podyplomowe Studia Marketingu Sportu (i nawet Giersz dał mi nagrodę;). Od marca pracuję jako koordynator marketingu biegowego marki PUMA - czyli odpowiadam za wszystko, co się z bieganiem wiąże. Współpracuję też przy kilku sportowych projektach. Późnym wieczorem prowadzę zajęcia lekkoatletyczne.
W 2010 urodziłam synka.
Poniżej pierwszy wpis po porodzie :
---------
To będzie mój drugi blog treningowy, bo uważam temat ciąży za zamknięty i przez najbliższe dwa lata kontynuacji nie planuję.
Jeżeli ktoś jest zainteresowany prześledzeniem moich poczynań podczas 9 miesięcy w stanie błogosławionym to zapraszam viewtopic.php?f=27&t=15936.
1 kwietnia urodził się mój pierwszy synek- Bartuś. Poród odbył się siłami natury (trwał długo, bo na samej porodówce spędziliśmy 15 godzin). Bartuś mierzył sobie 54 cm i ważył 3100g, w skali Apgar uzyskał 10 punktów. http://www.facebook.com/home.php?#!/alb ... 1319503360 - kilka zdjęć...
Mama (czyli ja;) ) ważyła przed porodem 63,5 kg (wzrost 162 cm)- załapałam się jeszcze na BMI< 25...
Moja waga przed ciążą wynosiła 52-52,5 kg. Idealna waga przedmaratońska- 50 kg.
Waga aktualna- 54,5 kg. W ciągu 6 tygodni od porodu zamierzam wrócić do "mojej" wagi. Potem może uda się jeszcze troszeczkę schudnąć.
Mam lat 28...łapię się jeszcze do kategorii K20
Z wykształcenia jestem historykiem i europeistą (socjologiem). Prawie pedagogiem- nauczycielem wychowania fizycznego (brakuje 1 semestru). Poza tym kilka lat "dorabiałam" jako instruktorka fitness. Od kiedy mieszkam w Warszawie zajmuję się szeroko pojętym "pi-ar-em". Pochodzę ze wsi pod Warszawą, co się dumnie miastem Łódź nazywa
Moje życiówki:
maraton- 3:00:26
półmaraton- 1:24:38
15 km- 58:33
10 km- 37:30
5 km- 18:31
Aktualnie mój trening w dużej mierze uzależniony będzie od malca i jego aktywności. Już wiem, że skrupulatne planowanie na nic się nie zda. Na szczęście biegać można o każdej porze- a przecież szkrab kiedyś musi spać
Teraz moja forma przedstawia wiele do życzenia. Jestem jeszcze słaba i bieganie sprawia mi trudność (w przeciwieństwie do aerobiku- tu wykazuję znakomitą formę, pewnie przez ćwiczenia w ciąży).
Nie wyznaczam sobie konkretnych celów krótkoterminowych. Chciałabym jeszcze na wiosnę wystartować w jakiś zawodach- ale po to by przebiec, a nie ścigać się. Zakładam, że jesienią możliwe będzie uzyskanie wyników zbliżonych do rezultatów życiowych, przynajmniej na niektórych dystansach.
Formę szykuję na 2011 rok. Nie ukrywam, że interesuje mnie uzyskanie w maratonie wyniku w okolicach 2:52, a w połówce zejście poniżej 1:22.
Planuję spokojnie wracać do formy. Na razie skupię się na BC1 i truchcie (czyli, pomimo toczonych w innym wątku dyskusji, dla mnie człapaniu poniżej 5:45). Duży nacisk kładę też na wyćwiczenie mięśni, który zanikły przez ciążę (głównie mięśni brzucha, ud i pośladków).
Podsumowanie "treningów", które udało mi się zrealizować od momentu porodu
9.04 (osiem dni po porodzie)- 15 minut truchtu, 20 minut ćwiczeń wzmacniających plus streching
10.04- 20 minut biegu, 25 minut ćwiczeń wzmacniających
11.04- 24 minuty biegu, 30 minut ćwiczeń
12.04- 25 minut biegu, 20 minut ćwiczeń
13.04- 32 minuty biegu, 25 minut ćwiczeń
14.04- 2x 13,5 minuty biegu (na pocztę i powrót), TBC Gymnasion + 1km- 5,25min
15.04- 33 minuty biegu, 10 minut- mięśnie brzucha
16.04- TBC Gymnasion + 1km- 5,15 min
17.04 40 minut biegu, 25 minut ćwiczeń
18.04- 45 minut biegu
19.04- przeziębiona
20.04- 56 minut biegu, TBC Gymnasion
Ostatnio zmieniony 05 lip 2012, 10:42 przez DOM, łącznie zmieniany 15 razy.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
21 kwietnia, środa
Silny wiatr, po 20 robi się ciemno...
Dieta jeszcze dość uboga. Powoli dodaję nowe składniki i sprawdzam jak mały reaguje. Na szczęście mogę jeść nabiał, a dziś Bartuś pozytywnie zareagował na mleko w kawie (a jeszcze dwa tygodnie temu nie było mowy o mleczku). Z owoców jesteśmy na etapie jabłek, z warzyw na marchewce, selerze, pomidorach i ziemniakach.
Waga: 54,5 kg
Niby tylko 2,5 kg więcej niż przed porodem, ale tłuszczu... oj, za dużo. Dopiero mieszczę się w najluźniejsze z przedporodowych jeansów.
Nie udało się pobiegać na świeżym powietrzu. Mały od 10 do 19 nie spał. Chciał się tulić i być noszony...
Pozostał Gymnasion:
33:20- 6 km na bieżni elektrycznej
Zajęcia "płaski brzuch", na których ćwiczenia na brzuch trwały 5 minut...żenada. Cóż, wiem już co omijać...
Silny wiatr, po 20 robi się ciemno...
Dieta jeszcze dość uboga. Powoli dodaję nowe składniki i sprawdzam jak mały reaguje. Na szczęście mogę jeść nabiał, a dziś Bartuś pozytywnie zareagował na mleko w kawie (a jeszcze dwa tygodnie temu nie było mowy o mleczku). Z owoców jesteśmy na etapie jabłek, z warzyw na marchewce, selerze, pomidorach i ziemniakach.
Waga: 54,5 kg
Niby tylko 2,5 kg więcej niż przed porodem, ale tłuszczu... oj, za dużo. Dopiero mieszczę się w najluźniejsze z przedporodowych jeansów.
Nie udało się pobiegać na świeżym powietrzu. Mały od 10 do 19 nie spał. Chciał się tulić i być noszony...
Pozostał Gymnasion:
33:20- 6 km na bieżni elektrycznej
Zajęcia "płaski brzuch", na których ćwiczenia na brzuch trwały 5 minut...żenada. Cóż, wiem już co omijać...
Ostatnio zmieniony 30 mar 2012, 19:20 przez DOM, łącznie zmieniany 1 raz.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
22 kwietnia, czwartek
Bartuś skończył 3 tygodnie
Wprowadziłam do diety czekoladę. Minęły prawie 24 godziny i nic złego się z malcem nie dzieje Jestem uratowana- mogę znowu poddać się słodkiemu nałogowi.
Waga: 54,0 kg
Rano 4,5 km truchtu- 26 minut (kolejna wyprawa na pocztę). Oczywiście trafiłam na kumulację gradu i silny wiatr
Wieczorem Gymnasion- miała być gimnastyka, ale skończyło się na bieganiu...
bieżnia- 6,5 km 34,50 minuty plus 1 km szybkiego marszu= 7,5 km w 42,30min
15 minut crosstrainera
10 minut ćwiczeń na mięśnie brzucha
10 minut strechingu
Bartuś skończył 3 tygodnie
Wprowadziłam do diety czekoladę. Minęły prawie 24 godziny i nic złego się z malcem nie dzieje Jestem uratowana- mogę znowu poddać się słodkiemu nałogowi.
Waga: 54,0 kg
Rano 4,5 km truchtu- 26 minut (kolejna wyprawa na pocztę). Oczywiście trafiłam na kumulację gradu i silny wiatr
Wieczorem Gymnasion- miała być gimnastyka, ale skończyło się na bieganiu...
bieżnia- 6,5 km 34,50 minuty plus 1 km szybkiego marszu= 7,5 km w 42,30min
15 minut crosstrainera
10 minut ćwiczeń na mięśnie brzucha
10 minut strechingu
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
23 kwietnia, piątek
Miałam mocno zabiegany dzień i na bieganie nie starczyło już miejsca. Dużo czasu spędziłam u dentysty
Malec coraz więcej przebywa w chuście- ale woli być noszony przez tatę niż przez mamę. Hmmm...
Gymnasion: ABT* plus 1km (5,10min).
*ABT- (Abdominal, Buttocks, Thighs – brzuch, pośladki, uda) - zajęcia ukierunkowane na wzmocnienie i ujędrnienie dolnych partii ciała, prowadzone w umiarkowanym tempie. Ćwiczenia poprzedzone są rozgrzewką (również z użyciem stepu), kończą się 5 min. stretchingiem. Zajęcia dla osób na każdym poziomie zaawansowania.
Miałam mocno zabiegany dzień i na bieganie nie starczyło już miejsca. Dużo czasu spędziłam u dentysty
Malec coraz więcej przebywa w chuście- ale woli być noszony przez tatę niż przez mamę. Hmmm...
Gymnasion: ABT* plus 1km (5,10min).
*ABT- (Abdominal, Buttocks, Thighs – brzuch, pośladki, uda) - zajęcia ukierunkowane na wzmocnienie i ujędrnienie dolnych partii ciała, prowadzone w umiarkowanym tempie. Ćwiczenia poprzedzone są rozgrzewką (również z użyciem stepu), kończą się 5 min. stretchingiem. Zajęcia dla osób na każdym poziomie zaawansowania.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
24 kwietnia, sobota
Przepięknie, choć silny wiatr. Nie za ciepło, delikatne wiosenne słońce.
Wyruszyliśmy po południu na rodzinny spacer (kolejny raz 16 km). Trasa z domku do Powsina i z powrotem. W soboty na szczęście jest mniej tłoczno niż w niedziele.
Pierwsze piwo. Od niepamiętam kiedy. Ale smak! Niestety działa na laktację- miałam w nocy piersi jeszcze o rozmiar większe, a pokarm dosłownie ze mnie wypływał...Spokojnie mogłabym wykarmić bliźniaki!
Waga: 53,8 kg
Zrobiło się późno i ciemno, dlatego znowu Gymnasion.
53 minuty- 9,5 km (ostatni km marszem). Powinnam więcej maszerować- to wydłuża krok, a przy szybkim tempie jest bardziej męczące od biegu.
10 km crosstreinera
10 minut ćwiczeń na m. brzucha
streching
Przepięknie, choć silny wiatr. Nie za ciepło, delikatne wiosenne słońce.
Wyruszyliśmy po południu na rodzinny spacer (kolejny raz 16 km). Trasa z domku do Powsina i z powrotem. W soboty na szczęście jest mniej tłoczno niż w niedziele.
Pierwsze piwo. Od niepamiętam kiedy. Ale smak! Niestety działa na laktację- miałam w nocy piersi jeszcze o rozmiar większe, a pokarm dosłownie ze mnie wypływał...Spokojnie mogłabym wykarmić bliźniaki!
Waga: 53,8 kg
Zrobiło się późno i ciemno, dlatego znowu Gymnasion.
53 minuty- 9,5 km (ostatni km marszem). Powinnam więcej maszerować- to wydłuża krok, a przy szybkim tempie jest bardziej męczące od biegu.
10 km crosstreinera
10 minut ćwiczeń na m. brzucha
streching
Ostatnio zmieniony 28 kwie 2010, 11:03 przez DOM, łącznie zmieniany 1 raz.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
25, 26, 27 kwietnia
Złapałam jakąś infekcję. W poniedziałek stan podgorączkowy . Cała rodzina przeziębiona, ale miałam nadzieję, że mnie ominie. Malec na szczęście zdrowy. Nie za bardzo daje mamusi do końca się wychorować... Słodziak uwielbia, gdy się go nosi i opowiada...
Złapałam jakąś infekcję. W poniedziałek stan podgorączkowy . Cała rodzina przeziębiona, ale miałam nadzieję, że mnie ominie. Malec na szczęście zdrowy. Nie za bardzo daje mamusi do końca się wychorować... Słodziak uwielbia, gdy się go nosi i opowiada...
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
28 kwietnia, środa
Mogę już jeść prawie wszystko, niestety...bo waga praktycznie stanęła w miejscu. Żeby chociaż tłuszcz znikał...Chyba będę musiała bardziej się postarać. Z drugiej strony, zdaniem wielu lekarzy, w trakcie karmienia nie należy się odchudzać. Waga powoli sama powinna spadać.
Waga: 53,6 kg
Jestem trochę osłabiona, ale energia znowu się skumulowała. Szkoda, że małego nie mogę jeszcze zostawić na dłużej niż 1,5 godziny. Tyle łakomczuch wytrzymuje bez jedzenia. Potem bardzo głośno daje znać, że należy mu się kolejny posiłek
55,15 min - 10 km (ostatni km marszem). Jest lepiej, ale luźne wybieganie po 5min/km wydaje się abstrakcją
15 min crosstreiner
streching (szybki, bo musiałam wracać do małego). Miałam później dokończyć gimnastykę, ale jakoś się nie złożyło...
Dziś urodziny Maćka, a mały Bartuś skończył 4 tygodnie!
Ćwiczyć nie będę (ale pójdziemy na długi spacer, bo szykuje się przepiękny dzień). Czas "wychodnego" przeznaczam na dentystę Cóż, są sprawy ważne i ważniejsze.
Mogę już jeść prawie wszystko, niestety...bo waga praktycznie stanęła w miejscu. Żeby chociaż tłuszcz znikał...Chyba będę musiała bardziej się postarać. Z drugiej strony, zdaniem wielu lekarzy, w trakcie karmienia nie należy się odchudzać. Waga powoli sama powinna spadać.
Waga: 53,6 kg
Jestem trochę osłabiona, ale energia znowu się skumulowała. Szkoda, że małego nie mogę jeszcze zostawić na dłużej niż 1,5 godziny. Tyle łakomczuch wytrzymuje bez jedzenia. Potem bardzo głośno daje znać, że należy mu się kolejny posiłek
55,15 min - 10 km (ostatni km marszem). Jest lepiej, ale luźne wybieganie po 5min/km wydaje się abstrakcją
15 min crosstreiner
streching (szybki, bo musiałam wracać do małego). Miałam później dokończyć gimnastykę, ale jakoś się nie złożyło...
Dziś urodziny Maćka, a mały Bartuś skończył 4 tygodnie!
Ćwiczyć nie będę (ale pójdziemy na długi spacer, bo szykuje się przepiękny dzień). Czas "wychodnego" przeznaczam na dentystę Cóż, są sprawy ważne i ważniejsze.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
30 kwietnia, piątek
Przepiękny dzień Bartuś chce cały czas siedzieć w ogródku.
12 km- 63,30min (10km- niecałe 52 minuty). Lżej, lepiej.
Przepiękny dzień Bartuś chce cały czas siedzieć w ogródku.
12 km- 63,30min (10km- niecałe 52 minuty). Lżej, lepiej.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
1 maja, sobota
TBC* w Gymnasionie.
*TBC (Total Body Conditioning) - ćwiczenia ogólnorozwojowe, poprawiające kondycję fizyczną, wzmacniające i ujędrniające wszystkie grupy mięśniowe. Część główną poprzedza intensywna rozgrzewka, również z wykorzystaniem stepu. Połączenie pracy mięśni ramion i nóg oraz zastosowanie dużej ilości powtórzeń sprzyja wyższej intensywności zajęć niż podczas zajęć BS (Body Sculpting - rzeźbienie ciała).
Bartuś skończył miesiąc. To już kawał chłopa Mamusia natomiast odnotowała zadziwiające "odmłodnienie". Gdy kupowałam szampana na Maćka urodziny poproszono mnie o dowód To samo spotkało mnie wczoraj, gdy poszłam po zaopatrzenie na grilla (inny sklep). Jestem w szoku...
TBC* w Gymnasionie.
*TBC (Total Body Conditioning) - ćwiczenia ogólnorozwojowe, poprawiające kondycję fizyczną, wzmacniające i ujędrniające wszystkie grupy mięśniowe. Część główną poprzedza intensywna rozgrzewka, również z wykorzystaniem stepu. Połączenie pracy mięśni ramion i nóg oraz zastosowanie dużej ilości powtórzeń sprzyja wyższej intensywności zajęć niż podczas zajęć BS (Body Sculpting - rzeźbienie ciała).
Bartuś skończył miesiąc. To już kawał chłopa Mamusia natomiast odnotowała zadziwiające "odmłodnienie". Gdy kupowałam szampana na Maćka urodziny poproszono mnie o dowód To samo spotkało mnie wczoraj, gdy poszłam po zaopatrzenie na grilla (inny sklep). Jestem w szoku...
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
2 maja, niedziela
40 minut, ok 7,5 km. Nie miałam czasu na więcej.
40 minut, ok 7,5 km. Nie miałam czasu na więcej.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
3 maja, poniedziałek
44 minuty, ok. 8 km
3x 20m skip A
3x przebieżka (40m)- taki mały rekonesans, czy jestem już w stanie zrobić coś więcej. Chyba jednak jeszcze za wcześnie.
44 minuty, ok. 8 km
3x 20m skip A
3x przebieżka (40m)- taki mały rekonesans, czy jestem już w stanie zrobić coś więcej. Chyba jednak jeszcze za wcześnie.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
4 maja, wtorek
Jest zdecydowana poprawa. Moje ciało ponownie zaakceptowało bieganie i wyrywa się do ćwiczeń. Szkoda, że jestem ograniczona czasowo, ale dopóki Bartuś nie stanie się bardziej przewidywalny tak to będzie. Kiedy tatuś nie może poradzić sobie z wrzeszczącym malcem dzwoni, żebym w trymiga wracała. Wiadomo- nikt tak nie ukołysze małego stworka jak mamusia
9 km- 45 minut (pierwsze 30 min BC1, potem BC2). Plus kilometr truchtu. W planach było więcej. Zadziwia mnie ilość energii, która we mnie siedzi i czeka na uwolnienie...
Waga: nieco poniżej 53 kg. Tak jak zakładałam, po 6 tygodniach od porodu powinnam wrócić do wagi sprzed ciąży (mam jeszcze 8 dni). Dodam, że nie odchudzam się. Karmienie i bieganie sprawiają, że mój organizm może "przetrawić" nawet ponad 3 tysiące kalorii. Może to zabrzmi dla niektórych dziwnie, ale ciąża to najlepszy sposób na schudnięcie. Chyba nigdy nie jest to tak łatwe, jak po porodzie.
Dłużej potrwa sprawa z "brzuszkiem". Na mięśnie trzeba sobie zapracować.
Byliśmy z Bartkiem u ortopedy- wszystko jest w porządku, rozwija się prawidłowo. Ale kolejny pan doktor stwierdził, że nasz krasnal jest niezwykle silny. Cóż, intensywnie ćwiczył u mamy w brzuchu. Teraz też należy do dzieci aktywnych, choć na szczęście niepłaczliwych. A dwa dni temu po raz pierwszy uśmiechnął się "całą gębą"
Jest zdecydowana poprawa. Moje ciało ponownie zaakceptowało bieganie i wyrywa się do ćwiczeń. Szkoda, że jestem ograniczona czasowo, ale dopóki Bartuś nie stanie się bardziej przewidywalny tak to będzie. Kiedy tatuś nie może poradzić sobie z wrzeszczącym malcem dzwoni, żebym w trymiga wracała. Wiadomo- nikt tak nie ukołysze małego stworka jak mamusia
9 km- 45 minut (pierwsze 30 min BC1, potem BC2). Plus kilometr truchtu. W planach było więcej. Zadziwia mnie ilość energii, która we mnie siedzi i czeka na uwolnienie...
Waga: nieco poniżej 53 kg. Tak jak zakładałam, po 6 tygodniach od porodu powinnam wrócić do wagi sprzed ciąży (mam jeszcze 8 dni). Dodam, że nie odchudzam się. Karmienie i bieganie sprawiają, że mój organizm może "przetrawić" nawet ponad 3 tysiące kalorii. Może to zabrzmi dla niektórych dziwnie, ale ciąża to najlepszy sposób na schudnięcie. Chyba nigdy nie jest to tak łatwe, jak po porodzie.
Dłużej potrwa sprawa z "brzuszkiem". Na mięśnie trzeba sobie zapracować.
Byliśmy z Bartkiem u ortopedy- wszystko jest w porządku, rozwija się prawidłowo. Ale kolejny pan doktor stwierdził, że nasz krasnal jest niezwykle silny. Cóż, intensywnie ćwiczył u mamy w brzuchu. Teraz też należy do dzieci aktywnych, choć na szczęście niepłaczliwych. A dwa dni temu po raz pierwszy uśmiechnął się "całą gębą"
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
5 maja, środa
Dzisiaj na bieżni elektrycznej.
11 km w 54,20, w 60 min 12,09 km plus trucht= 13 km
10 min na crosstreinerze
10 min "brzuszki"
Chyba troszkę rozpędziłam się z jedzeniem wszystkiego, bo mały więcej ulewał i dostał lekką wysypkę. Chyba to reakcja na miód, albo na sok wiśniowy. Może na zioła w sosie do spaghetti.
Waga: 52,5 kg
W czwartek biegania niestety nie będzie, bo nie mam z kim zostawić małego. Gorzej, że przy takiej pogodzie ze spaceru też nici
Dzisiaj na bieżni elektrycznej.
11 km w 54,20, w 60 min 12,09 km plus trucht= 13 km
10 min na crosstreinerze
10 min "brzuszki"
Chyba troszkę rozpędziłam się z jedzeniem wszystkiego, bo mały więcej ulewał i dostał lekką wysypkę. Chyba to reakcja na miód, albo na sok wiśniowy. Może na zioła w sosie do spaghetti.
Waga: 52,5 kg
W czwartek biegania niestety nie będzie, bo nie mam z kim zostawić małego. Gorzej, że przy takiej pogodzie ze spaceru też nici
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
7 maja, piątek
Nareszcie troszeczkę poszalałam...troszeczkę, ale to znaczy że już niedługo poszaleję kompetnie
Cały trening to 14 km.
Bez przerw 12 km= 35min po 12km/h (7km) plus 6x1min/1min plus BC1. Równa godzina (no może bez kilku sekund).
Trochę dołujące jest, że te minutówki były w tempie maratonu...ale od czegoś trzeba zacząć!
No i nabyłam Garmina f305. Zacznę się bawić i wrócę do biegania na tętno.
Nareszcie troszeczkę poszalałam...troszeczkę, ale to znaczy że już niedługo poszaleję kompetnie
Cały trening to 14 km.
Bez przerw 12 km= 35min po 12km/h (7km) plus 6x1min/1min plus BC1. Równa godzina (no może bez kilku sekund).
Trochę dołujące jest, że te minutówki były w tempie maratonu...ale od czegoś trzeba zacząć!
No i nabyłam Garmina f305. Zacznę się bawić i wrócę do biegania na tętno.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
Ostatnio krucho u mnie z czasem, a i pogoda nie zachęca do przesiadywania nad laptopem. Świat eksplodował zielenią, a słońce "wydziela" coraz więcej witaminy D. Endorfiny unoszą się w powietrzu. Uwielbiam maj. Wiosna, wiosna, ach to TY!
8 maja, sobota
Poranne TBC w Gymnasionie i 3 km (12,4km/h)
Po południu wybraliśmy się całą rodzinką do Łodzi. To pierwsza wizyta Małego u dziadków, niestety mój tata jest w szpitalu, także radość z Bartusia ma tylko babcia. Bartek po raz pierwszy w swoim życiu został sam (bez mamy) na noc. Na szczęście babcia zaopiekowała się nim należycie. Ja natomiast w ramach "wychodnego" zaliczyłam 10-lecie matury (jejku, to już 10 lat, a wydaje się jakby wczoraj...). Spotkanie było bez mundurków (tak, tak- moja szkoła jako jedna z nielicznych w Polsce pozostała przy tradycji noszenia granatowych mundurków), ale pewnie większość osób nie zmieściłaby się w licealne rozmiary. Mimo to zabawa była przednia, a czas jakby na chwilę cofnął się.
Okres szkoły średniej wspominam wspaniale, dużo lepiej niż czasy studenckie. Może dlatego, że tyle rzeczy było zakazanych Moje wchodzenie w dorosłość było bardzo burzliwe...
9 maja, niedziela
ok. 8 km, 42 minuty
10 maja, poniedziałek
Po raz pierwszy biegałam z Garminem. Próba okazała się pomyślna, choć na razie wykorzystałam jedynie podstawowe funkcje. Trasa po której się poruszałam była mocno pofałdowana i rozkopana (cóż, jeszcze w Łodzi...). W całej dzielnicy zakładają kanalizację i w związku z tym ulice wyglądają jak strefa wojny. Ktoś genialnie wymyślił, że najlepiej będzie rozkopać cały teren w tym samym czasie (co z tego, że ludzie chcieliby dojechać czy dojść do swoich domów? Phi, co z tego?) i tak to już trwa... od dwóch lat, a końca nie widać. Masakra.
12,5 km
1,08,42 h
śr. 5,29/km czyli 10,9km/h
154 bpm Zakładałam tętno w przedziale 150-160. Spokojnie.
Byliśmy z Bartusiem u mojego Brata na lotnisku, także Malec pierwszy raz siedział w samolocie. Podobało mu się. Zafascynowany przyglądał się wszystkiemu. A on ma dopiero 5 tygodni! Już kilka osób powiedziało mi, że to nadzwyczajne, żeby takie małe dziecko, tak bystrze patrzyło na świat.
11 maja, wtorek
Wreszcie długie wybieganie. Sądziłam, że wyjdzie ok. 6min/km, ale okazało się, że nie muszę biegać aż tak wolno, a tętno ok. 155bpm udało się utrzymać.
18,55 km
1,43,00
śr. 5,33/km czyli 10,8 km/h
156 bpm
Chyba już od czerwca zacznę "rozsądny" trening. A co tam!
No i czas rozejrzeć się za jakimiś zawodami...
8 maja, sobota
Poranne TBC w Gymnasionie i 3 km (12,4km/h)
Po południu wybraliśmy się całą rodzinką do Łodzi. To pierwsza wizyta Małego u dziadków, niestety mój tata jest w szpitalu, także radość z Bartusia ma tylko babcia. Bartek po raz pierwszy w swoim życiu został sam (bez mamy) na noc. Na szczęście babcia zaopiekowała się nim należycie. Ja natomiast w ramach "wychodnego" zaliczyłam 10-lecie matury (jejku, to już 10 lat, a wydaje się jakby wczoraj...). Spotkanie było bez mundurków (tak, tak- moja szkoła jako jedna z nielicznych w Polsce pozostała przy tradycji noszenia granatowych mundurków), ale pewnie większość osób nie zmieściłaby się w licealne rozmiary. Mimo to zabawa była przednia, a czas jakby na chwilę cofnął się.
Okres szkoły średniej wspominam wspaniale, dużo lepiej niż czasy studenckie. Może dlatego, że tyle rzeczy było zakazanych Moje wchodzenie w dorosłość było bardzo burzliwe...
9 maja, niedziela
ok. 8 km, 42 minuty
10 maja, poniedziałek
Po raz pierwszy biegałam z Garminem. Próba okazała się pomyślna, choć na razie wykorzystałam jedynie podstawowe funkcje. Trasa po której się poruszałam była mocno pofałdowana i rozkopana (cóż, jeszcze w Łodzi...). W całej dzielnicy zakładają kanalizację i w związku z tym ulice wyglądają jak strefa wojny. Ktoś genialnie wymyślił, że najlepiej będzie rozkopać cały teren w tym samym czasie (co z tego, że ludzie chcieliby dojechać czy dojść do swoich domów? Phi, co z tego?) i tak to już trwa... od dwóch lat, a końca nie widać. Masakra.
12,5 km
1,08,42 h
śr. 5,29/km czyli 10,9km/h
154 bpm Zakładałam tętno w przedziale 150-160. Spokojnie.
Byliśmy z Bartusiem u mojego Brata na lotnisku, także Malec pierwszy raz siedział w samolocie. Podobało mu się. Zafascynowany przyglądał się wszystkiemu. A on ma dopiero 5 tygodni! Już kilka osób powiedziało mi, że to nadzwyczajne, żeby takie małe dziecko, tak bystrze patrzyło na świat.
11 maja, wtorek
Wreszcie długie wybieganie. Sądziłam, że wyjdzie ok. 6min/km, ale okazało się, że nie muszę biegać aż tak wolno, a tętno ok. 155bpm udało się utrzymać.
18,55 km
1,43,00
śr. 5,33/km czyli 10,8 km/h
156 bpm
Chyba już od czerwca zacznę "rozsądny" trening. A co tam!
No i czas rozejrzeć się za jakimiś zawodami...