czwartek, 8 kwietnia 2010
░ WAGA: 72,1 kg
░ BMI: 22,3
JAK KRZYŚ ŚCIANĘ NAPOTKAŁ
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Pewnie będzie dość obszernie, ale postaram się nie rozwlekać
.
Po udanej wizycie w urzędzie, zakupach i zapłaceniu rachunków na poczcie, zdecydowałem się w końcu na to długie wybieganie, które tak odkładałem. Czułem się bardzo dobrze, nic mnie nie bolało, pogoda wydawała się idealna. Siadłem przy kompie i przygotowałem sobie trasę (całość po lesie), którą wyeksportowałem do Garmina. Wcześniej kupiłem sobie Powerade - pomarańczowe, bo innego nie było, a do kieszeni zapakowałem batonik Isostara, który dostałem w paczce z koszulkami biegowymi Ronhilla - całkiem miło, ze strony Runshop.pl. No i wybiegłem... Powerade w ręku, baton w kieszeni.
Pierwsze kilometry biegło się świetnie, lekko, bez ciśnienia, swobodnie - nic nie bolało. Naprawdę czułem się komfortowo i miałem nadzieję na dobry bieg. Trochę przeszkadzał Powerade, ale z czasem miał przecież ciążyć mniej. Warto zaznaczyć, że ustawiłem dziś zegarek na nie pokazywanie tętna - na początku mimowolnie zerkałem na wyświetlacz, ale szybko zaprzestałem. Na szóstym kilometrze droga przekształciła się w bagno, stąd słabszy czas - musiałem popierdzielać po położonych przez kałuże gałęziach
. Między 9, a 10 km natomiast się trochę zgubiłem, co widać na screenie z trasy. Przełączyłem wtedy Garmina w tryb mapy i już do końca biegłem jak po sznureczku - super sprawa. Las piękny, sporo wzniesień na trasie, czasami bagienko, śpiewające ptaki, dywany zawilców. Szczególnie urokliwe były tereny w okolicy Ław, oraz rezerwaty ścisłe przez które przebiegałem. Ani żywej duszy - tylko ja i przyroda. Około 19 km zjadłem batona - smaczny. Do 25 km czułem się wyśmienicie i nawet pozwoliłem sobie na komentarze w stylu "eeeee no, ten maraton to jest do zrobienia bez problemu". Wydolnościowo okej, nogi w porządku - ani śladu bólu goleni... I wtedy się zaczęło. Niewinnie, od lekkiego bólu w lędźwiach i zmęczenia w nogach. Skończył mi się Powerade i wreszcie mogłem wywalić butelkę (tak, do kosza) - naprawdę chciałem by było go więcej, wypiłem do ostatniej kropelki. Od 25 do 29 jeszcze dało się jakoś biec - było ciężko, już powłóczyłem nogami, a sylwetka się pochyliła, ale dawałem radę. Zaczął mnie martwić pewien objaw - mrowienie dłoni i trudności z koncentracją (gdyby ktoś kazał mi policzyć ile to jest 7 x 8, to chyba nie dałbym rady). Tłumaczyłem sobie, że jeszcze tylko 4-5 km i będę w domu, napiję się wody, odpocznę... Pić mi się chciało tak, że rozważałem czy nie napić się wody z kanału - tak pięknie pachniała :D... Między 29 a 30 km zatrzymała mnie jakaś babka, która na rowerze chciała dojechać do szosy i to podejrzewam był gwóźdź do trumny, ponieważ się zatrzymałem. Zrobiłem to oczywiście z wielką ulgą, ale to nie był dobry pomysł. Wyjaśniłem jej, że do szosy jest 5 kilometrów, a ona przewracając oczami powiedziała, że to za daleko i że wraca! Nie chciałem jej mówić ile przebiegłem :D... Powróciłem do "biegu", by po połowie kilometra się zatrzymać... Wyłączyli światło, nogi jak z kamienia, łamię się w pół (ehhh - Core Stability w ciemnej dupie!!), plecy jak z waty... Ruszam znowu - po 500 metrach znowu przystanek. Ręce mrowią wściekle, wzrok mętny, palce u nóg bolą jakby ktoś mi przychrzanił w nie młotkiem... Masakra. Podejmuję następną próbę biegu - tym razem biegnę kilometr. Skracam trochę drogę, biegnę po kostce. Z daleka widzę Magdę, wraca z pracy... Wiem, że będę musiał się zatrzymać. Przyjmuję to z wielką ulgą. Magda widzi, że ledwo żyję - oczy podkrążone, słabe kojarzenie. Żegnamy się. Nie próbuję dalej biec... Idę pół kilometra do domu. W domu ledwo wchodzę po schodach. Wypijam 2 szklanki wody i Powerade, rozciągam się, staję na wagę i nie wierzę... Przed chwilą wypiłem litr płynów (nie licząc pół litra w drodze), a waga wskazuje 70,2 kg, co oznacza, że bieg wycisnął ze mnie 2,9l płynów... Wykąpałem się, zamówiłem pizzę, zjadłem ją i wziąłem drzemkę. Teraz czuję się o niebo lepiej.
Tutaj traska z biegu:

Doświadczyłem ściany, nabrałem olbrzymiego respektu przed dystansem maratonu. Boję się, że na maratonie będę miał powtórkę z rozrywki, a jak się to ziści, to nie wiem jak uda mi się nie złamać... Naprawdę się tego obawiam. Dziś nie byłbym w stanie zrobić ani kilometra więcej :D... W zasadzie nie wiem co mnie pokonało, bo tętno, jak się w domu okazało, było okej... Nagle wszystko się zepsuło, ktoś wyciągnął wtyczkę... Strasznie dziwne. Muszę o tym koniecznie poczytać. Muszę też poczytać ile będzie punktów odżywczych na trasie, bo kryzys przyszedł w momencie, kiedy skończył mi się Powerade.
No dobra, właśnie kończę butelkę Żywca (zdrój), jeszcze szybkie siku i z powrotem do wyra... Gratuluję wytrwałości w czytaniu, o ile dotrwaliście :D!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ START: 15:08
░ WARUNKI: na początku pochmurno, potem słonecznie, lekki wiatr - świetne warunki
░ TEMPERATURA: 15°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 207 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 442 km przebiegu
░
░ DYSTANS: 31,75 km
░ CZAS: 172'29"
░
░ TEMPO ŚREDNIE: 5'25"/km
░ PULS ŚREDNI I MAKSYMALNY: 169/186 bpm
▌ MIĘDZYCZASY:
- 1,00 km = 5'19"/km (avg. 156 bpm)
- 1,00 km = 5'33"/km (avg. 162 bpm)
- 1,00 km = 5'36"/km (avg. 162 bpm)
- 1,00 km = 5'33"/km (avg. 163 bpm)
- 1,00 km = 5'24"/km (avg. 165 bpm)
- 1,00 km = 5'47"/km (avg. 159 bpm)
- 1,00 km = 5'36"/km (avg. 163 bpm)
- 1,00 km = 5'26"/km (avg. 165 bpm)
- 1,00 km = 5'33"/km (avg. 162 bpm)
- 1,00 km = 5'33"/km (avg. 157 bpm)
- 1,00 km = 5'37"/km (avg. 162 bpm)
- 1,00 km = 5'23"/km (avg. 165 bpm)
- 1,00 km = 5'29"/km (avg. 164 bpm)
- 1,00 km = 5'24"/km (avg. 167 bpm)
- 1,00 km = 5'20"/km (avg. 170 bpm)
- 1,00 km = 5'21"/km (avg. 170 bpm)
- 1,00 km = 5'28"/km (avg. 165 bpm)
- 1,00 km = 5'21"/km (avg. 165 bpm)
- 1,00 km = 5'23"/km (avg. 167 bpm)
- 1,00 km = 5'22"/km (avg. 172 bpm)
- 1,00 km = 5'27"/km (avg. 173 bpm)
- 1,00 km = 5'17"/km (avg. 173 bpm)
- 1,00 km = 5'20"/km (avg. 178 bpm)
- 1,00 km = 5'13"/km (avg. 180 bpm)
- 1,00 km = 5'24"/km (avg. 179 bpm)
- 1,00 km = 5'14"/km (avg. 178 bpm)
- 1,00 km = 5'09"/km (avg. 182 bpm)
- 1,00 km = 5'22"/km (avg. 179 bpm)
- 1,00 km = 5'25"/km (avg. 183 bpm)
- 1,00 km = 5'28"/km (avg. 171 bpm)
- 1,00 km = 5'28"/km (avg. 176 bpm)
- 0,75 km = 5'16"/km (avg. 178 bpm)
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.