rwJasiu- Przełamać się psychicznie+ 9'15'' na 3km(bieżnia)
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
23.01.10r
Sobota
-OWB1: 17'45''- Avg: 143/ Max:154
-Rozgrzewka( stretching + Rytm 2x100m + 1x50m)
-OWB2: 8km (33'18'')- Avg: 174/ Max: 185
Vśr 4'10''
Odcinki:
700m: 2'56''/ Avg: 154 Max: 168
700m: 2'54''/ Avg: 171 Max: 173
700m: 2'55''/ Avg: 174 Max: 176
700m: 2'54''/ Avg: 176 Max: 178
700m: 2'54''/ Avg: 179 Max: 177
700m: 2'52''/ Avg: 177 Max: 185
700m: 2'55''/ Avg: 175 Max: 185
700m: 2'53''/ Avg: 179 Max: 184
700m: 2'52''/ Avg: 179 Max: 182
700m: 2'57''/ Avg: 178 Max: 181
500m: 2'08''/ Avg: 177 Max: 178
500m: 2'03''/ Avg: 177 Max: 180
- Przerwa 5'
- Rytm 5 x 20''/ p. 1'30'' trucht
- Trucht 6'
Uwagi: Mróz -13 stopni, samopoczucie podczas rozgrzewki i na pierwszym odcinku TRAGICZNE. Już nigdy nie wypije kakao 2h przed treningiem... ponad to jakiś senny byłem ale już po 1km II zakresu samopoczucie się poprawiło i dalszą część treningu biegało się super. Biegałem na wahadle 700m w jedną stronę... więc musiałem na każdym nawrocie redukować prędkość do zera i na nowo się rozpędzać tak więc gdyby nie to, to średnia prędkość każdego odcinka byłaby o parę sekund lepsza. Warunki do biegania lepsze niż tydzień temu jeśli chodzi o nawierzchnię, dziś biegałem praktycznie po samym asfalcie, bez śniegu, lodu itd.
Co mnie irytowało to... moja TECHNIKA. Wciąż dużo pracy przede mną w tej kwestii a jakiejś znaczącej poprawy nie widać mimo tego, że staram się o tym myśleć podczas każdego treningu. Strasznie bolały piszczele prawdopodobnie dlatego, że przez ostatni miesiąc biegałem po miękkim śniegu a dziś przyszło biegać w końcu w optymalnych warunkach czyli po czarnym asfalcie... czarnym ale twardym strasznie tupię... i powinienem bardziej wymuszać postawienie każdego kroku na śródstopiu ale miejmy nadzieję, że do wiosny korekta techniki będzie efektywna i efektowna jednocześnie a piszczele się przyzwyczają !
Z tygodnia na tydzień jestem coraz mocniejszy to dzisiejsze tempo czyli 4'10''/ km to w zasadzie był spacerek co ma odzwierciedlenie w tętnie i samopoczuciu... tydzień temu czułem się nie porównywalnie gorzej na ciut niższej prędkości i gorzej znosiłem trudy treningu.
Jutro 18km, jak zwykle po mojej ulubionej trasie... ulubionej i wymagającej
Sobota
-OWB1: 17'45''- Avg: 143/ Max:154
-Rozgrzewka( stretching + Rytm 2x100m + 1x50m)
-OWB2: 8km (33'18'')- Avg: 174/ Max: 185
Vśr 4'10''
Odcinki:
700m: 2'56''/ Avg: 154 Max: 168
700m: 2'54''/ Avg: 171 Max: 173
700m: 2'55''/ Avg: 174 Max: 176
700m: 2'54''/ Avg: 176 Max: 178
700m: 2'54''/ Avg: 179 Max: 177
700m: 2'52''/ Avg: 177 Max: 185
700m: 2'55''/ Avg: 175 Max: 185
700m: 2'53''/ Avg: 179 Max: 184
700m: 2'52''/ Avg: 179 Max: 182
700m: 2'57''/ Avg: 178 Max: 181
500m: 2'08''/ Avg: 177 Max: 178
500m: 2'03''/ Avg: 177 Max: 180
- Przerwa 5'
- Rytm 5 x 20''/ p. 1'30'' trucht
- Trucht 6'
Uwagi: Mróz -13 stopni, samopoczucie podczas rozgrzewki i na pierwszym odcinku TRAGICZNE. Już nigdy nie wypije kakao 2h przed treningiem... ponad to jakiś senny byłem ale już po 1km II zakresu samopoczucie się poprawiło i dalszą część treningu biegało się super. Biegałem na wahadle 700m w jedną stronę... więc musiałem na każdym nawrocie redukować prędkość do zera i na nowo się rozpędzać tak więc gdyby nie to, to średnia prędkość każdego odcinka byłaby o parę sekund lepsza. Warunki do biegania lepsze niż tydzień temu jeśli chodzi o nawierzchnię, dziś biegałem praktycznie po samym asfalcie, bez śniegu, lodu itd.
Co mnie irytowało to... moja TECHNIKA. Wciąż dużo pracy przede mną w tej kwestii a jakiejś znaczącej poprawy nie widać mimo tego, że staram się o tym myśleć podczas każdego treningu. Strasznie bolały piszczele prawdopodobnie dlatego, że przez ostatni miesiąc biegałem po miękkim śniegu a dziś przyszło biegać w końcu w optymalnych warunkach czyli po czarnym asfalcie... czarnym ale twardym strasznie tupię... i powinienem bardziej wymuszać postawienie każdego kroku na śródstopiu ale miejmy nadzieję, że do wiosny korekta techniki będzie efektywna i efektowna jednocześnie a piszczele się przyzwyczają !
Z tygodnia na tydzień jestem coraz mocniejszy to dzisiejsze tempo czyli 4'10''/ km to w zasadzie był spacerek co ma odzwierciedlenie w tętnie i samopoczuciu... tydzień temu czułem się nie porównywalnie gorzej na ciut niższej prędkości i gorzej znosiłem trudy treningu.
Jutro 18km, jak zwykle po mojej ulubionej trasie... ulubionej i wymagającej
Ostatnio zmieniony 07 maja 2010, 21:09 przez rwJasiu, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
24.01.10r
NIEDZIELA
-OWB1: 88'23''- Avg: 153/ Max: 171 ~~ 17-18km.
Uwagi: Znów silny mróz, znów z początku kiepskie samopoczucie, po 20' dopiero poprawa samopoczucia ale bez fajerwerków. W okolicach 40' przerwa z powodów czysto fizjologicznych...w zasadzie cały dzisiejszy trening nie był przyjemny. Pod koniec już biegło się na prawdę ciężko bo poczułem pierwszy głód i ssanie w żołądku mimo tego, że na śniadanie zjadłem naprawdę sporo. Po treningu spać się chciało niesamowicie... dopiero po obfitym posiłku poczułem się lepiej.
HMP już za nami. Wyniki niestety nie powalały na kolana, jedynie 60m i 200m rzuciły się w oczy. W średnich zastój... wyniki również mizerne ale wiadomo, że na imprezach tego typu zawsze jest "czajenie się", każdy biegnie na miejsce, nie czas... zweryfikujemy te wyniki w sezonie letnim.
A ja już powoli się niecierpliwie. Strasznie jestem ciekawy jaki dystans przyjdzie mi biegać... co okaże się moją mocną stroną. Póki co trzeba mocno trenować a nie wybiegać tak daleko w przyszłość bo najlepszym sposobem przewidywania przyszłości jest jej budowanie !
Już za ponad tydzień upragniony obóz... uwielbiam to obozowe życie, byle by przetrwać te ostanie 5 dni szkoły a co najgorsze mrozu.
NIEDZIELA
-OWB1: 88'23''- Avg: 153/ Max: 171 ~~ 17-18km.
Uwagi: Znów silny mróz, znów z początku kiepskie samopoczucie, po 20' dopiero poprawa samopoczucia ale bez fajerwerków. W okolicach 40' przerwa z powodów czysto fizjologicznych...w zasadzie cały dzisiejszy trening nie był przyjemny. Pod koniec już biegło się na prawdę ciężko bo poczułem pierwszy głód i ssanie w żołądku mimo tego, że na śniadanie zjadłem naprawdę sporo. Po treningu spać się chciało niesamowicie... dopiero po obfitym posiłku poczułem się lepiej.
HMP już za nami. Wyniki niestety nie powalały na kolana, jedynie 60m i 200m rzuciły się w oczy. W średnich zastój... wyniki również mizerne ale wiadomo, że na imprezach tego typu zawsze jest "czajenie się", każdy biegnie na miejsce, nie czas... zweryfikujemy te wyniki w sezonie letnim.
A ja już powoli się niecierpliwie. Strasznie jestem ciekawy jaki dystans przyjdzie mi biegać... co okaże się moją mocną stroną. Póki co trzeba mocno trenować a nie wybiegać tak daleko w przyszłość bo najlepszym sposobem przewidywania przyszłości jest jej budowanie !
Już za ponad tydzień upragniony obóz... uwielbiam to obozowe życie, byle by przetrwać te ostanie 5 dni szkoły a co najgorsze mrozu.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
25.01.10r
PONIEDZIAŁEK
OWB1: 20' +
- rozgrzewka-
- sprawność na sali 45'
Dziś krótkie wybieganie, ze względu na mróz... -20st. Nie cierpię takiej pogody ! Odechciewa się wszystkiego, nie ukrywam, że jestem w lekkim dołku... -'deprecha' spowodowana nie tylko porą roku. Ale cóż zrobić, można jedynie ponarzekać. Nie jestem chyba jedyny na tym świecie z problemami życia codziennego, samotności i innych tego typu spraw. Podejrzewam, że to wszystko powstało ja skutek mojego dotychczas wydawałoby się sielankowego życia... pełnego beztroski, nie wielu zmartwień. Wszystko podane pod nos za sprawą rodziców. Nagle człowiek wpada w brutalny wir życia, obowiązków i codziennych problemów z którymi trzeba sobie radzić samemu. Nie wiem, jak dałbym sobie radę z tym wszystkim gdyby nie treningi, bieganie... oderwanie się od rzeczywistości. Trening sam na sam, myśli i ja, daje poczucie sensu mimo tego, że nie zawsze jest chęć na wyjście z cieplutkiego domku, nie zawsze samopoczucie rozpieszcza. Dlatego kocham bieganie, bo tak wiele wymaga od człowieka i tylko najwytrwalsi liczą się w tej grze na czas....
PONIEDZIAŁEK
OWB1: 20' +
- rozgrzewka-
- sprawność na sali 45'
Dziś krótkie wybieganie, ze względu na mróz... -20st. Nie cierpię takiej pogody ! Odechciewa się wszystkiego, nie ukrywam, że jestem w lekkim dołku... -'deprecha' spowodowana nie tylko porą roku. Ale cóż zrobić, można jedynie ponarzekać. Nie jestem chyba jedyny na tym świecie z problemami życia codziennego, samotności i innych tego typu spraw. Podejrzewam, że to wszystko powstało ja skutek mojego dotychczas wydawałoby się sielankowego życia... pełnego beztroski, nie wielu zmartwień. Wszystko podane pod nos za sprawą rodziców. Nagle człowiek wpada w brutalny wir życia, obowiązków i codziennych problemów z którymi trzeba sobie radzić samemu. Nie wiem, jak dałbym sobie radę z tym wszystkim gdyby nie treningi, bieganie... oderwanie się od rzeczywistości. Trening sam na sam, myśli i ja, daje poczucie sensu mimo tego, że nie zawsze jest chęć na wyjście z cieplutkiego domku, nie zawsze samopoczucie rozpieszcza. Dlatego kocham bieganie, bo tak wiele wymaga od człowieka i tylko najwytrwalsi liczą się w tej grze na czas....
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
26.01.10r
WTOREK
-OWB1:3km Vśr: 4'45'' potem przejście od razu na OWB2:3km Vśr: 3'55''
Avg: 165/ Max: 189
Total:28'24''
- rozgrzewka
- 10 x 150m V~~ (21''-24'')
- Trucht 6'
Uwagi: Dość lekki trening zważywszy na mróz... -15. Pani trener stwierdziła, że szkoda płuc. Absolutnie popieram. Trening na wyższych intensywnościach w tych warunkach nie jest rozsądny.
Te 3km w OWB2 biegało się ciężko... ostatni km wyszedł w 3'50'', strasznie kręciłem nogami, wydawało mi się, że biegnę piekielnie mocno... rzeczywistość była inna. Na 150m też bez życia... sztywno.
Lekki katar.
27.01.10r
OWB1: 49'14''- Vśr: 4'45''-55''
Brak pomiaru tętna- awaria paska.
- stretching, lekka sprawność w domu.
Uwagi: bardzo przyjemnie biega się w -5 Trening to znów przyjemność a nie musowa krioterapia;)
28.01.10r
OWB1: 49'07''- Avg: 167/ Max: 178 - Vśr: 4'50''-5'
- rozgrzewka biegowa
- siła biegowa :3 x 40m skip A, 3 x 40m nożyce, 3 x 40m wieloskok, Rytm 1 x 100m, 5 x 120m ( 50m skip A, 70m wieloskok), Rytm 3 x 100m.
- trucht 7'
Uwagi: przed treningiem spałem 2h... zmorzył mnie sen. Jakieś ogólne zmęczenie. W konsekwencji wyszedłem dopiero o 19 na trening. Biegało się przyjemnie. Mając w pamięci treningi przy mrozach w okolicach -17 stopni, dzisiejszy trening w 0 był niesamowicie przyjemny. Po 2km było mi już za gorąco:). Jedynie śnieg dawał troszkę we znaki... ślisko i biegałem niestety po ulicy bo po ciemku w las niestety się nie da:)
A już w poniedziałek... SZKLARSKA PORĘBA ! YEAH
Oby tylko być zdrowym... w około większość kaszle, prycha itd... i ja mam lekki katar ale chucham na zimne ! Won bakterie !
WTOREK
-OWB1:3km Vśr: 4'45'' potem przejście od razu na OWB2:3km Vśr: 3'55''
Avg: 165/ Max: 189
Total:28'24''
- rozgrzewka
- 10 x 150m V~~ (21''-24'')
- Trucht 6'
Uwagi: Dość lekki trening zważywszy na mróz... -15. Pani trener stwierdziła, że szkoda płuc. Absolutnie popieram. Trening na wyższych intensywnościach w tych warunkach nie jest rozsądny.
Te 3km w OWB2 biegało się ciężko... ostatni km wyszedł w 3'50'', strasznie kręciłem nogami, wydawało mi się, że biegnę piekielnie mocno... rzeczywistość była inna. Na 150m też bez życia... sztywno.
Lekki katar.
27.01.10r
OWB1: 49'14''- Vśr: 4'45''-55''
Brak pomiaru tętna- awaria paska.
- stretching, lekka sprawność w domu.
Uwagi: bardzo przyjemnie biega się w -5 Trening to znów przyjemność a nie musowa krioterapia;)
28.01.10r
OWB1: 49'07''- Avg: 167/ Max: 178 - Vśr: 4'50''-5'
- rozgrzewka biegowa
- siła biegowa :3 x 40m skip A, 3 x 40m nożyce, 3 x 40m wieloskok, Rytm 1 x 100m, 5 x 120m ( 50m skip A, 70m wieloskok), Rytm 3 x 100m.
- trucht 7'
Uwagi: przed treningiem spałem 2h... zmorzył mnie sen. Jakieś ogólne zmęczenie. W konsekwencji wyszedłem dopiero o 19 na trening. Biegało się przyjemnie. Mając w pamięci treningi przy mrozach w okolicach -17 stopni, dzisiejszy trening w 0 był niesamowicie przyjemny. Po 2km było mi już za gorąco:). Jedynie śnieg dawał troszkę we znaki... ślisko i biegałem niestety po ulicy bo po ciemku w las niestety się nie da:)
A już w poniedziałek... SZKLARSKA PORĘBA ! YEAH
Oby tylko być zdrowym... w około większość kaszle, prycha itd... i ja mam lekki katar ale chucham na zimne ! Won bakterie !
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
Nie, nic się nie stało, blog zamarł... 2 tyg byłem odcięty od rzeczywistości ( i dobrze) trenując w szklarskiej porębie. Co więcej dochodzi do tego lenistwo, brak czasu oraz szereg innych czynników dla których nie jestem w stanie wykrzesać z siebie wystarczająco dużo sił aby zamieszczać swoje wypociny.
Trenuję bez przerw, póki co wszystko jest na dobrej drodze, jedyną przeszkoda ostatnio była infekcja która dała mi odpocząć od biegania na całe dni dni. Szkoda, że znów na obozie:/ pech pech pech ! Rok w rok na obozie zimowym nie mogę wytrwać w zdrowiu... ale cóz. Koniec smutnego piepszenia, trzeba optymistycznie spojrzeć na sprawy które do optymizmu nie napawają. Ile można marudzić, narzekać ? Muszę w końcu z tym skończyć bo powoli staję się malkontentem... bleahhh. Rok temu na obozie, chorowałem 5 dni, w tym 2. Tendencja spadkowa... Alergia i astma na pewno nie ułatwia mi podtrzymania odporności.
Zawijam uczyć się, i odpoczywać po OWB2. Na dniach powinien dojść TheStick... będzie jazda:D Może zapisze się do Opus Dei?:)
Trenuję bez przerw, póki co wszystko jest na dobrej drodze, jedyną przeszkoda ostatnio była infekcja która dała mi odpocząć od biegania na całe dni dni. Szkoda, że znów na obozie:/ pech pech pech ! Rok w rok na obozie zimowym nie mogę wytrwać w zdrowiu... ale cóz. Koniec smutnego piepszenia, trzeba optymistycznie spojrzeć na sprawy które do optymizmu nie napawają. Ile można marudzić, narzekać ? Muszę w końcu z tym skończyć bo powoli staję się malkontentem... bleahhh. Rok temu na obozie, chorowałem 5 dni, w tym 2. Tendencja spadkowa... Alergia i astma na pewno nie ułatwia mi podtrzymania odporności.
Zawijam uczyć się, i odpoczywać po OWB2. Na dniach powinien dojść TheStick... będzie jazda:D Może zapisze się do Opus Dei?:)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
Nie mam motywacji pisać.... czasu zresztą też niestety nie wiele.
Treningowo jest OK... CIERPLIWOŚĆ JEST MOJĄ DROGĄ.
W niedzielę startuję treningowo na 5km w Wiązownej. Zobaczymy jak będzie, najgorsze jest to, że nie wiem kompletnie na co mnie stać... nic a nic. Z ciekawszych treningów ostatnio biegałem 10 x 500m po 1'35''-40'', czyli tak jak zakładał plan... nic szybciej nie mogłem, trzymam się kurczowego tego co każe Pani coach. Biegało mi się to dość luźno, są rezerwy spore w każdym razie.... w ten wtorek biegałem też 8km BC2 po 3'55'' i czułem się dość komfortowo, tętno też nie było jakieś mega wysokie.
Dziś 8km potem elementy siły biegowej + rytmy... na koniec 1km troszkę żywiej...na pobudzenie się przez niedzielnym startem. Klocuszek wyszedł w 3'12'' z ogromnymi rezerwami, ale musiałem się hamować... i tak miało być nie szybciej niż 3'20'' ale cóż.... pragnę dodać, że na pierwszych 500m stuknęło 1'40''... druga 500 wyszła w 1'32''. Nawet mocno ale to tylko jeden kilometr...
Jedno co wiem to to, że muszę zmienić swoje podejście i dobrze nastroić się pzred startem. Co najważniejsze to nie stresować się i podejść na luzie... nie mogę do wszystkiego podchodzić tak ambicjonalnie bo wychodzi mi to bokiem niestety w każdej dziedzinie życia stres jest złym doradcą.... czasami pomaga ale mnie zdecydowanie udziela się za często... w przyszłym tyg po raz CZWaRTY będę próbował zdać PRAWO jazdy.....
Cieszy mnie fakt, że nie mam dłuższych przerw od ponad 3 miesięcy ( mowię o treningu). To daje powody do zadowolenia... powinienem być jak najbardziej optymistycznie nastawiony a jak zwykle szukam dziury w całym. Teraz dopiero uświadamiam sobie jak ważna jest psycha w bieganiu... generalnie w każdym sporcie w którym trzeba swoje wycierpieć.
Moim celem w niedziele jest pokonanie samego siebie... pokonanie kryzysu ... nie zważając na konsekwencje, nie zważając na to, że odbije się to na moim wyniku.... muszę stopniowo zmienić siebie jeśli chodzi o mentalność. Co tu dużo ukrywać.... jestem niestety mięczakiem na trasie. Wystarczy malutki kryzys bym odpuścił i nie walczył... zachowując się tak daleko nie zajadę a w zasadzie nie dobiegnę.... a już na pewno nie przybliży mnie to do realizacji moich marzeń.
w tym sporcie tylko typowi Zachariasze;) pną się do góry... brak miejsca dla mięczaków. Śmiem również twierdzić, że na bieżni silniejszy jest nie ten obdarzony predyspozycjami a ten który potrafi oszukać swój umysł i potrafi "zbratać" się z bólem... Od zawsze moim motto życiowym było NO PAIN NO SUCCESS czyli Bez cierpienia nie ma sukcesu... wszystko fajnie, dobrze brzmi ale cholera muszę starać się mocniej przekładać moją życiową dewizę na praktykę.... nie mogę pozwolić mojemu cholernemu organizmowi żeby przejął nade mną władzę i żeby to on dyktował warunki... to ja mam rozdawać karty ! TO ja mam być asem który zadecyduje kiedyś mam odpuścić
Ekh.... nie ma co chrzanić głupot tylko ostro trenować. Wiosną pachnie coraz bardziej co pobudza do życia niesamowicie i pozwala mi wyjść z dołka... i ciągłego narzekania i zapatrywania się na innych... tutaj podam przykład, że zawistnie zazdroszczę co poniektórym z mojej grupy biegowej... TALENTU. Ja niestety go nie posiadam, ale pocieszam się tym, że moja tułaczka biegacza dopiero sie zaczyna... mam dużo czasu a w tym zapieprzu liczy się jedynie ciężka praca i konsekwencja. Tego na szczęście mi nie brakuje ... jestem zawzięty jak nikt inny i udowodnię innym a przede wszystkim SOBIE, że z nizin z czasem wyjdę na wyżyny i to wyżyny w pełnym słowa znaczeniu..... choć nie to jest najważniejsze... nie pogoń za wynikami, miejscami i sławą...
ja kocham tą pogoń za własnymi myślami w trakcie szybszego bicia serca....kiedy to nogi dyktują tempo życia. Bieganie rzecz piękna !
Pozdro.
Treningowo jest OK... CIERPLIWOŚĆ JEST MOJĄ DROGĄ.
W niedzielę startuję treningowo na 5km w Wiązownej. Zobaczymy jak będzie, najgorsze jest to, że nie wiem kompletnie na co mnie stać... nic a nic. Z ciekawszych treningów ostatnio biegałem 10 x 500m po 1'35''-40'', czyli tak jak zakładał plan... nic szybciej nie mogłem, trzymam się kurczowego tego co każe Pani coach. Biegało mi się to dość luźno, są rezerwy spore w każdym razie.... w ten wtorek biegałem też 8km BC2 po 3'55'' i czułem się dość komfortowo, tętno też nie było jakieś mega wysokie.
Dziś 8km potem elementy siły biegowej + rytmy... na koniec 1km troszkę żywiej...na pobudzenie się przez niedzielnym startem. Klocuszek wyszedł w 3'12'' z ogromnymi rezerwami, ale musiałem się hamować... i tak miało być nie szybciej niż 3'20'' ale cóż.... pragnę dodać, że na pierwszych 500m stuknęło 1'40''... druga 500 wyszła w 1'32''. Nawet mocno ale to tylko jeden kilometr...
Jedno co wiem to to, że muszę zmienić swoje podejście i dobrze nastroić się pzred startem. Co najważniejsze to nie stresować się i podejść na luzie... nie mogę do wszystkiego podchodzić tak ambicjonalnie bo wychodzi mi to bokiem niestety w każdej dziedzinie życia stres jest złym doradcą.... czasami pomaga ale mnie zdecydowanie udziela się za często... w przyszłym tyg po raz CZWaRTY będę próbował zdać PRAWO jazdy.....
Cieszy mnie fakt, że nie mam dłuższych przerw od ponad 3 miesięcy ( mowię o treningu). To daje powody do zadowolenia... powinienem być jak najbardziej optymistycznie nastawiony a jak zwykle szukam dziury w całym. Teraz dopiero uświadamiam sobie jak ważna jest psycha w bieganiu... generalnie w każdym sporcie w którym trzeba swoje wycierpieć.
Moim celem w niedziele jest pokonanie samego siebie... pokonanie kryzysu ... nie zważając na konsekwencje, nie zważając na to, że odbije się to na moim wyniku.... muszę stopniowo zmienić siebie jeśli chodzi o mentalność. Co tu dużo ukrywać.... jestem niestety mięczakiem na trasie. Wystarczy malutki kryzys bym odpuścił i nie walczył... zachowując się tak daleko nie zajadę a w zasadzie nie dobiegnę.... a już na pewno nie przybliży mnie to do realizacji moich marzeń.
w tym sporcie tylko typowi Zachariasze;) pną się do góry... brak miejsca dla mięczaków. Śmiem również twierdzić, że na bieżni silniejszy jest nie ten obdarzony predyspozycjami a ten który potrafi oszukać swój umysł i potrafi "zbratać" się z bólem... Od zawsze moim motto życiowym było NO PAIN NO SUCCESS czyli Bez cierpienia nie ma sukcesu... wszystko fajnie, dobrze brzmi ale cholera muszę starać się mocniej przekładać moją życiową dewizę na praktykę.... nie mogę pozwolić mojemu cholernemu organizmowi żeby przejął nade mną władzę i żeby to on dyktował warunki... to ja mam rozdawać karty ! TO ja mam być asem który zadecyduje kiedyś mam odpuścić
Ekh.... nie ma co chrzanić głupot tylko ostro trenować. Wiosną pachnie coraz bardziej co pobudza do życia niesamowicie i pozwala mi wyjść z dołka... i ciągłego narzekania i zapatrywania się na innych... tutaj podam przykład, że zawistnie zazdroszczę co poniektórym z mojej grupy biegowej... TALENTU. Ja niestety go nie posiadam, ale pocieszam się tym, że moja tułaczka biegacza dopiero sie zaczyna... mam dużo czasu a w tym zapieprzu liczy się jedynie ciężka praca i konsekwencja. Tego na szczęście mi nie brakuje ... jestem zawzięty jak nikt inny i udowodnię innym a przede wszystkim SOBIE, że z nizin z czasem wyjdę na wyżyny i to wyżyny w pełnym słowa znaczeniu..... choć nie to jest najważniejsze... nie pogoń za wynikami, miejscami i sławą...
ja kocham tą pogoń za własnymi myślami w trakcie szybszego bicia serca....kiedy to nogi dyktują tempo życia. Bieganie rzecz piękna !
Pozdro.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
Wczoraj tj. 28.02.01r startowałem po raz pierwszy na 5km w Kategorii OPEN podczas XXX półmaratonu Wiązowskiego.
Będąc szczerym....liczyłem, że będzie dużo lepiej. Niestety znów się rozczarowałem. Wynik 17'49'' jest obiektywnie mówiąc poniżej krytyki. Być może mam zbyt wygórowane ambicje, wydawało mi się, że jestem mocarzem który po 3 miesiącach treningu pobiegnie już poniżej 17' w pierwszym starcie. Ale niestety życie weryfikuje wszystko i potem przychodzi czas gorzkich rozczarowań.
2.5km Vśr 3'39''
Ostatnie 2.5km Vśr 3'28''
Ale dziś już na spokojnie starałem się racjonalnie wytłumaczyć ten słaby start i być może się usprawiedliwiam ale nie zwyczajnie pobiec szybciej nie mogłem... 17'25''-30'' na pewno było realne ale zacząłem strasznie wolno bo 3'39'' i pierwsze 2.5km było właśnie w tym tempie, dopiero od drugiej połowy zacząłem przyspieszać. Początek bardzo zachowawczy ale kompletnie nie wiedziałem na co mnie stać więc wolałem zacząć wolniej niż zdyskwalifikować pierwszym głupim km w 3'20''.
Szczerze... do 4.5km nie czułem jakiegoś dużego zmęczenia jak to na zawodach bywa, wydolnościowo było ok, jedynie nogi... zamulone po prostu nie mogłem biec szybciej. Wnioski: brak obiegania tempowego na wyższych prędkościach. Moje jedyne akcenty to OWB2, bez typowych temp, szybszych dłuższych odcinków- i dobrze bo w zasadzie w tym okresie mało rozsądnie biegać tempa... koniec lutego....
Dziś niestety też słusznie mi ktoś powiedział, że talentem biegowym nie jestem tak więc powinienem hamować nieco swoje zapędy na wyniki. Z tym też się zgodzę... z motyką na słońce nie ma co się porywać. Ja muszę szukać swojej szansy w ciężkiej pracy, a jest mi podwójnie ciężko ze względu na zmianę biomechaniki, zmianą dyscypliny.
Kolejne mądre słowa..., że jedyne co mi potrzeba to czasu i nie powinienem aż tak mocno przejmować się wynikami. Też racja ale łatwo mówić... kiedy robiąc coś i poświęcając się czemuś dostajesz tak mało. Cóż... tak musi być widocznie ale ciężka praca przecież musi zaprocentować. Mam czas... heh. Zawsze w trudnych momentach myślę sobie, że tak na prawdę nie talent a wytrwałość jest kluczem do sukcesu. Niech więc cierpliwość będzie moją drogą.....
Postanowiłem zmienić swoje podejście co do mojej osoby. Za bardzo biorę do siebie każdą porażkę, zbyt wysoko stawiam sobie poprzeczkę- w większości wypadków takie zachowanie jest jak najbardziej rozsądne ale nie w tym przypadku bo nie realizując tego co sobie założę... porażka goni porażkę i do wypalenia psychicznego droga krótka a tego bym nie chciał.
Od teraz muszę cieszyć się najmniejszymi rzeczami.... tym, że jeszcze pół roku temu biegając 1sze zakresy po 4'55'' sprawiało mi to trudność, tętno szalało, a dziś po 4'30'' tętno spokojnie i niskie, takie jak powinno być a samopoczucie rewelacyjne. To, że dziś nie borykam się z okostnymi a jeszcze pół roku temu wyłem z bólu.
Spokojnie, drobnymi kroczkami... ekh. Wszystko jest takie trudne....
Będąc szczerym....liczyłem, że będzie dużo lepiej. Niestety znów się rozczarowałem. Wynik 17'49'' jest obiektywnie mówiąc poniżej krytyki. Być może mam zbyt wygórowane ambicje, wydawało mi się, że jestem mocarzem który po 3 miesiącach treningu pobiegnie już poniżej 17' w pierwszym starcie. Ale niestety życie weryfikuje wszystko i potem przychodzi czas gorzkich rozczarowań.
2.5km Vśr 3'39''
Ostatnie 2.5km Vśr 3'28''
Ale dziś już na spokojnie starałem się racjonalnie wytłumaczyć ten słaby start i być może się usprawiedliwiam ale nie zwyczajnie pobiec szybciej nie mogłem... 17'25''-30'' na pewno było realne ale zacząłem strasznie wolno bo 3'39'' i pierwsze 2.5km było właśnie w tym tempie, dopiero od drugiej połowy zacząłem przyspieszać. Początek bardzo zachowawczy ale kompletnie nie wiedziałem na co mnie stać więc wolałem zacząć wolniej niż zdyskwalifikować pierwszym głupim km w 3'20''.
Szczerze... do 4.5km nie czułem jakiegoś dużego zmęczenia jak to na zawodach bywa, wydolnościowo było ok, jedynie nogi... zamulone po prostu nie mogłem biec szybciej. Wnioski: brak obiegania tempowego na wyższych prędkościach. Moje jedyne akcenty to OWB2, bez typowych temp, szybszych dłuższych odcinków- i dobrze bo w zasadzie w tym okresie mało rozsądnie biegać tempa... koniec lutego....
Dziś niestety też słusznie mi ktoś powiedział, że talentem biegowym nie jestem tak więc powinienem hamować nieco swoje zapędy na wyniki. Z tym też się zgodzę... z motyką na słońce nie ma co się porywać. Ja muszę szukać swojej szansy w ciężkiej pracy, a jest mi podwójnie ciężko ze względu na zmianę biomechaniki, zmianą dyscypliny.
Kolejne mądre słowa..., że jedyne co mi potrzeba to czasu i nie powinienem aż tak mocno przejmować się wynikami. Też racja ale łatwo mówić... kiedy robiąc coś i poświęcając się czemuś dostajesz tak mało. Cóż... tak musi być widocznie ale ciężka praca przecież musi zaprocentować. Mam czas... heh. Zawsze w trudnych momentach myślę sobie, że tak na prawdę nie talent a wytrwałość jest kluczem do sukcesu. Niech więc cierpliwość będzie moją drogą.....
Postanowiłem zmienić swoje podejście co do mojej osoby. Za bardzo biorę do siebie każdą porażkę, zbyt wysoko stawiam sobie poprzeczkę- w większości wypadków takie zachowanie jest jak najbardziej rozsądne ale nie w tym przypadku bo nie realizując tego co sobie założę... porażka goni porażkę i do wypalenia psychicznego droga krótka a tego bym nie chciał.
Od teraz muszę cieszyć się najmniejszymi rzeczami.... tym, że jeszcze pół roku temu biegając 1sze zakresy po 4'55'' sprawiało mi to trudność, tętno szalało, a dziś po 4'30'' tętno spokojnie i niskie, takie jak powinno być a samopoczucie rewelacyjne. To, że dziś nie borykam się z okostnymi a jeszcze pół roku temu wyłem z bólu.
Spokojnie, drobnymi kroczkami... ekh. Wszystko jest takie trudne....
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
Owb1- 45'46''
~~11km
Vśr 4'25''-30''
Avg: 157
Max: 167
- Stretching/ rozgrzewka biegowa
- 10 x 100m Vśr 17''-18'' p. 100m trucht
- 1km trucht
Samopoczucie dobre, pierwsze km troszkę ciężko.... nie strawiłem obiadu. Psychicznie też lepiej, wszystko sobie powoli układam.
~~11km
Vśr 4'25''-30''
Avg: 157
Max: 167
- Stretching/ rozgrzewka biegowa
- 10 x 100m Vśr 17''-18'' p. 100m trucht
- 1km trucht
Samopoczucie dobre, pierwsze km troszkę ciężko.... nie strawiłem obiadu. Psychicznie też lepiej, wszystko sobie powoli układam.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
3.03.01r
Środa
- 13' Owb1
- rozgrzewka biegowa, stretching
- Owb2-8km- 32'17''
Vśr 4'02''
Avg:175 Max:184
- 5' odpoczynek w marszu
- Rytm: 8 x 100m/p.100m trucht
- Wybieganie 1km.
Uwagi: Nóżki się dziś nie kręciły, warunki do do szybszego biegania ciężkie... świeży śnieg na szosie i lekki przymrozek nie ułatwiały szybszego biegania.... ślisko... co więcej biegałem na wahadle 700m, co odcinek musiałem się całkowicie zatrzymać i na nowo rozpędzać.... to około 5'' straty na każdym km. Tętno niższe niż tydzień temu na tej samej prędkości więc jest dobrze ale komfortowo niestety się nie czułem. Ciężki oddech... słabe płucka.
Środa
- 13' Owb1
- rozgrzewka biegowa, stretching
- Owb2-8km- 32'17''
Vśr 4'02''
Avg:175 Max:184
- 5' odpoczynek w marszu
- Rytm: 8 x 100m/p.100m trucht
- Wybieganie 1km.
Uwagi: Nóżki się dziś nie kręciły, warunki do do szybszego biegania ciężkie... świeży śnieg na szosie i lekki przymrozek nie ułatwiały szybszego biegania.... ślisko... co więcej biegałem na wahadle 700m, co odcinek musiałem się całkowicie zatrzymać i na nowo rozpędzać.... to około 5'' straty na każdym km. Tętno niższe niż tydzień temu na tej samej prędkości więc jest dobrze ale komfortowo niestety się nie czułem. Ciężki oddech... słabe płucka.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
Nie mam czasu pisywać regularnie ;(
04.03.01r
Czwartek
Owb1 30'~~ <6km
- rozgrzewka + stretching
- Siła biegowa. Podbieg Około 150m, dość stromy.
(Podbieg 150m(80% tętna)-> szybszy zbieg, trucht 10m, Podbieg 150m mocno) x5
- Wybieganie 2.5km
05.03.01r
Piątek
Owb1 12km
Vśr ~~ 4'35''
Tętno... nie wiem, awaria paska. Nawet polary zawodzą !
- sprawność sala: płotki, ćwiczenia wzmacniające i rozciągające.
06.03 01r
Sobota
-Owb1- 15'
- rozgrzewka biegowa + stretching
15 x 400m p. 200m trucht
Odcinki biegane w tempie 3'20''/km, tak więc bardzo wolno, rytmem. Ostatnie pięć 400m nieco szybsze w tym ostania 400m- 65''...
- wybieganie 2km.
07.03.01r
Niedziela
-Owb1- 15km,
Vśr 4'40''-45''
Avg 155/ Max 167
Ciężkooooooooo nogi zamuł.
08.03.01r
poniedziałek
Owb1- 10km
Vś 4'35''
Avg 156 / max 170
- sprawność na sali 40'.
Uwagi: tętno coraz niższe przy wyższych prędkościach. Progres w każdej strefie intensywności
09.03.01r
Wtorek
- Owb1 3km
- rozgrzewka biegowa
- (5 x 200m p.200m) x 3
1. 30.7 avg 152/max169 ---> wiem za szybko
2. 34.1 165/174
3. 32.9 160/170
4. 33.4 163/167
5. 32.5 172/181
6. 31.7 156/176
7. 32.9 162/177
8. 32.3 162/179
9. 32.4 162/167
10. 33.9 162/175
11. 32.9 156/160
12. 33.9 158/170
13. 33.4 156/172
14. 33.2 164/175
15. 32.3 156/174
04.03.01r
Czwartek
Owb1 30'~~ <6km
- rozgrzewka + stretching
- Siła biegowa. Podbieg Około 150m, dość stromy.
(Podbieg 150m(80% tętna)-> szybszy zbieg, trucht 10m, Podbieg 150m mocno) x5
- Wybieganie 2.5km
05.03.01r
Piątek
Owb1 12km
Vśr ~~ 4'35''
Tętno... nie wiem, awaria paska. Nawet polary zawodzą !
- sprawność sala: płotki, ćwiczenia wzmacniające i rozciągające.
06.03 01r
Sobota
-Owb1- 15'
- rozgrzewka biegowa + stretching
15 x 400m p. 200m trucht
Odcinki biegane w tempie 3'20''/km, tak więc bardzo wolno, rytmem. Ostatnie pięć 400m nieco szybsze w tym ostania 400m- 65''...
- wybieganie 2km.
07.03.01r
Niedziela
-Owb1- 15km,
Vśr 4'40''-45''
Avg 155/ Max 167
Ciężkooooooooo nogi zamuł.
08.03.01r
poniedziałek
Owb1- 10km
Vś 4'35''
Avg 156 / max 170
- sprawność na sali 40'.
Uwagi: tętno coraz niższe przy wyższych prędkościach. Progres w każdej strefie intensywności
09.03.01r
Wtorek
- Owb1 3km
- rozgrzewka biegowa
- (5 x 200m p.200m) x 3
1. 30.7 avg 152/max169 ---> wiem za szybko
2. 34.1 165/174
3. 32.9 160/170
4. 33.4 163/167
5. 32.5 172/181
6. 31.7 156/176
7. 32.9 162/177
8. 32.3 162/179
9. 32.4 162/167
10. 33.9 162/175
11. 32.9 156/160
12. 33.9 158/170
13. 33.4 156/172
14. 33.2 164/175
15. 32.3 156/174
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
10.03.01r
ŚRODA
Owb1- 80'
Vśr ~5'/km
Avg 143/Max 164
- pompki 3 x 50, ćw. wzmacniajace grzbiet,
- Basen- 400m, masaże, jaccuzi. RELAX!!!
Dziś tempo żółwie... musiałem odpocząć, szczerze to jestem lekko mówiąc nieco... zajechany... Treningi ostatnimi czasy są coraz bardziej wymagające. Dziś robiłem trening z moim sąsiadem Dawidem Ż. niegdyś... jedną z nadziei polskich biegów średnich... ale życie jest życiem. Jak zwykle biegając z Dawidem, doszło do ciekawych rozważań... klimat biegania w lesie po ciemku podczas gdy śnieg jest jedyną rzeczą która wyznacza szlak... sprzyja trafnym oraz dogłębnym rozważaniom ... może jutro napiszę mały wywodzik. Rozmawialiśmy na temat treningu mentalnego...
A co do treningu, naciągnąłem sobie wczoraj na dwusetkach mięsień... nie wiem jak on się zwie, nie istotne ale w każdym razie boli jak cholera.... zobaczymy jak będzie dalej, mam nadziej ze doktor o nazwisku CZAS pozwoli mi się szybko odbudować.
pozdro,
Dum spiro spero.
ŚRODA
Owb1- 80'
Vśr ~5'/km
Avg 143/Max 164
- pompki 3 x 50, ćw. wzmacniajace grzbiet,
- Basen- 400m, masaże, jaccuzi. RELAX!!!
Dziś tempo żółwie... musiałem odpocząć, szczerze to jestem lekko mówiąc nieco... zajechany... Treningi ostatnimi czasy są coraz bardziej wymagające. Dziś robiłem trening z moim sąsiadem Dawidem Ż. niegdyś... jedną z nadziei polskich biegów średnich... ale życie jest życiem. Jak zwykle biegając z Dawidem, doszło do ciekawych rozważań... klimat biegania w lesie po ciemku podczas gdy śnieg jest jedyną rzeczą która wyznacza szlak... sprzyja trafnym oraz dogłębnym rozważaniom ... może jutro napiszę mały wywodzik. Rozmawialiśmy na temat treningu mentalnego...
A co do treningu, naciągnąłem sobie wczoraj na dwusetkach mięsień... nie wiem jak on się zwie, nie istotne ale w każdym razie boli jak cholera.... zobaczymy jak będzie dalej, mam nadziej ze doktor o nazwisku CZAS pozwoli mi się szybko odbudować.
pozdro,
Dum spiro spero.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
11.03.01r
Czwartek
___________________
Owb1- 40'29''
Avg 149/Max 163
- Siła biegowa (skipA 50m, wieloskok50m, podbieg 120m, zbieg 120m, podbieg 80m, zbieg 80m, trucht) x 6
- wybieganie 3km
Total: 12km.
___________________
Uwagi:
8km biegałem bardzo wolno. Po pierwsze wziął mnie katar... oznaka osłabienia, więc wole pohasać nieco wolniej, nic przecież się nie stanie. Po drugie gorsze samopoczucie, zmęczenie się nawarstwia, przez szkołę, pracę, treningi. Ale nie narzekam. Inni mają gorzej. Co będzie jak będę trenował 2 x dziennie?:)
Mam nadzieję, że na katarze się skończy. Przespałem pół dnia. Dostarczyłem poprzez zjedzenie 1kg kiwi oraz innych owoców bogatych w vit. C swojemu organizmowi potężną dawkę rzeczonej witaminki trzeba się jakoś ratować, podbudować- chociażby psychicznie. Placebo jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło:]
Nie mam ostatnimi czasy weny na jakieś dogłębniejsze przemyślenia tak więc piszę tylko o treningu i nie skupiam się na niczym innym... nad tyloma sprawami ostatnio myślałem ale jakoś nie mam chęci przelewać tego na pismo.
A teraz spać! Do poduchy.... poczytam MURAKAMIEGO... ''Ślepa wierzba i śpiąca kobieta'', nota bene mojego ulubionej autora. Nie wiem w czym tkwi jego "moc" w każdym razie najlepszym odzwierciedleniem jego niesamowitych umiejętności pisarskich jest to, że pod koniec każdej książki... chce się zwyczajnie więcej... i robi się smutno przewracając karty powieści na ostatnie strony.
Czwartek
___________________
Owb1- 40'29''
Avg 149/Max 163
- Siła biegowa (skipA 50m, wieloskok50m, podbieg 120m, zbieg 120m, podbieg 80m, zbieg 80m, trucht) x 6
- wybieganie 3km
Total: 12km.
___________________
Uwagi:
8km biegałem bardzo wolno. Po pierwsze wziął mnie katar... oznaka osłabienia, więc wole pohasać nieco wolniej, nic przecież się nie stanie. Po drugie gorsze samopoczucie, zmęczenie się nawarstwia, przez szkołę, pracę, treningi. Ale nie narzekam. Inni mają gorzej. Co będzie jak będę trenował 2 x dziennie?:)
Mam nadzieję, że na katarze się skończy. Przespałem pół dnia. Dostarczyłem poprzez zjedzenie 1kg kiwi oraz innych owoców bogatych w vit. C swojemu organizmowi potężną dawkę rzeczonej witaminki trzeba się jakoś ratować, podbudować- chociażby psychicznie. Placebo jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło:]
Nie mam ostatnimi czasy weny na jakieś dogłębniejsze przemyślenia tak więc piszę tylko o treningu i nie skupiam się na niczym innym... nad tyloma sprawami ostatnio myślałem ale jakoś nie mam chęci przelewać tego na pismo.
A teraz spać! Do poduchy.... poczytam MURAKAMIEGO... ''Ślepa wierzba i śpiąca kobieta'', nota bene mojego ulubionej autora. Nie wiem w czym tkwi jego "moc" w każdym razie najlepszym odzwierciedleniem jego niesamowitych umiejętności pisarskich jest to, że pod koniec każdej książki... chce się zwyczajnie więcej... i robi się smutno przewracając karty powieści na ostatnie strony.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
czeee !
Dawno mnie tutaj nie było, ale i tak nikt tego nie zauważył więc znów nie zauważony... wznowię bloga aczkolwiek nie obiecuję systematyczności ( nie obiecuje sobię, nie wam.. dlatego, że rzeczywistość nie pozwala, albo lenistwo- nie wiem co gorsze.
Ostatnie dwa treningi.
Wczoraj:
04.05.2010
- OWB3- 3h matura polski + rytmy na pobudzeni kory mózgowej.
- Trening główny:
*3km, rozgrzewka, rytmy 3 x 100m
* Owb2/3- 4km
Vśr 3'36''
Avg 178/ Max 195 huhu.
1km-3'44
1km- 3'36''
1km- 3'38''
1km- 3'27''
+
Rytmy 10x 200m p. 100m trucht
( 32''-34'')
- schłodzenie 2km.
05.05.2010km
- Pobudzenie kory mózgowej- matura z matmy, przewidywana skuteczność 90%. To nie efekt mojego geniuszu tylko jego braku CKE, łatwiej być nie mogło.
- trening główny:
Owb1 8km Vś 4'25''
- rozgrzewka,
- SB 6 x 120m p. trucht ( 50m skip A, 70m wieloskok)
- dwa rytmy
- 1km schłodzenie
jutro lekki trening... po 6h maratonie intelektualnym,
let's the game begin ! Maturaaaa aaaaa !
Dawno mnie tutaj nie było, ale i tak nikt tego nie zauważył więc znów nie zauważony... wznowię bloga aczkolwiek nie obiecuję systematyczności ( nie obiecuje sobię, nie wam.. dlatego, że rzeczywistość nie pozwala, albo lenistwo- nie wiem co gorsze.
Ostatnie dwa treningi.
Wczoraj:
04.05.2010
- OWB3- 3h matura polski + rytmy na pobudzeni kory mózgowej.
- Trening główny:
*3km, rozgrzewka, rytmy 3 x 100m
* Owb2/3- 4km
Vśr 3'36''
Avg 178/ Max 195 huhu.
1km-3'44
1km- 3'36''
1km- 3'38''
1km- 3'27''
+
Rytmy 10x 200m p. 100m trucht
( 32''-34'')
- schłodzenie 2km.
05.05.2010km
- Pobudzenie kory mózgowej- matura z matmy, przewidywana skuteczność 90%. To nie efekt mojego geniuszu tylko jego braku CKE, łatwiej być nie mogło.
- trening główny:
Owb1 8km Vś 4'25''
- rozgrzewka,
- SB 6 x 120m p. trucht ( 50m skip A, 70m wieloskok)
- dwa rytmy
- 1km schłodzenie
jutro lekki trening... po 6h maratonie intelektualnym,
let's the game begin ! Maturaaaa aaaaa !
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
07.05
- E 12km: Vśr 4'30''
Avg: 158/170
- rozgrzewka biegowa
- elementy techniki biegowej 12 x 40m p. marsz 40m
- płotki
- sprawność na sali- ćw. rozciągające, ćwiczenia wzmacniające mięsnie brzucha i grzbietu.
- rytm 3 x 40m
- schłodzenie
nie będę wyjątkowy jeśli powiem, że brak mi słońca... że pogoda strasznie irytuje, że dziś było strasznie parno, woda która zmieniła swój stan skupienia zaległa strasznie w płucach w konsekwencji oddychało się strasznie ciężko... dopiero po 6 km, system wentylacyjny poradził sobie z zaistniałą sytuacją. Wczoraj pozwoliłem sobie na luz... 6h pisania matury, więc postanowiłem urozmaicić swój trening i zamiast założonych 8-12km E, pograłem w piłkę... wiem, błąd ale czasami trzeba pozwolić sobie na odrobinę luzu... poza tym biegałem jak oszalały, musiałem się wyżyć fizycznie bo intelektualnie zostałem całkowicie wyjałowiony.
Być może ten dzień luzu przyczynił się do tego, że nogi niosły bardziej niż zazwyczaj, niektóre kilometry wychodziły po 4.20... i szybciej. Co ciekawe tętno również niskie. Być może jest to po prostu objaw objawiającej się formy? Nie wiem i nie chce wiedzieć.
http://www.youtube.com/watch?v=S3qZUaKgk9I
- E 12km: Vśr 4'30''
Avg: 158/170
- rozgrzewka biegowa
- elementy techniki biegowej 12 x 40m p. marsz 40m
- płotki
- sprawność na sali- ćw. rozciągające, ćwiczenia wzmacniające mięsnie brzucha i grzbietu.
- rytm 3 x 40m
- schłodzenie
nie będę wyjątkowy jeśli powiem, że brak mi słońca... że pogoda strasznie irytuje, że dziś było strasznie parno, woda która zmieniła swój stan skupienia zaległa strasznie w płucach w konsekwencji oddychało się strasznie ciężko... dopiero po 6 km, system wentylacyjny poradził sobie z zaistniałą sytuacją. Wczoraj pozwoliłem sobie na luz... 6h pisania matury, więc postanowiłem urozmaicić swój trening i zamiast założonych 8-12km E, pograłem w piłkę... wiem, błąd ale czasami trzeba pozwolić sobie na odrobinę luzu... poza tym biegałem jak oszalały, musiałem się wyżyć fizycznie bo intelektualnie zostałem całkowicie wyjałowiony.
Być może ten dzień luzu przyczynił się do tego, że nogi niosły bardziej niż zazwyczaj, niektóre kilometry wychodziły po 4.20... i szybciej. Co ciekawe tętno również niskie. Być może jest to po prostu objaw objawiającej się formy? Nie wiem i nie chce wiedzieć.
http://www.youtube.com/watch?v=S3qZUaKgk9I