
Dzisiaj to faktycznie były zawody.
Toyota Ekomaraton Targówek, edycja druga.
~10,1 km - ~46:53

Puma Complete TF ALRROUND (kolce, 6 mm). Legginsy ciepłe. Koszulka termo-... bez rekawow, koszulka z dlugim, cieniutka kurteczka, koszulka startowa. Czapka. Rękawiczki cienkie (zdjęłam po 5 km). Minimalnie za cieplo, chociaż przed startem zamarzlam na kosc.
Aha, i najważniejsze

Wynik wynikiem, ale miejsce też czasami się liczy - a tu znowu byłam druga :D Nie wiem, jakim cudem, ale tak wyszło. Zwyciężczyni zdecydowanie była poza moim zasięgiem. I nie tylko moim. Ruszyłysmy zatem we trzy "podiumówki" z poprzedniej edycji. Chciałam się trzymać za dziewczynami (wiadomo, z tej trójki to ja jestem najsłabsza, nie mam złudzeń). Ale już na pierwszej prostej (a prosta ma z 700 m) popełniłam coś, o czym byłam przekonana niemal do końca biegu, że było błędem taktycznym. Tymczasem chyba jednak było to bardzo dobre posunięcie. Dwa kółka (po ~3,35 km) biegłyśmy pociągiem - słyszałam pierwszą z dziewczyn tuż za moimi plecami, drugą tuż za nią. No trudno, myślałam sobie, najwyżej pociągnę ile dam radę, i odpuszczę. Jak zaczną mocny finisz, to i tak pozamiatane. Ja mam słaby finisz + będę wykończona. Tymczasem pod koniec drugiego kółka zaczęło się dziać coś dziwnego... Najpierw usłyszałam, że odległość między mną a dziewczynami robi się większa. Akurat przebiegałam obok meto/startu. Mialam przed sobą długą prostą. Przyspieszyłam. Potem musialam się troche wyhamować, bo wiedzialam, że tak szybko 2 km jeszcze nie dobiegnę. Na drugim kilometrze tej trasy jest tak zakręt, na którym da się kątem oka rzucić za siebie. Rzuciłam zatem kątem. Okazało się, że dziewczyny się przetasowały, ale faktycznie są kilkadziesiąt metrów za mną. Nie zwolniłam jednak, a nawet starałam się przyspieszyć, pamietając o tym nieszczęsnym finiszu. Było mi już wysztko jedno, jak wyjdę na zdjęciach. Prułam, ile sił w nogach. Udało się

Dobiegłam, druga z kobiet i pierwsza z "pociągu"

Miłe

I jakie motywujące

Poprzedni wynik poprawilam o prawie poltorej minuty...
A kolce się sprawdziły, bardzo. Drugi raz w życiu biegłam w kolcach (ale poprzednio króciutko i na stadionie). Na dzisiaj był to zdecydowanie najlepszy wybór.