Kasia - powrót do formy po ciąży / maraton 2:59
Moderator: infernal
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
Wydawało mi się ... No właśnie "wydawało się", niestety start zweryfikował moje zdanie o dobrej formie. Oj popłynęłam:
1:07:40-15km Chomiczówka
I mogę się tłumaczyć, że ślisko i raz glebnęłam, że złe buty wybrałam, że wiało, że rozwiązało mi się sznurowadło, , ale prawda jest taka, że słaba jestem. Ilonka zaraz na początku minęła mnie jak chciała i już po chwili nie widziałam nawet jej pleców. Parę ciepłych słów usłyszałam na trasie i ogólnie było miło. Zresztą szybko się zawijałam do domu, jak się okazało niepotrzebnie tak się śpieszyłam, bo uciekł mi pociąg (następny za równo godzinę)-podjechałam więc SKM-ką do Pruszkowa, tam uciekł mi autobus, pojechałam innym do WKD-ki, WKD-ką do Brzózek i pobiegłam do domu. Było fajnie, a co? Następnym razem będzie lepiej!
Mam męża, który został z dziećmi, na obiad ugotował, chyba jedyną rzecz, która mogę przełknąć (oczywiście oprócz goryczy porażki)-potrawkę z indyka z ryżem. I jest po prostu kochany i dzieciaki też mam fantastyczne... nawet się zdążyłam za nimi stęsknić. Ojoj, bo się za bardzo tkliwie robi.
Ostatnio zmieniony 22 sty 2010, 09:51 przez kapan, łącznie zmieniany 1 raz.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
~80 km w tym 1:50 II+III zakres
waga- nie ważyłam się
warunki zimowe
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
Wtorek,19 stycznia
60 min w tym 6x 3'p 2'
Miało być po 3:50/km- na pewno było znacznie wolniej! Było łagodnie-jeszcze czułam sztywność, a nawet lekki ból mięśni ud po Chomiczówce.
Tętno (na 10 sek) bezpośrednio po odcinku/po minucie :
po 3 odcinku 30/18
po 6 odcinku 31/20
Ostatnio mam dużo pracy, co też przekłada się na wykonanie treningów.
KOMENTARZE
60 min w tym 6x 3'p 2'
Miało być po 3:50/km- na pewno było znacznie wolniej! Było łagodnie-jeszcze czułam sztywność, a nawet lekki ból mięśni ud po Chomiczówce.
Tętno (na 10 sek) bezpośrednio po odcinku/po minucie :
po 3 odcinku 30/18
po 6 odcinku 31/20
Ostatnio mam dużo pracy, co też przekłada się na wykonanie treningów.
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
środa, 20 stycznia
1:15 człapania
Próbowałam robić 40 min BC II , ale była to jakaś porażka. Ledwie odrywałam nogi od ziemi. Już nie poruszam się nawet w tempie średnio-sprawnego żółwia tylko raczej żółwia inwalidy. Niby nic mi nie jest, ale balansuje na granicy przeziębienia i czuję zmęczenie całego aparatu ruchu. Zawsze olbrzymią frajdą było dla mnie bieganie po śniegu, teraz już drugi dzień biegam (?) ścieżkami i drogami starając się nawet nie patrzeć w stronę moich ulubionych łąk, czyli zachowuję się podobnie jak moja psica, która gdy widzi kota, za którym nie chce gonić (np. dlatego, że ten kot zamiast uciekać dał jej pazurem w nos) odwraca łeb i udaje, że go nie widzi. Mnie też dopadła choroba "byle do wiosny". Jestem niewyspana (mały ząbkuje), przemęczona pracą i mam doła. Chyba też jestem trochę marudna. Moje osiągnięcie na dzisiaj- marudzę,... że marudzę. Nieźle prawda?
A i jak być może ktoś zauważył zmieniłam cel na bardziej realny, tym bardziej, że chyba pobiegnę w Katowicach, gdzie trasa do łatwych nie należy. Zawsze lepiej biegało mi się jesienią -nigdy też na wiosnę nie pobiegłam szybciej niż 3:18. Tak naprawdę chciałabym się wreszcie rozprawić z trójką, ponieważ suma cyfr w roku 2010 wynosi 3 więc chciałabym, aby to była jesień tego roku. Na ile to jest realne- nie wiem. Zobaczymy. Byle do wiosny.
1:15 człapania
Próbowałam robić 40 min BC II , ale była to jakaś porażka. Ledwie odrywałam nogi od ziemi. Już nie poruszam się nawet w tempie średnio-sprawnego żółwia tylko raczej żółwia inwalidy. Niby nic mi nie jest, ale balansuje na granicy przeziębienia i czuję zmęczenie całego aparatu ruchu. Zawsze olbrzymią frajdą było dla mnie bieganie po śniegu, teraz już drugi dzień biegam (?) ścieżkami i drogami starając się nawet nie patrzeć w stronę moich ulubionych łąk, czyli zachowuję się podobnie jak moja psica, która gdy widzi kota, za którym nie chce gonić (np. dlatego, że ten kot zamiast uciekać dał jej pazurem w nos) odwraca łeb i udaje, że go nie widzi. Mnie też dopadła choroba "byle do wiosny". Jestem niewyspana (mały ząbkuje), przemęczona pracą i mam doła. Chyba też jestem trochę marudna. Moje osiągnięcie na dzisiaj- marudzę,... że marudzę. Nieźle prawda?
A i jak być może ktoś zauważył zmieniłam cel na bardziej realny, tym bardziej, że chyba pobiegnę w Katowicach, gdzie trasa do łatwych nie należy. Zawsze lepiej biegało mi się jesienią -nigdy też na wiosnę nie pobiegłam szybciej niż 3:18. Tak naprawdę chciałabym się wreszcie rozprawić z trójką, ponieważ suma cyfr w roku 2010 wynosi 3 więc chciałabym, aby to była jesień tego roku. Na ile to jest realne- nie wiem. Zobaczymy. Byle do wiosny.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
sobota,23 stycznia
spokojne 50 min
samopoczucie: słabe
Już przynajmniej wiem o co chodzi -kobiece problemy zdrowotne, czyli mój układ hormonalny kompletnie zwariował.
REFLEKSYJNY WEEKEND
W weekend byłam razem z dzieciakami u moich dziadków w Poznaniu. Nie byłam u nich ponad pół roku. Bardzo się przez ten czas zmienili tzn. postarzeli. W zasadzie impulsem do wyjazdu była jedna myśl, która przemknęła przez moją głowę niczym błyskawica- jakby trzeba było jechać na pogrzeb na pewno znalazłabym czas i nagle okazałoby się ,że się da, a przecież lepiej pojechać na dzień Dziadka. Dziadek ma słaby kontakt z rzeczywistością, większość czasu przesypia, ale jedno się nie zmieniło potrafi uśmiechać się całą buzią. Trzymał Wita za nogę przysypiał, gdy się budził znowu szeroko się uśmiechał. Widać było, że był szczęśliwy. Niektórzy starzy ludzie są zgorzkniali i sflustrowani, a u niektórych zmarszczki układają się w uśmiech. Dziadek bardzo mi przypominał małe dziecko- i nie chodzi o to że łysy i bez zębów i przez większość dnia śpi, tylko raczej, o ufność z jaką korzystał z pomocy innych i właśnie umiejętność cieszenia się drobiazgami. Tak w ogóle to moi dziadkowie zawsze byli śmieszną parą. Dziadek spokojny, cieplutki- świetnie gotował i robił najlepsze ciasta na świecie. Babcia jak dynamit-nazywana przez nas groźna babcią, jak trzeba było zrobić remont - wyganiała dziadka na wczasy.
W dzisiejszych czasach zjawisko starości traktowane jest w społeczeństwie jako problem, jako coś wstydliwego, temat niemalże tabu. Ludzie uciekają od starości, boją się jej, wolą myśleć, że ten temat ich nie dotyczy. A przecież starość jest wpisana w nasze życie od pierwszego dnia i w pewnym sensie starzejemy się od urodzenia. Bez śmierci nie byłoby życia. Świadomość ograniczeń i umiejętność godzenia się z nimi jest elementem koniecznym, aby być szczęśliwym. Z drugiej strony świadomość ograniczeń to również świadomość możliwości. A jeśli nie tracimy energii na szarpanie się, gdy jesteśmy skazani na porażkę, możemy ją wykorzystać do zmieniania tego co możemy zmienić.
KOMENTARZE
spokojne 50 min
samopoczucie: słabe
Już przynajmniej wiem o co chodzi -kobiece problemy zdrowotne, czyli mój układ hormonalny kompletnie zwariował.
REFLEKSYJNY WEEKEND
W weekend byłam razem z dzieciakami u moich dziadków w Poznaniu. Nie byłam u nich ponad pół roku. Bardzo się przez ten czas zmienili tzn. postarzeli. W zasadzie impulsem do wyjazdu była jedna myśl, która przemknęła przez moją głowę niczym błyskawica- jakby trzeba było jechać na pogrzeb na pewno znalazłabym czas i nagle okazałoby się ,że się da, a przecież lepiej pojechać na dzień Dziadka. Dziadek ma słaby kontakt z rzeczywistością, większość czasu przesypia, ale jedno się nie zmieniło potrafi uśmiechać się całą buzią. Trzymał Wita za nogę przysypiał, gdy się budził znowu szeroko się uśmiechał. Widać było, że był szczęśliwy. Niektórzy starzy ludzie są zgorzkniali i sflustrowani, a u niektórych zmarszczki układają się w uśmiech. Dziadek bardzo mi przypominał małe dziecko- i nie chodzi o to że łysy i bez zębów i przez większość dnia śpi, tylko raczej, o ufność z jaką korzystał z pomocy innych i właśnie umiejętność cieszenia się drobiazgami. Tak w ogóle to moi dziadkowie zawsze byli śmieszną parą. Dziadek spokojny, cieplutki- świetnie gotował i robił najlepsze ciasta na świecie. Babcia jak dynamit-nazywana przez nas groźna babcią, jak trzeba było zrobić remont - wyganiała dziadka na wczasy.
W dzisiejszych czasach zjawisko starości traktowane jest w społeczeństwie jako problem, jako coś wstydliwego, temat niemalże tabu. Ludzie uciekają od starości, boją się jej, wolą myśleć, że ten temat ich nie dotyczy. A przecież starość jest wpisana w nasze życie od pierwszego dnia i w pewnym sensie starzejemy się od urodzenia. Bez śmierci nie byłoby życia. Świadomość ograniczeń i umiejętność godzenia się z nimi jest elementem koniecznym, aby być szczęśliwym. Z drugiej strony świadomość ograniczeń to również świadomość możliwości. A jeśli nie tracimy energii na szarpanie się, gdy jesteśmy skazani na porażkę, możemy ją wykorzystać do zmieniania tego co możemy zmienić.
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
37 km w tym ~50min II+III zakres- tylko 3 treningi
Dawno nie było tak słabo!
waga- 51kg
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
wtorek,26 stycznia
spokojne 54 min
samopoczucie: bardzo dobre
Unifikacja
W Tesco wszystkie jabłka są w tym samym jedynym słusznym rozmiarze, a w szkole uczniów nie uczy się myślenia tylko jednego słusznego rozwiązania zadania. Na maturze, rozwiązywanie zadań w sposób ciekawy, (lub po prostu inny od zamieszczonego w kluczu) przypomina rosyjską ruletkę, bo co prawda jak wszystko będzie idealnie, taki ktoś dostanie komplet punktów, ale jak się gdzieś pomyli... Dzisiaj na kursach zauważyłam, że uczniowie nawzajem ciachują kogoś, kto zada fajne pytanie, nad którym trzeba się chwilę zastanowić. Tego raczej nie nauczyli się sami. Tak w ogóle to grupa niezłych orginałów, więc moje zdziwienie było tym większe. Pewnie też dlatego mają pod górkę. Czy zdołają zachować swoją odrębność w świecie w którym: kto pyta ten błądzi. Pamiętam też koleżankę ze studiów, która cały czas pytała, gdy czegoś nie rozumiała. Koledzy z niej się śmiali, że nic nie rozumie, ale wkrótce okazało się, że dziewczyna jest najlepsza na roku. Gdy miałam praktyki wszyscy nauczyciele byli przerażeni lekcjami w 3D i uczniowie faktycznie Ci potrafili narobić dużo hałasu. Jednak na chemii panowała atmosfera kontrolowanego bałaganu i wolności umysłowej. Lekcja przypominała spektakl. Pani jednocześnie coś opowiadała, szykowała pokaz, a zamiast krzyczeć na uczniów, że gadają potrafiła wychwycić, że mówią coś sensownego (np. gdy się pogryzie lizaka szybciej się rozpuści) Pomyślałam wtedy, więc jednak można.
KOMENTARZE
spokojne 54 min
samopoczucie: bardzo dobre
Unifikacja
W Tesco wszystkie jabłka są w tym samym jedynym słusznym rozmiarze, a w szkole uczniów nie uczy się myślenia tylko jednego słusznego rozwiązania zadania. Na maturze, rozwiązywanie zadań w sposób ciekawy, (lub po prostu inny od zamieszczonego w kluczu) przypomina rosyjską ruletkę, bo co prawda jak wszystko będzie idealnie, taki ktoś dostanie komplet punktów, ale jak się gdzieś pomyli... Dzisiaj na kursach zauważyłam, że uczniowie nawzajem ciachują kogoś, kto zada fajne pytanie, nad którym trzeba się chwilę zastanowić. Tego raczej nie nauczyli się sami. Tak w ogóle to grupa niezłych orginałów, więc moje zdziwienie było tym większe. Pewnie też dlatego mają pod górkę. Czy zdołają zachować swoją odrębność w świecie w którym: kto pyta ten błądzi. Pamiętam też koleżankę ze studiów, która cały czas pytała, gdy czegoś nie rozumiała. Koledzy z niej się śmiali, że nic nie rozumie, ale wkrótce okazało się, że dziewczyna jest najlepsza na roku. Gdy miałam praktyki wszyscy nauczyciele byli przerażeni lekcjami w 3D i uczniowie faktycznie Ci potrafili narobić dużo hałasu. Jednak na chemii panowała atmosfera kontrolowanego bałaganu i wolności umysłowej. Lekcja przypominała spektakl. Pani jednocześnie coś opowiadała, szykowała pokaz, a zamiast krzyczeć na uczniów, że gadają potrafiła wychwycić, że mówią coś sensownego (np. gdy się pogryzie lizaka szybciej się rozpuści) Pomyślałam wtedy, więc jednak można.
KOMENTARZE
Ostatnio zmieniony 29 sty 2010, 21:53 przez kapan, łącznie zmieniany 1 raz.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
środa,27 stycznia
spokojne 62 min, czyli lenistwa ciąg dalszy
samopoczucie: bardzo dobre
Dzisiaj mnie Wojtek ochrzanił, że za dużo staram się robić, a doba ma tylko 24h, że nie dbam o siebie itd . Najgorsze, że ma racje, jednak nie bardzo widzę z czego mogłabym zrezygnować. Może nie potrzebnie mam wyrzuty sumienia za każdym razem, gdy wyciągam słoiczek dla młodego, a na obiad są gotowe pierogi (surówkę robię sama), a w domu entropia dąży do nieskończoności. A także wtedy gdy młodej puszczam bajkę zamiast ja czytać czy lepić plemniki z plasteliny (efekt braciszka). Nie startuję co prawda w konkursie "Matka idealna" ani "Gospodyni roku", jednak jest jakiś poziom przyzwoitości-niestety nie mam pojęcia jaki? Dobrze, że niedługo ferie, niestety mam dużo planów na ten czas, które zapewne życie zweryfikuje. Między innymi chcę trochę pobiegać.
KOMENTARZE
spokojne 62 min, czyli lenistwa ciąg dalszy
samopoczucie: bardzo dobre
Dzisiaj mnie Wojtek ochrzanił, że za dużo staram się robić, a doba ma tylko 24h, że nie dbam o siebie itd . Najgorsze, że ma racje, jednak nie bardzo widzę z czego mogłabym zrezygnować. Może nie potrzebnie mam wyrzuty sumienia za każdym razem, gdy wyciągam słoiczek dla młodego, a na obiad są gotowe pierogi (surówkę robię sama), a w domu entropia dąży do nieskończoności. A także wtedy gdy młodej puszczam bajkę zamiast ja czytać czy lepić plemniki z plasteliny (efekt braciszka). Nie startuję co prawda w konkursie "Matka idealna" ani "Gospodyni roku", jednak jest jakiś poziom przyzwoitości-niestety nie mam pojęcia jaki? Dobrze, że niedługo ferie, niestety mam dużo planów na ten czas, które zapewne życie zweryfikuje. Między innymi chcę trochę pobiegać.
KOMENTARZE
Ostatnio zmieniony 29 sty 2010, 21:53 przez kapan, łącznie zmieniany 1 raz.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
piątek,29 stycznia
trochę więcej niż 40 min w tym 10 x30''p1'
Wszystko mniej więcej, bo mój zegarek odmówił współpracy. Zawiesił się gdy chciałam odpalić timer, więc odliczałam te półminutówki. Zastanawiałam się jakie ma znaczenie dokładność w treningu. Czy to coś zmienia, jeśli moja półminutówka będzie trwała 28'' lub też 32''? A w życiu, jeśli spóźnię się na stację 1 min może się okazać, że muszę czekać pół godziny, ale czy to jakiś dramat. Zawsze mogę pójść do cukierni i miło spędzić czas. Jasne, że jakby to zdarzało się zbyt często nabrałabym dodatkowych kilogramów. (Pewnie zresztą dzięki temu bardziej bym się podobała mojemu mężowi) Ależ oczywiście, że gdzieśtam się spóźnię! I co z tego.Straszna jest presja CZASu w dzisiejszych CZASach- to jeden z okrutniejszych współczesnych terrorystów. Poddajemy się mu bez namysłu. A może to my sami siebie nim straszymy i skutecznie wmawiamy sobie, że jesteśmy mu poddani? Zamiast biegać uciekamy bądź gonimy. A CZAS się nami nie przejmuje, płynie we własnym tempie najczęściej dla nas za szybkim (choć zdarza się, że jest wręcz przeciwnie!). Ja tu o jakiś głupotach piszę, a CZAS ucieka!
KOMENTARZE
trochę więcej niż 40 min w tym 10 x30''p1'
Wszystko mniej więcej, bo mój zegarek odmówił współpracy. Zawiesił się gdy chciałam odpalić timer, więc odliczałam te półminutówki. Zastanawiałam się jakie ma znaczenie dokładność w treningu. Czy to coś zmienia, jeśli moja półminutówka będzie trwała 28'' lub też 32''? A w życiu, jeśli spóźnię się na stację 1 min może się okazać, że muszę czekać pół godziny, ale czy to jakiś dramat. Zawsze mogę pójść do cukierni i miło spędzić czas. Jasne, że jakby to zdarzało się zbyt często nabrałabym dodatkowych kilogramów. (Pewnie zresztą dzięki temu bardziej bym się podobała mojemu mężowi) Ależ oczywiście, że gdzieśtam się spóźnię! I co z tego.Straszna jest presja CZASu w dzisiejszych CZASach- to jeden z okrutniejszych współczesnych terrorystów. Poddajemy się mu bez namysłu. A może to my sami siebie nim straszymy i skutecznie wmawiamy sobie, że jesteśmy mu poddani? Zamiast biegać uciekamy bądź gonimy. A CZAS się nami nie przejmuje, płynie we własnym tempie najczęściej dla nas za szybkim (choć zdarza się, że jest wręcz przeciwnie!). Ja tu o jakiś głupotach piszę, a CZAS ucieka!
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
sobota, 30 stycznia
rano: 60 min w tym 6 x30''p30'' + 20' BC2
po południu: 42 min w tym 15 min siły biegowej
tzn. biegania po łąkach w głębokim śniegu
Mam dzisiaj wyjątkowo dobry humor, bo cały dzień się lenię i zjadłam dużo słodkiego no i trochę sobie pobiegałam. Nigdy nie przypuszczałam, że to takie proste: paczuszka korzennych ciasteczek i dwa wyjścia na bieganie sprawiły, że mam jakiś taki błogi nastrój: zima jest piękna, a nie szara i ponura; Wisia rezolutna, a nie pyskata; nawet jak patrzę na dziurę w ścianie w moim bloku chce mi się bardziej śmiać niż płakać. A było to tak: jeśli są w budynku hydranty- to muszą być one sprawne, więc zamurowano je. Zamurowano to zbyt wielkie słowo-włożono styropian i zagipsowano. Niestety sąsiedzi wynosząc stary tapczan zawadzili o ścianę zostawiając wielką dziurę. Następne podejście tej samej ekipy trzech wybitnych fachowców było jeszcze bardziej udane. Znaleźli na śmietniku kołdrę, następnie udali się lekko zataczając do sąsiadki po wodę, by już po chwili rozrobić ją z gipsem i zagipsować kołdrę włożoną w dziurę. Już od kilku tygodni czekam na następne podejście, bo robi się coraz zabawniej, niestety chyba panowie się obrazili, bo ktoś im zarzucił brak profesjonalizmu czy coś podobnego, a prawdziwych fachowców nie łatwo znaleźć. PS. Nie mieszkam na melinie.
KOMENTARZE
rano: 60 min w tym 6 x30''p30'' + 20' BC2
po południu: 42 min w tym 15 min siły biegowej
tzn. biegania po łąkach w głębokim śniegu
Mam dzisiaj wyjątkowo dobry humor, bo cały dzień się lenię i zjadłam dużo słodkiego no i trochę sobie pobiegałam. Nigdy nie przypuszczałam, że to takie proste: paczuszka korzennych ciasteczek i dwa wyjścia na bieganie sprawiły, że mam jakiś taki błogi nastrój: zima jest piękna, a nie szara i ponura; Wisia rezolutna, a nie pyskata; nawet jak patrzę na dziurę w ścianie w moim bloku chce mi się bardziej śmiać niż płakać. A było to tak: jeśli są w budynku hydranty- to muszą być one sprawne, więc zamurowano je. Zamurowano to zbyt wielkie słowo-włożono styropian i zagipsowano. Niestety sąsiedzi wynosząc stary tapczan zawadzili o ścianę zostawiając wielką dziurę. Następne podejście tej samej ekipy trzech wybitnych fachowców było jeszcze bardziej udane. Znaleźli na śmietniku kołdrę, następnie udali się lekko zataczając do sąsiadki po wodę, by już po chwili rozrobić ją z gipsem i zagipsować kołdrę włożoną w dziurę. Już od kilku tygodni czekam na następne podejście, bo robi się coraz zabawniej, niestety chyba panowie się obrazili, bo ktoś im zarzucił brak profesjonalizmu czy coś podobnego, a prawdziwych fachowców nie łatwo znaleźć. PS. Nie mieszkam na melinie.
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
niedziela, 31 stycznia
długie wybieganie 2:10 OWB1 razem z Anią, głównie po rezerwacie w Podkowie Leśnej.
ok. 75 km (6:28) w tym 28 min II + III zakres
waga: 51kg
uwagi: Pierwsza część tygodnia spokojna, od piątku zaczęłam trochę biegać.
KOMENTARZE
długie wybieganie 2:10 OWB1 razem z Anią, głównie po rezerwacie w Podkowie Leśnej.
ok. 75 km (6:28) w tym 28 min II + III zakres
waga: 51kg
uwagi: Pierwsza część tygodnia spokojna, od piątku zaczęłam trochę biegać.
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
poniedziałek, 1 lutego
spokojne 40 min
JESTEM PSUJĄ
W ciągu tygodnia przestał mi działać, mikser, zegarek i komórka. I wszystko tak samo się popsuło...Nie wiem dlaczego, jeśli tylko czegoś nie zgubię (a zgubić potrafię wszystko) na pewno to popsuję. Miałam tak od zawsze i chyba nigdy z tego nie wyrosnę. Chyba już tak jest jak się ma tatę złotą-rączkę, który potrafi naprawić wszystko, to albo dziecko może zostać złotą-rączką -bis albo psują, która zapewnia ojcu stały napływ przedmiotów, które trzeba naprawić i tak tatuś może się rozwijać i ma zapewnione zajęcie na czas wolny. Złota-rączka i psuja to niezły duet. Jednak gdybym wiedziała, że z psujstwa się nie wyrasta wyszłabym za mąż za jakąś złotą-rączkę. A mój mąż ugotuje przepyszny obiadek... ale złotą-rączka to on na pewno nie jest.Gdy przez moment był konserwatorem zepsuł nawet skrzynkę konserwatora. Jednak wczoraj wymienił kontakt, udało mu się zmontować łóżeczko dziecięce (nawet dwa razy, bo mamy dwójkę dzieci), które nota bene służy raczej jako składzik ubrań i akcesoriów dziecięcych, bo młody już dawno temu załatwił sobie spanie w naszym łóżku. Wojtek ma jeszcze parę innych niebywałych osiągnięć, a ja zostałam psują... Zastanawiałam się, co może zrobić taka psuja jak ja? Już wiem zostanę politykiem.
KOMENTARZE
spokojne 40 min
JESTEM PSUJĄ
W ciągu tygodnia przestał mi działać, mikser, zegarek i komórka. I wszystko tak samo się popsuło...Nie wiem dlaczego, jeśli tylko czegoś nie zgubię (a zgubić potrafię wszystko) na pewno to popsuję. Miałam tak od zawsze i chyba nigdy z tego nie wyrosnę. Chyba już tak jest jak się ma tatę złotą-rączkę, który potrafi naprawić wszystko, to albo dziecko może zostać złotą-rączką -bis albo psują, która zapewnia ojcu stały napływ przedmiotów, które trzeba naprawić i tak tatuś może się rozwijać i ma zapewnione zajęcie na czas wolny. Złota-rączka i psuja to niezły duet. Jednak gdybym wiedziała, że z psujstwa się nie wyrasta wyszłabym za mąż za jakąś złotą-rączkę. A mój mąż ugotuje przepyszny obiadek... ale złotą-rączka to on na pewno nie jest.Gdy przez moment był konserwatorem zepsuł nawet skrzynkę konserwatora. Jednak wczoraj wymienił kontakt, udało mu się zmontować łóżeczko dziecięce (nawet dwa razy, bo mamy dwójkę dzieci), które nota bene służy raczej jako składzik ubrań i akcesoriów dziecięcych, bo młody już dawno temu załatwił sobie spanie w naszym łóżku. Wojtek ma jeszcze parę innych niebywałych osiągnięć, a ja zostałam psują... Zastanawiałam się, co może zrobić taka psuja jak ja? Już wiem zostanę politykiem.
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
wtorek, 2 lutego
rano: 62 min w tym 6 x30''p30'' + 20' BC2
po południu: 42 min w tym 6x20 m skip A
KOMENTARZE
rano: 62 min w tym 6 x30''p30'' + 20' BC2
po południu: 42 min w tym 6x20 m skip A
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
środa, 3 lutego
długie, spokojne wybieganie 2:01
Zaraz po tym jak wyszłam zaczęłam zastanawiać się czy nie lepiej by było z dziećmi siedzieć w domu. Wiało śniegiem po twarzy, że aż oczy się pociły. Ani śladu jakiejś żywej istoty. Czując przenikliwe osamotnienie zaczęłam rozglądać się za czarownicami tańczącymi na miotłach w objęciach wiatru. Zastanawiałam się dlaczego wciąż ich nie widzę ponad koronami drzew. Czy to dlatego, że jest taka zawierucha, że widoczność słaba, czy moje oczy niedomagają na wietrze? Nagle drobny błysk inteligencji- Przecież w dzisiejszych czasach czarownice zarządzają pogodą przez internet, a w taką pogodę nikt normalny nie rusza się z domu.
PS. A ja uwielbiam zimowe bieganie. Nawet w okolicach domu można się pogubić, a w pobliskim lesie poczuć się jak w górach.
Czy to oznacza, że jestem:
a)dziwna
b)nienormalna
c)lekko stuknięta?
A może jest nas więcej wariatów?
KOMENTARZE
długie, spokojne wybieganie 2:01
Zaraz po tym jak wyszłam zaczęłam zastanawiać się czy nie lepiej by było z dziećmi siedzieć w domu. Wiało śniegiem po twarzy, że aż oczy się pociły. Ani śladu jakiejś żywej istoty. Czując przenikliwe osamotnienie zaczęłam rozglądać się za czarownicami tańczącymi na miotłach w objęciach wiatru. Zastanawiałam się dlaczego wciąż ich nie widzę ponad koronami drzew. Czy to dlatego, że jest taka zawierucha, że widoczność słaba, czy moje oczy niedomagają na wietrze? Nagle drobny błysk inteligencji- Przecież w dzisiejszych czasach czarownice zarządzają pogodą przez internet, a w taką pogodę nikt normalny nie rusza się z domu.
PS. A ja uwielbiam zimowe bieganie. Nawet w okolicach domu można się pogubić, a w pobliskim lesie poczuć się jak w górach.
Czy to oznacza, że jestem:
a)dziwna
b)nienormalna
c)lekko stuknięta?
A może jest nas więcej wariatów?
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
czwartek, 4 lutego
rano: 60 min w tym 6 x30''p30'' + 6x3'p2'
po południu: 41 min w tym 6x10'' na maksa
Małemu zęby idą. Z jednej strony zrobię wszystko, aby się wyrwać z domu, z drugiej jak bym nie wyrywała się na bieganie pewnie by mi serce pękło z żalu. Czuję się bezradna, nie jestem w stanie uchronić go od cierpienia. Przez pewne rzeczy musi przejść sam i w żadem sposób nie da się pomóc. Takie życie. Wraz z przebijaniem się zębów przez dziąsełka kończy się stan błogostanu i beztroski. I już nie wróci...
KOMENTARZE
rano: 60 min w tym 6 x30''p30'' + 6x3'p2'
po południu: 41 min w tym 6x10'' na maksa
Małemu zęby idą. Z jednej strony zrobię wszystko, aby się wyrwać z domu, z drugiej jak bym nie wyrywała się na bieganie pewnie by mi serce pękło z żalu. Czuję się bezradna, nie jestem w stanie uchronić go od cierpienia. Przez pewne rzeczy musi przejść sam i w żadem sposób nie da się pomóc. Takie życie. Wraz z przebijaniem się zębów przez dziąsełka kończy się stan błogostanu i beztroski. I już nie wróci...
KOMENTARZE