kapan pisze:Ja zawsze byłam zmarzluchem, a szczególnie w ciąży. Co nie zmienia faktu, że lubię zimowe spacery. Na dworze mróz mi nie przeszkadza, ale w domu musi być temp. komfortowa. Oczywiście też wietrzę, ale chyba mam coś ok.22*. A małemu tam w brzuszku dobrze, cieszę się Dominika, że już z bieganiem nie szalejesz. Powiem szczerze, że nie wierzyłam w Twój rozsądek.
Ja chyba zawsze byłam rozsądna, jeżeli chodzi o nieszkodzenie sobie. Od kiedy pamiętam słucham po prostu swojego organizmu, bo to najlepszy doradca. Dlatego nigdy nie miałam kontuzji, większych spadków formy.
Moje bieganie w ciąży od początku było delikatne, na tętno. Nie startowałam w zawodach (w tym miejscu napiszę, że uważam to za największe zagrożenie i [mam nadzieję, że się nie obrazisz, nie bierz tego za bardzo do siebie] brak wyobraźni]). Mój ostatni start to był początek 3 miesiąca i teraz uważam, że to też nie było potrzebne. Uwielbiam zawody, ale można bez nich żyć (przynajmniej przez jakiś czas).
Dodam jeszcze, że raczej należę do tych kobiet, które za bardzo się boją, czy wszystko jest w porządku z ciążą. Każdy niepokojący sygnał spędza mi sen z powiek. Czytam, szukam informacji, jadę do lekarza. Teraz czekam na USG z niecierpliwością, wyobrażając sobie różne złe scenariusze. Wcześniej nie wiedziałam, że TAKA jestem. A jednak... Strachu o dziecko nie da się porównać z niczym innym.