Kasia - powrót do formy po ciąży / maraton 2:59
Moderator: infernal
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
sobota, 2 stycznia
rano: 73 min w tym 45 min BC2
samopoczucie: dobre
Tym co w Falenicy...
wieczorem: spokojne 44 min
samopoczucie: dobre, ale czułam zmęczenie; nie w nogach, tak jak pod koniec poprzedniego tygodnia, właściwie nawet nie wiem gdzie. Zawsze myślałam, że jestem wrażliwa i delikatna i mój organizm źle reaguje na duży kilometraż, a tu taka niespodzianka.
KOMENTARZE
rano: 73 min w tym 45 min BC2
samopoczucie: dobre
Tym co w Falenicy...
wieczorem: spokojne 44 min
samopoczucie: dobre, ale czułam zmęczenie; nie w nogach, tak jak pod koniec poprzedniego tygodnia, właściwie nawet nie wiem gdzie. Zawsze myślałam, że jestem wrażliwa i delikatna i mój organizm źle reaguje na duży kilometraż, a tu taka niespodzianka.
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
niedziela, 3 stycznia
długie wybieganie 2:29
Większość po lesie, początek po łąkach, końcówka ulicami. Po 2:00, 2:10 i 2:20 30 sek przyśpieszenia.
samopoczucie: dobre
Po 15 min starania, aby biegać, a nie człapać w rytmie raaaaz, dwaaaa, zmierzyłam tętno 28/10sek! No dobra, pomyślałam: "człap, człap sobie DZIEWCZYNKO w tym kopnym śniegu" i uśmiechnęłam się pod nosem z żarciku. Temat DZIEWCZYNKI jest dość drażliwy.Jako dziecko wyglądałam na małą, słodką DZIEWCZYNKĘ. Siłowałam się na rękę(nawet czasem wygrywałam... przez zaskoczenie), ścigałam z chłopakami, złamałam rękę popisując się przed własnym ojcem pompkami w staniu na rękach. Generalnie chętniej bawiłam się z chłopcami i tak też się zachowywałam. Pamiętam też turniej szachowy, podczas którego dorosły, ale chyba nie do końca dojrzały mężczyzna, zamiast się ze mną przywitać, bezczelnie przed partią liczył punkty "i 3 punkty z tą małą DZIEWCZYNKĄ", co jak nie trudno się domyśleć zadziałało na mnie jak czerwona płachta na byka. Nie wiem jak to się stało, że wygrałam, bo byłam tak zdenerwowana, że nie myślałam wcale, a nasze rankingi jednoznacznie wskazywały zwycięzcę i nie byłam nim ja. W Liceum okazało się, że wystarczy nałożyć odpowiednią ilość tapety, by wyglądać na dorosłego (nawet jak się ma 16 lat, a nie 18), w razie kłopotów wystarczy niedbała mina i bez zająknięcia powiedziane "Dowód zostawiłam w samochodzie" (którego nie mam do tej pory). Jednak to nie był koniec problemów. Gdy dorosłam i znudziła mi się maskarada widmo dziewczynki wróciło. Jakaś obca kobieta się nade mną litowała " taka dziewczynka i już w ciąży" a na moje oburzenie odpowiedziała "a ile ty masz dziecko lat 16,17? Kiedyś na Maratonie Poznańskim chłopakowi, który lekkomyślnie wręczył mi ulotkę, oberwało się: "Dawaj tylko biegaczom!". Nie raz, gdy jechałam na jakąś imprezę z Wojtkiem albo jak pracowałam w punkcie Info słyszałam: "A ty DZIEWCZYNKO też biegasz?" Nie dawno Pan odmówił mi wspólnego biegania, bo on nawet maratony biega. Gdy stałam z tabliczką 1:30 na Półmaratonie Warszawskim pytano mnie: " Nie wiesz DZIEWCZYNKO, gdzie jest peacemaker?" Zdziwił się też jakiś dres, gdy kiedy zwróciłam mu uwagę, że jak się wpycha przed kobietę w ciąży mógłby chociaż ustąpić miejsca starszemu Panu,jak odpowiedział uderzeniem w twarz kopnęłam go w czułe miejsce, stojący obok elegancki pan w średnim wieku, odłożył ze spokojem neseserek i wyrzucił gnoja na następnym przystanku.(Działo się to między centralnym a centrum-krótki przystanek). Brakowało mi tylko babci okładającej parasolką. Tak na marginesie moja ciocia-niższa ode mnie o głowę (tak to możliwe)i ciągle wyglądająca na dziewczynkę pani przed 60, wyrwała kiedyś na skrzyżowaniu złodziejom swoją torebkę i odjechała. Gdy zgubiłam się niedawno na jakiś zawodach na orientację (uwielbiam bno, ale niestety nie mam orientacji), pan który mnie odwoził na start/metę dzwonił do żony "będę później, bo odwożę dwie małe DZIEWCZYNKI"(jak widać są i dobre strony). Pamiętam też jak uprzejmy starszy Pan zachwycał się Wisią mówiąc: "jaki mądry, żywy chłopiec". Jak powiedziałam,że to dziewczynka okazało się, że jest grzeczna (dobrze, że nie urocza!), bo przecież dziewczynka nie może być ani mądra ani żywa. No to nieźle zaśmieciłam swój dzienniczek treningowy, niech rośnie entropia. Nowy rok, nowe możliwości. Chyba nie powinnam tyle biegać, bo to na głowę nie najlepiej mi robi. MAŁA DZIEWCZYNKA
KOMENTARZE
długie wybieganie 2:29
Większość po lesie, początek po łąkach, końcówka ulicami. Po 2:00, 2:10 i 2:20 30 sek przyśpieszenia.
samopoczucie: dobre
Po 15 min starania, aby biegać, a nie człapać w rytmie raaaaz, dwaaaa, zmierzyłam tętno 28/10sek! No dobra, pomyślałam: "człap, człap sobie DZIEWCZYNKO w tym kopnym śniegu" i uśmiechnęłam się pod nosem z żarciku. Temat DZIEWCZYNKI jest dość drażliwy.Jako dziecko wyglądałam na małą, słodką DZIEWCZYNKĘ. Siłowałam się na rękę(nawet czasem wygrywałam... przez zaskoczenie), ścigałam z chłopakami, złamałam rękę popisując się przed własnym ojcem pompkami w staniu na rękach. Generalnie chętniej bawiłam się z chłopcami i tak też się zachowywałam. Pamiętam też turniej szachowy, podczas którego dorosły, ale chyba nie do końca dojrzały mężczyzna, zamiast się ze mną przywitać, bezczelnie przed partią liczył punkty "i 3 punkty z tą małą DZIEWCZYNKĄ", co jak nie trudno się domyśleć zadziałało na mnie jak czerwona płachta na byka. Nie wiem jak to się stało, że wygrałam, bo byłam tak zdenerwowana, że nie myślałam wcale, a nasze rankingi jednoznacznie wskazywały zwycięzcę i nie byłam nim ja. W Liceum okazało się, że wystarczy nałożyć odpowiednią ilość tapety, by wyglądać na dorosłego (nawet jak się ma 16 lat, a nie 18), w razie kłopotów wystarczy niedbała mina i bez zająknięcia powiedziane "Dowód zostawiłam w samochodzie" (którego nie mam do tej pory). Jednak to nie był koniec problemów. Gdy dorosłam i znudziła mi się maskarada widmo dziewczynki wróciło. Jakaś obca kobieta się nade mną litowała " taka dziewczynka i już w ciąży" a na moje oburzenie odpowiedziała "a ile ty masz dziecko lat 16,17? Kiedyś na Maratonie Poznańskim chłopakowi, który lekkomyślnie wręczył mi ulotkę, oberwało się: "Dawaj tylko biegaczom!". Nie raz, gdy jechałam na jakąś imprezę z Wojtkiem albo jak pracowałam w punkcie Info słyszałam: "A ty DZIEWCZYNKO też biegasz?" Nie dawno Pan odmówił mi wspólnego biegania, bo on nawet maratony biega. Gdy stałam z tabliczką 1:30 na Półmaratonie Warszawskim pytano mnie: " Nie wiesz DZIEWCZYNKO, gdzie jest peacemaker?" Zdziwił się też jakiś dres, gdy kiedy zwróciłam mu uwagę, że jak się wpycha przed kobietę w ciąży mógłby chociaż ustąpić miejsca starszemu Panu,jak odpowiedział uderzeniem w twarz kopnęłam go w czułe miejsce, stojący obok elegancki pan w średnim wieku, odłożył ze spokojem neseserek i wyrzucił gnoja na następnym przystanku.(Działo się to między centralnym a centrum-krótki przystanek). Brakowało mi tylko babci okładającej parasolką. Tak na marginesie moja ciocia-niższa ode mnie o głowę (tak to możliwe)i ciągle wyglądająca na dziewczynkę pani przed 60, wyrwała kiedyś na skrzyżowaniu złodziejom swoją torebkę i odjechała. Gdy zgubiłam się niedawno na jakiś zawodach na orientację (uwielbiam bno, ale niestety nie mam orientacji), pan który mnie odwoził na start/metę dzwonił do żony "będę później, bo odwożę dwie małe DZIEWCZYNKI"(jak widać są i dobre strony). Pamiętam też jak uprzejmy starszy Pan zachwycał się Wisią mówiąc: "jaki mądry, żywy chłopiec". Jak powiedziałam,że to dziewczynka okazało się, że jest grzeczna (dobrze, że nie urocza!), bo przecież dziewczynka nie może być ani mądra ani żywa. No to nieźle zaśmieciłam swój dzienniczek treningowy, niech rośnie entropia. Nowy rok, nowe możliwości. Chyba nie powinnam tyle biegać, bo to na głowę nie najlepiej mi robi. MAŁA DZIEWCZYNKA
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
11:58- ok.140km- w tym 1:15 BC 2
waga: 51 kg- jem jak opętana
komentarz: Jestem bardzo zadowolona, pewnie ta euforia potrwa do pierwszego startu, ale nawet jak się to nie przełoży na wyniki, to było warto, bo bawiłam się świetnie.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
Trochę obcięło, ale niech tam! Wszystko, co biegałam po urodzeniu Wita- 16 tygodni. Czyli jak dla mnie podsumowanie roku, bo nawet nie pisałam tego co w ciąży. Początek jak widać bardzo delikatny (zaczęłam biegać w 4 tyg.). W sumie równe 800km w tym 430 przez ostatnie 4 tygodnie.
Ostatnio zmieniony 04 sty 2010, 13:16 przez kapan, łącznie zmieniany 1 raz.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
wtorek, 5 stycznia
44 min w tym 10x60sek p 30 sek (w truchcie)
chyba trochę za mocno pobiegłam
samopoczucie: ok
Taka wprawka przed 70 sek p 20 sek, które będę biegać od przyszłego tygodnia. Teraz będzie mało, ale treściwie. Przez ostatnie 2 tygodnie miałam sporo wolnego czasu. Niestety wracamy do rzeczywistości (następne takie 2 tyg. w lutym), a mi nawet nie udało się zmęczyć ani znudzić bieganiem. Tzn. byłam zmęczona, ale głowa chciała więcej i więcej...Dzisiaj rano przed 8 przyszła do Wisi Ola (z jedną sąsiadką często podrzucamy sobie dzieci-nie mam miejsc w przedszkolach to mamy przedszkola w domach). Urocza dziewczynka. Kiedyś z Wisią przygotowały miejsce do spania dla misia, z największą delikatnością rozprostowały kocyk, aby nie było żadnej fałdki i już miały układać misia i śpiewać kołysanki, gdy nagle okazało się, że każda ma przygotowanego innego misia i momentalnie blond-włose i niebiesko-okie piękności zaczęły się lać. Raz jedna w górze, raz druga... Dzisiaj Ola była zachwycona, że mogą razem ...posprzątać kupy szczeniaków. Tak szczeniaki są fajne, nie dlatego, że można się z nimi bawić , w końcu z pluszowym pieskiem też można się bawić i nawet nie trzeba być delikatnym, a tylko prawdziwe szczeniaki robią prawdziwe kupy. Potem dziewczyny grały w tyńczyka- to taka wersja chińczyka w której czasem nawet po trójce rzuca się jeszcze raz. Ugotowały obiad, pomieszkały w namiocie- generalnie obeszło się bez ofiar. Później mogłam trochę wypocząć, bo dzieci były u Joli (tej sąsiadki), a ja mogłam pouczyć chłopca lat niespełna trzydzieści. Potem znalazł się nawet czas na trening. Na obiad pieczeń, szpinak i kasza gryczana-prawie mi się udało przypalić kaszę w woreczkach, co byłoby chyba moim największym osiągnięciem kulinarnym- zaraz po pięknym cieście o konsystencji kamienia i kawie z kisielem (najpierw wsypałam słodka chwilę do kubka, potem się rozmyśliłam i doszłam do wniosku, że jednak nie mam ochoty na kisiel i schowałam kubek do szafki, później, gdy robiłam kawę Wojtkowi okazało się, że byłam w nim tak zakochana, że nie zauważyłam, że jest tam kisiel, a on był tak zakochany we mnie, że zjadł tę kawę. Dawne czasy... hmmm) . Wieczorem jadę rowerkiem na kursy maturalne-już nawet mam serię zadań przygotowaną. Zwykle powstaje na pół godziny przed zajęciami. Tak wygląda mój dzień, czyli chyba nic ciekawego. Jednak życie zbudowane jest większości z takich zwykłych dni jak ten, więc cieszę się nim. A co!. Tak patrze za okno może zdążymy wyskoczyć na sanki? Ostatnio byliśmy na spacerze w niedzielę. Wisia mnie wyciągnęła. Tłumaczyłam, że jestem zmęczonana po treningu, a na to, że ona nie biegała i chce wyjść i się zmęczyć "teraz i natychmiast". Dobrze, że nie znalazłam sanek, bo musiałabym równocześnie ciągnąć sanki i pchać wózek oraz prowadzić 3 psy, w tym dwa szczeniaki, które nie umieją chodzić na smyczy...Dzisiaj chyba podejmę wyzwanie.
KOMENTARZE
44 min w tym 10x60sek p 30 sek (w truchcie)
chyba trochę za mocno pobiegłam
samopoczucie: ok
Taka wprawka przed 70 sek p 20 sek, które będę biegać od przyszłego tygodnia. Teraz będzie mało, ale treściwie. Przez ostatnie 2 tygodnie miałam sporo wolnego czasu. Niestety wracamy do rzeczywistości (następne takie 2 tyg. w lutym), a mi nawet nie udało się zmęczyć ani znudzić bieganiem. Tzn. byłam zmęczona, ale głowa chciała więcej i więcej...Dzisiaj rano przed 8 przyszła do Wisi Ola (z jedną sąsiadką często podrzucamy sobie dzieci-nie mam miejsc w przedszkolach to mamy przedszkola w domach). Urocza dziewczynka. Kiedyś z Wisią przygotowały miejsce do spania dla misia, z największą delikatnością rozprostowały kocyk, aby nie było żadnej fałdki i już miały układać misia i śpiewać kołysanki, gdy nagle okazało się, że każda ma przygotowanego innego misia i momentalnie blond-włose i niebiesko-okie piękności zaczęły się lać. Raz jedna w górze, raz druga... Dzisiaj Ola była zachwycona, że mogą razem ...posprzątać kupy szczeniaków. Tak szczeniaki są fajne, nie dlatego, że można się z nimi bawić , w końcu z pluszowym pieskiem też można się bawić i nawet nie trzeba być delikatnym, a tylko prawdziwe szczeniaki robią prawdziwe kupy. Potem dziewczyny grały w tyńczyka- to taka wersja chińczyka w której czasem nawet po trójce rzuca się jeszcze raz. Ugotowały obiad, pomieszkały w namiocie- generalnie obeszło się bez ofiar. Później mogłam trochę wypocząć, bo dzieci były u Joli (tej sąsiadki), a ja mogłam pouczyć chłopca lat niespełna trzydzieści. Potem znalazł się nawet czas na trening. Na obiad pieczeń, szpinak i kasza gryczana-prawie mi się udało przypalić kaszę w woreczkach, co byłoby chyba moim największym osiągnięciem kulinarnym- zaraz po pięknym cieście o konsystencji kamienia i kawie z kisielem (najpierw wsypałam słodka chwilę do kubka, potem się rozmyśliłam i doszłam do wniosku, że jednak nie mam ochoty na kisiel i schowałam kubek do szafki, później, gdy robiłam kawę Wojtkowi okazało się, że byłam w nim tak zakochana, że nie zauważyłam, że jest tam kisiel, a on był tak zakochany we mnie, że zjadł tę kawę. Dawne czasy... hmmm) . Wieczorem jadę rowerkiem na kursy maturalne-już nawet mam serię zadań przygotowaną. Zwykle powstaje na pół godziny przed zajęciami. Tak wygląda mój dzień, czyli chyba nic ciekawego. Jednak życie zbudowane jest większości z takich zwykłych dni jak ten, więc cieszę się nim. A co!. Tak patrze za okno może zdążymy wyskoczyć na sanki? Ostatnio byliśmy na spacerze w niedzielę. Wisia mnie wyciągnęła. Tłumaczyłam, że jestem zmęczonana po treningu, a na to, że ona nie biegała i chce wyjść i się zmęczyć "teraz i natychmiast". Dobrze, że nie znalazłam sanek, bo musiałabym równocześnie ciągnąć sanki i pchać wózek oraz prowadzić 3 psy, w tym dwa szczeniaki, które nie umieją chodzić na smyczy...Dzisiaj chyba podejmę wyzwanie.
KOMENTARZE
Ostatnio zmieniony 07 sty 2010, 17:17 przez kapan, łącznie zmieniany 1 raz.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
środa, 6 stycznia
67 min w tym 40 min BC 2
(miało być po 4:20/ 1 km) biegane na nieco ponad 800m pętelce:
3:32
3:29
3:26
3:28
6:52
3:27
3:28
6:50
3:24
3:24
razem 41:19
tętno na koniec: 28/10 sek, po minucie 19/10 sek
Chyba w miarę Ok- nie liczę nawet tempa, po pierwsze- mam ciekawsze zajęcia, a po drugie jaki jest sens liczyć tempo nie znając dokładnie dł. pętli (korzystam z runningmap)
"Nie wszystko, co można obliczyć, liczy się i nie wszystko, co się liczy, można obliczyć"
Albert Einstein
Postaram się jeszcze plan treningowy wrzucić. Dzisiaj liczby rządzą nie wiem czy światem, ale na pewno moim blogiem.
czw 1:45
pt-
sob 1:10 w tym 8x4' p 1'
ndz 1:50
pn-
wt 1:20 10x 4' p 1' (4:10/1km)
śr 2:00
czw 1:15 w tym 3x6x 70''/20'' p 3'
pt-
sob 60 min w tym 10x30/60
ndz CHOMICZÓWKA
pn-
wt 1:00 6x3' p 2' (3:50/1km)
śr 1:20 40 min BC2 (4:20/1km)
czw 1:55
pt-
sob 1:20 3x6x70/20
ndz 2:00
W ten sposób planu nie zgubię, nie zabazgroli go Wisia, ani nie podrze mi go Wit, który z powodzeniem mógłby pracować jako niszczarka do dokumentów w jakimś biurze, tak przynajmniej na pół etatu. Wszystkie gazety i książki są jego. Mimo swego młodego wieku jest już wszędzie. Ostatnio nawet przyraczkował do łazienki, gdy się kąpałam po bieganiu. Ciekawe kiedy będzie biegać?
KOMENTARZE
67 min w tym 40 min BC 2
(miało być po 4:20/ 1 km) biegane na nieco ponad 800m pętelce:
3:32
3:29
3:26
3:28
6:52
3:27
3:28
6:50
3:24
3:24
razem 41:19
tętno na koniec: 28/10 sek, po minucie 19/10 sek
Chyba w miarę Ok- nie liczę nawet tempa, po pierwsze- mam ciekawsze zajęcia, a po drugie jaki jest sens liczyć tempo nie znając dokładnie dł. pętli (korzystam z runningmap)
"Nie wszystko, co można obliczyć, liczy się i nie wszystko, co się liczy, można obliczyć"
Albert Einstein
Postaram się jeszcze plan treningowy wrzucić. Dzisiaj liczby rządzą nie wiem czy światem, ale na pewno moim blogiem.
czw 1:45
pt-
sob 1:10 w tym 8x4' p 1'
ndz 1:50
pn-
wt 1:20 10x 4' p 1' (4:10/1km)
śr 2:00
czw 1:15 w tym 3x6x 70''/20'' p 3'
pt-
sob 60 min w tym 10x30/60
ndz CHOMICZÓWKA
pn-
wt 1:00 6x3' p 2' (3:50/1km)
śr 1:20 40 min BC2 (4:20/1km)
czw 1:55
pt-
sob 1:20 3x6x70/20
ndz 2:00
W ten sposób planu nie zgubię, nie zabazgroli go Wisia, ani nie podrze mi go Wit, który z powodzeniem mógłby pracować jako niszczarka do dokumentów w jakimś biurze, tak przynajmniej na pół etatu. Wszystkie gazety i książki są jego. Mimo swego młodego wieku jest już wszędzie. Ostatnio nawet przyraczkował do łazienki, gdy się kąpałam po bieganiu. Ciekawe kiedy będzie biegać?
KOMENTARZE
Ostatnio zmieniony 07 sty 2010, 17:19 przez kapan, łącznie zmieniany 2 razy.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
czwartek, 7 stycznia
spokojne długie wybieganie 1:45
samopoczucie: bardzo dobre
ZOSTAŁA BAWEŁNIANA APASZKA I RADOŚĆ Z BIEGANIA
To dzisiaj miałam sporo czasu na myślenie, jak to zwykle podczas długiego wybiegania bywa. Jak się spokojnie biega, to myśli pędzą jak opętane. Większość czasu to jakieś dygresje, dygresje do dygresji itd. typu Czy jak ktoś już przeszedł tą ścieżką, to jest ona przetarta, bo już nie jest nie przetarta . Jednak nawet w moich nie przetartych myślach udało mi się natrafić na wątek, który mnie zainteresował. Tak sobie przypomniałam, jak biegałam w ciuchach, które już się po prostu do chodzenia nie nadawały, jakaś bawełniana bluza, spodnie górskie, stare rajstopy z obciętymi stopkami i zwykły zegarek bez stopera- czasem zastanawiałam się czy biegam coś koło godziny czy koło dwóch. I spojrzałam na siebie: elegancki i cieplutki komplecik Kalenji, windstoper Adidasa, 2 czapeczki oddychające, zegarek Timexa (zresztą od biegania.pl)... i bawełniana chusteczka na szyi- przywieziona przez moich rodziców z Indii, może nawet starsza ode mnie. Popatrzyłam na nią z prawdziwym wzruszeniem, na rogach, które będąc dzieckiem pogryzłam, ma zawiązane supełki... Myślałam ile się zmieniło w moim życiu i poczułam się naprawdę szczęśliwa, ale nie o tym chciałam pisać.
Zauważyłam, że kiedyś biegały tylko dziwolągi, a teraz bieganie jest modne. Przez lata bieganie kojarzyło mi się ze sportem ascetycznym, wymagającym samodyscypliny. Pomimo, że do biegania nie potrzeba nic lub prawie nic wydawało mi się, że jest mentalnie wymagające i niedostępne-trzeba jakoś wytrzymać ten czas z samym sobą, a nawet polubić samotność, czasem zrezygnować z dłuższego spania i chociaż leje i wieje wyjść na trening, a potem umieć jeszcze czerpać z tego radość. Ostatnio zaczęłam się cieszyć, że biega nas coraz więcej, że ludzie organizują się w grupy biegowe, a sąsiedzi już nie patrzą z zażenowaniem. Jednak jest i druga strona medalu (który stracił jako symbol nieco na wartości, teraz każdy uczestnik biegu na 5 km w Pipiduwie Górnej, jeśli tylko jakoś dotoczy się do mety zostanie nim uhonorowany). Do elitarnego grona biegaczy wdarła się hołota, która nie tylko nie odpowiada na „Dzień Dobry”, ale również nie potrafi zostawić po sobie porządku w lesie. Wraz z modą na bieganie znacznie się poszerzyła oferta ze sprzętem biegowym, a gadżetomania wśród biegaczy, a właściwie runnerów czy też joggerów osiągnęła całkiem pokaźne rozmiary. Zresztą łatwo w pogoni za coraz nowszym i lepszym sprzętem, coraz bardziej profesjonalnym treningiem stracić radość biegania, a jej nie da się kupić. Oczywiście nie będę nikogo namawiać do biegania na bosaka czy w bawełnie w XXI wieku, tylko do paru chwil refleksji.
"Nie przywiązuj się i nie wyrzekaj".Nie należy umartwiać się i rezygnować ze wszystkiego. Nie każdy musi niczym Stanisław Marzec (nie mylić z Majem) biegać na bosaka-podobnie jak nie każdy może osiągać takie wyniki. Dobrze jednak, gdy nasze myślenie jest wolne jak szybujący ptak albo raczej bosy biegacz. Jasne, że buty do bieganie są potrzebne, podobnie jak bielizna termoaktywna, odzież uciskowa, windstoper, kijek-samobijek...Oprócz komfortu, część sprzętu pozwala uniknąć kontuzji, oddychające ubranie-przeziębienia; dzięki pulsometrowi możemy nauczyć się lepiej czuć nasz organizm, ale może też być tak, że nie nauczymy się go słuchać nigdy, pozbawieni pulsometru nie będziemy potrafili pobiec interwału, nie mówiąc o zawodach. Nie chodzi o to, aby biegać bez butów, ale by być gotowym je ściągnąć (może lepiej nie na śniegu). Chodzi o to, abyśmy to my mieli władzę nad przedmiotami, którymi się otaczamy, bo to one istnieją dla nas, a nie my dla nich. Każdy z nas musi sobie odpowiedzieć na pytanie-czy na pewno potrzebuje 7 pary butów i czy to muszą być Kjgtfutrslt;i7l ? Znany i lubiany biegacz amator powiedział kiedyś, że jego cotygodniowe zawody i częste starty zagraniczne nie odbywają się kosztem rodziny, ponieważ dłużej pracuje, żeby na nie zarobić. I był z siebie bardzo dumny. Tymczasem prawdziwego biegacza poznajemy po tym, jak wygląda jego codzienne życie. Czy bieganie daje mu energię , aby bawić się z dziećmi, pomóc żonie, pożartować z teściową... Oczywiście nie mówimy tu o zawodowcach, tylko amatorach: którzy niestety coraz częściej chcą być bardziej profesjonalni od nich, którzy poprzez bieganie udowadniają sobie swoją wartość, których bieganie, a właściwie cała otoczka okołobiegowa, zamiast wyzwalać zniewala. Może troszkę mówię o sobie? Nie wiem. Najtrudniej jest spojrzeć czasem na siebie z pewnego dystansu.
KOMENTARZE
spokojne długie wybieganie 1:45
samopoczucie: bardzo dobre
ZOSTAŁA BAWEŁNIANA APASZKA I RADOŚĆ Z BIEGANIA
To dzisiaj miałam sporo czasu na myślenie, jak to zwykle podczas długiego wybiegania bywa. Jak się spokojnie biega, to myśli pędzą jak opętane. Większość czasu to jakieś dygresje, dygresje do dygresji itd. typu Czy jak ktoś już przeszedł tą ścieżką, to jest ona przetarta, bo już nie jest nie przetarta . Jednak nawet w moich nie przetartych myślach udało mi się natrafić na wątek, który mnie zainteresował. Tak sobie przypomniałam, jak biegałam w ciuchach, które już się po prostu do chodzenia nie nadawały, jakaś bawełniana bluza, spodnie górskie, stare rajstopy z obciętymi stopkami i zwykły zegarek bez stopera- czasem zastanawiałam się czy biegam coś koło godziny czy koło dwóch. I spojrzałam na siebie: elegancki i cieplutki komplecik Kalenji, windstoper Adidasa, 2 czapeczki oddychające, zegarek Timexa (zresztą od biegania.pl)... i bawełniana chusteczka na szyi- przywieziona przez moich rodziców z Indii, może nawet starsza ode mnie. Popatrzyłam na nią z prawdziwym wzruszeniem, na rogach, które będąc dzieckiem pogryzłam, ma zawiązane supełki... Myślałam ile się zmieniło w moim życiu i poczułam się naprawdę szczęśliwa, ale nie o tym chciałam pisać.
Zauważyłam, że kiedyś biegały tylko dziwolągi, a teraz bieganie jest modne. Przez lata bieganie kojarzyło mi się ze sportem ascetycznym, wymagającym samodyscypliny. Pomimo, że do biegania nie potrzeba nic lub prawie nic wydawało mi się, że jest mentalnie wymagające i niedostępne-trzeba jakoś wytrzymać ten czas z samym sobą, a nawet polubić samotność, czasem zrezygnować z dłuższego spania i chociaż leje i wieje wyjść na trening, a potem umieć jeszcze czerpać z tego radość. Ostatnio zaczęłam się cieszyć, że biega nas coraz więcej, że ludzie organizują się w grupy biegowe, a sąsiedzi już nie patrzą z zażenowaniem. Jednak jest i druga strona medalu (który stracił jako symbol nieco na wartości, teraz każdy uczestnik biegu na 5 km w Pipiduwie Górnej, jeśli tylko jakoś dotoczy się do mety zostanie nim uhonorowany). Do elitarnego grona biegaczy wdarła się hołota, która nie tylko nie odpowiada na „Dzień Dobry”, ale również nie potrafi zostawić po sobie porządku w lesie. Wraz z modą na bieganie znacznie się poszerzyła oferta ze sprzętem biegowym, a gadżetomania wśród biegaczy, a właściwie runnerów czy też joggerów osiągnęła całkiem pokaźne rozmiary. Zresztą łatwo w pogoni za coraz nowszym i lepszym sprzętem, coraz bardziej profesjonalnym treningiem stracić radość biegania, a jej nie da się kupić. Oczywiście nie będę nikogo namawiać do biegania na bosaka czy w bawełnie w XXI wieku, tylko do paru chwil refleksji.
"Nie przywiązuj się i nie wyrzekaj".Nie należy umartwiać się i rezygnować ze wszystkiego. Nie każdy musi niczym Stanisław Marzec (nie mylić z Majem) biegać na bosaka-podobnie jak nie każdy może osiągać takie wyniki. Dobrze jednak, gdy nasze myślenie jest wolne jak szybujący ptak albo raczej bosy biegacz. Jasne, że buty do bieganie są potrzebne, podobnie jak bielizna termoaktywna, odzież uciskowa, windstoper, kijek-samobijek...Oprócz komfortu, część sprzętu pozwala uniknąć kontuzji, oddychające ubranie-przeziębienia; dzięki pulsometrowi możemy nauczyć się lepiej czuć nasz organizm, ale może też być tak, że nie nauczymy się go słuchać nigdy, pozbawieni pulsometru nie będziemy potrafili pobiec interwału, nie mówiąc o zawodach. Nie chodzi o to, aby biegać bez butów, ale by być gotowym je ściągnąć (może lepiej nie na śniegu). Chodzi o to, abyśmy to my mieli władzę nad przedmiotami, którymi się otaczamy, bo to one istnieją dla nas, a nie my dla nich. Każdy z nas musi sobie odpowiedzieć na pytanie-czy na pewno potrzebuje 7 pary butów i czy to muszą być Kjgtfutrslt;i7l ? Znany i lubiany biegacz amator powiedział kiedyś, że jego cotygodniowe zawody i częste starty zagraniczne nie odbywają się kosztem rodziny, ponieważ dłużej pracuje, żeby na nie zarobić. I był z siebie bardzo dumny. Tymczasem prawdziwego biegacza poznajemy po tym, jak wygląda jego codzienne życie. Czy bieganie daje mu energię , aby bawić się z dziećmi, pomóc żonie, pożartować z teściową... Oczywiście nie mówimy tu o zawodowcach, tylko amatorach: którzy niestety coraz częściej chcą być bardziej profesjonalni od nich, którzy poprzez bieganie udowadniają sobie swoją wartość, których bieganie, a właściwie cała otoczka okołobiegowa, zamiast wyzwalać zniewala. Może troszkę mówię o sobie? Nie wiem. Najtrudniej jest spojrzeć czasem na siebie z pewnego dystansu.
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
sobota, 9 stycznia
61 min w tym 30 min trochę szybciej (15'+10'+5' p 2')
Nie tak miało być! Przyroda to potrafi pokazać człowiekowi jego miejsce.
Klimat wyrypy. Ile śniegu napadało? Na łąkach do połowy łydki i ciągle pada. Do tego silny wiatr. Poczułam się jak w górach. Trochę wiało (także zgrozą), drzewa skrzypiały.Było pięknie. Łąki przykryte miękką śnieżną kołderką i nieprzetarte ścieżki leśne.Tak jakoś jest, że to co surowe, a nawet niebezpieczne, co sprowadza człowieka do parteru ma szczególny urok. Mówcie co chcecie, a ja lubię zimę. Nie myślę byle do wiosny, nie ma czterominutówek-będzie siła biegowa.
samopoczucie: bardzo dobre
KOMENTARZE
61 min w tym 30 min trochę szybciej (15'+10'+5' p 2')
Nie tak miało być! Przyroda to potrafi pokazać człowiekowi jego miejsce.
Klimat wyrypy. Ile śniegu napadało? Na łąkach do połowy łydki i ciągle pada. Do tego silny wiatr. Poczułam się jak w górach. Trochę wiało (także zgrozą), drzewa skrzypiały.Było pięknie. Łąki przykryte miękką śnieżną kołderką i nieprzetarte ścieżki leśne.Tak jakoś jest, że to co surowe, a nawet niebezpieczne, co sprowadza człowieka do parteru ma szczególny urok. Mówcie co chcecie, a ja lubię zimę. Nie myślę byle do wiosny, nie ma czterominutówek-będzie siła biegowa.
samopoczucie: bardzo dobre
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
niedziela, 10 stycznia
1:40 min
Nawet fajnie się biegało, chociaż ciężko. Najtrudniej się biegało po łąkach, gdzie śniegu buło dużo, a na wierzchu gruba warstwa zmrożonego śniegu.
samopoczucie: bardzo dobre
WOŚP
Zaraz po bieganiu wybrałam się z dzieciakami na WOŚP. Moja Wisia piekła pierniczki, do kawiarenki, była fantastyczna atmosfera. Młodzi się starali, niewielka grupa harcerzy(nigdy nie darzyłam harcerzy jakąś szczególną sympatią) zorganizowała loterie, koncerty, licytacje, kawiarenkę, kurs pierwszej pomocy, malowanie buziek, różnego rodzaju warsztaty. I wprost emanowali pozytywną energią. Było to trochę jak dejavu. A co do tego na co idzie kasa- wiem tyle, że jak byłam w szpitalu z Witem 2 miesiące temu, brakowało inhalatorów, a większość z tych które były miały logo WOŚP. W ogóle widziałam sporo sprzętu z tą naklejką. Podobnie zaraz po urodzeniu zarówno Wisia jak i Wit mieli badany słuch(wczesna diagnostyka wad słuchu daje szansę nawet całkowitego wyleczenia). Dla mnie orkiestra to fenomen na skalę światową. To czego NFZ i politycy nie może, załatwiają młodzi ludzie. Widziałam budynek przejęty przez Caritas (zamek w Żelaźnie), niszczejące pokoje zapełnione po sufit ubraniami, książkami, żywnością dawno nie nadająca się do użycia i chemią. Zamiast zrobić remont zabytkowego zamku zaczęto budować jakąś brzydką przybudówkę. Do żadnej innej organizacji działającej na dużą skale nie mam takiego zaufania jak do orkiestry. Ten system po 18 latach wciąż działa, a przypadki nieuczciwości wśród wolontariuszy zdarzają się rzadko. I wciąż znajdują się ludzie, którzy działają z pasją.
KOMENTARZE
1:40 min
Nawet fajnie się biegało, chociaż ciężko. Najtrudniej się biegało po łąkach, gdzie śniegu buło dużo, a na wierzchu gruba warstwa zmrożonego śniegu.
samopoczucie: bardzo dobre
WOŚP
Zaraz po bieganiu wybrałam się z dzieciakami na WOŚP. Moja Wisia piekła pierniczki, do kawiarenki, była fantastyczna atmosfera. Młodzi się starali, niewielka grupa harcerzy(nigdy nie darzyłam harcerzy jakąś szczególną sympatią) zorganizowała loterie, koncerty, licytacje, kawiarenkę, kurs pierwszej pomocy, malowanie buziek, różnego rodzaju warsztaty. I wprost emanowali pozytywną energią. Było to trochę jak dejavu. A co do tego na co idzie kasa- wiem tyle, że jak byłam w szpitalu z Witem 2 miesiące temu, brakowało inhalatorów, a większość z tych które były miały logo WOŚP. W ogóle widziałam sporo sprzętu z tą naklejką. Podobnie zaraz po urodzeniu zarówno Wisia jak i Wit mieli badany słuch(wczesna diagnostyka wad słuchu daje szansę nawet całkowitego wyleczenia). Dla mnie orkiestra to fenomen na skalę światową. To czego NFZ i politycy nie może, załatwiają młodzi ludzie. Widziałam budynek przejęty przez Caritas (zamek w Żelaźnie), niszczejące pokoje zapełnione po sufit ubraniami, książkami, żywnością dawno nie nadająca się do użycia i chemią. Zamiast zrobić remont zabytkowego zamku zaczęto budować jakąś brzydką przybudówkę. Do żadnej innej organizacji działającej na dużą skale nie mam takiego zaufania jak do orkiestry. Ten system po 18 latach wciąż działa, a przypadki nieuczciwości wśród wolontariuszy zdarzają się rzadko. I wciąż znajdują się ludzie, którzy działają z pasją.
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
6:17- 75 km* (w tym 1:20 szybszego)
warunki: zimowe
waga: 52kg !!! (Nie wiem o co chodzi, założyłam spódnicę, w której byłam na święta i wisiała na mnie, a waga poszła w górę-to już 2kg)
* Oczywiście to km-odpowiednik. To pojęcie stworzyłam, gdy 4-km trasę na orientację (liczone w linii prostej) biegałam ponad godzinę. Przecież nie zapiszę sobie tego jako 4km, tym bardziej, że tętno średnie przekraczało 160. Zapisuję wtedy jaki dystans przebiegłabym w pierwszym zakresie w tym czasie.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
wtorek, 12 stycznia
1:09 min w tym 30 min BC2
samopoczucie: na początku źle się czułam (coś nie tak z żołądkiem), myślałam, że godzinę potupię i tyle. Z czasem jednak było coraz lepiej
Jednak prawdziwy trening czekał mnie po południu na wysokim tętnie i dużym współczynniku WK (od słowa zdenerwowanie). Około godziny (4km) przedzierania się z wózkiem przez koleiny śniegu. Miasto-ogród, jakim jest Milanówek (przynajmniej w opinii władz) zupełnie nie dba o pieszych, pługi strącają śnieg na chodniki. Najczęściej chodniki były nieodśnieżone, a jak były odśnieżone, to nie na szerokość wózka itd... Prawdziwym wyzwaniem było przejście przez kładkę tzn przeniesienie wózka po stromych i śliskich schodach-zastanawiałam się tylko czy teraz spadnę razem z wózkiem czy dopiero za chwilę. Dlaczego jednak się skarżę? Rzeczywiście nie chodzę na siłownię i z pewnością tylko dlatego koleiny śniegu zostały celowo ustawione z myślą o mnie i paru innym osobom, którym taki trening jest potrzebny. Miasto dba o rozwój sportowy mieszkańców. Mamy nawet bieżnię w kształcie trójkąta, co prawda ostatnia prosta jest trochę krzywa, ale za to ma podobno dokładnie 158m.
KOMENTARZE
1:09 min w tym 30 min BC2
samopoczucie: na początku źle się czułam (coś nie tak z żołądkiem), myślałam, że godzinę potupię i tyle. Z czasem jednak było coraz lepiej
Jednak prawdziwy trening czekał mnie po południu na wysokim tętnie i dużym współczynniku WK (od słowa zdenerwowanie). Około godziny (4km) przedzierania się z wózkiem przez koleiny śniegu. Miasto-ogród, jakim jest Milanówek (przynajmniej w opinii władz) zupełnie nie dba o pieszych, pługi strącają śnieg na chodniki. Najczęściej chodniki były nieodśnieżone, a jak były odśnieżone, to nie na szerokość wózka itd... Prawdziwym wyzwaniem było przejście przez kładkę tzn przeniesienie wózka po stromych i śliskich schodach-zastanawiałam się tylko czy teraz spadnę razem z wózkiem czy dopiero za chwilę. Dlaczego jednak się skarżę? Rzeczywiście nie chodzę na siłownię i z pewnością tylko dlatego koleiny śniegu zostały celowo ustawione z myślą o mnie i paru innym osobom, którym taki trening jest potrzebny. Miasto dba o rozwój sportowy mieszkańców. Mamy nawet bieżnię w kształcie trójkąta, co prawda ostatnia prosta jest trochę krzywa, ale za to ma podobno dokładnie 158m.
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
środa, 13 stycznia
wybieganie 1:52 min
samopoczucie: takie sobie, zawsze może być gorzej
JELONEK BAMBI POZNAJE ŚWIAT-odcinek 3672
Tak się dzisiaj zastanawiałam skąd się bierze całkowicie bezinteresowna nienawiść. Rozumiem, że ktoś może zrobić coś złego dla jakiś tam własnych korzyści. Ale tak całkowicie bezinteresownie? Rozumiem nawet altruizm jako najdoskonalszą formę egoizmu i nie wiadomo skąd biorącą się wiarę w fakt, że człowiek jest generalnie dobry (która zresztą sama przejawiam i nie raz spotykałam innych nieprzystosowanych do życia w takim świecie) jako swego rodzaju wrodzony defekt mózgu, ale taka całkowicie bezinteresowna złośliwość? Mamy taka sąsiadkę miła pani w średnim wieku ze sporą nadwagą- nieraz wnosiłam jej zakupy na górę, ona czasem dzieciaki karmiła cukierkami...Zawsze jednak widziałam jak wygląda przez okno, a w chwilach wolnych (od wyglądania przez okno, bo nie pracuje) zajmuje się pisaniem donosów do różnych instytucji na chyba wszystkich sąsiadów. Z wdziękiem słonia łączy rzeczywistość z fikcją literacką. Czasem też poplotkuje sobie trochę, poskarży się jak jej ciężko. Dowiedziałam się, że moje dziecko biega samotnie i hałasuje na korytarzach. Jestem zdruzgotana.
Jednak tak w ogóle jak przystało na patologiczne osiedle kontakty sąsiedzkie są bardzo dobre. Młodziaki między jednym jointem a drugim pomogą wnieść wózek, zaraz po tym jak się tu wprowadziliśmy jeden upomniał drugiego- "Nie przeklinaj-pani może to przeszkadzać" - tekst ten rzucił mnie na kolana, tak, ze do tej pory nie mogę się podnieść. Wisia ostatnio dostała drewniane mebelki dla lalek, które rzeźbił jeszcze dziadek dziewczynki i sanki. Mamy sąsiadkę, która ma do nas kluczę i w razie czego wyprowadza psa, kilka osób z którymi możemy od czasu do czasu zostawić dzieci... Oczywiście my tez staramy się pomagać. Tak więc chyba nadal zostanę jelonkiem Bambi, bo lepiej mi się żyję w takim świecie. W końcu to ja wybieram czy żyję wśród ludzi życzliwych czy w świecie, który cały jest przeciwko mnie.
KOMENTARZE
wybieganie 1:52 min
samopoczucie: takie sobie, zawsze może być gorzej
JELONEK BAMBI POZNAJE ŚWIAT-odcinek 3672
Tak się dzisiaj zastanawiałam skąd się bierze całkowicie bezinteresowna nienawiść. Rozumiem, że ktoś może zrobić coś złego dla jakiś tam własnych korzyści. Ale tak całkowicie bezinteresownie? Rozumiem nawet altruizm jako najdoskonalszą formę egoizmu i nie wiadomo skąd biorącą się wiarę w fakt, że człowiek jest generalnie dobry (która zresztą sama przejawiam i nie raz spotykałam innych nieprzystosowanych do życia w takim świecie) jako swego rodzaju wrodzony defekt mózgu, ale taka całkowicie bezinteresowna złośliwość? Mamy taka sąsiadkę miła pani w średnim wieku ze sporą nadwagą- nieraz wnosiłam jej zakupy na górę, ona czasem dzieciaki karmiła cukierkami...Zawsze jednak widziałam jak wygląda przez okno, a w chwilach wolnych (od wyglądania przez okno, bo nie pracuje) zajmuje się pisaniem donosów do różnych instytucji na chyba wszystkich sąsiadów. Z wdziękiem słonia łączy rzeczywistość z fikcją literacką. Czasem też poplotkuje sobie trochę, poskarży się jak jej ciężko. Dowiedziałam się, że moje dziecko biega samotnie i hałasuje na korytarzach. Jestem zdruzgotana.
Jednak tak w ogóle jak przystało na patologiczne osiedle kontakty sąsiedzkie są bardzo dobre. Młodziaki między jednym jointem a drugim pomogą wnieść wózek, zaraz po tym jak się tu wprowadziliśmy jeden upomniał drugiego- "Nie przeklinaj-pani może to przeszkadzać" - tekst ten rzucił mnie na kolana, tak, ze do tej pory nie mogę się podnieść. Wisia ostatnio dostała drewniane mebelki dla lalek, które rzeźbił jeszcze dziadek dziewczynki i sanki. Mamy sąsiadkę, która ma do nas kluczę i w razie czego wyprowadza psa, kilka osób z którymi możemy od czasu do czasu zostawić dzieci... Oczywiście my tez staramy się pomagać. Tak więc chyba nadal zostanę jelonkiem Bambi, bo lepiej mi się żyję w takim świecie. W końcu to ja wybieram czy żyję wśród ludzi życzliwych czy w świecie, który cały jest przeciwko mnie.
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
czwartek, 14 stycznia
1:17- 3x 6x70''/20'' p 2'
samopoczucie: bardzo dobre
O ile długie wybieganie jest dla mnie okazja do rozmyślania-"nogi sobie, głowa sobie" to dzisiejszy trening wręcz przeciwnie. Pełna koncentracja nad każdym krokiem, tempem w obrębie danego odcinka i jak to się ma do wcześniejszych odcinków, samopoczuciem i jeszcze kontrola czasu. Dawno już czegoś takiego nie biegałam. Przyzwyczaiłam się do człapania, a dzisiaj naprawdę szybko przesuwały się drzewa wokół mnie. Trochę się bałam czy dam radę (czuję respekt przed tym treningiem), a biegało się super. Kiedyś nigdy nie byłam zadowolona z siebie, a ostatnio zdarza mi się to coraz częściej. I dzisiaj po treningu odczułam satysfakcję. Podobnie nie rozumiem jak to się stało, że ja typ depresyjny cieszę się teraz z byle bzdury. Lęcę do młodego, bo on krzyczy jakby wcale nie był zadowolony.
KOMENTARZE
1:17- 3x 6x70''/20'' p 2'
samopoczucie: bardzo dobre
O ile długie wybieganie jest dla mnie okazja do rozmyślania-"nogi sobie, głowa sobie" to dzisiejszy trening wręcz przeciwnie. Pełna koncentracja nad każdym krokiem, tempem w obrębie danego odcinka i jak to się ma do wcześniejszych odcinków, samopoczuciem i jeszcze kontrola czasu. Dawno już czegoś takiego nie biegałam. Przyzwyczaiłam się do człapania, a dzisiaj naprawdę szybko przesuwały się drzewa wokół mnie. Trochę się bałam czy dam radę (czuję respekt przed tym treningiem), a biegało się super. Kiedyś nigdy nie byłam zadowolona z siebie, a ostatnio zdarza mi się to coraz częściej. I dzisiaj po treningu odczułam satysfakcję. Podobnie nie rozumiem jak to się stało, że ja typ depresyjny cieszę się teraz z byle bzdury. Lęcę do młodego, bo on krzyczy jakby wcale nie był zadowolony.
KOMENTARZE
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
piątek, 15 stycznia
WOLNE
Nie tylko od biegania. Taki dzień na lenistwo (wreszcie!)
sobota, 16 stycznia
52 min - 10x30''/1'
samopoczucie: znakomite
Oj dawno nie startowałam. Nie mam pojęcia, czego mogę się spodziewać jutro na Chomiczówce, zarówno jeśli chodzi o moją formę jak i warunki na trasie. Zastanawiam się czy zacząć powoli (z myślą, że po 10km przyśpieszę) i biec coraz wolniej, czy też może zacząć jak zawsze za szybko, a potem cierpieć i starać się jakoś dopełznąć do mety. Skłaniam się do drugiego wariantu (jak zawsze), chociaż może jakbym zdecydowała się na pierwszy pobiegłabym tylko trochę za szybko.
KOMENTARZE
WOLNE
Nie tylko od biegania. Taki dzień na lenistwo (wreszcie!)
sobota, 16 stycznia
52 min - 10x30''/1'
samopoczucie: znakomite
Oj dawno nie startowałam. Nie mam pojęcia, czego mogę się spodziewać jutro na Chomiczówce, zarówno jeśli chodzi o moją formę jak i warunki na trasie. Zastanawiam się czy zacząć powoli (z myślą, że po 10km przyśpieszę) i biec coraz wolniej, czy też może zacząć jak zawsze za szybko, a potem cierpieć i starać się jakoś dopełznąć do mety. Skłaniam się do drugiego wariantu (jak zawsze), chociaż może jakbym zdecydowała się na pierwszy pobiegłabym tylko trochę za szybko.
KOMENTARZE