darek284 pisze:My w ubiegłym roku po maratonie też zrobiliśmy życiówki, dziś już wiemy, że ostateczne.
Lękam się w życiu dwóch rzeczy:
Myśliwych oraz ludzi, których sądy wydają się mieć moc sprawczą absolutu.
Zdecydowanie mniej transcendentnie zabrzmiałoby, gdybyś Darku nie zaniepokoił na końcu słowem
ostateczne:
My w ubiegłym roku po maratonie też zrobiliśmy życiówki, dziś już wiemy.
Brzmi nieźle, a zarazem z bezpiecznym poziomem intrygi.
O rety! Żaden weekend nie chce w najbliższym czasie przygarnąć Maryśki? Na domiar 31.10 może być u mnie mocno problematyczny.
Czy jutro o 19tej rozpoczęcie sezonu lampkowego pod szlabanem wchodzi w grę?
Wcześniej prawdopodobnie będę szoferem mojego najmniejszego kibica.
Muszę się przyznać, że od maratonu nie przebiegłem jeszcze ani metra. Po wczorajszych interwałach na basenie gluteus maximus przypomniał o swoim istnieniu. Ów niespodziewany stan dał mi sporo do myślenia. Jeżeli z formą jest tak dobrze, to prawdopodobnie powrót do biegania będzie miał u mnie charakter marszobiegów. Ech, nawet fajnie byłoby. Marszobiegi - beztroskie czasy, kiedy termin
maraton kojarzył mi się z grupką kolarzy, od których co jakiś czas próbuje oderwać się pedałujący na czoło wyścigu śmiałek.