Założyłem ten temat w dziale dla początkujących aby wesprzeć i wpłynąć na wyobraźnie ludzi, którzy dopiero co zaczęli przygodę z bieganiem. Dla takich jak ja.
Jestem bardzo szczęśliwym biegaczem.
Ale od początku....
Mój pierwszy występ na zawodach odbył się pod koniec marca w Półmaratonie Ślężańskim. W zasadzie po asfalcie zacząłem biegać parę dni wcześniej a właściwie to nie biegać tylko truchtać i maszerować. 110 kg wagi plus zdecydowany brak jakiejkolwiek formy oraz brak taktyki na bieg spowodowało, że nie powalczyłem o premiowane miejsca. Przetruchtałem i obszedłem Ślęże w formie turystyczno-zabawowej. Smak sukcesu w postaci ukończenia biegu i zmieszczeniu się w limicie czasu był wspaniały.
Minęło parę miesięcy solidnego treningu. Zleciało 10 procent wagi. Poznałem w jakieś mierze swoje sportowe (całkowicie amatorskie) możliwości. Nadszedł czas na kolejny sprawdzian...
Za namową znajomego wybór padł na 15 km w Świdnicy (http://www.hermes.swidnica.pl). Mam tam paru znajomych co mnie jeszcze bardziej zmotywowało do wyjazdu i miłego spotkania
Cele były dwa.
Pierwszy (minimum) to prawdziwe przebiegnięcie całej trasy, bez żadnych postojów, marszów i odpoczynków po drodze.
Drugi (maksimum) cel to pokonanie tego dystansu w czasie krótszym od 90 minut. Czyli w tempie 6km/h. Parę tygodni wcześniej takim tempem zdołałem przebiec tylko 6 kilometrów, także wyzwanie było dosyć ryzykowne.
Mieliśmy do pokonania 3 pętle prawie po 5km i dobieg na stadion z metą.
Przed startem przyczaiłem się na końcu stawki aby mieć dogodną pozycję do ataku. Pierwszą pętlę przebiegłem wraz z innym biegaczem na ostatniej pozycji, byliśmy odpowiednio na 441 oraz 440 miejscu. Mogliśmy sobie pogadać, nikt nam nie przeszkadzał. Mój partner miał Garniera, dzięki czemu mogliśmy kontrolować tempo. Wyszło spokojne 6.30 przez pierwsze 5 kilometrów. Nadmienię jeszcze, że już po ok 4 kilometrze zaczęli nas dublować fajterzy. Wracając do planu maksimum, po pierwszej pętli miałem 3 minuty straty do zaplanowanego czasu. Wtedy postanowiłem zaatakować. Rozstałem się z towarzyszem ostatniego miejsca i spokojnie podkręciłem obroty. Nie wiedziałem czy zdołam zmieścić się w zaplanowanym czasie. Za duży wysiłek z kolei mógł spowodować wyczerpanie sił przed ukończeniem wyścigu. W tym momencie z pomocą przyszedł mój partner. Podpowiedział aby 2 pętlę przebiec trochę mocniej ale spokojnie i dopiero przed 3 pętlą, w zależności od samopoczucia zdecydować czy istnieje możliwość wykonania planu. I tak zrobiłem.
Druga pętla był emocjonalnie nieciekawa. Systematycznie wyprzedzałem kolejnych zawodników. Co niektórzy chyba za mocno zaatakowali na początku i mieli później problemy z złapaniem tchu. Nieważne. Niestety zapomniałem zabrać na zawody jakikolwiek czasomierz , dlatego pojawiły się kłopoty z kontrolą biegu. Pierwszy wyprzedzony przeze mnie biegacz z zegarkiem pojawił się na 11 kilometrze na 3 pętli. Dzięki czemu dowiedziałem się jakie mam tepmo. Samopoczucie było świetne choć mięśnie dawały już o sobie znać. Dlatego postanowiłem powalczyć o wynik!!!. Ale tempo tempem, walka walką lecz w momencie gdy na trasie pojawia się mocny podbieg to wszystko może zakończyć się katastrofą. 300 metrów z 15 metrowym przewyższeniem. To czekało nas na trzecim, ósmym oraz trzynastym kilometrem przed końcem biegu.
Pierwszym momentem kluczowym w moim przypadku było zdecydowanie się po 1 pętli na powalczenie o zaplanowany czas. Strach przed nieznajomością swoich możliwości i widmem porażki był wielki. Ale wola walki spowodowała podjęcie ryzyka.
Drugim zasadniczym momentem mojego biegu był ostatni podbieg. Pozostało mi niewiele czasu. Według moich luźnych obliczeń powinienem biec tempem poniżej 6 minut na kilometr. Na prostej i płaskiej trasie do wykonania ale z takim podbiegiem ????
Wola walki to jedna sprawa ale wola zwycięstwa to zupełnie inny wymiar siły charakteru.
Podbieg pokonałem bardzo krótkimi i częstymi krokami. Nie straciłem za dużo sił. Później długi zbieg. Tutaj zdecydowanie wydłużyłem kroku. Znowu pojawił się ktoś z zegarkiem. Zostało jeszcze parę minut do 90' od rozpoczęcia biegu. Nie bardzo wiedziałem ile jest jeszcze do przebiegnięcia. Pojawiła się niepewność. No ale co by nie było, jeszcze nie czas na upragniony odpoczynek.
Przedostatnia prosta, ostatnia prosta przed stadionem, bieżnia.
W tym momencie wpadłem w furię biegową. Na bieżni stadionu sił wystarczyło na mocny sprint. Wyprzedziłem 3 osoby. Ostatnia prosta przed metą. Obok zegar. A na nim 1:30:23.
.......Dwadzieścia trzy sekundy zabrakło mi do upragnionego zwycięstwa.
Szkoda.
Happy end. To był żart. Na zegarze w momencie kiedy przebiegałem linie mety widniał wynik 89'32''. Udało się. Uff. Po piątym kilometrze byłem ostatni aby przez kolejne 10 wyprzedzić 32 zawodników.
To był wspaniały bieg a ja jestem szczęśliwym biegaczem.
Powodzenia.
Pierwszy prawdziwy bieg.
- waldekolsztyn
- Wyga
- Posty: 140
- Rejestracja: 28 cze 2009, 15:47
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- run
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 479
- Rejestracja: 07 maja 2009, 14:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa / Dąbrowa Leśna
- Kontakt:
zbizag - Gratulacje! Jakie plany na przyszłość? 

-
- Dyskutant
- Posty: 32
- Rejestracja: 21 kwie 2009, 02:30
Początkowo planowałem przebiegnięcie maratonu pod koniec jesieni. Może w Poznaniu. Kłopot polega na tym, że jeszcze za dużo ważę. Po długich biegach bolą mnie stawy - pozostałość po grze w piłkę. Ze względu na budowę ciała powinienem zlecieć do 85 i wtedy solidnie przyłożyć się do treningu i ewentualnych zawodów. Jednocześnie za duży ciężar powoduje brak sensownego tempa. Dlatego zwycięży zdrowy rozsądek nad ambicjami i planami. 5 godzinny maraton za 6 tygodni może przynieść więcej szkody niż pożytku. Lepiej będzie poczekać do wiosny i solidnie się przygotować na jakiś występ w przyszłym roku. Chęci są olbrzymie ale lepiej nie być w gorącej wodzie kąpanym.
Także z sportowych celów na ten rok pozostanie mi jakiś występ, może w półmaratonie. Chciałbym złamać 2 godziny (kolejny sportowy cel). W Legnicy będzie fajny bieg na początku października na 15kmM/7K. Może uda mi się namówić dziewczynę na debiut na zawodach. A najlepiej byłoby pojechać na weekend gdzieś za granicę i połączyć krótki urlopik z biegiem.
Także z sportowych celów na ten rok pozostanie mi jakiś występ, może w półmaratonie. Chciałbym złamać 2 godziny (kolejny sportowy cel). W Legnicy będzie fajny bieg na początku października na 15kmM/7K. Może uda mi się namówić dziewczynę na debiut na zawodach. A najlepiej byłoby pojechać na weekend gdzieś za granicę i połączyć krótki urlopik z biegiem.