"Debiutanci" po debiucie
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
No Jakub738 w moich stronach z tym zdziwieniem już jest lepiej. 2 albo 3 tygodnie temu jak sobie biegałem niedzielne wybieganie, 1. raz przytrafiło mi się, że więcej ludzi reagowało pozytywnie (brakiem zdziwienia, uśmiechem albo nawet dobrym słowem), niż zdziwieniem lub nawet głupimi docinkami. Na trasie 80% swoich treningów mam nawet takiego pana, z którym wymieniamy ukłony . Od czwartku już nie biegam. Stwierdziłem, że przed Rysianką lepiej solidnie odpocząć .
Mój kolejny maraton chciałbym pokonać na wiosnę. Najprawdopodobniej znów Silesię. Wszystko zależy od tego czy będę zaś zdychał w zimie...
Jako, że nie tylko bieganiem człowiek żyje , to pochwalę się tym, co ostatnio zrobiłem. A mianowicie z worków na śmieci z cienkiej, czarnej folii posklejałem balon . miał wymiary ~1,3x1,3x0,8m, objętość ~1,1m sześć. i ważył ~50g. Po nadmuchaniu wentylatorem nagrzewał się na słońcu przez jakieś 10' i... poleciał. Najpierw fajnie się wznosił, ale po kilkudziesięciu sekundach wpadł na linię wysokiego napięcia. Zaczął opadać i sądziłem, że się poharatał. Na szczęście po niecałej minucie „poszedł” w górę . Jak już zaczął się wznosić, to zaczął dość szybko nabierać wysokości.
Na ziemi wyglądał TAK, przez zderzeniem z drutami pod napięciem 110KV TAK, 4' później TAK, by po kolejnych niecałych 2' TAK. Mam jeszcze 2 filmiki, ale nie najlepszej jakości.
Po 20' zniknął z oczu całkowicie. Przypuszczam, że był wtedy jakieś 5-6 km od nas i na wysokości może 1-1,5 km.
Z tego, co czytałem w necie, to takie balony solarne potrafią w jeden dzień (jeden, bo po zachodzie słońca nie ma źródła energii i opadają) pokonać 500-600 a nawet ponad 900 km i osiągać wysokość nawet kilkunastu kilometrów. I to głupi kawałek folii z worka na śmieci . Żona stwierdziła, że mamy nowy sposób na pozbywanie się śmieci .
Ten mój balon poleciał w kierunku Krakowa - Ssokolow, Rapacincho nie napatoczył się gdzieś Wam na oczy? .
Dobra. Pozdrawiam.
Powodzenia startującym jutro.
Mój kolejny maraton chciałbym pokonać na wiosnę. Najprawdopodobniej znów Silesię. Wszystko zależy od tego czy będę zaś zdychał w zimie...
Jako, że nie tylko bieganiem człowiek żyje , to pochwalę się tym, co ostatnio zrobiłem. A mianowicie z worków na śmieci z cienkiej, czarnej folii posklejałem balon . miał wymiary ~1,3x1,3x0,8m, objętość ~1,1m sześć. i ważył ~50g. Po nadmuchaniu wentylatorem nagrzewał się na słońcu przez jakieś 10' i... poleciał. Najpierw fajnie się wznosił, ale po kilkudziesięciu sekundach wpadł na linię wysokiego napięcia. Zaczął opadać i sądziłem, że się poharatał. Na szczęście po niecałej minucie „poszedł” w górę . Jak już zaczął się wznosić, to zaczął dość szybko nabierać wysokości.
Na ziemi wyglądał TAK, przez zderzeniem z drutami pod napięciem 110KV TAK, 4' później TAK, by po kolejnych niecałych 2' TAK. Mam jeszcze 2 filmiki, ale nie najlepszej jakości.
Po 20' zniknął z oczu całkowicie. Przypuszczam, że był wtedy jakieś 5-6 km od nas i na wysokości może 1-1,5 km.
Z tego, co czytałem w necie, to takie balony solarne potrafią w jeden dzień (jeden, bo po zachodzie słońca nie ma źródła energii i opadają) pokonać 500-600 a nawet ponad 900 km i osiągać wysokość nawet kilkunastu kilometrów. I to głupi kawałek folii z worka na śmieci . Żona stwierdziła, że mamy nowy sposób na pozbywanie się śmieci .
Ten mój balon poleciał w kierunku Krakowa - Ssokolow, Rapacincho nie napatoczył się gdzieś Wam na oczy? .
Dobra. Pozdrawiam.
Powodzenia startującym jutro.
- Jakub Osina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 576
- Rejestracja: 08 maja 2008, 17:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świdnik
- Kontakt:
Ja dziś ostatnie długie wybieganie przed Warszawą - 33 km BNP - doszedłem do 4:05 gdzieś ok. 28 kilometra. Fajnie.
Teraz się chwalę W tym tygodniu odwiedziłem Szczecin, i miałem wspaniały trening z cyklu "poznajemy miasto biegając", a w piątek świetny obiad http://skarzynski.pl/
Teraz się chwalę W tym tygodniu odwiedziłem Szczecin, i miałem wspaniały trening z cyklu "poznajemy miasto biegając", a w piątek świetny obiad http://skarzynski.pl/
- Kapitan Bomba!
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1212
- Rejestracja: 13 lut 2008, 22:50
ostatnio nic nie pisałem bo i biegowo nic się nie działo - od Pilska, czyli zeszłej soboty tylko kilka wyjazdów na rowerze i tyle. Wczoraj poczułem się już lepiej, tzn. piszczel nie bolał i spróbowałem - spokojnie 8 km ale tak koło 5 km znowu zaczęły się bóle. Postanowiłem jednak za wszelką cenę zrobić dzisiaj długie wybieganie - ostatnie przed maratonem - wczoraj nogę obkładalem lodem, smarowałem maścią przeciwbólową (wiem, największa głupota...) no i dzisiaj zrobiłem 26 km w 2:32. Noga praktycznie od początku troche bolała ale zaciskałem zęby - nie po to się tyle nabiegałem ostatnimi czasy, żeby zrezygnować ze startu we Wrocławiu, tym bardziej, że start już opłaciłem (he he, 80 zł. piechota nie chodzi). Teraz priorytetem będzie rehabilitacja, myślę, że nawet jak teraz kilka dni opuszczę to i tak nie będzie to miało już większego znaczenia. Podatwa pod maraton jest, długie wybiegania zrobione, wiem, że w obecnych realiach dobrego wyniku nie zrobię ale przynajmniej wystartuję i ukończę (mam nadzieję).
Panie inżynierze Bartess - czy taki balon jak jest na takiej wysokości nie może przypadkowo zniszczyć czegoś w jakimś samolocie pasażerskim, np. wpaśc do silnika, czysto teoretycznie, bo prawdopodobieństwo zapewne jest znikome???
a tego pakera ze zdjęcia to chyba skądś znam...
Panie inżynierze Bartess - czy taki balon jak jest na takiej wysokości nie może przypadkowo zniszczyć czegoś w jakimś samolocie pasażerskim, np. wpaśc do silnika, czysto teoretycznie, bo prawdopodobieństwo zapewne jest znikome???
a tego pakera ze zdjęcia to chyba skądś znam...
- tomek87
- Wyga
- Posty: 122
- Rejestracja: 11 gru 2008, 21:04
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: BB/Wrocław
Ja dziś byłem z Bartessem na biegu na Rysiankę. Trasa wyczerpująca - mimo tego że Garmin pokazał tylko 5.4km. Porównywalne to jest z biegiem na Żar - tyle że na Żarze końcówka jest bardziej płaska, tu bez przerwy pod górę. Dziś do tego niezłe błoto - zaliczyłem jedną glebę . Organizacyjnie OK, z wad to można by wymienić brak depozytu, za to kiełbaski jako posiłek po były całkiem niezłe. Było też Pani pakowana próżniowo, tym razem bez opakowania, która zajęła drugie miejsce w generalnej złotej pięćdziesiątki bodajże.
Trasa tutaj
A jak taki balon wpadłby tuż przed kokpit i zasłoniłby pilotom widok - Bartess terorysta .
Trasa tutaj
A jak taki balon wpadłby tuż przed kokpit i zasłoniłby pilotom widok - Bartess terorysta .
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Dzisiejszy bieg był czadowy. Sporo do tego dołożyły wczorajsze ulewy. Błota cała masa, widoki piękne. Taktycznie rozegrałem ten bieg nieco inaczej (o ile chabeta może mówić o taktyce). Pierwsze 2 km po asfalcie pocisnąłem, bo doszedłem do wniosku, że jak nie wyprzedzę na początku to potem raczej nie będę miał szans. Nie wiem na ile była to skuteczna taktyka, bo wiem tylko, że byłem na mecie 140. (nie wiem ile osób startowało). Fakt, że potem na podejściach wyprzedziło mnie trochę osób (głównie wtedy, gdy zatrzymałem się przy żonie i córce), ale na pewno było ich mniej, niż wyprzedziłem „po płaskim”.
Miałem też dużego stresa, bo w drodze na szczyt w jednym miejscu szlak był fatalnie oznaczony i moja żona z córką zgubiły szlak i trochę się ich naszukałem z Tomkiem, ale udało się. Poza tym córka obtarła sobie pięty i sporą część drogi żona Ją niosła, co było chyba bardziej wyczerpujące niż to całe bieganie.
No i najważniejsze - w nagrodę po tym wszystkim było wręczanie statuetek za cykl biegów górskich „Złota pięćdziesiątka”. Fajne i przyjemne jak cię wyczytują i dostajesz do łapy coś, co honoruje te twoje „męczarnie” w górach .
Moja córa, góralska kapela, ja i moje trofeum fota 1 i moje trofeum w „całej okazałości” fota 2.
Co do balonu... Jeżeli wielki kawał folii ważący ledwie 50gramów miałby zrobić krzywdę jakiemuś samolotowi, to chyba w życiu bym nie wsiadł do takiego pojazdu . Z resztą, jeżeli następny balon poślę z kartką i namiarami na siebie, a na 2. dzień staną w drzwiach smutni panowie, to będzie oznaczało, że macie rację .
Pozdro.
Ps.: Prócz Pani o przedłużonym terminie przydatności był również nasz (Jacusia i mój) purkający „przyjaciel” z Biegu na Pilsko . Tym razem chyba bez „gazowych” problemów.
____
Zmiana - nie wiem dlaczego „pogubiły się” linki do fotek.
Miałem też dużego stresa, bo w drodze na szczyt w jednym miejscu szlak był fatalnie oznaczony i moja żona z córką zgubiły szlak i trochę się ich naszukałem z Tomkiem, ale udało się. Poza tym córka obtarła sobie pięty i sporą część drogi żona Ją niosła, co było chyba bardziej wyczerpujące niż to całe bieganie.
No i najważniejsze - w nagrodę po tym wszystkim było wręczanie statuetek za cykl biegów górskich „Złota pięćdziesiątka”. Fajne i przyjemne jak cię wyczytują i dostajesz do łapy coś, co honoruje te twoje „męczarnie” w górach .
Moja córa, góralska kapela, ja i moje trofeum fota 1 i moje trofeum w „całej okazałości” fota 2.
Co do balonu... Jeżeli wielki kawał folii ważący ledwie 50gramów miałby zrobić krzywdę jakiemuś samolotowi, to chyba w życiu bym nie wsiadł do takiego pojazdu . Z resztą, jeżeli następny balon poślę z kartką i namiarami na siebie, a na 2. dzień staną w drzwiach smutni panowie, to będzie oznaczało, że macie rację .
Pozdro.
Ps.: Prócz Pani o przedłużonym terminie przydatności był również nasz (Jacusia i mój) purkający „przyjaciel” z Biegu na Pilsko . Tym razem chyba bez „gazowych” problemów.
____
Zmiana - nie wiem dlaczego „pogubiły się” linki do fotek.
Ostatnio zmieniony 31 sie 2009, 09:32 przez Bartess, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 776
- Rejestracja: 20 paź 2007, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Wreszcie pierwszy start od 3 miesięcy (!!!) Wybrałem się do Blachowni i było super:) O dziwo dotarłem bez problemu, na miejscu wszystko szybko sprawnie, nawet do wc udało mi się dostać Start był na stadionie i trochę przekombinowałem Trzeba było przebiec jedno okrążenie, więc nie chciałem dać się zamknąć i ruszyłem dość mocno, chyba trochę za mocno. Ale z drugiej strony trasa dalej była taka że były momenty gdzie ciężko było wyprzedzać, więc gdybym został z tyłu to też byłoby nie dobrze. Trasa ogólnie fajna, ale ja średnio lubię zawody po takich drogach... Nie powiem że nie lubię takich tras, bo zawsze fajnie jest pobiegać sobie po lesie, odpocząć od asfaltu, ale podczas zawodów strasznie trzeba uważać. Co chwilę jakiś kamień albo korzeń, co chwilę nierówność, do tego ktoś ciebie wymija i były momenty że robiło się niebezpiecznie itd. A jednak w głowie siedzi że przez 5 tygodni z powodu kontuzji nie mogłem biegać. Chwała organizatorom za to że te wystające z ziemi niebezpieczne rzeczy były zaznaczone kolorowym sprayem. Chyba pierwszy raz mi się zdarzyło że to nie ja wyprzedzałem innych tylko inni mnie Tak praktycznie było już od samego startu, zawsze to było tak że to ja gdzieś od 2km zaczynałem połykać kolejnych zawodników, tym razem jednak role się odwróciły:) Początkowo myślałem że jest ze mną cienko i forma nie ta, ale w sumie gdy zobaczyłem czas na zegarku 37:53 i swoje miejsce (chyba 181 jak dobrze pamiętam) to stwierdziłem że nie było tak zle:) Po prostu chyba po raz pierwszy wystartowałem bardzo mocno i tym razem ci lepsi ode mnie zaczęli mnie wyprzedzać. Zawsze na ogól zaczynałem spokojnie, i się rozkręcałem i wtedy to ja byłem jak rozpędzona lokomotywa:) W sumie ciężko mi się biegło, jakoś mój brzuch nie lubi takich terenów:) No ale trudno się dziwić skoro nie jestem kompletnie przygotowany do takiej trasy, u mnie to jest 100% asfalt na treningach. O dziwo nie bolały mnie ani kolana, ani stopy, tak więc pozytywne zaskoczenie:) Gdzieś na 5,5km w końcu się lekko przebudziłem, akurat gdzieś tam fragment był po asfalcie, wbiegłem do lasu i wtedy biegło się super, było coraz bliżej do mety tak więc się rozkręcałem:) Gdzieś mnie tam w pewnym momencie na chwilę przytkało, ale i tak finisz był ostry:) Zobaczyłem jakiegoś chłopaka przed sobą (o parę lat młodszego ode mnie) i cel był jeden: prześcignąć go:) Pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło, ale po prostu musiałem go minąć, coś mi mówiło że muszę go wyprzedzić:) Wbiegłem na stadion, był pierwszy atak, gdy się z nim zrównałem on przyspieszył. Więc się schowałem, za chwilę druga próba i to samo... Pod koniec prostej był lekki zbieg na bieżnie, usłyszałem tylko w głowie słowo: teraz i ruszyłem. Mój atak zaczął się w tym samym momencie co on obrócił głowę w swoją prawą stronę, chyba chciał sprawdzić co tam kombinuję, a ja ruszyłem lewą:) No i już poszło, wpadłem na bieżnie i gaz do dechy, bo nie chciałem żeby mnie gdzieś jeszcze dogonił. Finisz był sprinterski, normalnie jak Usain Bolt;) Przy okazji wyprzedziłem jeszcze kilka osób:) Trochę ta rywalizacja na ostatnich metrach popsuła mi plan jaki miałem. Chciałem fragment przed metą pobiec tyłem, no ale nie było czasu... Może na jakimś innym biegu:) W każdym razie impreza naprawdę suuuuper i tam po prostu trzeba być!!!
Ja jestem w szoku że dostałem medal (super medal, chyba najcięższy w mojej kolekcji:) ), certyfikat, kubek, jogurt, do tego powerade, do zjedzenia był żurek a w nim spory kawał kiełbasy, drożdżówka i do tego jeszcze woda do wyboru. Na koniec masa, masa nagród do wylosowania, tylko że jak zawsze w moje ręce nic nie wpadło:) A opłaty startowej nie było... Po prostu szok... Dużo słyszałem pozytywów o tym biegu wcześniej, że organizacja jest bardzo dobra, ale nie spodziewałem się że aż tak:) Po prostu ekstra i wierzę że będą następne edycje bo naprawdę ten bieg to jest coś niesamowitego:) Nie wiem ciężko mi podać jakiś minus, naprawdę na chwilę obecną ciężko coś znaleźć. Poza tym że forma była średnia, a chleb do żurku suchy;) Zawsze na myśl o najlepszej imprezie biegowej przychodził mi jako pierwszy do głowy półmaraton 4energy. To był dla mnie wzór imprezy, ale bieg w Blachowni chyba go przebija:) Może nie ma mety w Spodku, może nie biegnie się po centrum miasta, może nie dostaje się super koszulek, ale jest jakiś niesamowity klimat tego biegu, a organizacja jest wzorowa:) Jeśli tylko w przyszłym roku ponownie będzie bieg w Blachowni, to mnie tam nie zabraknie:) Choć liczę że będę już w lepszej formie i bardziej przygotuję się do biegania w takich terenach:)
Ja jestem w szoku że dostałem medal (super medal, chyba najcięższy w mojej kolekcji:) ), certyfikat, kubek, jogurt, do tego powerade, do zjedzenia był żurek a w nim spory kawał kiełbasy, drożdżówka i do tego jeszcze woda do wyboru. Na koniec masa, masa nagród do wylosowania, tylko że jak zawsze w moje ręce nic nie wpadło:) A opłaty startowej nie było... Po prostu szok... Dużo słyszałem pozytywów o tym biegu wcześniej, że organizacja jest bardzo dobra, ale nie spodziewałem się że aż tak:) Po prostu ekstra i wierzę że będą następne edycje bo naprawdę ten bieg to jest coś niesamowitego:) Nie wiem ciężko mi podać jakiś minus, naprawdę na chwilę obecną ciężko coś znaleźć. Poza tym że forma była średnia, a chleb do żurku suchy;) Zawsze na myśl o najlepszej imprezie biegowej przychodził mi jako pierwszy do głowy półmaraton 4energy. To był dla mnie wzór imprezy, ale bieg w Blachowni chyba go przebija:) Może nie ma mety w Spodku, może nie biegnie się po centrum miasta, może nie dostaje się super koszulek, ale jest jakiś niesamowity klimat tego biegu, a organizacja jest wzorowa:) Jeśli tylko w przyszłym roku ponownie będzie bieg w Blachowni, to mnie tam nie zabraknie:) Choć liczę że będę już w lepszej formie i bardziej przygotuję się do biegania w takich terenach:)
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
Bartess a ty ciągle tylko balony a swoją drogą jakbyś na nim umieścił swoje dane,prawie jak rozbitkowie na bezludnej wyspie i wysłanie listu w butelce.A co to za zatruwający powietrze biegacz? Broń gazowa .
Fajnie tak gdzieś wystartować,poczuć tą atmosferę ale już niedługo na takie rzeczy przyjdzie pora.
Dzisiaj byłem na zawodach Puchar Europy w Triathlonie na dystansie olimpijskim.Niesamowite ile osób jest zaangażowanych w organizację takich zawodów począwszy od wolontariuszy,ratowników wopr,płetwonurków,policji,służb medycznych,sędziów i to wszystko dla ok 120 osób.Pierwszą konkurencją było pływanie na... odrze,stan czystości polskich rzek wzbudza wiele kontrowersji (podobno stan odry w ostatnich latach uległ pod tym względem znaczącej poprawie) ale ja bym bardzo mocno się zastanawiał żeby zamoczyć tam kawałek swojego ciała.Ciekawe czy zawodnicy stosują jakieś kremy lub inne specyfiki zabezpieczające przed niespodziankami dermatologicznymi.Niezłe sztuczki stosują zawodnicy po zejściu z roweru i zakładaniu butów,jeden z zawodników smarował prawdopodobnie wazeliną język w butach chyba żeby łatwiej mu było zakładać .Najlepsze zawodniczki pokonywały dystans 10,5 km w niecałe 40 minut ale jak tak stałem i patrzyłem to nie wyglądało że biegną tak szybko ech jednym słowem niesamowite.
Szczerze mówiąc wolę startować w zawodach a nie występować jako kibic.Pozdrawiam.
Fajnie tak gdzieś wystartować,poczuć tą atmosferę ale już niedługo na takie rzeczy przyjdzie pora.
Dzisiaj byłem na zawodach Puchar Europy w Triathlonie na dystansie olimpijskim.Niesamowite ile osób jest zaangażowanych w organizację takich zawodów począwszy od wolontariuszy,ratowników wopr,płetwonurków,policji,służb medycznych,sędziów i to wszystko dla ok 120 osób.Pierwszą konkurencją było pływanie na... odrze,stan czystości polskich rzek wzbudza wiele kontrowersji (podobno stan odry w ostatnich latach uległ pod tym względem znaczącej poprawie) ale ja bym bardzo mocno się zastanawiał żeby zamoczyć tam kawałek swojego ciała.Ciekawe czy zawodnicy stosują jakieś kremy lub inne specyfiki zabezpieczające przed niespodziankami dermatologicznymi.Niezłe sztuczki stosują zawodnicy po zejściu z roweru i zakładaniu butów,jeden z zawodników smarował prawdopodobnie wazeliną język w butach chyba żeby łatwiej mu było zakładać .Najlepsze zawodniczki pokonywały dystans 10,5 km w niecałe 40 minut ale jak tak stałem i patrzyłem to nie wyglądało że biegną tak szybko ech jednym słowem niesamowite.
Szczerze mówiąc wolę startować w zawodach a nie występować jako kibic.Pozdrawiam.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1398
- Rejestracja: 02 paź 2007, 08:25
- Życiówka na 10k: 39:38
- Życiówka w maratonie: 3:25:27
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Kolega Rap już napisał bardzo dużo o biegu w Blachowni, więc ja się nie będę powtarzał. Byłem tam trzeci raz i impreza jest naprawdę organizowana na wysokim poziomie. Myślę tak, że organizatorzy z Pilska powinni przyjechać i się pewnych rzeczy nauczyć. Blachownię darzę także szczególnym sentymentem, bo właśnie tam rok temu był mój pierwszy bieg na zawodach, pierwszy medal, pierwszy dyplom i pierwsze doświadczenia. Byłem tam z żoną i dzieckiem (wczoraj zresztą też) i wtedy nie bardzo jeszcze wiedziałem jak się odnaleźć na takich imprezach, nie znałem wielu z Was, z którymi teraz się spotykam na zawodach, z którymi mogę pogadać i pośmiać się.
Jeśli chodzi o wynik to mam trochę taki mały niedosyt, liczyłem na ciut lepszy wynik, no, ale cóż było jak było i byle do przodu.
Rok temu, kiedy to po raz pierwszy wystartowałem w biegu w Blachowni biegło się na dystansie 7 km. Udało mi się to przebiec w czasie 30:17 (4:20/km). Na wiosnę tego roku dystans w Blachowni 8 km czas 36:09 tj. 4:31/km, wczoraj ten sam dystans 35:45 (4:28/km). Niby jest to lepszy wynik niż z wiosennej edycji jednam miałem nadzieję urwać z tego jeszcze minutę. Nie wyszło, trudno. Mam przypuszczenia, co do przyczyn, ale teraz to już nie ma znaczenia. Obecnie w głowie mam maraton wrocławski, do którego zostało zaledwie 13 dni a ja ciągle nie zrobiłem porządnego długiego wybiegania ehhhh.
Jeśli chodzi o wynik to mam trochę taki mały niedosyt, liczyłem na ciut lepszy wynik, no, ale cóż było jak było i byle do przodu.
Rok temu, kiedy to po raz pierwszy wystartowałem w biegu w Blachowni biegło się na dystansie 7 km. Udało mi się to przebiec w czasie 30:17 (4:20/km). Na wiosnę tego roku dystans w Blachowni 8 km czas 36:09 tj. 4:31/km, wczoraj ten sam dystans 35:45 (4:28/km). Niby jest to lepszy wynik niż z wiosennej edycji jednam miałem nadzieję urwać z tego jeszcze minutę. Nie wyszło, trudno. Mam przypuszczenia, co do przyczyn, ale teraz to już nie ma znaczenia. Obecnie w głowie mam maraton wrocławski, do którego zostało zaledwie 13 dni a ja ciągle nie zrobiłem porządnego długiego wybiegania ehhhh.
- piter82
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3381
- Rejestracja: 31 lip 2008, 11:57
- Życiówka na 10k: 40:32
- Życiówka w maratonie: 3:22:xx
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
jakie czasy wogóle planujecie tak mniej więcej we Wrocławiu? może strzelimy jakąś tabelkę??
Ciągle do przodu pokonując własne słabości
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 776
- Rejestracja: 20 paź 2007, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Dzisiaj ledwo żyję:) Dawno już tak mocno nie biegałem, ale to jest takie fajne zmęczenie:) Jednak postanowiłem dziś sobie odpocząć, może jutro pójdę sobie coś potruchtać, tym bardziej że jest nowa motywacja, a mianowicie po 4,5 miesiącach (!!!) wreszcie kupiłem sobie nowe buty do biegania:) Trochę to trwało, ale ciężko było mi się zdecydować, później była kontuzja, po kontuzji zaczęło mi się nawet dobrze biegać w starych Asicsach na które przedtem narzekałem, więc poszukiwania nowych butów zeszły na dalszy plan. Poza tym jak szuka się butów i ile osób tyle opinii na daną firmę czy model, to ciężko się zdecydować... Ale w ostatnich tygodniach zaczęło się to samo co w połowie kwietnia, czyli Asicsy zaczęły mnie denerwować, zacząłem zmieniać znowu buty, najpierw na stare Adidasy w których pobiegałem 2-3 treningi i wiedziałem że ich czas już dobiegł końca. A tu zbliżała się Blachownia i podjąłem decyzję że biegnę w zwykłych adidasach Reeboka, w których ostatnio biegałem gdzieś prawie 3 miesiące temu, wtedy też były taką ostatnią deską ratunku, tak samo jak wczoraj i nawet wypaliły, bo było ok:) Ale zapadła decyzja że dzisiaj kupuję nowe buty. Odciąłem się kompletnie od tego co słyszałem o danych modelach, bo inaczej nic bym nie kupił:) Musiałem głupio wyglądać w sklepie bo mierzyłem i mierzyłem, nawet te same pod rząd, ale musiałem czuć że to jest to. Padło na Nike Pegasus. Słyszałem o tym bucie i dobre i złe opinie ale postanowiłem się tym nie sugerować, ja czułem się w nich ok i to jest najważniejsze. Pobiegałem lekko po sklepie i też czułem że jest ok, ale tak naprawdę weryfikacja przyjdzie pewnie za kilkanaście dni. Do tego udało mi się kupić je taniej niż najtańsza oferta jaką znalazłem w internecie, ale w Decathlonach tak to jest że trzeba polować na jakieś fajne promocje czy wyprzedaże. Liczę że wreszcie udało mi się trafić z tym wyborem butów, bo chciałbym tu mieć przynajmniej spokój i zacząć się skupiać tylko na samym bieganiu, a nie na tym czy przeszkadza mi but czy nie...
Wie ktoś coś na temat półmaratonu w Katowicach? Zostało 1,5 miesiąca a tu cicho... Widziałem że mają mieć stronkę: http://www.polmaratonkatowice.pl/ ale jak na razie tam nic nie ma... Szkoda że nikt nic nie mówi w sprawie tego biegu, bo pewnie spora część osób w takim razie wybierze Bytom. Ja na razie jednak dalej wolałbym biec w Katowicach bo będzie trochę więcej czasu na przygotowanie:)
Wie ktoś coś na temat półmaratonu w Katowicach? Zostało 1,5 miesiąca a tu cicho... Widziałem że mają mieć stronkę: http://www.polmaratonkatowice.pl/ ale jak na razie tam nic nie ma... Szkoda że nikt nic nie mówi w sprawie tego biegu, bo pewnie spora część osób w takim razie wybierze Bytom. Ja na razie jednak dalej wolałbym biec w Katowicach bo będzie trochę więcej czasu na przygotowanie:)
- piter82
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3381
- Rejestracja: 31 lip 2008, 11:57
- Życiówka na 10k: 40:32
- Życiówka w maratonie: 3:22:xx
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Rap dobry wybór, sam zajechałem już moje pegasusy co kupiłem na wiosnę ale te buty to na prawdę rewelka, choć na początku mogą trochę obgniatać ale po kilku setkach już bylo ok, nawet szwagra na nie namówiłem i też sobie chwali, sam gdybym je znalazł w jakiejś przystępnej cenie to kupił bym koleją parę, ale okazyjnie kupiłem mało znany dość model w Polsce Nike z systemem shoxa (z resztą też mało znanym) i też sobie chwalę choć są chyba troche za miekkie i w terenie nie spisują się najlepiej ale kupiłem je z myślą o drogach i chodnikach na zimę do zajechania na treningach
Ciągle do przodu pokonując własne słabości
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
- Kapitan Bomba!
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1212
- Rejestracja: 13 lut 2008, 22:50
Co do planowanych czasów we Wrocławiu to ja planuję zmieścić się w limicie... czego więcej moge oczekiwać po prawie dwóch tygodniach bez biegania i w perspektywie jeszcze jednym wolnym tygodniu... może doczłapię do mety w 6 godzin... Cały czas noga napie... i próbuję jakos się wykurować.
Bartess - widzę, że sami znajomi byli na biegu!!! Pan Gazownia ...
Dzisiaj miałem urodziny i w pracy dostałem spodeni do biegania z Nike, takie krótkie z rozcięciem, typowo biegowe - takich jeszcze nie mam. No i kupili mi też kilka CD, m.in. "hipertrofię" comy i najnowszą płytę Pati Yang, zgram sobie na mp3 i będę słuchał biegając. W zeszłym roku dostałem koszulkę biegową i skarpetki... fajnie jest mieć dużo podwałdnych:))))
no a od żony dostałem podkuszulkę biegową z długim rękawem na zimę a od szwagierki dwa fajne pudełka metalowe - jedno na wyniki a drugie na medale:))
Bartess - widzę, że sami znajomi byli na biegu!!! Pan Gazownia ...
Dzisiaj miałem urodziny i w pracy dostałem spodeni do biegania z Nike, takie krótkie z rozcięciem, typowo biegowe - takich jeszcze nie mam. No i kupili mi też kilka CD, m.in. "hipertrofię" comy i najnowszą płytę Pati Yang, zgram sobie na mp3 i będę słuchał biegając. W zeszłym roku dostałem koszulkę biegową i skarpetki... fajnie jest mieć dużo podwałdnych:))))
no a od żony dostałem podkuszulkę biegową z długim rękawem na zimę a od szwagierki dwa fajne pudełka metalowe - jedno na wyniki a drugie na medale:))
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1398
- Rejestracja: 02 paź 2007, 08:25
- Życiówka na 10k: 39:38
- Życiówka w maratonie: 3:25:27
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
No to Jacuś wszystkiego dobrego, 100 lat, 100 przebiegniętych maratonów i 100 km pokonanych w jednym biegu. Trochę spóźnione bo dzisiaj już 1 września, ale szczere.jacuś pisze: Dzisiaj miałem urodziny ..
Fajnie mieć takich podwładnych co obdarowują takimi prezentami
Ja chyba też nie bardzo chcę tym razem typować czas biegu. Zamiarem moim jest przebiec i biegiem zwiedzać miasto. Pewne liczby chodzą mi po głowie, ale generalnie tym razem nie o to mi chodzi. Nie przygotowywałem się jakoś specjalnie do tego biegu, więc trudno się czegokolwiek spodziewać. Do ostatniej chwili nawet nie wiedziałem czy pobiegnę.
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Przyłączam się do życzeń! (Te prezenty, bo Cię lubią czy się boją??? ).
Hm... Po Rysiance wczoraj uda trochę mnie bolały, dziś bolą jeszcze bardziej . Dziś se pobiegam, może się rozrusza.
Patrząc po wynikach z Rysianki jestem tam gdzie zwykle, czyli moja „taktyka” wzięła w łeb. No cóż - chabeta chabetą pozostanie .
Przez odpoczynek przed Rysianką i wczorajsze niebieganie w sierpniu do 200km zabrakło mi 2,5km, co i tak jest największym miesięcznym przebiegiem w tym roku (do rekordu zabrakło 4 km).
Pozdrawiam.
Hm... Po Rysiance wczoraj uda trochę mnie bolały, dziś bolą jeszcze bardziej . Dziś se pobiegam, może się rozrusza.
Patrząc po wynikach z Rysianki jestem tam gdzie zwykle, czyli moja „taktyka” wzięła w łeb. No cóż - chabeta chabetą pozostanie .
Przez odpoczynek przed Rysianką i wczorajsze niebieganie w sierpniu do 200km zabrakło mi 2,5km, co i tak jest największym miesięcznym przebiegiem w tym roku (do rekordu zabrakło 4 km).
Pozdrawiam.