
Piszę w sprawie diety South Beach (dieta niskowęglowodanowa), którą zalecił mi lekarz w związku z tym, że mam podwyższony cholesterol (a wiosen mi niespełna 21).
Od ponad tygodnia wdrażam zasady tej diety w życie, więc ograniczam wszelkie chleby, musli, makarony, gołąbki itepe (faza 1 diety), a zamiast tego zachęcam sama siebie do spożywania ryb, chudego mięsa, serów żółtych i białych, do tego jakieś jogurciki (których w diecie zawsze miałam dużo więc to się nie zmienia, ew. z owocowych przeszłam na naturalne) i orzechy. Warzywa to moja codzienność, więc też nowościa w diecie nie są, ale nie spoźywam owoców ani nie piję soków owocowych.
Chciałabym dowiedzieć się jakie to niesie skutki dla mojego biegania,ponieważ mam wrażenie, że inaczej mi się biega, odkąd w mojej diecie prawie nie ma węglowodanów - ciężej zaczyna mi się trening (pierwsze 10-15 min rozbiegania), z kolei trening właściwy (np. zabawy biegowe, podbiegi) biega mi się całkiem przyzwoicie (nie zdycham, robię go do końca, w równym tempie).
Przyda mi się także jakaś informacja o tym jak taka dieta w połączeniu z treningiem (4xtydz) może wpłynąć na moją wagę i czy w ogóle wpłynie.
Chciałabym także uzyskać informacje na temat wszelkich procesów spalania, przemian metabolicznych itd.
Nie wiem czy wyraziłam swoją potrzebę w miarę jasno, mam tylko nadzieję, że tak

Z góry dziękuję
