Grubasy - tylko dla Was

Stawiasz pierwsze kroki? Tutaj szukaj wsparcia, pomocy i zachęty. Wstąp i podaj rękę tym, którzy dopiero nabierają pędu.
elizakop
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 193
Rejestracja: 06 kwie 2008, 17:53

Nieprzeczytany post

..
Ostatnio zmieniony 02 lis 2009, 11:10 przez elizakop, łącznie zmieniany 1 raz.
Kiprun
gram
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 500
Rejestracja: 11 maja 2009, 10:05
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: katowice

Nieprzeczytany post

Szkoda ,ze wcześniej tu nie trafiłam.Teraz widzę ,ze robiłam takie same głupoty jak agent.Kolego zrób sobie badanie krwi, może się okazać ,ze masz anemię tak jak ja.Gdyby się okazało (a lepiej nie),ze mam rację zobacz w dziale zdrowie ,tam tutejsi specjaliści udzielili mi cennych wzkazówek,które powstrzymały mnie od dalszego robienia głupot.

Dzidka z Twoja dietą czy z inną czeka Cie trudne zadanie.Wszystkie przedsięwzięcia łączy jeden szczegół :dyscyplina .Potrzebne są jeszcze upór i wytrwałość.Nie zjeść czekoladki wieczorem ,czy pójść biegać z bolącymi nogami.kiedy rano wszyscy jeszcze śpią to wielkie wyrzeczenia.
Kiedys koledzy Olek i Nagor napisali gdzieś o złych nawykach żywieniowych.
I właśnie pozbycie się tych nawyków to trudne zadanie .żeby nie wróciła nadwaga trzeba zachowywać te zdrowe nawyki,ale cóż makaron z oliwą i bazylia nie jest taki smaczny jak na przykład ziemniaki z sosem a wieczorem biały serek to nie czekoladka.No i dlatego ludzie tak często muszą się odchudzać.Mnie się trochę udało ,ale wieczorem jak mąz i córka jedzą ciasteczka albo kanapki przeżywam ciężkie chwile.Najgorzej jak upiekę jakieś wypaśne ciasto,oni jedzą ja patrzę.
Biegnę więc jestem lecz nie wiem kim
Biegnę, choć czasem brakuje mi sił ..
Awatar użytkownika
Dzidka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 261
Rejestracja: 30 lis 2008, 14:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gliwice
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Właśnie dziś zaczęłam pierwszy dzień diety. Jest godz.9, a ja zamiast "porządnego" śniadania w postaci kilku kanapek z szyneczką, serkiem, pomidorkiem itp. zjadłam 1,5 szkl. mleka z 6 łyżkami płatków. Całkiem dobre było. Myśl o kawie trzyma mne przy życiu :-) Oczywiście przesadzam.
Najgorsze, jak pisze "Gram", że córka mnie molestuje o ciasto z jabłkami. Jak upiekę całą blachę, to ktoś to będzie musiał zjeść. Oczywiście mąż z córką dadzą radę, ale ja pewnie też się skuszę. Cóż...... dodatkowo parę przysiadów albo ze 2km.
Ptak lata, ryba pływa, człowiek... biega.
http://www.pedziwiatr.gliwice.pl
misfit
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 167
Rejestracja: 25 wrz 2008, 18:31
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: LSW

Nieprzeczytany post

Nawyki żwieniowe trzeba zmieniać na etapie sklepu :hej:
Po prostu NIE WOLNO kupować czekoladek, cukierków i ciastek!
Wiem po sobie, że jak takie cuda są w domu to nie ma przeproś i zje się je wbrew sobie :hej: a jak nie ma to nie ma problemu, bo do sklepu to mi się nie chce nigdy specjalnie iść po takie rzeczy (poza piwem oczywiście) :oczko:
gram
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 500
Rejestracja: 11 maja 2009, 10:05
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: katowice

Nieprzeczytany post

dzidka nie wiem jaka jest ta Twoja dieta ,ale jak ja skończysz to może zamiast płatków otręby żytnie pomieszane z pszennymi,mnie smakują.
Weż sobie torebkę płatków i torebkę otrębów i porównaj co zawierają

No i jesteś na dobrej drodze podjadłaś ciasto-to dwa kilometry.
Ja też tak robię,tylko jak bedziesz dłuzej biegac nie możesz stosować zwykłych diet odchudzajacych,organizm potrzebuje wtedy węglowodanów i
białka,ale w tej lekkiej postaci czyli na np : białko serwatkowe,kazeinowe,mięso drobiowe,jajko bez żółtka, ewentualnie wołowina no i węglowodany proste czyli kasza ,kasza jaglana ,ryz makaron.(Chcesz sie objeść a proszę bardzo soczewica i nic więcej, ale w środku dnia ,nigdy wieczorem, wtedy możesz jeść tylko lekkie białko,żeby organizm odbudował mięśnie które zerwałaś podczas biegania.Przeczytaj sobie zawartość różnych rzeczy w poszczególnych pokarmach (nie tylko kalorie ,ale białko węglowodany,żelazo potas wapń)to zrozumiesz o co chodzi w diecie osoby regularnie biegającej.Musisz organizmowi dostarczyć tego co potrzebuje ,głodzić się nie wolno! Wszystkim tak przynudzam bo sama wpadłam w anemię i żle się czułam.Wiele osób na tym forum twierdzi ,ze wystarczy trochę ograniczyć kalorie i biegać regularnie.Waga nie spada szybko ale zmienia sie figura.No i trwa to trochę.Ale warto ,w życiu nie miałam takiego przedłużenia pleców jak teraz a mam już swoje lata.Biegam od roku.Jestem bardzo szczęśliwa jak przymierzam ciuchy i wszystkie pasują i nie są rozmiaru 44.Jedna tylko rzecz mnie martwi :moje co okrąglejsze koleżanki jakoś tak mnie unikają.Piszę tutaj bo nie często mogę z kimś porozmawiać jakaś taka pustka jest wokół mnie.
Nikomu nawet nie powiedziałam a anemii bo zaraz by było a dobrze ci tak stara jesteś a głupia.znalazłam to forum i to mi bardzo pomaga
Biegnę więc jestem lecz nie wiem kim
Biegnę, choć czasem brakuje mi sił ..
ruh hożuf
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 710
Rejestracja: 26 gru 2007, 09:56
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Z perspektywyw zrzucenia prawie 30 kilogramów, uważam że powinno się zmieniać nawyki żywieniowe stopniowo. To powinna być ewolucja a nie rewolucja, gdyż jak wiadomo każda rewolucja pożera swoje dzieci :hej: .
Tak jest i w przypadku zmiany sposobu żywienia. Gwałtowna zmiana na zasadzie: od dzisiaj zero słodyczy, chleba, piwa, coli, szynki, kotletów, sera, piwa, pizzy, owoców itd, itd, spowoduje w 9 na 10 przypadków albo totalne zniechęcenie po jakimś czasie ,albo piekny efekt jojo. Jak człowiek przez naście czy dziesiąt lat przyzwyczaił się do pewnego sposobu jedzenia, to nie powinien z dnia na dzień rzucić wszystkiego i zmieniać tego o 180 stopni.
Lepiej moim zdaniem robić to stopniowo. Zacząłem od słodyczy. Jak się już uniezależniłem od codziennego batonika i pączka do kawy, to zmieniłem bułki na razowe pieczywo. Potem wywaliłem z obiadów frytki, ziemniaki i inne zapychacze. Następnie cukier z kawy i herbaty. Potem walka z wieczornym obżeraniem - tutaj przyznaję było najgorzej - lata przyzwyczajeń zrobiły swoje.
Ale powoli, powoli (2 lata!) udało się przejść na w miarę zdrowe jedzenie. Piszę "w miarę zdrowe" bo nie mam na tyle silnej woli, żeby z pewnych rzeczy na stałe zrezygnować, albo raz na jakiś czas nie "zgrzeszyć". Ale jak sobie przypomnę ile i czego byłem w stanie zjeść przez cały dzień 2 lata temu...ho ho, teraz wystarczyłoby na tydzień bez problemu.
gram
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 500
Rejestracja: 11 maja 2009, 10:05
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: katowice

Nieprzeczytany post

ruch horzuf bardzo mądrze to wyłożyłeś tak to właśnie jest.Na białe pieczywo nawet nie patrzę pieczone mięsko już dawno odpadło ,gotuję rodzince obiady w miarę normalne sama wsuwam całkiem co innego,najtrudniej ze słodyczami ,czasem coś skubnę ale wtedy cały jadłospis mi się wali,wiec zjadam zielonego ogórka albo otręby z kefirem i tyle.Cały problem wygląda dokładnie tak samo jak wtedy ,kiedy człowiek bardzo chory musi zmienić dietę i całe swoje życie.Problem kwadratury koła ,bo jedząc pączki pizze tłuste mięso itp człowiek się doprowadza do choroby.(otyłość problemy z kręgosłupem miażdzyca cukrzyca ,problemy jelitowe etc,etc)Każdy z nas ma wybór..
Pamiętam ten dzień kiedy mój mąż dostał pieczonego w folii kurczaczka bez skórki posypanego papryczką dla ładnego koloru,omal się nie popłakał biedaczysko ale on nie miał wyboru.
No i im człowiek starszy tym trudniej te przyzwyczajenia żywieniowe zmieniać.Moja koleżanka patrzy na mnie dziwnym wzrokiem jak zjadam soczewice albo soję ,gdy jej tłumaczę i,ze to ma więcej dobrego białka puka się w czoło.

ooo dzidka ty jesteś z Gliwic no to do Katowic rzut beretem
Biegnę więc jestem lecz nie wiem kim
Biegnę, choć czasem brakuje mi sił ..
Awatar użytkownika
ameise
Wyga
Wyga
Posty: 69
Rejestracja: 11 cze 2009, 20:14
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

Wracam do biegających, po 3 tygodniach jestem w 95% zagojona. Dziś na rozgrzewkę tylko 3 km, ale uzupełniłam do odpowiednio steperem. Właśnie steper mnie ratował, gdy kolano nie nadawało się jeszcze do biegania.
Niestety od jutra 'Ciechocinek', więc ani biegania, ani stepera. :/

@agent: brawo brawo, gratulacje :) ja w ciągu 1.5 miesiąca nie schudłam nic. ;)
[url=http://runmania.com/rlog/?u=ameise][img]http://runmania.com/f/4ba766482eac20519e7086b1b26d1a64.gif[/img][/url]
Awatar użytkownika
Dzidka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 261
Rejestracja: 30 lis 2008, 14:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gliwice
Kontakt:

Nieprzeczytany post

gram pisze: No i im człowiek starszy tym trudniej te przyzwyczajenia żywieniowe zmieniać.Moja koleżanka patrzy na mnie dziwnym wzrokiem jak zjadam soczewice albo soję ,gdy jej tłumaczę i,ze to ma więcej dobrego białka puka się w czoło.

ooo dzidka ty jesteś z Gliwic no to do Katowic rzut beretem
W Katowicach macie piękną Dolinę Pięciu Stawów.

Diabli nadali tą dietę! Przychodzę z pracy i..... nos w wydruki diety z pytaniem: co mam jutro zakupić na posiłki pojutrze? Wczoraj po południu obeszłam stragany i jarzynowe sklepy w poszukiwaniu mandarynek. NIE BYŁO!! Zjadłam nektarynę. No nie można dać się zwariować!. Jeszcze 3,5 tygodnia z vitalią, a później własne kompozycje zastosuję. W programie tym można wymieniać, zamieniać produkty, ale czy ja mam na to czas?
Ale pojęcie niektórzy o odchudzaniu mają, że pożal się Boże. A mianowicie: koleżanka w pracy stwierdziła dziś, że skoro ja się odchudzam, to dlaczego jem chleb? Ona też postanowiła się odchudzić. Dziś na śniadanie nie zjadła chleba (twierdzi, że od chleba się tyje), tylko puszkę ryby w oleju i serek biały.
Gram nie dziw się, że koleżanki Cię nie rozumieją, skoro być może nie wiedzą co to soczewica albo soja. Na dokładkę możesz im dorzucić: tofu, cieciorkę, gomasio itp. Głowa do góry, a koleżankami-pączusiami się nie przejmuj. Acha, i możesz im dołożyć, że 10dag migdałów ma tyle samo białka co schabowy :taktak:
Ptak lata, ryba pływa, człowiek... biega.
http://www.pedziwiatr.gliwice.pl
Awatar użytkownika
proximo
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 32
Rejestracja: 01 cze 2009, 19:50
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Głogów, Londyn

Nieprzeczytany post

Wykonuje plan dziesieciotygodniowy i jestem na czwartym tygodniu chociaz rozpoczalem w maju, ale mialem klopoty z kolanem - o czym juz pisalem - i musialem delikatnie spauzowac, ale nie o tym chcialem.
Mianowicie, mam dni, ze cala lekcje przefrune na skrzydlach i jestem zdziwiony, jak slysze w sluchawkach "end of lesson", a sa takie dni, ze ledwo sie wloke i postanawiam, ze nigdy wiecej nigdzie nie pobiegne. Oczywiscie po godzinie nie moge sie doczekac kolejnej lekcji i nie mam klopotu, zeby wyjsc z domu nawet jak pogoda nie sprzyja. Ale powiedzcie, czy Wy tez macie momenty w trakcie biegu, ze zadajecie sobie pytanie czy dam rade i ze nigdy wiecej, po czym ochoczo wyruszacie na kolejny trening.
Z truchtaczowym pozdrowieniem - truchtaj!
Powyższy post wyraża opinię autora jedynie w dniu dzisiejszym. Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani w żadnym innym następującym po tym terminie. Ponadto autor zastrzega sobie prawo do zmiany poglądów bez podania przyczyny!
illy
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 162
Rejestracja: 24 lip 2007, 20:00
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Proximo - myślę, że dużo osób ma takie "huśtawki" - ja na pewno.
Żeby było śmieszniej u mnie często jest tak, że najlepsze są te treningi - na które z ogromnym bólem wychodzę....
Innymi słowy - najpierw wyję i godzinę walczę sama ze sobą, żeby w ogóle włożyć buty - a potem wracam uskrzydlona :)
Jeszcze nie ma się czym chwalić.... JESZCZE!
ruh hożuf
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 710
Rejestracja: 26 gru 2007, 09:56
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Potwierdzam - najczęściej tak jak u illy - im bardziej nie chce mi się wyjśc na bieganie, tym lepiej mi sie potem biega - nie jest to może żelazną regułą, ale zdarza się naprawdę bardzo często.
gram
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 500
Rejestracja: 11 maja 2009, 10:05
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: katowice

Nieprzeczytany post

dzidka jak chcesz to dokończ te dietę .Czuje ,że meczysz się tak ja ja przez kilka ostatnich lat. Zanim zaczęłam biegać różne diety przerabiałam-skutek utrata wagi przez odwodnienię no i waga po jakimś czasie wracała.Nie wiem ile ty chcesz schudnąć ale według mnie te wszystkie diety to najwyżej dwa.trzy kilo.Szybki spadek wagi jest zazwyczaj wtedy gdy ważysz bardzo dużo.Im więcej ważysz tym więcej chudniesz,ale to tylko na wadze z ciuchami różnie bywa,bo na przykład gdy jesteś trochę głodna potrafisz wciągnąć bardziej brzuch i spodnie pasują,ważysz ciut mniej i cieszysz się ,ze schudłaś.Nieświadomie człowiek sam siebie oszukuje. Z bieganiem i taką dietą,która jest nastawiona na to czego organizm potrzebuje,a nie co byś Ty zjadła chudnie się inaczej.Waga stoi w miejscu przez kilka tygodni albo nawet ważysz więcej,jednak zmienia sie figura.Tłuszczysko gdzieś się podziewa a zaczynasz mieć mięśnie tam gdzie przedtem były tylko marne zaczątki(pupa ,uda ramiona)Jak w ramach przed biegowej rozgrzewki zrobisz 10 pompek na oparciu ławki (nogi na ziemi dłonie na ławce)kobiece atrybuty też mniej ucierpią.
Mój dzisiejszy jadłospis:
Dziś nie biegalam więc śniadanie 10.00-jogurt z otrębami(żytnie pszenne owsiane po tyle samo) razem z jogurtem objetośc posiłku 1 szklanka.

13.00 kromka razowca ze słonecznikiem .dwa plasterki chudej wedliny
zawsze jak zgłodnieję podjadam kalarepę albo jakieś owoce.

16.30 fasolka żółta kawałek gotowanego kurczaczka,gdzieś tak połówka piersi.

19.30 serek wiejski (ten z granulkami)

Cały dzień popijam:mineralną z cytryna ,sok z buraczków albo ziołowa herbatkę (nie twierdze ,ze zawsze gorzką)
Nie twierdze również ,ze po 19.00 nigdy nie dam się skusić na ciasteczko,lub czekoladkę
Kiedy biegam zjadam jedno śniadanie wiecej gdzieś około 8,15 bo jestem głodna wtedy jem ryżowe chruptaszki albo Wasa a do tego troche białego serka ,lub wedlina.
jak na to popatrzysz to w sumie wygląda jak drakońska dieta,ale ja już się przyzwyczaiłam
Nie smakuje mi biały chleb ,bułki z masłem,ziemniaki z sosem ani kanapki z majonezem.Na szczęście prawie nigdy nie jadłam pizzy ani hamburgerów.Z dawnych przyzwyczajeń zostały mi tylko słodycze.
Zycze Ci dużo silnej woli i uporu bo obojętnie co postanowisz,łatwo nie bedzie ale to już chyba wiesz.Chciałam wkleić moje aktualne zdjęcie ale nie potrafię. Serdecznie Cię pozdrawiam.
Biegnę więc jestem lecz nie wiem kim
Biegnę, choć czasem brakuje mi sił ..
Awatar użytkownika
Dzidka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 261
Rejestracja: 30 lis 2008, 14:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gliwice
Kontakt:

Nieprzeczytany post

O, kurcze GRAM!
To moja dieta przy Twoim podanym jadłospisie to istne obżarstwo! Mam 5 posiłków dziennie, dziś np. śniadanie: kanapka z jajkiem i pomidorem; 2 śniadanie: chleb, 2 rzodkiewki, sałata, 1 szkl.kefiru; przekąska: kanapka ze śledziem, 1 szkl.kefiru; obiad: kasza pęczak, kurczak duszony z marchewką i cebulą, sok pomidorowy. I to wszystko ok.1500kcal. Po maratonie w Katowicach zaczęłam się za dużo objadać, a za mało biegać, więc teraz trzeba z 5kg stracić.
Skusiłam się na trzy krówki: 135 kcal, więc kolację (miał być serek homo.) odpuściłam. Podstawowy mój błąd w odżywianiu polegał na tym, że 2 śniadanie zjadałam w pracy między 12-13, a obiad w domu dopiero ok. 17-17.30. Więc jeśli taka wygłodzona przychodziłam z pracy, to oprócz obiadu zjadałam kolację, jakieś paluszki, herbatniki, batoniki, ptasie mleczko mniammm itp. "bomby".
Zazdroszczę ludziom, którzy obiad mogą zjeść o "normalnej" godzinie czyli 13-14.
Ptak lata, ryba pływa, człowiek... biega.
http://www.pedziwiatr.gliwice.pl
gram
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 500
Rejestracja: 11 maja 2009, 10:05
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: katowice

Nieprzeczytany post

dzidka ja chyba raczej do maratonu nie dojdę mam pewne ograniczenia,(potworne żylaki)biegam dla przyjemności kondycji no i utrzymania lini.,czyli codziennie 40minut czasem godzinę .No i tym razem to ty mnie przeraziłaś
Po maratonie zaczęłaś się objadać i przytyłaś?Jak to jest możliwe?zawsze mi się wydawało ,ze trening biegowy przyspiesza metabolizm na tyle ,żeby czasem na coś tam sobie pozwolić.Jadłospis ,który podałam jest raczej normalny dla mnie ,oczywiście nie codziennie to samo ale na takich zasadach.Wczoraj zjadłam kilka kukułek i dyniowych ciasteczek.
W sumie mam dość skromne upodobania żywieniowe.Wielu rzeczy nie jem ,bo żle się czuję.Ostatnio byliśmy na 66 rajdzie Polski no i na naszym polu namiotowym serwowano dwa razy dziennie potrawy z grilla .Pierwszego dnia jadłam z apetytem,potem oddawałam mężowi,piwo tez piłam tylko pierwszego dnia.Jedzonko było za ciężkie i wolałam być trochę głodna,niż czuć niemiły ciężar w żołądku i nie tylko.
Jednak zdaje sobie sprawę ,ze dla normalnie jedzącego człowieka moja dieta może wyglądać strasznie.A wracając do Twojego problemu:czyli trzeba biegać i przestrzegać diety w przeciwnym wypadku...strach pomyśleć.Kurde jakie to głupie.No i trzymaj się
Biegnę więc jestem lecz nie wiem kim
Biegnę, choć czasem brakuje mi sił ..
ODPOWIEDZ