"Debiutanci" po debiucie
- Jakub Osina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 576
- Rejestracja: 08 maja 2008, 17:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świdnik
- Kontakt:
Bo nie ma jednego celu - mnie też teraz dużo trudniej się trenuje, wychodzi biegać itd. Nie ma tego "mitycznego" dystansu po raz pierwszy przed nami. Teraz albo będziemy dalej biegać, albo lekko wyluzujemy. Ja robię co mogę żeby połamać 40 min, ale chyba szybkości mi znacznie brakuje - np. biegam 200 m w około 40 sek, a chyba powinienem jakieś 37 sek. Ale choćbym nie wiem jak się napinał to jakoś nie mogę szybciej.
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Wczoraj byłem w Krakowie-Skotnikach. Wg mnie impreza praktycznie pod każdym względem zorganizowana bardzo dobrze. Najpierw pojechaliśmy jeszcze na Rynek. Po obwarzanki . Najpierw korki, potem problem z zaparkowaniem i byliśmy tylko pół godz. Biuro zawodów działało sprawnie, depozytu nie sprawdzałem - żona trzymała wszystko, ale z obserwacji wyglądało, że również sprawnie. Pierwsze były biegi dzieciaków. Moja córka z przedszkola biegała 100m. Tutaj może jeden mały minusik, bo ogłosili, żeby przyprowadzić dzieciaki i je zostawić. Później jakoś trwało to o kilka min za długo i Kinga się popłakała. Żona obiecała, że pobiegnie obok niej no i jakoś się uspokoiła. No ale potem jak adrenalina zabuzowała to mama już nie była potrzebna . Na mecie dostała medal i dyplom i była tak dumna, że hej. Już w sobotę wieczorem była przejęta i mówiła, że od jutra będzie sportówką . Mój syn biegał na 400m. Też był przejęty jak diabli, ale poradził sobie całkiem całkiem. Poradziłem mu, żeby zaczął spokojniej i na finiszu kilku wyprzedził .
Trochę organizatorzy zawalili przy biegach chłopaków 5-6 klasy bo biegali 800m i to już biegało się 2 okrążenia boiska a po linii środkowej zbiegało się do mety i nie było nikogo na dobiegu do mety, który by kierował ruchem i kilku chłopaczków skręciło do mety o okrążenie za wcześnie. Dopiero później stał już tam gość i tego pilnował. Ten bieg był dość ciekawy. Był tam dryblas ze 180 cm wzrostu i wyglądał trochę dziwnie przy syneczkach o głowę-półtorej niższą od niego. Prowadził od samego początku a kilka metrów za nim gonił go syneczek 1,5 głowy niższy. Dryblas na 100m przed metą zaczął oglądać się za siebie i tak się naoglądał, że z 10 m przed metą „mały” wyprzedził „dryblasa”. Później biegali jeszcze gimnazjaliści na 1000m. Zwycięzca nie miał jakiejś dużej przewagi na mecie nad kolejnymi, a czas 2:55, robił wrażenie.
Bieg główny, godzina 16. Upał dość solidny. Sporo ludzi. Fajne jest to, że z biegu na bieg rozpoznaję coraz więcej biegaczy. Był też bosy biegacz, którego pierwszy raz widziałem na Silesia. Spotkałem Rapacinho i poznałem na żywoSoprano99. Wesoły gość, dowcipny prawie jak Jacuś . Start był w bramie stadionu a trasa wiodła do Tyńca i z powrotem. Biegliśmy sobie razem Soprano99 i ja. Najpierw łagodnie pod górę a na 2. km dość stromy zbieg. Wszystko spoko, tylko świadomość tego, że na 11. km będzie to podbieg… Później mostem nad autostradą A4, kawałek przez las, uliczką między domami i chyba najbardziej czadowe miejsce – podbieg szutrową drogą w lesie tak gęstym, że panował w nim półmrok. W lesie była tablica 4km. Bo wybiegnięciu z lasu, po 26,5’ minęliśmy prowadzącego… trasa nadal wiodła wąską uliczką i sporo pofałdowana. Po drodze siedział jakiś chłopaczek i chciał „przybić piątkę”. Wyciągnąłem rękę i piątka „siadła” aż klasnęło, a synek zaryczał, bo go zabolało. Biegacz za mną zażartował, że dobrze, że go w głowę nie trafiłem bo bym mu łeb urwał . Jak wracałem to już jakoś piątki nie chciał przybijać, ciekawe dlaczego . Po drodze były 2 wodopoje – za tym lasem a później przed podbiegiem do samego Tyńca. Bieganie do Tyńca było rewelacyjne, brukowaną dróżką pod górę na dziedziniec, na nim wokół studni i z powrotem w dół. Na dziecińcu sporo kibiców, ojczulkowie wyłapywali numery startowe i opowiadali o ludziach. Świetna sprawa, doping dodawał skrzydeł. Ogóle doping na trasie był naprawdę super. Nawet gość, co z chmielowym napojem przesadził ostro kibicował przyśpiewkami barowymi . Po nawrocie jeszcze my dopingowaliśmy tych nielicznych, którzy pozostali za nami. W jednym miejscu gość wyciągnął węża ogrodowego ze zraszaczem – no to totalny odlot, schłodziło wspaniale. Po moście nad A4 zaczął się ten podbieg na 11. km… Sporo ludzi już tam szło, ale my sobie zwolniliśmy i wytupaliśmy na górę. Myślałem, że tam zdechnę, łydki paliły, ale biegliśmy dalej. Końcóweczka, ostatni kilometr przeprowadzony był nieco inaczej by dopełnić do równych 13 km. Na tym ostatnim kilometrze przyśpieszyłem i Soprano99 został mi trochę z tyłu. Do mety biegało się 3/4 okrążenia boiska. Na mecie dopingowała żona z dzieciakami . Czas oficjalny 1:20:09, miejsce chyba 433. Gdybym popatrzył wcześniej na zegarek może urwałbym jeszcze te 9’’. Netto jaki sobie sam zmierzyłem mam o 10’’ krótszy. Kawałek za mną przybiegł Soprano99. Bałem się wypalenia na początku, bo wydawało mi się, że zaczęliśmy trochę za ostro, ale było ok. Sił nie brakło . Tempo miałem wolniejsze niż w 2. zakresie, za to tętno średnie wyszło mi zakresie 3. zakresu. Max gdzieś mi skoczył tylko o 3 ud/’ niższy niż moje HRmax. To pewnie efekt tego mocno pofałdowanego terenu i upału. No i pewnie braku treningów w maju. Jak na to, to i tak jestem z wyniku zadowolony, ale wiem, że w niedzielę, życiówki nie zrobię. A trasa? Dla mnie po prostu odlotowa. Najpiękniejsza przyrodniczo, krajobrazowo i krajoznawczo trasa po jakiej miałem okazję biegać na zawodach. Bardzo będę chciał tam biegać za rok.
Co do organizacji, to jakieś minusiki też się znajdą. Moim zdaniem za 25 zł wpisowego (przedpłata przelewem była 20 zł) to powinno być chyba coś jeszcze niż tylko talon na gulasz (pyszny!!!), dyplom i medal – bardzo ładny!!! Z tej kasy pewnie też były medale dla dzieciaków i kupony na lody, za które się nie płaciło. Może mogło to wszystko zacząć się wcześniej niż o 14 dla dzieciaków a 16. dla biegu głównego. My musieliśmy jechać o 18., bo ponad 1,5h drogi, a to było jeszcze przed dekoracją i losowaniem nagród. Ale tak jak napisałem – to są tylko minusiki!!! Impreza po prostu rewelacyjna i bardzo wszystkim nam się podobała.
Aha – na liście wyników patrzę a tam przy moim nazwisku klub… biegajznami.pl. Zaraz uderzyłem do gościa z laptopem przy rejestracji wyników i poprosiłem o zmianę. Ciekawe czy poprawił.
Obiecane zdjęcie:
Pozdrawiam
ps.: Miała być relacja, a wyszedł serial wenezuelski .
Trochę organizatorzy zawalili przy biegach chłopaków 5-6 klasy bo biegali 800m i to już biegało się 2 okrążenia boiska a po linii środkowej zbiegało się do mety i nie było nikogo na dobiegu do mety, który by kierował ruchem i kilku chłopaczków skręciło do mety o okrążenie za wcześnie. Dopiero później stał już tam gość i tego pilnował. Ten bieg był dość ciekawy. Był tam dryblas ze 180 cm wzrostu i wyglądał trochę dziwnie przy syneczkach o głowę-półtorej niższą od niego. Prowadził od samego początku a kilka metrów za nim gonił go syneczek 1,5 głowy niższy. Dryblas na 100m przed metą zaczął oglądać się za siebie i tak się naoglądał, że z 10 m przed metą „mały” wyprzedził „dryblasa”. Później biegali jeszcze gimnazjaliści na 1000m. Zwycięzca nie miał jakiejś dużej przewagi na mecie nad kolejnymi, a czas 2:55, robił wrażenie.
Bieg główny, godzina 16. Upał dość solidny. Sporo ludzi. Fajne jest to, że z biegu na bieg rozpoznaję coraz więcej biegaczy. Był też bosy biegacz, którego pierwszy raz widziałem na Silesia. Spotkałem Rapacinho i poznałem na żywoSoprano99. Wesoły gość, dowcipny prawie jak Jacuś . Start był w bramie stadionu a trasa wiodła do Tyńca i z powrotem. Biegliśmy sobie razem Soprano99 i ja. Najpierw łagodnie pod górę a na 2. km dość stromy zbieg. Wszystko spoko, tylko świadomość tego, że na 11. km będzie to podbieg… Później mostem nad autostradą A4, kawałek przez las, uliczką między domami i chyba najbardziej czadowe miejsce – podbieg szutrową drogą w lesie tak gęstym, że panował w nim półmrok. W lesie była tablica 4km. Bo wybiegnięciu z lasu, po 26,5’ minęliśmy prowadzącego… trasa nadal wiodła wąską uliczką i sporo pofałdowana. Po drodze siedział jakiś chłopaczek i chciał „przybić piątkę”. Wyciągnąłem rękę i piątka „siadła” aż klasnęło, a synek zaryczał, bo go zabolało. Biegacz za mną zażartował, że dobrze, że go w głowę nie trafiłem bo bym mu łeb urwał . Jak wracałem to już jakoś piątki nie chciał przybijać, ciekawe dlaczego . Po drodze były 2 wodopoje – za tym lasem a później przed podbiegiem do samego Tyńca. Bieganie do Tyńca było rewelacyjne, brukowaną dróżką pod górę na dziedziniec, na nim wokół studni i z powrotem w dół. Na dziecińcu sporo kibiców, ojczulkowie wyłapywali numery startowe i opowiadali o ludziach. Świetna sprawa, doping dodawał skrzydeł. Ogóle doping na trasie był naprawdę super. Nawet gość, co z chmielowym napojem przesadził ostro kibicował przyśpiewkami barowymi . Po nawrocie jeszcze my dopingowaliśmy tych nielicznych, którzy pozostali za nami. W jednym miejscu gość wyciągnął węża ogrodowego ze zraszaczem – no to totalny odlot, schłodziło wspaniale. Po moście nad A4 zaczął się ten podbieg na 11. km… Sporo ludzi już tam szło, ale my sobie zwolniliśmy i wytupaliśmy na górę. Myślałem, że tam zdechnę, łydki paliły, ale biegliśmy dalej. Końcóweczka, ostatni kilometr przeprowadzony był nieco inaczej by dopełnić do równych 13 km. Na tym ostatnim kilometrze przyśpieszyłem i Soprano99 został mi trochę z tyłu. Do mety biegało się 3/4 okrążenia boiska. Na mecie dopingowała żona z dzieciakami . Czas oficjalny 1:20:09, miejsce chyba 433. Gdybym popatrzył wcześniej na zegarek może urwałbym jeszcze te 9’’. Netto jaki sobie sam zmierzyłem mam o 10’’ krótszy. Kawałek za mną przybiegł Soprano99. Bałem się wypalenia na początku, bo wydawało mi się, że zaczęliśmy trochę za ostro, ale było ok. Sił nie brakło . Tempo miałem wolniejsze niż w 2. zakresie, za to tętno średnie wyszło mi zakresie 3. zakresu. Max gdzieś mi skoczył tylko o 3 ud/’ niższy niż moje HRmax. To pewnie efekt tego mocno pofałdowanego terenu i upału. No i pewnie braku treningów w maju. Jak na to, to i tak jestem z wyniku zadowolony, ale wiem, że w niedzielę, życiówki nie zrobię. A trasa? Dla mnie po prostu odlotowa. Najpiękniejsza przyrodniczo, krajobrazowo i krajoznawczo trasa po jakiej miałem okazję biegać na zawodach. Bardzo będę chciał tam biegać za rok.
Co do organizacji, to jakieś minusiki też się znajdą. Moim zdaniem za 25 zł wpisowego (przedpłata przelewem była 20 zł) to powinno być chyba coś jeszcze niż tylko talon na gulasz (pyszny!!!), dyplom i medal – bardzo ładny!!! Z tej kasy pewnie też były medale dla dzieciaków i kupony na lody, za które się nie płaciło. Może mogło to wszystko zacząć się wcześniej niż o 14 dla dzieciaków a 16. dla biegu głównego. My musieliśmy jechać o 18., bo ponad 1,5h drogi, a to było jeszcze przed dekoracją i losowaniem nagród. Ale tak jak napisałem – to są tylko minusiki!!! Impreza po prostu rewelacyjna i bardzo wszystkim nam się podobała.
Aha – na liście wyników patrzę a tam przy moim nazwisku klub… biegajznami.pl. Zaraz uderzyłem do gościa z laptopem przy rejestracji wyników i poprosiłem o zmianę. Ciekawe czy poprawił.
Obiecane zdjęcie:
Pozdrawiam
ps.: Miała być relacja, a wyszedł serial wenezuelski .
Ostatnio zmieniony 25 maja 2009, 10:56 przez Bartess, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1398
- Rejestracja: 02 paź 2007, 08:25
- Życiówka na 10k: 39:38
- Życiówka w maratonie: 3:25:27
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Bartess z tego tasiemca wenezuelskiego widać, że impreza bardzo Wam się udała. Fajnie tak z dzieciakami pobiegać. Ja muszę trochę poczekać aż moja pociech trochę podrośnie i tez będzie mogła startować w takich biegach. Na razie to się ze mnie nalewa i przedrzeźnia mnie kiedy robię w domu rozgrzewkę. Nie wiem co w tym śmiesznego...buhahaha
- piter82
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3381
- Rejestracja: 31 lip 2008, 11:57
- Życiówka na 10k: 40:32
- Życiówka w maratonie: 3:22:xx
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
No tamte wątki miały jakiś cel do którego się dążyło, tu może tego brakuje, ale jak każdy wyznaczy sobie swój osobisty cel to o motywacje o wiele łatwiej, ja nigdy nie traktowałem forum jako jakiegoś bodźca do biegania, biegałem zawsze dla siebie i łamania swoich barier od półmaratonu do maratonu i kolejnego maratonu w którym celem było złamanie 3:30 teraz jest to 40 min na 10 km i dopóty dopóki tego nie osiągnę motywacji na pewno mi nie zabraknie
wczoraj spokojnie 15 km sobie strzeliłem, upał był niezły a bez picia biegłem ale nie było źle
wczoraj spokojnie 15 km sobie strzeliłem, upał był niezły a bez picia biegłem ale nie było źle
Ciągle do przodu pokonując własne słabości
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 776
- Rejestracja: 20 paź 2007, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
No to i ja się pokuszę o większą relację Zgodnie z tradycją znowu miałem przygodę z dotarciem do biura zawodów Źle policzyłem sobie przystanki na którym miałem wysiąść, myślałem że mam jechać jeszcze jeden, autobus rusza ja się patrzę a tam obok boisko... Trochę musiałem się przespacerować ale na całe szczęście niedużo:) Już się przyzwyczaiłem do tego że prawie zawsze muszę mieć jakoś przygodę jadąc na bieg dlatego z domu wyruszam dość wcześnie Wczoraj w Skotnikach byłem parę minut po 13. Kolejek w biurze nie było, więc wszystko poszło szybko i sprawie. Też wydaje mi się że za 25zł to coś w tym pakiecie powinno jeszcze być, ale nie ma co narzekać
Rano zdawało się że pogoda do biegania będzie bardzo fajna, wiał taki przyjemny wiatr, ale już popołudniu zaczęło mocno grzać. O 14 zaczęły się biegi dla dzieci, według mnie super sprawa i takich imprez powinno być jak najwięcej. Bieg główny wystartował o 16 i gdy tak stałem na starcie to znowu pożałowałem że nie wziąłem ze sobą czapki z daszkiem... Tak stojąc w tym mocnym słońcu wracały te niezbyt przyjemne wspomnienia z trasy Silesii, no ale tu miało być tylko 13km a nie 42km. Od kilku dni przed startem zakładałem że pobiegnę ten bieg całkowicie na luzie, spokojnie. Pogoda która zrobiła się wczoraj popołudniu tylko mnie w tym przekonaniu jeszcze bardziej utwierdziła, a do tego słyszałem że na trasie jest parę podbiegów, choć nie spodziewałem się że aż takich... Od samego początku było już wiadomo że trasa będzie ciężka, praktycznie co chwilę albo jakiś podbieg, albo z górki a do tego jeszcze ostro grzejące słońce. Gdy wbiegałem do ciemnego, chłodnego lasu to od razu zrobiło się lepiej, jednak w lesie zaczynał się spory podbieg, więc czasu na odpoczynek nie było Podbieg pod Tyniec był rewelacyjny, a ten krótki odcinek pod dziedzińcu to było coś niesamowitego dodało mi takiego kopa że lekko przyspieszyłem, ale nie na długo:) Zapomniałem wcześniej napisać o kibicach ale byli rewelacyjni, przed startem bałem się że na trasie może być kiepsko z wodą a tej było pod dostatkiem. Do tego Pan z wężem ogrodowym, rewelacja W powrotnej drodze dalej biegło się dobrze, gdzieś koło 9 czy 10km był taki lekki podbieg, wtedy przypomniałem sobie że gdzieś w okolicach 2km było bardzo mocno z górki i teraz na tą górkę będzie trzeba się wdrapać... Dlatego zacząłem oszczędzać siły, a gdy zobaczyłem już z daleka górkę to prawie mnie zatkało To była masakra na 11km, zwolniłem i wybiegłem na szczyt. Później to już jakoś poszło, trochę było biegu po drodze jakiej strasznie nie lubię, takiej z kamyczkami... Ale biegłem swoje, wbiegłem na stadion i tam postanowiłem zwolnić. Takie boiska trochę są niebezpieczne i nie chciałem ryzykować szybkiego biegu, skupiłem się tylko na tym by nikt mnie już nie wyprzedził. Na ostatniej prostej zrobiłem sobie finisz, choć w porównaniu do innych biegów to był to dość spokojny finisz Na mecie oczywiście medal, zresztą bardzo ładny, a następnie pyszna grochóweczka Sama impreza zakończyła się o 19:30, mi po raz pierwszy udało się coś wylosować, choć nagroda taka sobie... Encyklopedia Języka Polskiego dla liceum... Do wylosowania było 40 książek oprócz tej encyklopedii wiem że byli jeszcze Krzyżacy A ostatnią nagrodą był telewizor 42 cale, ale tym razem się nie poszczęściło Zapomniałem jeszcze napisać o czasie jaki udało mi się nabiegać Wyszło 1:07 z jakimiś sekundami i miejsce 225 jak dobrze pamiętam. Sam bieg bardzo, bardzo fajny, super atmosfera, bardzo dobra organizacja i jeśli zdrowie pozwoli to za rok będę chciał się na nim znowu pojawić.
Dziś miałem iść sobie na rozbieganie ok.6km, choć trochę po wczorajszym czuję lewą kostkę. Pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło że byłem nawet już ubrany w swój strój biegowy, ale tak stojąc jakoś tak poczułem żeby jednak dzisiaj sobie odpuścić. Nic mi te 6km nie da a może tylko zaszkodzić, więc przebrałem się i wskoczyłem z powrotem do łóżka:) Wczorajszy bieg i dzisiejsza decyzja o odpuszczeniu treningu bardzo mnie cieszą, bo widzę że zaczynam powoli biegać z głową Dawniej wyglądałoby to tak, wczoraj pobiegłbym na 100% i za metą ledwo bym żył a do tego być może doprawiłbym sobie kostkę a w sumie nic bym z tego nie miał bo przecież na takich trasach nie ma życiówek. Dawniej też wyszedłbym na trening nawet jakby odpadała mi noga:) Tak bywało dawniej że nawet jak coś bolało to szedłem biegać. Mam nadzieję że to nie był taki jednorazowy wyskok i teraz zawsze będę biegał z głową
Co do przyszłych planów to u mnie dalej nic nie jest pewne... 4 czerwca mam ortopedę i pewnie wtedy będę mądrzejszy. 14 czerwca bieg w Rudawie, chciałbym w nim wystartować, ale nie wiem czy się uda, mimo tego że bieg mam już opłacony. O następnych startach na razie nie myślę, choć gdzieś tam chodzi po głowie Jaworzno, Oświęcim, Pilsko, Blachownia i jeszcze parę imprez w sierpniu i wrześniu by się znalazło:) Celem głównym oczywiście pozostaje półmaraton 4energy!
Rano zdawało się że pogoda do biegania będzie bardzo fajna, wiał taki przyjemny wiatr, ale już popołudniu zaczęło mocno grzać. O 14 zaczęły się biegi dla dzieci, według mnie super sprawa i takich imprez powinno być jak najwięcej. Bieg główny wystartował o 16 i gdy tak stałem na starcie to znowu pożałowałem że nie wziąłem ze sobą czapki z daszkiem... Tak stojąc w tym mocnym słońcu wracały te niezbyt przyjemne wspomnienia z trasy Silesii, no ale tu miało być tylko 13km a nie 42km. Od kilku dni przed startem zakładałem że pobiegnę ten bieg całkowicie na luzie, spokojnie. Pogoda która zrobiła się wczoraj popołudniu tylko mnie w tym przekonaniu jeszcze bardziej utwierdziła, a do tego słyszałem że na trasie jest parę podbiegów, choć nie spodziewałem się że aż takich... Od samego początku było już wiadomo że trasa będzie ciężka, praktycznie co chwilę albo jakiś podbieg, albo z górki a do tego jeszcze ostro grzejące słońce. Gdy wbiegałem do ciemnego, chłodnego lasu to od razu zrobiło się lepiej, jednak w lesie zaczynał się spory podbieg, więc czasu na odpoczynek nie było Podbieg pod Tyniec był rewelacyjny, a ten krótki odcinek pod dziedzińcu to było coś niesamowitego dodało mi takiego kopa że lekko przyspieszyłem, ale nie na długo:) Zapomniałem wcześniej napisać o kibicach ale byli rewelacyjni, przed startem bałem się że na trasie może być kiepsko z wodą a tej było pod dostatkiem. Do tego Pan z wężem ogrodowym, rewelacja W powrotnej drodze dalej biegło się dobrze, gdzieś koło 9 czy 10km był taki lekki podbieg, wtedy przypomniałem sobie że gdzieś w okolicach 2km było bardzo mocno z górki i teraz na tą górkę będzie trzeba się wdrapać... Dlatego zacząłem oszczędzać siły, a gdy zobaczyłem już z daleka górkę to prawie mnie zatkało To była masakra na 11km, zwolniłem i wybiegłem na szczyt. Później to już jakoś poszło, trochę było biegu po drodze jakiej strasznie nie lubię, takiej z kamyczkami... Ale biegłem swoje, wbiegłem na stadion i tam postanowiłem zwolnić. Takie boiska trochę są niebezpieczne i nie chciałem ryzykować szybkiego biegu, skupiłem się tylko na tym by nikt mnie już nie wyprzedził. Na ostatniej prostej zrobiłem sobie finisz, choć w porównaniu do innych biegów to był to dość spokojny finisz Na mecie oczywiście medal, zresztą bardzo ładny, a następnie pyszna grochóweczka Sama impreza zakończyła się o 19:30, mi po raz pierwszy udało się coś wylosować, choć nagroda taka sobie... Encyklopedia Języka Polskiego dla liceum... Do wylosowania było 40 książek oprócz tej encyklopedii wiem że byli jeszcze Krzyżacy A ostatnią nagrodą był telewizor 42 cale, ale tym razem się nie poszczęściło Zapomniałem jeszcze napisać o czasie jaki udało mi się nabiegać Wyszło 1:07 z jakimiś sekundami i miejsce 225 jak dobrze pamiętam. Sam bieg bardzo, bardzo fajny, super atmosfera, bardzo dobra organizacja i jeśli zdrowie pozwoli to za rok będę chciał się na nim znowu pojawić.
Dziś miałem iść sobie na rozbieganie ok.6km, choć trochę po wczorajszym czuję lewą kostkę. Pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło że byłem nawet już ubrany w swój strój biegowy, ale tak stojąc jakoś tak poczułem żeby jednak dzisiaj sobie odpuścić. Nic mi te 6km nie da a może tylko zaszkodzić, więc przebrałem się i wskoczyłem z powrotem do łóżka:) Wczorajszy bieg i dzisiejsza decyzja o odpuszczeniu treningu bardzo mnie cieszą, bo widzę że zaczynam powoli biegać z głową Dawniej wyglądałoby to tak, wczoraj pobiegłbym na 100% i za metą ledwo bym żył a do tego być może doprawiłbym sobie kostkę a w sumie nic bym z tego nie miał bo przecież na takich trasach nie ma życiówek. Dawniej też wyszedłbym na trening nawet jakby odpadała mi noga:) Tak bywało dawniej że nawet jak coś bolało to szedłem biegać. Mam nadzieję że to nie był taki jednorazowy wyskok i teraz zawsze będę biegał z głową
Co do przyszłych planów to u mnie dalej nic nie jest pewne... 4 czerwca mam ortopedę i pewnie wtedy będę mądrzejszy. 14 czerwca bieg w Rudawie, chciałbym w nim wystartować, ale nie wiem czy się uda, mimo tego że bieg mam już opłacony. O następnych startach na razie nie myślę, choć gdzieś tam chodzi po głowie Jaworzno, Oświęcim, Pilsko, Blachownia i jeszcze parę imprez w sierpniu i wrześniu by się znalazło:) Celem głównym oczywiście pozostaje półmaraton 4energy!
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
Opowiem Wam taką historię.Dzisiaj podczas treningu przebiegałem obok trzech maszerujących z kijkami pań,ścieżka w lesie zaczęła się zwężać i kobitki szły gęsiego i gdy mijałem ostatnią ta tak się przestraszyła że po kolei panie zaczęły piszczeć,myślałem że jak mnie złapią to do domu wrócę z kijkiem w ... no wiecie tam gdzie światło nie dochodzi.Na koniec Panie krzyczały żebym sobie dzwonek zamontował tylko nie wiem gdzie macie jakieś wypróbowane sposoby na takie sytuacje?Pozdrawiam.
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Teraz przeważnie wołam z daleka „przepraszam!”. W zimie rok temu, już po zmroku (koło godz.18-19) w takiej alejce sobie tuptałem okupowanej w cieplejsze dni przez czechowicką bohemę (tak na marginesie ta alejka nazywa się ul. Francuska ). Doganiałem jakiegoś idącego sobie gościa i jak już byłem ze 2-3 metry za nim, ten mnie chyba dopiero usłyszał, bo skoczył i odwrócił się gwałtownie z podniesionymi pięściami. Dobrze, że biegłem ze 2 metry obok, bo nie wiem czy nie załapałbym się na jakiegoś sierpa. Gość przeprosił, ja też i trochę się pośmialiśmy z sytuacji. Od tego czasu daję o sobie znać z w miarę bezpiecznej odległości.
Jakub738 może następnym razem skoro już je znasz może zawołaj „witam koleżanki”? Hm... ale wtedy możesz „zarobić” za spoufalanie się .
Jakub738 może następnym razem skoro już je znasz może zawołaj „witam koleżanki”? Hm... ale wtedy możesz „zarobić” za spoufalanie się .
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
- piter82
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3381
- Rejestracja: 31 lip 2008, 11:57
- Życiówka na 10k: 40:32
- Życiówka w maratonie: 3:22:xx
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
no i 450 medali, ale jak narazie to nawet tyle zgłoszeń nie ma, przynajmniej do dziś do południa jak sprawdzałemjakub738 pisze:W Bielsku na biegu fiata widzę w regulaminie że limit czasu dość rygorystyczny 1 godzina-6.00/km
ja dziś spokojnie 5 km z groszami w 35 min, totalny truchcik w ramach odpoczynku biegowego
Ciągle do przodu pokonując własne słabości
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
- Dzidka
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 261
- Rejestracja: 30 lis 2008, 14:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
- Kontakt:
Prawdą jest, że kiedy nie ma przygotowań pod konkretny bieg, to czasem trudno wyjść na trening lub są inne sprawy do załatwienia. Wówczas trening przekłada się na wieczór, a wieczorem.... cóż, nie zawsze się już chce wyjść.
W zeszłym tygodniu udało mi się wyjść na trening dwa razy, ale za to w doborowym towarzystwie: w poniedziałek z córką (rower), a w czwartek z mężem i córką (rower).
A przedwczoraj (sobota) pojechaliśmy do Chorzowa na I Bieg Rodzin, w Parku WPKiW. Biuro mieściło się przed kąpieliskiem Fala. Start przy ZOO, a trasa wiodła alejkami parku - 5KM. Wybiegałam: 27 min.22s., czyli 5 min.28s./km, co jest moim rekordem prędkości , 89% tętna max.
Po ok.25 min. przeszliśmy (rodziną) na start do biegu rodzin. Nazbierało się nas (rodzin) 25, z czego jedna liczyła 14 osób (nawet babcia w żakiecie biegła). To dopiero był sprint! Pętla 1KM, myślałam, że wyzionę ducha, tymbardziej, że powrót był lekko pod górę. Czas: 5min.23s. nie jest może rewelacyjny, ale ja nigdy w takim tempie nie przebiegłam 1km! Sama się zdziwiłam, że potrafię tak szybko biegać. Widać, trening wg Danielsa (a raczej "Danielsopodobny") daje już jakiś efekt. W związku z tym muszę sobie na nowo przeliczyć tabele.
Impreza nie była zbyt liczna (131 osób w biegu głównym), atmosfera miła, iście rodzinna, tymbardziej, że główny organizator August Jakubik, znał większość osób po imieniu. Lubię takie imprezy, gdzie spotyka się wielu znajomych i jest czas, żeby porozmawiać. Były nagrody, koszulki dla każdego oraz losowanie upominków. Jako ostatni los "sierotka" wyciągnęła z moim numerem. Dostałam termos.
Dziś czuję mięśnie, bardziej niż po maratonie. Jutro nie pobiegam - Dzień Matki, w środę również cały dzień zajęty, dopiero w czwartek, eeech.
W zeszłym tygodniu udało mi się wyjść na trening dwa razy, ale za to w doborowym towarzystwie: w poniedziałek z córką (rower), a w czwartek z mężem i córką (rower).
A przedwczoraj (sobota) pojechaliśmy do Chorzowa na I Bieg Rodzin, w Parku WPKiW. Biuro mieściło się przed kąpieliskiem Fala. Start przy ZOO, a trasa wiodła alejkami parku - 5KM. Wybiegałam: 27 min.22s., czyli 5 min.28s./km, co jest moim rekordem prędkości , 89% tętna max.
Po ok.25 min. przeszliśmy (rodziną) na start do biegu rodzin. Nazbierało się nas (rodzin) 25, z czego jedna liczyła 14 osób (nawet babcia w żakiecie biegła). To dopiero był sprint! Pętla 1KM, myślałam, że wyzionę ducha, tymbardziej, że powrót był lekko pod górę. Czas: 5min.23s. nie jest może rewelacyjny, ale ja nigdy w takim tempie nie przebiegłam 1km! Sama się zdziwiłam, że potrafię tak szybko biegać. Widać, trening wg Danielsa (a raczej "Danielsopodobny") daje już jakiś efekt. W związku z tym muszę sobie na nowo przeliczyć tabele.
Impreza nie była zbyt liczna (131 osób w biegu głównym), atmosfera miła, iście rodzinna, tymbardziej, że główny organizator August Jakubik, znał większość osób po imieniu. Lubię takie imprezy, gdzie spotyka się wielu znajomych i jest czas, żeby porozmawiać. Były nagrody, koszulki dla każdego oraz losowanie upominków. Jako ostatni los "sierotka" wyciągnęła z moim numerem. Dostałam termos.
Dziś czuję mięśnie, bardziej niż po maratonie. Jutro nie pobiegam - Dzień Matki, w środę również cały dzień zajęty, dopiero w czwartek, eeech.
Ptak lata, ryba pływa, człowiek... biega.
http://www.pedziwiatr.gliwice.pl
http://www.pedziwiatr.gliwice.pl
- tomek87
- Wyga
- Posty: 122
- Rejestracja: 11 gru 2008, 21:04
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: BB/Wrocław
Jak już zostało wspomniany August Jakubik to warto napisać o nim coś więcej bo to naprawdę niesamowity biegacz. Miałem okazję z nim porozmawiać dzięki udziałowi w sztafecie, tylko akurat on biegł do Cieszyna, ja do Słubic. Biega codziennie po 30km, a w weekendy nawet 50km i mówił że nigdy nie złapała go kontuzja. Bardzo mocno podkreślał rolę odpowiedniego obuwia w zapobieganiu kontuzjom. Ostatnio przegrał maraton o jedną sekundę, ale mówił że nie ma z tego powodu dużego niedosytu. Posiada rekord Polski w biegu 48h - całe 370km.
A u mnie z motywacją nie ma najmniejszych problemów, ukończenie maratonu w ogóle jej nie zmniejszyło bo wyznaczyłem sobie nowe cele.
A u mnie z motywacją nie ma najmniejszych problemów, ukończenie maratonu w ogóle jej nie zmniejszyło bo wyznaczyłem sobie nowe cele.
- ssokolow
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1810
- Rejestracja: 13 lis 2006, 00:22
- Życiówka na 10k: 48:35
- Życiówka w maratonie: 4:04:02
- Lokalizacja: Kraków
No a ja sobie biegam "na luzaka".. staram się tylko motywować do tego żeby wyjść z domu a jak już wyjdę to radość jest zawsze. Ostatnie tygodnie jestem poza Krakowem... więc jak już pisałem kilkakrotnie - przypominam sobie radość biegania po lesie.
Wszystkie interwały, spinanie się... etc... poszły w niepamięć - najbardziej wymagającym treningiem.. jest co najwyżej Fartlek czyli też bez spinania się... - bo na "czucie"
bartess, rapacinho - szkoda że nie udało mi się dołączyć w Skotnikach... - ale może dojadę na bieg fiata... - jeszcze nie wiem jak tam to będzie wyglądać pod koniec tygodnia, ale nie ukrywam że mnie "ciągnie" bo 10km w Skawinie mi się strasznie spodobało - to w końcu pierwsze szybkie moje bieganie było !!
Rap - jak byś się chciał zabrać z Krakowa na bieg Fiata to napisz mi na prv swój nr telefonu. To będę miał wtedy dodatkową motywację żeby szybciej coś postanowić czy jadę czy nie jadę
Wszystkie interwały, spinanie się... etc... poszły w niepamięć - najbardziej wymagającym treningiem.. jest co najwyżej Fartlek czyli też bez spinania się... - bo na "czucie"
bartess, rapacinho - szkoda że nie udało mi się dołączyć w Skotnikach... - ale może dojadę na bieg fiata... - jeszcze nie wiem jak tam to będzie wyglądać pod koniec tygodnia, ale nie ukrywam że mnie "ciągnie" bo 10km w Skawinie mi się strasznie spodobało - to w końcu pierwsze szybkie moje bieganie było !!
Rap - jak byś się chciał zabrać z Krakowa na bieg Fiata to napisz mi na prv swój nr telefonu. To będę miał wtedy dodatkową motywację żeby szybciej coś postanowić czy jadę czy nie jadę
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Jakub738 limit godzinny, bo trasa biegnie przez środek miasta. Rok temu w praktyce wyglądało to tak, że ostatni Nordic Walkerzy byli na stadionie z czasem coś 72' czyli nie zdjęli ich z trasy. W tym roku mają dodatkowe ciśnienie, bo północna obwodnica miasta jest w przebudowie i kierunek na Kraków będzie praktycznie nieprzejezdny (no chyba, że ktoś zna miasto to przejedzie). Z medalami to przeginka. Powinno być wystarczająco, a nie pisać „pierwsze 450”. Dzielenie biegaczy na gorszych i lepszych jest nie fair i raczej niezbyt pasuje do idei popularyzacji sportu. To nie zawody LA.
Trasę puścili pod ratusz czyli prosto i prawie płasko (lekko z górki). Czy to dobrze? Nie wiem. Odpadł najcięższy na całej trasie podbieg pod stadion. Fakt, że się na nim wymordowałem rok temu, no ale wyniki nie będą już porównywalne. Mam nadzieję, że będzie chłodniej niż 28*C jak przed rokiem. Wg mnie start mógłby być o godz. 10. a nie 11. no ale... Widzę, że do premii lotnej na moście (6,2 km) przybyła kolejna na 5. km.
Planowałem na środę trening - jakieś kilometrówki, ale chyba nawet na to nie będę miał czasu i start w niedzielę znów będzie „z marszu”. A tu nawet połowa remontu jeszcze nie minęła...
Dzidka Ty biegałaś całą familią a my w Krakowie na raty .
Tomek87 pochwal się jakie to cele.
Ssokolow dojedź dojedź! Trasa fajna, 6 km lekko w górę ale potem już tylko w dół .
Trasę puścili pod ratusz czyli prosto i prawie płasko (lekko z górki). Czy to dobrze? Nie wiem. Odpadł najcięższy na całej trasie podbieg pod stadion. Fakt, że się na nim wymordowałem rok temu, no ale wyniki nie będą już porównywalne. Mam nadzieję, że będzie chłodniej niż 28*C jak przed rokiem. Wg mnie start mógłby być o godz. 10. a nie 11. no ale... Widzę, że do premii lotnej na moście (6,2 km) przybyła kolejna na 5. km.
Planowałem na środę trening - jakieś kilometrówki, ale chyba nawet na to nie będę miał czasu i start w niedzielę znów będzie „z marszu”. A tu nawet połowa remontu jeszcze nie minęła...
Dzidka Ty biegałaś całą familią a my w Krakowie na raty .
Tomek87 pochwal się jakie to cele.
Ssokolow dojedź dojedź! Trasa fajna, 6 km lekko w górę ale potem już tylko w dół .