
Pozdrawiam

królik pisze:Moja historia.
33L, 178 wzrostu przy wadze 102,5kg - totalne zasiedzenie i bezruch.
Próbowałem mniej jeść, siłowni, basenu. Mój styl życia nie pozwolił jednak na systematyczne korzystanie z tych dobrodziejstw - chęci szybko się skończyły.
I ? I postawiłem na bieganie. To był 18.03.2009. Na początku ustalona pora, jedyna dla mnie możliwa nie kolidująca z pozostałą częścią dnia to rano 5.30 przed pracą. Na treningi przeznaczyłem sobie 5 dni roboczych w tygodniu, dodatkowo basem w sobotę i niedzielę z rana. Bez specjalnego ubioru i obuwia wybiegłem z pełną chęcią, po niecałych 200 metrach udawałem harczącego morsa na chodniku. Pierwsza myśl - jak można biegać i tak się zamęczać na własne życzenie. Nie poddam się pomyślałem i pokonałem w 25-30 minut około 2km truchtem i marszem na zmiane (ale byłem z siebie zadowolony).
Kupiłem buty, a po tygodniu przypadkowo zmieniłem trasę, która jak zmierzyłem ma długość 3.4km.
Wczoraj udało mi się przetruchtać całe 3.4km (nie na czas tylko żeby sobie udowodnić że mogę) i normalnie ropierała mnie duma prze cały dzień. Dzisiaj wróciłem do schematu marszo-bieg, żeby się nie przeforsować.
Podsumowując, cieszy mnie to ranne ruszanie się, dzień wydaje się dłuższy, mniej senny, pełny energii, a waga chyba z czasem spadnie.
Po 3 tygodniach już nie wydaje z siebie dźwięków sapania, i uważam to za duży sukces.
Pozdrawiam wszystkich których ta historia po części zmobilizuje do rozpoczęcia. Wiem jakie to motywujące, sam czytałem i czytam takie historie.
Tzn. prawda to jest bo nie tylko w kolorowych pismach o tym piszą ale jest to udowodnione naukowo. Ale już wiele dyskusji na ten temat było, więc nie sądzę, że warto to rozpoczynać od nowa wystarczy wpisać w wyszukiwarkę. Ale zgadzam się też że chodzi o bilans energetyczny i efekt afterburn tylko, że np przy dłuższym bieganiu ponad godz. nie ma takiego wzrostu apetytu więc łatwiej zadbać o ten minusowy bilanstequila pisze:Nie, nie jest to prawda, jak zreszta mozna przewidziec. Faktem jest nie wnikajac w szczegoly, ze im dluzszy trening tym proporcje spalonego tluszczu wieksze. Przy intensywnosci na jaka moga sobie pozwolic poczatkujacy najwiekszy procent spalonej tkanki tluszczowej osiaga sie po powiedzmy 40min wysilku. Jednak stosujac rozne techniki treningu mozna tak regulowac metabolizm, zeby proces na ktorym nam zalezy trwal takze po zakonczeniu wysilku. Mysle, ze faktycznie biegajac w I zakresie nalezaloby przy redukcji rozciagnac troche trening w czasie. Zwroc jednak uwage, ze dla poczatkujacego juz sam fakt wziecia udzialu w treningu jest wygrana. Przy spojrzeniu na caly dzien liczy sie przeciez calodzienny bilans kaloryczny. I kazdy wysilek powoduje jego uszczuplenie. Wiedz radze nie zawraca sobie glowy kolorowymi czasopismami, tylko ruszac sie po porstu