jako ze biegam (no truchtam) od niedawna to wspomnienia moich poczatkow mam jeszcze swieze
- rodzina zareagowala dosyc dobrze (choc posiadaja nadbagaz to jednak jezdza na rowerze i urzadzaja sobie wypady na basen) - z siedzacego trybu zycia wyrwalem sie jakies dwa lata temu, zaczalem trenowas SW, ale ostatnio poczulem lekki niedosyt i rozpoczalem truchtanie
- sasiedzi z poczatku rzucali 'zabawne' uwagi typu 'biegnij szybciej', zawsze milo odpowaidalem, ze jak sprobuje szybciej to pogotowie beda wzywac - obie strony mialy ubaw. Teraz wpisalem sie w krajobraz okolicy i malo kto zwraca na mnie uwage.
- biegam zarowno rano jak i wieczorem, bez roznicy
- czesto spotykam osoby zainteresowane tym co robie, pytaja dlaczego biegam, jakd dlugo, etc. sa to zawsze mile sytuacje i z pewnoscia tobie rowniez sie przytrafia
- dzieki temu ze biegam czuje sie znakomicie, dobry humor mnie nie opuszcza
- z poczatku najwiekszy problem sprawialo mi 'przelamanie sie i przejscie do marszu' - wydawalo mi sie to obciachem - jednak pomimo tego ze bylbym w stanie pobiec dalej, to grzecznie maszerowalem, nie mogac sie doczekac odcinka bieganego
- chyba najwiekszy problem to zwierzeta - strasznie nie lubie gdy w poblizu biegaja spuszczone ze smyczy psy - a wczoraj 'zlapalem' pierwszego w swoim zyciu kleszcza :D
No, to tak lekko chaotycznie sie wypowiedzialem. I pamietaj, nie przejmuj sie innymi, robisz to dla siebie, a 'kanapowcy' niech dalej kolekcjonuja kilogramy, zlosliwe uwagi ustapia wkrotce miejsca wyrazom podziwu i poczujesz sie w tedy wspaniale. Pozdrawiam serdecznie.