
Już dawno chciałem napisać tego posta, ale jakoś brak czasu mi to uniemożliwiał.
Temat jaki chcę poruszyć to już doskonale wszystkim znany Trening Jacka Danielsa.
Wiele osób uważa go za wybitnego trenera i pewnie tak jest (wyniki o tym świadczą), jego plan wielbią masy, ale czy na prawdę jest za co?
Myślę, że większość ludzi wypowiadających się na ten temat zna tylko suchy zapis jednostek treningowych, a nigdy nie wprowadzali ich w życie.
Ja przez ostatnie 2 miesiące biegałem według planu Danielsa (książka JD Formula) i niestety mam niemiłe wspomnienia i rezultaty.
Po pierwsze zacząłem od testu na 10km (31:41) i pod to ustalałem prędkości.
Tutaj pierwszy moim zdaniem problem Easy pace wyszło mi poniżej 4:00. Rozumiem, że na wysokim poziomie to jest uzasadnione ze względu na za mały bodziec przy niższych prędkościach, ale uważam, że zabija nogi.
Tempo run 3:18 to był luz (HR do 180), ale też dawało w kość. Do tego pamiętam sesję na bieżni na przerwach 200m trucht w tempie 3:02 na km.
Moim zdaniem szczególnie easy pace jest przesadzone i to wszystko spowodowało to, że kompletnie "odebrało" mi nogi i teraz nawet przy 4:20 czuję ból. Do tego 3 treningi szybkościowe w tygodniu nałożyły się do tego stopnia, że wymęczyły resztę i teraz czeka mnie pewnie 2 tygodnie bieganie tylko dla odpoczynku.
Powiem tyle po tym treningu czuję się beznadziejnie i biegam beznadziejnie. Może to tylko mi nie leży ten trening, a może on jest stworzony dla lepszych niż ja.