Dlaczego weganizm?
- t0mo
- Wyga
- Posty: 120
- Rejestracja: 19 lip 2008, 20:27
(pewnie artykuł zostanie skasowany, gdy modom skończą się argumenty, ale co tam... to nie ja tracę na odcinaniu użytkowników od wartościowej wiedzy popartej badaniami)
Wielu z nas zadaje sobie pytanie - co zrobić, aby żyć dłużej, do późnej starości cieszyć się z uroków pełnej sprawności tak fizycznej, jak i umysłowej? W jaki sposób zminimalizować ryzyko chorób, które mogą cały nasz piękny, wypracowany świat obrócić w ruinę? Postaram się odpowiedzieć przynajmniej na część tych pytań.
Od lat było wiadome, że dieta ma bardzo duży wpływ na nasz stan zdrowia. Ale jak duży? Ciężko zgadywać na podstawie znajomości zasad działania organizmu ludzkiego, czynników jest zbyt wiele. Należało więc przeprowadzić badania statystyczne, po prostu porównując grupy ludzi jedzących różne pokarmy. Największym problemem było różnicowanie - kiedy kończy się wpływ diety, a zaczyna wpływ specyficznego trybu życia? Wiadomo, że człowiek mieszkający na wsi odżywia się inaczej, ale ma też znacznie więcej ruchu, mniej spalin w otoczeniu. Postanowiono więc przeprowadzić duże, uwzględniające dosłownie miliony osób badania, w których wpływ czynników pozadietetycznych miał zostać sprowadzony do minimum. Ludzi podzielono na grupy, uwzględniając nie tylko ogólny tryb życia i zamożność, ale nawet takie szczegóły jak gatunek palonego tytoniu.
Badanie przeprowadzono w Chinach, w formie dostępnej dla czytelnika bez doświadczenia medycznego zostały one wydane w przystępnie napisanej książce - "China study". Jeśli ktoś zna język angielski, książka jest do kupienia m.in. tutaj (pozwolę sobie zareklamować):
http://sklepik.viva.org.pl/china-study-p-334.html
Autorzy skupili się na związku żywienia z tymi schorzeniami, które są naszą największą plagą -przede wszystkim rakiem, chorobami układu krążenia i cukrzycą, które są wielką trójcą będącą najczęstszą przyczyną zgonów w cywilizowanym świecie. Ale nie tylko. Zbadano też związki diety z chorobą Alzheimera, schorzeniami autoimmunologicznymi takimi jak toczeń układowy, stwardnienie rozsiane, demencją starczą, kamieniami nerkowymi, osteoporozą. Wyniki były szokiem dla współczesnej medycyny. Okazało się, że wszystkie te choroby mają jeden wspólny mianownik - konsumpcja białka i tłuszczu zwierzęcego. Ludzie którzy mieli najniższe spożycie tych składników, najrzadziej zapadali na wyżej wymienione schorzenia, przy czym nie były to wartości rzędu kilku procent - zapadalność wśród grup odżywiających się głównie pokarmami roślinnymi była od kilku do nawet kilkudziesięciu razy niższa.
Dla lekarzy na całym świecie był to szok, a jednocześnie zagrożenie bezrobociem. Wyniki zlekceważono, do dziś zalecenia dietetyczne które są wynikiem tego badania są po prostu ignorowane. "Za mało przekonujące", "trzeba więcej badań". Pojawiło się więcej badań.
Na pierwszy plan wysuwa się dr Ornish, niedoceniany, skromny lekarz, który postawił sobie za cel sprawdzić i wprowadzić w codzienną praktykę medyczną zależności między dietą a schorzeniami.
Na pierwszy ogień poszła miażdżyca, przyczyna największej ilości zgonów. Badanie zostało przeprowadzone zgodnie z wytycznymi współczesnej nauki - grupę 100 osób z miażdżycą podzielono losowo na 2 grupy, zbadano jaki mają stopień zarośnięcia tętnic zmianami chorobowymi, 50 z nich zalecono stosować dietę opracowaną przez dra Ornisha (niskotłuszczowa dieta wegańska, pozbawiona takich produktów jak mięso w tym również ryb, nabiał, jajka). Druga grupa była typową grupą kontrolną - ustalanie takich grup jest koniecznością, na wypadek gdyby w grze pojawił się nieznany czynnik wpływający na wszystkich ludzi, np jakiś powszechny dodatek żywieniowy. Doświadczenie trwało 5 lat.
Na kardiologów padł blady strach, niejeden zaczął się zastanawiać ile można zarobić układając płytki podłogowe. W ciągu 5 lat miażdżyca cofnęła się do tego stopnia, że przestała zagrażać życiu i zdrowiu pacjentów - poprawa była wprost proporcjonalna do stopnia przestrzegania zaleceń dra Ornisha. Oznaczało to, że wyniki China Study są zgodne ze stanem faktycznym - na diecie wegańskiej praktycznie nie ma możliwości zgonu na zawał czy większość form wylewu. Do tej pory medycyna uważała, że dieta owszem, potrafi wpływać na szybkość narastania miażdżycy, ale raz poczynione zmiany są nieodwracalne. Ten dogmat padł. Dla porównania, zmiany miażdżycowe w grupie kontrolnej posunęły się do tego stopnia, że niezbędna była interwencja lekarska.
Pora skupić się na największym, najokrutniejszym mordercy - raku. Tutaj badania są problemem, ciężko uzyskać zgodę komisji etycznej na badanie, w którym osoby z rakiem zamiast chemioterapii będą po prostu jadły zieleninę. Ale jest jeden rodzaj nowotworu, który nie jest leczony do momentu wystąpienia znacznego rozwoju, na dodatek jest jednym z raków budzących blady strach wśród mężczyzn - rak prostaty. Badanie zostało przeprowadzone w podobny sposób jak wyżej opisane. Po roku porównano stan zdrowia pacjentów. W grupie kontrolnej większość musiała poddać się operacji i chemioterapii. W grupie z założonym rygorem dietetycznym rak... zaczął znikać. Tak po prostu. Wszyscy pacjenci, co do jednego, zaczęli po prostu zdrowieć, Bez chemioterapii, operacji, bez naświetlania zabójczym promieniowaniem.
W świecie lekarskim zawrzało. Jak to tak? Zwykłe wyrzucenie z diety produktów pochodzenia zwierzęcego miałoby mieć aż taki wpływ? Wynik badania został przez większość onkologów zlekceważony, w końcu na poradach dietetycznych nie zarabia się takiej kasy jak na sprzedaży potwornie drogich leków. Ale dr Ornish nie przespał swojej szansy, poszedł za ciosem.
Przeprowadził drugie, podobne badanie. Tym razem zbadał materiał genetyczny pacjentów przed i po zastosowaniu diety wegańskiej. Świat współczesnej onkologii zatrząsł się w posadach - okazało się, że w ciągu zaledwie 3 miesięcy całkowicie zmienił się garnitur genetyczny chorych. Efekt terapeutyczny był silniejszy niż ten, który są w stanie zagwarantować nawet najdroższe, znane obecnie leki. Uaktywniło się 48 genów odpowiedzialnych za ochronę przed nowotworami, jednocześnie 453 geny które odpowiadają za zapadnięcie i rozwój raka wyciszyły się. Znowu wszyscy pacjenci w "cudowny" sposób zaczęli zdrowieć, guzy zaczęły znikać.
Nie trzeba dodawać, że onkolodzy nie zalecają diety dra Ornisha.
Pozostała cukrzyca - tutaj jednak sukces nie był aż tak spektakularny. Jedynie u 30% pacjentów choroba cofnęła się bądź znikła całkowicie. Niemniej wyniki China Study wskazują, że przestrzeganie właściwej diety od dzieciństwa chroni przed cukrzycą niemal całkowicie.
Każdy z nas uważa, że jest nieśmiertelny. Żyjemy nie myśląc o chorobach. Kto zawracał by sobie nimi głowę? Zawsze dotykają kogoś innego. Przypominamy sobie o naszej ignorancji, gdy jest już zapóźno - gdy w paroksyzmie zwierzęcego strachu zwijamy się na ziemi, czując jak nasze serce powoli obumiera, uduszone zapchaną tętnicą. Gdy leżąc na oddziale onkologii powoli uświadamiamy sobie, że środki przeciwbólowe przestają działać, że za chwilę - jak co dzień - ból wyciśnie z nas resztki człowieczeństwa, jedynie pasy którymi jesteśmy przypięci do łóżka powstrzymają przed przegryzieniem sobie żył. Tego mogłoby nie być. Naprawdę nie trzeba wielkich zmian. Starczy zwrócić uwagę na to, co ląduje na naszym talerzu.
To tylko dwie z najgorszych chorób, które dotykają każdego oprócz wegan przestrzegających diety niskotłuszczowej. A co z toczniem układowym, w którym nasz organizm popełnia bolesne, rozłożone na całe lata samobójstwo, po prostu gnijemy za życia? Co ze stwardnieniem rozsianym, w której to chorobie dzień po dniu zbliżamy się do sytuacji, w której jedyna nasza forma komuniacji ze światem zewnętrznym to mruganie - "proszę, odłączcie mnie już od aparatury"? Co z osteoporozą, która sprawia że niemal nikt nie ma już spokojnej, godnej starości - każdego dnia musi zastanawiać się, czy to dziś złamie mu się noga, po czym żywcem zgnije od odleżyn?
To ponure tematy. Ale winę za to, że one istnieją, ponosimy my wszyscy - codziennie własną łyżką kopiący sobie grób. Zmieńmy temat na radośniejszy. Przecież jesteśmy sportowcami. Czy zmiana diety wpłynie na nasze wyniki?
Oh, oczywiście że wpłynie. Ale nie będzie to zmiana, której można się spodziewać słuchając reklam w telewizji sponsorowanych przez przemysł mięsny czy koncern Danone. Przyjrzyjmy się najbardziej znanym biegaczom w historii sportu.
Paavo Nurmi bez wątpienia jest największą legendą. Potrafił na jednej olimpiadzie wystartować w kilku konkurencjach - każdą z nich wygrywał, za nic mając zmęczenie wywołane startami. Do tej pory stoi na podium sportowców, którzy zdobyli największą ilość medali w historii igrzysk. Był wegetarianinem.
Carl Lewis jest, obok Nurmiego, najbardziej utytułowanym medalistą w historii sportu. Jego wyniki były oszałamiające. Mało kto jednak wie, że w czasie niepowstrzymanego marszu po złoto był na diecie wegańskiej.
Edwin Moses jest biegaczem, ba, sportowcem, który zdobył bardzo specyficzny tytuł. Wygrał w swojej dyscyplinie 122 razy pod rząd. Coś, co dla zwykłego śmiertelnika jest nieosiągalne - każdy ma zły dzień, kontuzje, każdy może trafić na przeciwnika u szczytu formy. Ale Edwin Moses nie był zwykłym śmiertelnikiem. Był wegetarianinem.
Czy ktokolwiek w historii biegania jest w stanie pochwalić się większymi osiągnięciami niż ta trójka?
Ale to nie wszystko. Jest jeszcze Scott Jurek, zawodnik na diecie czysto wegańskiej. Specjalizuje się w biegach na bardzo dużych dystansach po terenie pagórkowatym, od wielu lat dzierżąc tytuły mistrza świata. W tej dyscyplinie nawet legendarny Yannis Kouros nie śmiał się z nim mierzyć.
Przypadek? Może... ale ja nie wierzę w to, że czystym przypadkiem na 4 najbardziej wyróżniających się biegaczy w historii 3 to wegetarianie bądź weganie.
Ale warto też przyjrzeć się paru badaniom.
Pewne znane doświadczenie dotyczyło porównania wegetarian dobranych całkowicie losowo, oraz wszystkożernych sportowców. Wyniki były kolejnym szokiem - wegetarianie wyrwani z ulicy mieli ponad 2 krotnie lepsze wyniki. Trochę ciężko w to uwierzyć, zwłaszcza że badanie przeprowadzono w 1906 roku, ale są też nowsze.
W 1968 w Danii przeprowadzono ciekawe badanie. Grupie mężczyzn kazano pedałować na rowerku stacjonarnym, do całkowitego zmęczenia. Przestali średnio po 114 minutach. Następnie przestawiono ich na dietę wysokobiałkową, złożoną z mięsa, nabiału i jajek. Tym razem byli w stanie pedałować 57 minut. Nieco inaczej przedstawiła się sprawa po zmianie diety na złożoną z roślin, przy wyeliminowaniu białka zwierzęcego. Czas - 167 minut.
ps. linki są w miarę możliwości po polsku, ale mogę podać angielskie oryginały. Mogę też podać linki do badań innych niż China Study, stwierdzających wprost związek między spożyciem produktów zwierzęcych a w/w chorobami, takimi jak SM czy toczeń.
http://www.klubzdrowia.eu/?28,miazdzyca-jest-odwracalna!!!
http://www.newsweek.pl/artykuly/wydanie ... ka,30074,1
Wielu z nas zadaje sobie pytanie - co zrobić, aby żyć dłużej, do późnej starości cieszyć się z uroków pełnej sprawności tak fizycznej, jak i umysłowej? W jaki sposób zminimalizować ryzyko chorób, które mogą cały nasz piękny, wypracowany świat obrócić w ruinę? Postaram się odpowiedzieć przynajmniej na część tych pytań.
Od lat było wiadome, że dieta ma bardzo duży wpływ na nasz stan zdrowia. Ale jak duży? Ciężko zgadywać na podstawie znajomości zasad działania organizmu ludzkiego, czynników jest zbyt wiele. Należało więc przeprowadzić badania statystyczne, po prostu porównując grupy ludzi jedzących różne pokarmy. Największym problemem było różnicowanie - kiedy kończy się wpływ diety, a zaczyna wpływ specyficznego trybu życia? Wiadomo, że człowiek mieszkający na wsi odżywia się inaczej, ale ma też znacznie więcej ruchu, mniej spalin w otoczeniu. Postanowiono więc przeprowadzić duże, uwzględniające dosłownie miliony osób badania, w których wpływ czynników pozadietetycznych miał zostać sprowadzony do minimum. Ludzi podzielono na grupy, uwzględniając nie tylko ogólny tryb życia i zamożność, ale nawet takie szczegóły jak gatunek palonego tytoniu.
Badanie przeprowadzono w Chinach, w formie dostępnej dla czytelnika bez doświadczenia medycznego zostały one wydane w przystępnie napisanej książce - "China study". Jeśli ktoś zna język angielski, książka jest do kupienia m.in. tutaj (pozwolę sobie zareklamować):
http://sklepik.viva.org.pl/china-study-p-334.html
Autorzy skupili się na związku żywienia z tymi schorzeniami, które są naszą największą plagą -przede wszystkim rakiem, chorobami układu krążenia i cukrzycą, które są wielką trójcą będącą najczęstszą przyczyną zgonów w cywilizowanym świecie. Ale nie tylko. Zbadano też związki diety z chorobą Alzheimera, schorzeniami autoimmunologicznymi takimi jak toczeń układowy, stwardnienie rozsiane, demencją starczą, kamieniami nerkowymi, osteoporozą. Wyniki były szokiem dla współczesnej medycyny. Okazało się, że wszystkie te choroby mają jeden wspólny mianownik - konsumpcja białka i tłuszczu zwierzęcego. Ludzie którzy mieli najniższe spożycie tych składników, najrzadziej zapadali na wyżej wymienione schorzenia, przy czym nie były to wartości rzędu kilku procent - zapadalność wśród grup odżywiających się głównie pokarmami roślinnymi była od kilku do nawet kilkudziesięciu razy niższa.
Dla lekarzy na całym świecie był to szok, a jednocześnie zagrożenie bezrobociem. Wyniki zlekceważono, do dziś zalecenia dietetyczne które są wynikiem tego badania są po prostu ignorowane. "Za mało przekonujące", "trzeba więcej badań". Pojawiło się więcej badań.
Na pierwszy plan wysuwa się dr Ornish, niedoceniany, skromny lekarz, który postawił sobie za cel sprawdzić i wprowadzić w codzienną praktykę medyczną zależności między dietą a schorzeniami.
Na pierwszy ogień poszła miażdżyca, przyczyna największej ilości zgonów. Badanie zostało przeprowadzone zgodnie z wytycznymi współczesnej nauki - grupę 100 osób z miażdżycą podzielono losowo na 2 grupy, zbadano jaki mają stopień zarośnięcia tętnic zmianami chorobowymi, 50 z nich zalecono stosować dietę opracowaną przez dra Ornisha (niskotłuszczowa dieta wegańska, pozbawiona takich produktów jak mięso w tym również ryb, nabiał, jajka). Druga grupa była typową grupą kontrolną - ustalanie takich grup jest koniecznością, na wypadek gdyby w grze pojawił się nieznany czynnik wpływający na wszystkich ludzi, np jakiś powszechny dodatek żywieniowy. Doświadczenie trwało 5 lat.
Na kardiologów padł blady strach, niejeden zaczął się zastanawiać ile można zarobić układając płytki podłogowe. W ciągu 5 lat miażdżyca cofnęła się do tego stopnia, że przestała zagrażać życiu i zdrowiu pacjentów - poprawa była wprost proporcjonalna do stopnia przestrzegania zaleceń dra Ornisha. Oznaczało to, że wyniki China Study są zgodne ze stanem faktycznym - na diecie wegańskiej praktycznie nie ma możliwości zgonu na zawał czy większość form wylewu. Do tej pory medycyna uważała, że dieta owszem, potrafi wpływać na szybkość narastania miażdżycy, ale raz poczynione zmiany są nieodwracalne. Ten dogmat padł. Dla porównania, zmiany miażdżycowe w grupie kontrolnej posunęły się do tego stopnia, że niezbędna była interwencja lekarska.
Pora skupić się na największym, najokrutniejszym mordercy - raku. Tutaj badania są problemem, ciężko uzyskać zgodę komisji etycznej na badanie, w którym osoby z rakiem zamiast chemioterapii będą po prostu jadły zieleninę. Ale jest jeden rodzaj nowotworu, który nie jest leczony do momentu wystąpienia znacznego rozwoju, na dodatek jest jednym z raków budzących blady strach wśród mężczyzn - rak prostaty. Badanie zostało przeprowadzone w podobny sposób jak wyżej opisane. Po roku porównano stan zdrowia pacjentów. W grupie kontrolnej większość musiała poddać się operacji i chemioterapii. W grupie z założonym rygorem dietetycznym rak... zaczął znikać. Tak po prostu. Wszyscy pacjenci, co do jednego, zaczęli po prostu zdrowieć, Bez chemioterapii, operacji, bez naświetlania zabójczym promieniowaniem.
W świecie lekarskim zawrzało. Jak to tak? Zwykłe wyrzucenie z diety produktów pochodzenia zwierzęcego miałoby mieć aż taki wpływ? Wynik badania został przez większość onkologów zlekceważony, w końcu na poradach dietetycznych nie zarabia się takiej kasy jak na sprzedaży potwornie drogich leków. Ale dr Ornish nie przespał swojej szansy, poszedł za ciosem.
Przeprowadził drugie, podobne badanie. Tym razem zbadał materiał genetyczny pacjentów przed i po zastosowaniu diety wegańskiej. Świat współczesnej onkologii zatrząsł się w posadach - okazało się, że w ciągu zaledwie 3 miesięcy całkowicie zmienił się garnitur genetyczny chorych. Efekt terapeutyczny był silniejszy niż ten, który są w stanie zagwarantować nawet najdroższe, znane obecnie leki. Uaktywniło się 48 genów odpowiedzialnych za ochronę przed nowotworami, jednocześnie 453 geny które odpowiadają za zapadnięcie i rozwój raka wyciszyły się. Znowu wszyscy pacjenci w "cudowny" sposób zaczęli zdrowieć, guzy zaczęły znikać.
Nie trzeba dodawać, że onkolodzy nie zalecają diety dra Ornisha.
Pozostała cukrzyca - tutaj jednak sukces nie był aż tak spektakularny. Jedynie u 30% pacjentów choroba cofnęła się bądź znikła całkowicie. Niemniej wyniki China Study wskazują, że przestrzeganie właściwej diety od dzieciństwa chroni przed cukrzycą niemal całkowicie.
Każdy z nas uważa, że jest nieśmiertelny. Żyjemy nie myśląc o chorobach. Kto zawracał by sobie nimi głowę? Zawsze dotykają kogoś innego. Przypominamy sobie o naszej ignorancji, gdy jest już zapóźno - gdy w paroksyzmie zwierzęcego strachu zwijamy się na ziemi, czując jak nasze serce powoli obumiera, uduszone zapchaną tętnicą. Gdy leżąc na oddziale onkologii powoli uświadamiamy sobie, że środki przeciwbólowe przestają działać, że za chwilę - jak co dzień - ból wyciśnie z nas resztki człowieczeństwa, jedynie pasy którymi jesteśmy przypięci do łóżka powstrzymają przed przegryzieniem sobie żył. Tego mogłoby nie być. Naprawdę nie trzeba wielkich zmian. Starczy zwrócić uwagę na to, co ląduje na naszym talerzu.
To tylko dwie z najgorszych chorób, które dotykają każdego oprócz wegan przestrzegających diety niskotłuszczowej. A co z toczniem układowym, w którym nasz organizm popełnia bolesne, rozłożone na całe lata samobójstwo, po prostu gnijemy za życia? Co ze stwardnieniem rozsianym, w której to chorobie dzień po dniu zbliżamy się do sytuacji, w której jedyna nasza forma komuniacji ze światem zewnętrznym to mruganie - "proszę, odłączcie mnie już od aparatury"? Co z osteoporozą, która sprawia że niemal nikt nie ma już spokojnej, godnej starości - każdego dnia musi zastanawiać się, czy to dziś złamie mu się noga, po czym żywcem zgnije od odleżyn?
To ponure tematy. Ale winę za to, że one istnieją, ponosimy my wszyscy - codziennie własną łyżką kopiący sobie grób. Zmieńmy temat na radośniejszy. Przecież jesteśmy sportowcami. Czy zmiana diety wpłynie na nasze wyniki?
Oh, oczywiście że wpłynie. Ale nie będzie to zmiana, której można się spodziewać słuchając reklam w telewizji sponsorowanych przez przemysł mięsny czy koncern Danone. Przyjrzyjmy się najbardziej znanym biegaczom w historii sportu.
Paavo Nurmi bez wątpienia jest największą legendą. Potrafił na jednej olimpiadzie wystartować w kilku konkurencjach - każdą z nich wygrywał, za nic mając zmęczenie wywołane startami. Do tej pory stoi na podium sportowców, którzy zdobyli największą ilość medali w historii igrzysk. Był wegetarianinem.
Carl Lewis jest, obok Nurmiego, najbardziej utytułowanym medalistą w historii sportu. Jego wyniki były oszałamiające. Mało kto jednak wie, że w czasie niepowstrzymanego marszu po złoto był na diecie wegańskiej.
Edwin Moses jest biegaczem, ba, sportowcem, który zdobył bardzo specyficzny tytuł. Wygrał w swojej dyscyplinie 122 razy pod rząd. Coś, co dla zwykłego śmiertelnika jest nieosiągalne - każdy ma zły dzień, kontuzje, każdy może trafić na przeciwnika u szczytu formy. Ale Edwin Moses nie był zwykłym śmiertelnikiem. Był wegetarianinem.
Czy ktokolwiek w historii biegania jest w stanie pochwalić się większymi osiągnięciami niż ta trójka?
Ale to nie wszystko. Jest jeszcze Scott Jurek, zawodnik na diecie czysto wegańskiej. Specjalizuje się w biegach na bardzo dużych dystansach po terenie pagórkowatym, od wielu lat dzierżąc tytuły mistrza świata. W tej dyscyplinie nawet legendarny Yannis Kouros nie śmiał się z nim mierzyć.
Przypadek? Może... ale ja nie wierzę w to, że czystym przypadkiem na 4 najbardziej wyróżniających się biegaczy w historii 3 to wegetarianie bądź weganie.
Ale warto też przyjrzeć się paru badaniom.
Pewne znane doświadczenie dotyczyło porównania wegetarian dobranych całkowicie losowo, oraz wszystkożernych sportowców. Wyniki były kolejnym szokiem - wegetarianie wyrwani z ulicy mieli ponad 2 krotnie lepsze wyniki. Trochę ciężko w to uwierzyć, zwłaszcza że badanie przeprowadzono w 1906 roku, ale są też nowsze.
W 1968 w Danii przeprowadzono ciekawe badanie. Grupie mężczyzn kazano pedałować na rowerku stacjonarnym, do całkowitego zmęczenia. Przestali średnio po 114 minutach. Następnie przestawiono ich na dietę wysokobiałkową, złożoną z mięsa, nabiału i jajek. Tym razem byli w stanie pedałować 57 minut. Nieco inaczej przedstawiła się sprawa po zmianie diety na złożoną z roślin, przy wyeliminowaniu białka zwierzęcego. Czas - 167 minut.
ps. linki są w miarę możliwości po polsku, ale mogę podać angielskie oryginały. Mogę też podać linki do badań innych niż China Study, stwierdzających wprost związek między spożyciem produktów zwierzęcych a w/w chorobami, takimi jak SM czy toczeń.
http://www.klubzdrowia.eu/?28,miazdzyca-jest-odwracalna!!!
http://www.newsweek.pl/artykuly/wydanie ... ka,30074,1
- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Tomo, jesteś gorszy od Świadków Jehowy, oni przynajmniej wiedzą, kiedy przestać i się uśmiechają.
Chociaż dodam jako anegdotkę, że kiedy ostatnio zapukali do mnie, żeby wręczyć ulotkę (były to dwie miłe, starsze panie), na odchodne jedna z emerytek rzuciła: "czarne chmury gromadzą się nad światem".
Po lekturze twoich postów jestem w stanie w to uwierzyć ; )
Chociaż dodam jako anegdotkę, że kiedy ostatnio zapukali do mnie, żeby wręczyć ulotkę (były to dwie miłe, starsze panie), na odchodne jedna z emerytek rzuciła: "czarne chmury gromadzą się nad światem".
Po lekturze twoich postów jestem w stanie w to uwierzyć ; )
- t0mo
- Wyga
- Posty: 120
- Rejestracja: 19 lip 2008, 20:27
Alleluja, post nie został skasowany... jeszcze.
a teraz bądź tak miły i odpowiedz MERYTORYCZNIE - wykazując błędy w artykule. Jeśli próba uchronienia ludzi przed najbardziej okrutnymi chorobami to dla Ciebie bzdurne spammowanie, no to sorry...
masz wyniki badań, masz linki, znajdź tam błąd. Nieczęsto na forach pokazują się posty, które są poparte linkami do wyników niezależnych badań. Hmm... w zasadzie w ogóle się nie pokazują...
a teraz bądź tak miły i odpowiedz MERYTORYCZNIE - wykazując błędy w artykule. Jeśli próba uchronienia ludzi przed najbardziej okrutnymi chorobami to dla Ciebie bzdurne spammowanie, no to sorry...
masz wyniki badań, masz linki, znajdź tam błąd. Nieczęsto na forach pokazują się posty, które są poparte linkami do wyników niezależnych badań. Hmm... w zasadzie w ogóle się nie pokazują...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2876
- Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Heile je mięso i to mi wystarczyt0mo pisze: a teraz bądź tak miły i odpowiedz MERYTORYCZNIE - wykazując błędy w artykule. Jeśli próba uchronienia ludzi przed najbardziej okrutnymi chorobami to dla Ciebie bzdurne spammowanie, no to sorry...
po drugie moja babcia je mięso, pije mleko i ma 92 lata i świetną forme

a co do Carla Lewisa - to pije i sie dopingował
- Tomaszzz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 342
- Rejestracja: 14 paź 2006, 15:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kwadraciak
I myslisz, ze Haile biega rozbiegania po 3:50, wyłącznie z tego powodu, że je mieso? A może gdyby nie jadł to by był jeszcze szybszy (jesli to możliwe). Ja nie wiem, tylko pytam.gasper pisze:Heile je mięso i to mi wystarczyt0mo pisze: a teraz bądź tak miły i odpowiedz MERYTORYCZNIE - wykazując błędy w artykule. Jeśli próba uchronienia ludzi przed najbardziej okrutnymi chorobami to dla Ciebie bzdurne spammowanie, no to sorry...
po drugie moja babcia je mięso, pije mleko i ma 92 lata i świetną forme
a co do Carla Lewisa - to pije i sie dopingował
Granicą wytrzymałości fizycznej jest granica twojej wytrzymałości psychicznej.
.............Dziennik treningowy autorstwa Konrada Różyckiego, polecam wersję 1.1.
..........................Dokładny pomiar odległości.
.............Dziennik treningowy autorstwa Konrada Różyckiego, polecam wersję 1.1.
..........................Dokładny pomiar odległości.
- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Podobają mi się teksty w stylu "jedząc mięso gnijemy za życia, codziennie własną łyżką kopiemy sobie grób". To brzmi jak Henry Miller lub Louis F. Celine, widzę też wpływ Baudelaire'a ; ) Powinieneś Tomo zacząć pisać, zamiast ewangelizować, byłbym twoim pierwszym fanem. Jest w tym jakaś mroczna poezja.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2876
- Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
no przy Nurmim tak to zabrzmiało, że był dobry, bo nie jadł mięsa - to Haie jest dobry bo jeTomaszzz pisze:I myslisz, ze Haile biega rozbiegania po 3:50, wyłącznie z tego powodu, że je mieso? A może gdyby nie jadł to by był jeszcze szybszy (jesli to możliwe). Ja nie wiem, tylko pytam.gasper pisze:Heile je mięso i to mi wystarczyt0mo pisze: a teraz bądź tak miły i odpowiedz MERYTORYCZNIE - wykazując błędy w artykule. Jeśli próba uchronienia ludzi przed najbardziej okrutnymi chorobami to dla Ciebie bzdurne spammowanie, no to sorry...
po drugie moja babcia je mięso, pije mleko i ma 92 lata i świetną forme
a co do Carla Lewisa - to pije i sie dopingował

- t0mo
- Wyga
- Posty: 120
- Rejestracja: 19 lip 2008, 20:27
Przy Nurnim to tak zabrzmiało, że MOŻNA biegać na diecie wegańskiej na poziomie ultramistrzowskim, statystyka ilości mistrzów wege / niewege świadczy o tym, że prawdopodobnie (acz nie na pewno) na wegetarianizmie i weganizmie ma się dużo lepsze osiągnięcia w biegach. Żeby wiedzieć na pewno, trzeba zrobić próbę na 1000 zawodników losowo przydzielonych do grup z różną dietą, trenujących minimum rok. Nikt do tej pory takich prób nie zrobił, jedyne zorganizowane trwały kilka do kilkunastu tygodni.
Statystyki zachorowalności na raka, miażdżycę i inne śmiertelne choroby z jednej strony, smak z drugiej są więc tutaj jedynymi argumentami. Każdy sam wybierze, co uważa za właściwe dla siebie.
Jak ktoś ma inną opinię, może to merytorycznie uzasadnić.
ps. Nagor, widziałeś kiedyś człowieka umierającego na raka? Może darowałbyś sobie niesmaczne żarty?
Statystyki zachorowalności na raka, miażdżycę i inne śmiertelne choroby z jednej strony, smak z drugiej są więc tutaj jedynymi argumentami. Każdy sam wybierze, co uważa za właściwe dla siebie.
Jak ktoś ma inną opinię, może to merytorycznie uzasadnić.
ps. Nagor, widziałeś kiedyś człowieka umierającego na raka? Może darowałbyś sobie niesmaczne żarty?
Ostatnio zmieniony 13 lut 2009, 22:45 przez t0mo, łącznie zmieniany 1 raz.
- Tomaszzz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 342
- Rejestracja: 14 paź 2006, 15:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kwadraciak
Z tego by wynikało, że niezależnie od spożywania bądź niespożywania mięsa można być dobrym. To oznacza, ze w przypadku najlepszych sportowców wegetarianizm nie musi mieć większego znaczenia, więc może i u nas tak jest...gasper pisze:no przy Nurmim tak to zabrzmiało, że był dobry, bo nie jadł mięsa - to Haie jest dobry bo jeTomaszzz pisze:I myslisz, ze Haile biega rozbiegania po 3:50, wyłącznie z tego powodu, że je mieso? A może gdyby nie jadł to by był jeszcze szybszy (jesli to możliwe). Ja nie wiem, tylko pytam.gasper pisze: Heile je mięso i to mi wystarczy
po drugie moja babcia je mięso, pije mleko i ma 92 lata i świetną forme
a co do Carla Lewisa - to pije i sie dopingował
Granicą wytrzymałości fizycznej jest granica twojej wytrzymałości psychicznej.
.............Dziennik treningowy autorstwa Konrada Różyckiego, polecam wersję 1.1.
..........................Dokładny pomiar odległości.
.............Dziennik treningowy autorstwa Konrada Różyckiego, polecam wersję 1.1.
..........................Dokładny pomiar odległości.
- t0mo
- Wyga
- Posty: 120
- Rejestracja: 19 lip 2008, 20:27
ps. bym zapomniał.
Jak wygląda dieta Kenijczyków? Wielokrotnie ten temat był poruszany. Otóż kenijscy biegacze mają dietę niemal całkowicie wegetariańską. Ich pożywienie składa się w gigantycznym procencie z węgli, małym białka i znikomym tłuszczu. Można to sprawdzić po prostu wpisując w google "dieta kenijskich biegaczy", widać, że drastycznie odbiega ona od tego, co jedzą biali - właśnie w proporcjach spożywanych produktów roślinnych do zwierzęcych.
Tak więc argument że "Haile je mięso" może okazać się zupełnie nietrafiony. Możliwe, że w ciągu roku zjada on tyle mięsa, co przeciętny Polak w dwa tygodnie - i jest to bardzo, bardzo prawdopodobne...
The nutritious Ethiopian diet of the long-distance runner consists of about 8,000 calories per day. He stocks up on carbohydrates by eating plenty of the Ethiopian pancake, enjera, made from teff, an African grain. Fellow runners might balk at his source of protein - sheep meat is not everyone's cup of tea. According to his trainer, the Ethiopian version is different from the European, as the sheep are wild and feed on bush leaves. Plenty of vegetables complete Haile's diet.
Jak wygląda dieta Kenijczyków? Wielokrotnie ten temat był poruszany. Otóż kenijscy biegacze mają dietę niemal całkowicie wegetariańską. Ich pożywienie składa się w gigantycznym procencie z węgli, małym białka i znikomym tłuszczu. Można to sprawdzić po prostu wpisując w google "dieta kenijskich biegaczy", widać, że drastycznie odbiega ona od tego, co jedzą biali - właśnie w proporcjach spożywanych produktów roślinnych do zwierzęcych.
Tak więc argument że "Haile je mięso" może okazać się zupełnie nietrafiony. Możliwe, że w ciągu roku zjada on tyle mięsa, co przeciętny Polak w dwa tygodnie - i jest to bardzo, bardzo prawdopodobne...
The nutritious Ethiopian diet of the long-distance runner consists of about 8,000 calories per day. He stocks up on carbohydrates by eating plenty of the Ethiopian pancake, enjera, made from teff, an African grain. Fellow runners might balk at his source of protein - sheep meat is not everyone's cup of tea. According to his trainer, the Ethiopian version is different from the European, as the sheep are wild and feed on bush leaves. Plenty of vegetables complete Haile's diet.
- trinity
- Stary Wyga
- Posty: 185
- Rejestracja: 24 paź 2008, 04:15
Moim skromny zdaniem takie badania jak przywoływane przez autora tematu niczego nie dowodzą oprócz tego, że dieta ma wpływ na stan zdrowia i zapadalność na różne choroby, szczególnie cywilizacyjne, z czym raczej niewiele osób dyskutuje.
Na czym polega merytoryczny błąd - zakładają one dzielenie ludzi na dwie grupy - wegan i nie wegan i sugerują, że pozytywny wpływ na stan zdrowia miało całkowite wyaliminowanie mięsa. A może wystarczyło by tylko wyeliminować czerwone mięso i drób, a może tylko ryby i nabiał, a może należy jeść nabiał i drób, a ryb i czerwonego mięsa nie? Może któraś z tych kombinacji dałaby jeszcze lepsze wyniki???
To że dieta niskotłuszczowa jest zalecana w profilaktyce wielu chorów trudno zaprzeczyć, nic więc dziwnego, że weganie z założenia stosujący dietę nisko tłuszczową lepiej wypadają w tym kontekście. Ale jestem skłonna z pełnym przekonaniem twierdzić, że gdybyśmy dorzucili do tej diety chudy twarożek i ryby oraz jakieś jajko raz na jakiś czas, po nie byłoby wcale gorzej, a może i lepiej.
Decydując się więc na takie czy inny podejście to problematyki żywieniowej kierujemy się ograniczoną wiedzą i własnymi odczuciami. Niemniej jestem przekonana, że narzucanie sobie na siłe jakiś restrykcji żywieniowych na które nie mamy ochoty jest bez sensu, bo i tak nie mamy pewności, że dzięki temu w zdrowiu dożyjemy późnej starości, a życie jest po to, żeby się nic cieszyć a nie męczyć dziś w obawie o niepewne jutro.
Na koniec ( skoro już i tak sięrozpisałam ) krótki przykład diety dwóch osób, których dietę przez wiele lat życia mogłam obserwować - moich rodziców.
Oboje jedli to co lubili, przy czym:
- mama nie lubiła za bardzo mięsa, tłustego już w ogóle, generalnie wszystko co tłuste odkładała na bok talerza
- ojciec - golonka, jajecznica na boczku itp. generalnie tłuszczyk jest super
- mama dużo warzyw i owoców
- ojciec - nie jestem królikiem
To główne różnice w ich diecie.
Oczywiście puenta jest taka, że ojciec cieszy się dobrym stanem zdrowia ( nawet raka się nie dorobił mimi nałogoego palenia od kilkudziesięciu lat ), a matka jak na razie problemy z sercem + miążdżyca + cholesterol kosmiczny + osteoporoza.
Czy to dowodzi czegokolwiek jeśli chodzi o wpływ diety na stan zdrowia moich rodziców? Dowodzi tylko tego, że gdyby mój ojciec zmienił swoją dietę na zdrowszą i niskotłuszczową wiele lat temu to pozbawiłby się przyjemności z jedzenia tego, na co miał ochotę, a nie wygrałby nic konkretnego.
Na czym polega merytoryczny błąd - zakładają one dzielenie ludzi na dwie grupy - wegan i nie wegan i sugerują, że pozytywny wpływ na stan zdrowia miało całkowite wyaliminowanie mięsa. A może wystarczyło by tylko wyeliminować czerwone mięso i drób, a może tylko ryby i nabiał, a może należy jeść nabiał i drób, a ryb i czerwonego mięsa nie? Może któraś z tych kombinacji dałaby jeszcze lepsze wyniki???
To że dieta niskotłuszczowa jest zalecana w profilaktyce wielu chorów trudno zaprzeczyć, nic więc dziwnego, że weganie z założenia stosujący dietę nisko tłuszczową lepiej wypadają w tym kontekście. Ale jestem skłonna z pełnym przekonaniem twierdzić, że gdybyśmy dorzucili do tej diety chudy twarożek i ryby oraz jakieś jajko raz na jakiś czas, po nie byłoby wcale gorzej, a może i lepiej.
Decydując się więc na takie czy inny podejście to problematyki żywieniowej kierujemy się ograniczoną wiedzą i własnymi odczuciami. Niemniej jestem przekonana, że narzucanie sobie na siłe jakiś restrykcji żywieniowych na które nie mamy ochoty jest bez sensu, bo i tak nie mamy pewności, że dzięki temu w zdrowiu dożyjemy późnej starości, a życie jest po to, żeby się nic cieszyć a nie męczyć dziś w obawie o niepewne jutro.
Na koniec ( skoro już i tak sięrozpisałam ) krótki przykład diety dwóch osób, których dietę przez wiele lat życia mogłam obserwować - moich rodziców.
Oboje jedli to co lubili, przy czym:
- mama nie lubiła za bardzo mięsa, tłustego już w ogóle, generalnie wszystko co tłuste odkładała na bok talerza
- ojciec - golonka, jajecznica na boczku itp. generalnie tłuszczyk jest super
- mama dużo warzyw i owoców
- ojciec - nie jestem królikiem
To główne różnice w ich diecie.
Oczywiście puenta jest taka, że ojciec cieszy się dobrym stanem zdrowia ( nawet raka się nie dorobił mimi nałogoego palenia od kilkudziesięciu lat ), a matka jak na razie problemy z sercem + miążdżyca + cholesterol kosmiczny + osteoporoza.
Czy to dowodzi czegokolwiek jeśli chodzi o wpływ diety na stan zdrowia moich rodziców? Dowodzi tylko tego, że gdyby mój ojciec zmienił swoją dietę na zdrowszą i niskotłuszczową wiele lat temu to pozbawiłby się przyjemności z jedzenia tego, na co miał ochotę, a nie wygrałby nic konkretnego.
- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Tomo, różne brednie mogę znieść w celach humorystycznych, ale o diecie Kenijczyków i Etiopczyków to ty masz zerowe pojęcie. Mieszkałem dwa lata z etiopskim biegaczem, mam tez znajomych, którzy na amerykańskich uniwersytetach mieszkają z Kenijczykami. Oni CODZIENNIE jedzą mięso. Do tego tak znienawidzone przez wielu mleko.
- t0mo
- Wyga
- Posty: 120
- Rejestracja: 19 lip 2008, 20:27
@Nagor
Ale medale zdobywają nie ci, którzy mieszkają od urodzenia w Ameryce i żywią się po amerykańsku, tylko ci mieszkający w Kenii. A tam już nie mają ani mięsa, ani mleka. Mają dietę niemal identyczną z tą, którą ja propaguję.
@trinity
Ależ oczywiście, że różnica między weganizmem a "prawie weganizmem" z punktu widzenia stanu zdrowia jest mniej więcej zerowa. Jeśli ktoś raz na 2 miesiące zje plasterek szynki czy sera, weganinem już nie będzie, ale na stan zdrowia nie będzie to miało wielkiego wpływu.
A argument z dietą ojca można równie dobrze odnieść do papierosów. Przecież gdyby rzucił, nie wygrałby nic konkretnego, bo JESZCZE nie ma raka płuc... alleluja, możemy palić, bo jedna osoba nie zachorowała? No bez przesady.
Ale medale zdobywają nie ci, którzy mieszkają od urodzenia w Ameryce i żywią się po amerykańsku, tylko ci mieszkający w Kenii. A tam już nie mają ani mięsa, ani mleka. Mają dietę niemal identyczną z tą, którą ja propaguję.
@trinity
Ależ oczywiście, że różnica między weganizmem a "prawie weganizmem" z punktu widzenia stanu zdrowia jest mniej więcej zerowa. Jeśli ktoś raz na 2 miesiące zje plasterek szynki czy sera, weganinem już nie będzie, ale na stan zdrowia nie będzie to miało wielkiego wpływu.
A argument z dietą ojca można równie dobrze odnieść do papierosów. Przecież gdyby rzucił, nie wygrałby nic konkretnego, bo JESZCZE nie ma raka płuc... alleluja, możemy palić, bo jedna osoba nie zachorowała? No bez przesady.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2876
- Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Ty jednak nie masz pojęcia o biegaczach....t0mo pisze:@Nagor
Ale medale zdobywają nie ci, którzy mieszkają od urodzenia w Ameryce i żywią się po amerykańsku, tylko ci mieszkający w Kenii. A tam już nie mają ani mięsa, ani mleka. Mają dietę niemal identyczną z tą, którą ja propaguję.