No i mogę biec nawet 1.5h bez przerwy... Mam tylko jeden problem - pierwszy kilometr (około) jest dla mnie dość ciężki. Tętno wysokie (niestety nie wiem jakie dokładnie; z pulsometrem przestałem biegać kiedy zobaczyłem, że te procenciki hrmax, czy jakoś tak, odbierają całą przyjemność z biegania

), oddech dość szybki, rzec by można, że tracę dech w piersiach. Jednak po tej magicznej granicy mogę biec w zasadzie bez końca ("mojego końca", maratończycy niech siedzą cicho

). Oddech się uspokaja, tętno maleje. Nawet próbowałem przechodzić w marsz przy 10 kilometrze, ale było to bardziej męczące niż bieg; organizm był już tak przyzwyczajony do biegu. Kilka minut po powrocie do domu tętno poniżej 80 (normalnie około 50).
Czy ten ciężki początek wynika z ostatnio zaniedbywanej rozgrzewki (w zasadzie nie więcej niż 5 minut), czy może tak nadal ujawnia się moje ośmioletnie palenie? W zasadzie ten pierwszy etap jest praktycznie cały czas pod górkę, więc może organizm potrzebuje chwili aby się dostosować? Wcześniej tego nie zauważałem, bo biegałem całą trasę (od 3 do 5km, poza tym zaczynałem biegiem w dół) na 100% możliwości. Teraz przy dłuższym bieganiu staram się wolniej startować i trzymać to samo tempo przez całą trasę.
Byłbym wdzięczny za jakieś porady, poza "trzymaj poniżej 75% hrmax", bo wtedy to dla mnie tortury a nie bieg

[url=http://runmania.com/rlog/?u=amramski][img]http://runmania.com/f/aae81eba395c16707286cf68023d658a.gif[/img][/url]