Otóż od jakiegoś czasu raczę się tlenóweczkami- spokojnymi jak świąteczna noc, bez zbędnych przyspieszeń. Sielanka.
Gdyby nie fakt, że doprowadza mnie to do istnego szału.

Wytrzymać pierwszy zakres jest łatwo na 30 km wybiegania, kiedy jestem do tego zmuszony. Inaczej sprawa wygląda na codziennych biegach 8-16-18 km. Zaczyna mnie trawić przysłowiowa rutyna.
Jednocześnie czytałem trochę o II zakresie i mam mieszane odczucia. Z jednej strony lubiany przez rodaków środek treningowy, z drugiej naleciałość, którą lekceważą biegacze zza oceanu. Jakie ma to odniesienie do amatorów? Czy mogę wplatać sobie odcinki 15-20 minutowe co dwa, powiedzmy trzy dni? Podam przykład
30' zakres I, 15' zakres II, 30' pierwszy Lub- 40' zakres I. 20' II
Dla mnie to rozwiązanie jak z nieba, ponieważ ta rutyna powoli odbiera frajdę z biegania