Czy możemy zostawić na razie dywagacje na temat mocy, progów, testów i innych współczynników i wrócić do głównego tematu artykułu, którym jest (chyba) znalezienie metody treningowej pozwalającej poprawić wytrzymałość? W szczególności artykuł porównuje metodę "amerykańskiego tempa" i polskiego drugiego zakresu i stawia pytanie, która z tych metod jest lepsza.
Wydaje mi się, że wartościowa dla entuzjastów biegania (chyba przeważających na tym forum) byłaby wymiana doświadczeń odnosnie stosowanych metod dla poprawy wytrzymałości.
Temat szczególnie mnie pasjonuje, bo od jakiegoś czasu prowadzę obserwacje wśród kilku znajomych entuzjastów, co im daje "drugi zakres" i oparte na nim plany treningowe.
Ponadto wartościowe wydaje mi się rozwinięcie natępującego stwierdzenia, bo może pomóc w wyborze metody, które moim skromnym zdaniem są jednak znacząco różne, a nie pozornie podobne:
W USA biegają znacznie szybciej. Biegi ciągłe o czasie trwania 20-40 minut ten sam zawodnik biegałby w tempie ok. 3 min/km. Czyli - mamy dwa rodzaje tlenowego treningu o podobnym (przynajmniej pozornie) poziomie zmęczenia i tym samym celu, a zupełnie inny czas trwania oraz inną prędkość.
Otóż, dla mnie oba trening powodują (w przybliżeniu?) ten sam poziom zakwaszenia, a nie poziom zmęczenia. Zmęczenie, jak przewija się to w wielu publikacjach, jest czymś więcej niż tylko zakwaszeniem. Z zakwaszeniem organizm radzi sobie w stosunkowo krótkim czasie. Natomiast zmęczenie jest w gównej mierze funkcją czasu trwania wysiłku, a nie wyłącznie jego intensywnosci. Oczywiscie porównując np: 30 minut tempa, z powiedzmy 2.5h wybiegania. Jak ktoś jest w stanie przywalic sobie 2.5h tempa, to oczywiście stres i zmęczenie dla organizmu będzie większe, niż z 2.5h wybiegania. Mam nadzieję, że to jest zrozumiałe, o jaką różnicę chodzi.
Zatem, co to moim zdaniem oznacza dla porównanych metod?
1. W "amerykańskim tempie" zakwaszenie do zakładanego poziomu (załóżmy, że nieistote, czy to jest 2.7182818284, 3.5, 4.0 czy wyjątkowe 8 mmoli/l) stymulującego rozwój wytrzymałości natępuje stosunkowo szybko (2-3 minuty po rozgrzewce) i cała dalsza część treningu (np: 17-18 minut) ma stymulować organizm do radzenie sobie z tym poziomem zakwaszenia. Jednocześnie powodując niezbyt wiekie zmęczenie, żeby regeneracja po takim treningu nie trwała zbyt długo.
2. W polskim drugim zakresie zakwaszenie narasta dużo wolniej i osiąga (lub nie) poziom z "amerykańskiego tempa" stosunkowo późno. W związku z czym, organizm jest podadawany bodźcowi stymulującemu wytrzymałość przez potencjalnie krótszy czas. Jednoczesnie zmęczenie, wynikające z całkowitej długości treningu jest większe i wymaga dłuższej regeneracji, a korzyści z treningu w celu(!) podnoszenia wytrzymałości są tym samym mniejsze lub nawet żdane.