A co ma polityka do lekkoatletyki? Nie dyskutujmy o partiach, ale o zadaniach i wybierajmy ludzi którzy najlepiej beda umieli je wykonać. Jak słyszę oszołomów politycznych którzy za punkt honoru stawiaja sobie dyskredytowanie jeden drugiego za poglady to mnie krew zalewa. A to miłość, a to walka wszystkich ze wszystkimi. Mam dość tych bredni. Ponoc jest w Polsce wolnośc. Niestety nie, ta zaraza upartyjnienia wszystkiego przenosi sie równiez na sport. Jeszcze raz uszłyszę w tej dyskusji PIS czy PO i rezygnuje z tego tematu.
wojtek pisze:
Chodzilo jedynie o kontekst i miejsce wypowiedzi .
To oświeć niewyspanego. Jaki kontekst i jakie miejsce. O co Ci chodzi? Facet angażuje sie politycznie po jednej ze stron konfliktu który niszczy Polske i chęci jakiejkolwiek współpracy i przytaczasz cos takiego jako pozytywny przejaw jego działalnosci w la. Chyba jestem niewyspany.
Według mnie - nieważne kogo popiera, ważne, żeby umiał działać z klasą. Pewnie nawet w PiS są tacy ludzie, choć na zewnątrz tego nie widać. Rzeczywiście jest to pewien zgrzyt, że ktoś z taką pozycją popiera partię bliźniaków. Mam nadzieję, że jego sympatie polityczne nie wpływają na jakość pracy. Może zresztą Kazimierski się nawrócił, widząc, co wyprawiają jego sympatie polityczne...
Ostatnio dochodzę do przekonania, że to nie Zarząd PZLA jest czemukolwiek winne. No, może trochę. Ale my, wszyscy w jakimś stopniu. Poprostu inercja społeczeństwa jest tak ogromna, taka jest niechęć do jakiegokolwiek działania że sam Zarząd możę zmienić niewiele.
Zresztą - co to jest PZLA ? Ot, organizacja. Mało jest osób które naprawdę chcą działać, do tego niepotrzebne jest PZLA. Ta niechęć do działania przejawia się zresztą tymi absurdlanymi wyborami w okręgach, klubach itd gdzie nikomu (oprócz tych co chcą lub muszą) się nawet nie chce jechać na zjazd bo przyjmują założenie, że "Eee, nie ma co się szarpać".
Wg mnie brakuje ludzi chcących działać, coś robić w dołach.
Bo pieniądze dla takich ludzi by się znalazły.
Podstawa to chęć, zwalanie na PZLA to takie mamienie, że jacy to my jesteśmy super.
Tak jest we wszystkim, tzn w każdej ludzkiej działalności, że niestety lenistwo lub strach przed wychyleniem się bierze górę.
Mój kolega pracuje w takim miejscu, gdzie permanetnie wysłuchuje utyskiwań innych kolegów na sytuację polityczną, ekonomiczną, zwłaszcza a to na Radę Polityki Pieniężnej a to na Rząd, że czegoś tam nie zrobił. Jadą podobno na maksa. Ale jednym z tych "jadących" jest człowiek który od dwóch lat faksuje czy skanuje coś tam tylko dlatego, że ktoś to kiedyś robił, i mimo, ze to straciło już swoja zasadność to on nie pójdzie do szefa i mu o tym nie powie, bo...nie chce sie wychylać.
Bardzo trafna diagnoza Fredzio, ja myślę podobnie. Niestety, ale szczytne idee społeczeństwa obywatelskiego bardzo powoli przyjmują się w cały czas młodej polskiej demokracji. A działalność klubów i związków sportowych jest właśnie jedną w tych dziedzin życia społecznego, gdzie ta aktywność jednostek na dole ma znaczenie niebagatelne. Centrala skutecznie jest w stanie administrować i nic więcej. Zmiany powinny iść właśnie w kierunku rozwoju jednostek, w tym przypadku klubów. Za dużo jest szkolenia centralnego, a za mało szkolenia w klubach. Ludzie, którzy zajmują się sportem, w większości robią to od wielu lat i według tych samych metod, brak dopływu świeżej krwi i nowych pomysłów. Jeśli się to nie zmieni, lekka atletyka w tym kraju zostanie całkowicie zmarginalizowana. Kibiców już nie ma, a świat idzie do przodu.
Diagnoza trafna ale i nie nowa i bynajmniej nie odkrywcza .
Kazdy kto przerabial w szkole Wesela Wyspianskiego moglby sypac odpowiednimi cytatami w odniesieniu do wad polskiego spoleczenstwa .
Oto moje ulubione ;
"Miales chamie zloty rog"
„A, ja myśle, ze panowie
duza by juz mogli mieć,
ino oni nie chcom chcieć!”
„Wyście sobie, a my sobie.
Każden sobie rzepkę skrobie”
„(…) tak by gdzieś het gnało, gnało,
tak by się nam serce śmiało
do ogromnych, wielkich rzeczy (…)”
a tu pospolitość skrzeczy,
a tu pospolitość tłoczy,
włazi w usta, uszy, oczy; (…)”
„Każden ogień swój zapala,
każden swoją świętość święci…”
"Słowa, słowa, słowa, słowa. "
Sami widzicie , jakby kto dzisiaj polskie spoleczenstwo okreslil a nie w 1901 roku
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Pieniądze by sie znalazły?
A ile ośrodków tyczkarskich jest w Polsce i dlaczego tak mało? Ile jest przyszkolnych małych stadioników z podstawowym wyposazeniem lekkoatletycznym i dlaczego tylko kilkanascia na cała Polskę? Ile jest hal do uprawiania la zimą i dlaczego te killka co jest jest w takim stanie? 500zł minus Zus dla instruktora, aby prowadził uks to sie moze znajdzie w co bogatszej gminie, ale co z tego? Za te 500 zł to który z tych przedstawionych na portalu planów treningowych chcielibyście realizować z trzydziesto osobowa grupą młodych pełnych zapału do biegania ludzi.
Dalej- lekkoatletyka to nie tylko bieganie po chodnikach albo w błocie. Oczywiscie tez tak mozna i co mniej zorientowani powiedzą ze kiedys tak to wygladało i były sukcesy. Dzisiaj z tego nie bedzie sportu z prawdziwego zdarzenia, ba z trzydziesto osobowej grupy zostanie garstka. Reszta pasjonowac sie bedzie kolejna edycją Need for Speed
Byłem ostatnio w Holandii ( 15mln mieszkańców) Ściezki rowerowe wszędzie, w środku lasu też, w tym samym lesie stadioniki piłkarskie, do korfbala, lekkoatletyczny tartanowy również, o basenach nie piszę - to jest normalka. A w Posce co? Politycy wyskakuja jak Filip z konopii z akcjami typu Orlik. Pomijajac fakt, że to tylko hasła, to martwi mnie co innego. Dlaczego nie podejśc do tematu sportu mniej populistycznie i pomysleć o całokształcie.
Czyzby brakowało pieniedzy?
Masz racje Fredzio, sami sobie gotujemy ten los i popieramy krótkowzrocznie populistów. Tak było jest i bedzie. A potem pieniadze dzielą ludzie nie znający sie na sporcie, ani na tym co jest dla niego dobre. Decydenci znaja się na wizerunku i walce politycznej, o tak, a dyscypliny takie jak kolarstwo, gimnastyka, pływanie, la umierają. Taka jest cena demokracji w wydaniu made in Poland.
bebej
Wiem, że właśnie ta kwestia kasy jest tutaj niezwykle ważna.
Ale chodzi mi o to, że jest możliwość załatwienia tej kasy poza strukturami PZLA. Tak mi się wydaje.
Są gminy, struktury rządowe czyli wojewoda, sponsorzy prywatni.
Im wszystkim (tzn ludziom którzy tam pracują) też nie chce się nic robić - inercja.
Więc jeśli ktoś przyjdzie do nich z ciekawym pomysłem to oni często chętnie dadzą kasę bo to daje im szanse pokazać, że oni coś robią.
Potrzebny jest jeden pasjonat żeby to pchnął. Z Orlikami pewnie było podobnie - znalazł się jeden pasjonat który przekonał rząd.
Teraz dodatkowo dochodzą możliwości uzyskania kasy z Unii na konkretne inwestycje - myślę, że można zdobyć kasę na jakiś Stadion Lekkoatletyczny.
Ja juz od dawna sobie obiecuję, że ruszę to w przypadku jednego stadionu w Warszawie (Spójni) ale, cóż....inercja u mnie też.
Na pieniądze z Unii trzeba mieć wkład własny, co na ogół oznacza kilka milionów. Poza tym sam stadion niczego nie załatwia. Mamy m.in. kiepskie prawo do wspierania sportu i sportowców. Nikt nie widzi potrzeby zmian. Co do PZLA - oni nie prowadzą marketingu tego sportu, co powinni robić. Na pewno znalazłoby się sporo chętnych, żeby przeprowadzać np. takie mistrzostwa Polski w maratonie. Ale dziwnym zrządzeniem losu to wciąż odbywa się Dębnie. Otwarta sprawa to tez brak sukcesów, które mogłyby pchnąć dyscyplinę do przodu - jak skoki narciarskie. Sukcesu nie będzie, bo szkolenie jest fatalne, a najzdolniejszych, którzy trafiają do szkolenia centralnego, niszczą trenerzy ignoranci.
Przez brak marketingu i marketing negatywny ta dyscyplina umiera, bo nikt nie chce jej uprawiać. Nikt też nie widzi potrzeby zmian. PZLA jest jednym z ogniw, które hamują rozwój LA. Spójrzcie na siatkówkę - tam punktem wyjścia była działalność związku. Zatrudniono trenera z głośnym nazwiskiem, znaleziono na to sponsora, pojawiły się sukcesy, prowadzono umiejętną politykę medialną, wywołującą zainteresowanie sportem - i dzisiaj każdy krok siatkarzy śledzą miliony kibiców.
Miałem dokładnie możliwość zbadania mechanizmu hamującego, którym jest PZLA. Wytłumaczę to na konkretnym przykładzie, w czym się przejawia szkodliwość tego związku. To wygląda tak - załóżmy, że znajdziesz utalentowanego sportowca (mimo braku chętnych), załóżmy, że sam go wytrenujesz, że doprowadzisz do pewnego poziomu. Potem jest bariera, bo wynik, który daje przepustkę do innego sportowego świata, trzeba gdzieś pobiec. Mitingi w Polsce są dwa-trzy, gdzie można to zrobić. Jeśli nie żyjesz dobrze z PZLA, w praktyce - jeśli nie jesteś trenowany przez trenera związanego z tą organizacją - nie wystartujesz.
Spójrzcie na Marcina Lewandowskiego. Jego kariera to nieprawdopodobny fart. Gdyby nie ten fart, to mimo talentu nie przebiłby się. Pamiętam memoriał Kusocińskiego, w którym obaj z Marcinem biegaliśmy w drugiej serii biegu na 800m. Obaj nie mieliśmy szansy na zrobienie wyniku w dobrym, mocnym biegu z zającem, bo...? Biegali ulubieńcy. Takich drugich serii było więcej. Czyli - przyjeżdża mocny zawodnik na miting i nawet nie może powalczyć z najlepszymi - nie pozwolą mu. Marcin wtedy wygrał tę drugą serię. Ja wygrałem drugą serię na drugim mocnym mitingu - w Bydgoszczy (i kilku innych). Ale takie zwycięstwa nic nie dają, ani nagród nie ma, ani nikt ich nie zauważa, wręcz stara się nie widzieć. Można wygrać 30 startów w sezonie, a jesli nie ma sie wyniku, nic to nie da. A wyniku w biegach średnich/długich nie zrobi się bez odpowiedniego biegu.
Marcin miał niesamowitego farta w tym, że zdołał zrobić minimum na MŚ juniorów, tam się dobrze pokazał i został zauważony przez dobrego menedżera. Mógł wystartować w dobrym biegu, w którym pobiegł dobry wynik. PZLA nie mogło już sobie pozwolić na ignorowanie go. Co by jednak było, gdyby na tych Mistrzostwach Marcin się potknął albo po prostu słabo czuł i wypadł gorzej? Czy biegałby na Igrzyskach? Szczerze w to wątpię, raczej myślę, że wkrótce zniechęciłby się kolejnymi drugimi seriami, a jeśli nie przeszedłby do grupy trenera kadry, miałby zamkniętą drogę na obozy i starty.
PZLA to nie mityczna instytucja, a grupa ludzi, którzy się znają, którym jest wygodnie i którzy prowadzą wspólne interesy, nie dopuszczając do nich obcych. Im nie zależy na wynikach czy rozwoju sportu. To dlatego polscy zawodnicy nie mogą się przygotować w dobrych warunkach - bo muszą trenować w Międzyzdrojach, w prywatnym ośrodku szefa szkolenia. Dlatego są zajeżdżani - bo trenują z trenerami ignorantami. Od tego szkolenia centralnego nie ma ucieczki, albo trafisz do trenerów-wuefistów albo możesz pożegnać się z obozami, startami, stypendiami.
Ten mechanizm szkoleniowy i startowy powoduje, że brak nam sukcesu, a tylko sukces w tej chwili jest w stanie wywołać poruszenie, które zmieni coś w mechanizmach działania lekkiej atletyki. Który byłby impulsem do zainteresowania mediów (które też mają swoją działkę w zaniedbaniach, ale trzeba przyznać, że zamiast być hołubionymi, są przez związek tępione), zainteresowania kibiców, a tym samym sponsorów.
Ostatnio zmieniony 02 lis 2008, 22:12 przez Nagor, łącznie zmieniany 1 raz.
torronto pisze:Widziałem Orlik w wiejskiej gminie. To jest esencja pracy u podstaw.
aut. zdj. Wojtek Szabelski / freepress.pl
to jest interwencjonizm i to populistyczny, bo nie chodzi o całokształt sportu - tu chodzi o głosy. Nie mam nic do piłki noznej, ale czy ona potrzebuje jeszcze dodatkowego wsparcia? W kazdej zapadłej dziurze jest boisko, a ile jest basenów, czy scieżek rowerowych? PZLA jak na razie nic nie ugrało w tym względzie. Jedynymi darbiorcami maja byc piłkarze.
Ostatnio dochodze do bardzo dziwnych przemysleń , że im gorzej w zwiazku sportowym (PZPN) tym wieksze zinteresowanie, PZLA idzie dobra drogą no i moze pieniadze sie szybciej znajda na akcję dajmy na to młodzik. Albo jakaś aferka korupcyjna i od razu wtedy decydenci zaczną budowac infrastrukture pod la. To jest śmiech przez łzy.