Komentarz do artykułu Jurek Skarżyński - Maraton - recenzja
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 8
- Rejestracja: 10 paź 2008, 12:50
Witam jestem w miarę początkujacym biegaczem i nie posiadam żadnej książki J.Skarżyńskiego. Mam takie pytanie: czy w tych książkach (którejkolwiek) jak są plany treningowe...to jest uzasadnione czemu tak należy biegać...czemu w tym momencie siłę biegową albo wybieganie....czy jest po prostu napisane ze robić tak i koniec.
A jak nie ma to może mogłby ktoś polecić inna książkę w której można coś takiego znaleźć
A jak nie ma to może mogłby ktoś polecić inna książkę w której można coś takiego znaleźć
- Fist
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 949
- Rejestracja: 18 lip 2005, 22:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Rumia/Gdańsk
- Kontakt:
Jest wyjaśniony kazdy akcent jak go wykonywać i w jakim momencie przygotowań + plan czyli zastosowanie w praktyce
przynajmniej w ksiazce nr 1 biegiem po zdrowie
przynajmniej w ksiazce nr 1 biegiem po zdrowie
Mateusz
Dare for more!
Dare for more!
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Nie, no bez przesady, tego o co prosi tarmo_kikerpill nie ma z taką szczegółowością jakiej spodziewa się tarmo.
- Arti
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4522
- Rejestracja: 02 paź 2001, 10:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Czytałem te książki i oczywiście,że jest to napisane. Często trzeba przeczytać 3-4 razy aby dostrzec to co tam jest zawarte lub odkryć te rzeczy na które nie zwróicilismy uwagi. W pierwszej części jak najbardziej są napisane uzasadnienia dlaczego w tym dniu siła a w następnym inny trening.
Powiedziałbym,że to najważniejsze rzeczy tam opisane. To co własnie można z pierwszej części wynieść to wiedza dlaczego dany trening następuje po poprzednim a dlaczego nie innych. Są wyjaśnienia dlaczego nie robić danego treningu po innym itp.
Jest napisane dlaczego II zakres po dniu kiedy były podbiegi a nie podbiegi po dniu kiedy był II zakres.
To najważniejsze co wyniosłem i zapamiętałem: logiczne wytłumaczenie kolejności wykonywanych treningów i dlaczego akurat tak.
Powiedziałbym,że to najważniejsze rzeczy tam opisane. To co własnie można z pierwszej części wynieść to wiedza dlaczego dany trening następuje po poprzednim a dlaczego nie innych. Są wyjaśnienia dlaczego nie robić danego treningu po innym itp.
Jest napisane dlaczego II zakres po dniu kiedy były podbiegi a nie podbiegi po dniu kiedy był II zakres.
To najważniejsze co wyniosłem i zapamiętałem: logiczne wytłumaczenie kolejności wykonywanych treningów i dlaczego akurat tak.
[url=http://www.kujawinski.com]www.kujawinski.com[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 599
- Rejestracja: 29 maja 2008, 09:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
IMVHO plan treningowy to układanka z klocków dostosowana do konkretnej osoby.baraneek pisze:Poza tym może ktoś mi powie czym jest "metoda Skarżyńskiego"?
Przecież on niczego nowego nie wymyślił. Układa plany takie same jak tysiące innych trenerów w Polsce!
Nie wymyślił interwału, nie wymyślił BNP, nie wymyślił LSD, itd.
No to czym jest ta metoda?
Nawet jakiegoś wzoru nie wymyślił uniwersalnego (podobna za to formuła jest u Sidora) dla amatora.
Klocki - BNP, LSD czy interwał (i wiele innych) - są znane, tak. Ale to nie oznacza, że metoda Skarżyńskiego nie może być oryginalną.
Czy układa takie same plany jak tysiące innych trenerów ? Przyznaję się do niewiedzy w kwestii jakie plany układają inni trenerzy w Polsce, mam tylko wiedzę wyniesioną z książek Darka Sidora, J. Maciantowicza, Prusa plus to, co wyczytałem w sieci - choćby na bieganie.pl (np. G. Gajdusa, choć nie tylko).
Nie wiem, czy gdyby mi pokazano kilka różnych treningów to potrafiłbym rozpoznać "ten Skarżyńskiego" - myślę, że tak, niewykluczone, że mi się tylko wydaje.
Widzę podobieństwa, ale na ile są one efektem używania podobnej terminologii. Gdyby np. podawano nie nazwy, ale tempa czy tętna i czas ...
W każdym razie, ten wpis na początku wydaje mi się zbyt radykalny i po prostu niesprawiedliwy (w części zacytowanej).
Ja nie jestem taki pewny. Napisałem kiedyś, że według mnie książki JS w bieganiu są jak podręczniki Leo Jonesa w nauczaniu angielskiego, gdzie ich perfekcyjne opanowanie przygotowuje akurat do zdania na C.Fredzio [w recenzji] pisze:Jurek ma poza tym taką cechę dopinania wszystkiego na ostatni guzik. Można czasem odnieść wrażenie, że jeśli w trakcie przygotowań wykona się coś co nie do końca jest po jego myśli można się pożegnać z zamierzonym celem. Jurek co chwila używa wykrzykników: Asfalt koniecznie !!! Pełna kontrola tempa koniecznie !!! itd. Na te Jurkowe wykrzykniki nauczyłem się patrzeć trochę z dystansem.
Moim zdaniem metoda JS jest "na granicy". Trenując inaczej, innym systemem mamy zwykle znacznie większy margines błędu. Nawet jeżeli coś pójdzie nie tak, to i tak wykonujemy tak dużą pracę, że jednostkowy problem nie zakłóca całości. Nie ma wpływu bo nie może mieć wpływu, jest za słaby.
Mam wrażenie, że tutaj wszystko jest dopięte "na sztywno". Mnie nie dziwią te wszystkie wykrzykniki, dla mnie są one logiczne. Ten plan, ta metoda jest tak napięta, tak mały pozostawia margines swobody - jeżeli w ogóle, że każdy trening musi być wykonany idealnie, inaczej stanowi zagrożenie dla końcowego celu. Tak, ja właśnie tak sądzę, że jeżeli cokolwiek pójdzie nie tak to można się pożegnać z celem końcowym.
Ale zaznaczam - to moje subiektywne wrażenie.
To, co sprawia, że patrzę na całą metodę podejrzliwie, to sugerowana ilość wkładanej pracy. I to jest moje największe zastrzeżenie.
Jeżeli weźmiecie do ręki wszystkie cztery książki JS, od czerwonej, to zauważycie, że ilość biegania idzie w nich dół.
Jeszcze w zielonej, poprzedniej "maratońskiej", jest plan dla tych biegających 4-5 i 6-7 tygodniowo. Teraz jest coś w stylu: "jeżeli biegacie 6-7 razy w tygodniu i robicie 120-140 km, a wasza życiówka nie jest na poziomie poniżej 2:40 to biegacie nieefektywnie". Kilometraże maleją, ilość dni biegowych maleje, JS przekonuje, że można uzyskać to samo mniejszym nakładem.
Zauważam tu trzy sprawy:
1. im więcej czasu upływa od momentu, kiedy JS przestał trenować pod wynik, tym większa "optymalizacja" wykonanej pracy, tym mniej "ilości" a więcej "jakości" ...
Dygresja - ktoś czytał Tannenberg 1914 Showaltera ? Tam jest wspaniały akapit nt. von Schlieffena, który, będąc szefem sztabu armii cesarskiej nigdy nie pozwolił sobie o zapominanie, że istnieje front wschodni i front zachodni. Dopiero kiedy być nim przestał, wtedy zaczął postulować całkowite ogołocenie wschodniej granicy Niemiec. Bo tak to już jest.
2. negliżowanie długich wybiegań. Czytając JS widać, że zawsze miał skłonności do ich wykluczania ze swojego repertuaru. Ale, jak sam napisał (Bieg Maratoński): "Brak wyników zmusił mnie do powrotu do nich". Po czym, akapit dalej, jest kawałek, że jednak nie trzeba bo to i u amatora jest inaczej, i strzela się z armaty do wróbli itd. Wyciągajcie własne wnioski, dla mnie oba punkty - relatywnie mały kilometraż i brak długich wybiegań w kontekście (zwłaszcza) treningu maratońskiego to ślepy zaułek. Widać to choćby śledząc losy osób, które zdecydowały się skorzystać z metody JS na łamanie 3 godzin (zamieszczone na bieganie.pl). Nie widać tam jakoś entuzjastycznych wpisów ...
Znam dwa przykłady, dwóch różnych płci, mężczyzny i kobiety, które wierzą w finezyjny trening na bazie JS. W tym sezonie po raz kolejny obiły się one o swoje magiczne bariery, a ich wyniki w maratonie pozostają daleko w tyle za wynikami z dyszki. Jurek Skarżyński z czerwonej książki kazałby im narysować linię w swojej tabeli, a potem, widząc, że linia opada w prawo, zasugerowałby więcej długich wybiegań.
Ale czerwona książka była kilka lat temu ...
3. myślę, że powodem, przyczyną zmniejszania ilości biegu, jest przekonanie JS, że potrzebny jest bodziec żeby dokonał się postęp, i że tym bodźcem jest przede wszystkim objętość. Załóżmy, że ktoś biega 100km na tydzień, przez powiedzmy 4 sezony. Jeżeli polepsza się, jeżeli uzyskuje coraz wyższe prędkości to, automatycznie, tempa biegów treningowych będą większe, prawda? A zatem mamy ciągły bodziec. A jeżeli na dodatek założymy, że trening mierzymy nie w jednostkach długości ale czasu - to również wzrośnie nam i objętość, prawda?
Czyli, w naszym przykładzie, przez cztery lata cały czas działa na człowieka bodziec. I teraz, metoda treningowa dla biegaczy na 4:00 3:40 3:20 3:00 2:40 i 2:20 podana w książce ma sens tylko przy założeniu, że bodziec jaki daje wzrost tempa jest zbyt mały, że musi być jeszcze znaczący wzrost kilometrażu. Podkreślam, znaczący.
Jak dla mnie jest to podejście zbyt asekuracyjne. Zdaję sobie sprawę, że ogromne obciążenia nałożone na organizm powodują stagnację, znam to zjawisko z historii karier pływaków (a pływaka jest o wiele łatwiej zajechać). Tym niemniej, nie widzę powodu, dla którego amator (po dwóch latach od rozpoczęcia flirtu z bieganiem) nie mógłby biegać na poziomie 120-150km tygodniowo 6-7 razy w tygodniu, różnicując tempa w zależności od rodzaju treningu i od sezonu, i wraz z kolejnym rokiem i kolejną życiówką poddając organizm coraz silniejszym bodźcom. To nie jest żaden tytaniczny trening, to jest w zasięgu każdego amatora, chcącego poświęcić wolny czas na swoje hobby - i tyle.
Na koniec - galloway. Patrzę na tę sprawę tak: Bieg maratoński nie polega na biegu, marszu czy jeszcze czymś innym. Polega tylko na jednym - dotarciu z punktu START do punktu META w jak najkrótszym czasie. Gdyby marszobieg "działał", pozwalał na uzyskanie lepszych wyników niż czysty bieg - to mielibyśmy same marszobiegi. Biegacze biegną dokładnie tak samo - jak pływacy płyną kraulem na dystansie w stylu dowolnym. Bo tak jest najszybciej.
IMVVVHO - to konieczność, nie estetyka. Chociaż przyznaję, że we mnie osobiście wielkiego entuzjazmu taki sposób przebycia trasy nie budzi.
Chociaż ... kroci mnie, żeby wystartować w trzech maratonach w odstępie miesiąca, pierwszy zrobić gallowayem "na maksa", drugi przebiec i trzeci znowu przegalołejować. A potem porównać osiągnięte wyniki
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 3
- Rejestracja: 01 lut 2009, 20:09
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Tarmo kikerpill,
W książce J. Skarżyńskiego "Biegiem przez życie" jest wszystko wyjaśnione, bardzo zrozumiale, w sam raz dla początkujących. Przeczytałem i polecam.
p.s. skrobnąłem sobie na bloga recenzję "Biegiem przez życie". Jak by ktoś był zainteresowany.
http://maratony.blogspot.com/2009/02/ksiazka.html
W książce J. Skarżyńskiego "Biegiem przez życie" jest wszystko wyjaśnione, bardzo zrozumiale, w sam raz dla początkujących. Przeczytałem i polecam.
p.s. skrobnąłem sobie na bloga recenzję "Biegiem przez życie". Jak by ktoś był zainteresowany.
http://maratony.blogspot.com/2009/02/ksiazka.html
- piter82
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3381
- Rejestracja: 31 lip 2008, 11:57
- Życiówka na 10k: 40:32
- Życiówka w maratonie: 3:22:xx
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
książka b ciekawa, korzystałem z planu 3:40 z modyfikacją na 3:30 i udało się godna polecenia dla każdego początkującego i nie tylko
Ciągle do przodu pokonując własne słabości
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243