Wiek a wyniki w biegach
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
No mówiłeś, mówiłeś. No ale, do kurki wodnej, ja to, co mi radziłeś ma się do tego co niby ogólenie jetst przyjęte w planach treningowych, czyli wb1, wb2 rytmów, przebieżek i tych innych "środków treningowych"???
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 776
- Rejestracja: 20 paź 2007, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Ja jestem ciekaw jak to u mnie będzie wyglądało w przyszłym roku. Ten sezon to był tak naprawdę pierwszy sezon solidnie przepracowany. Mimo, że biegam od 4 lat to właśnie dopiero w tym roku były mocne treningi. W zeszłym roku było tylko 500km, teraz mam już przebiegniętych ponad 1300km. Do tego zaliczyłem w tym sezonie pierwsze starty z których jak na razie jestem bardzo zadowolony. Ale weryfikacja przyjdzie za rok, kiedy to już nie każdy start na danym dystansie będzie się wiązał z rekordem życiowym. Ciekaw jestem jak mi pójdzie i czy uda mi się jeszcze lepiej przygotować niż w tym roku, i pobić obecne rekordy. Mam nadzieję, że tak 

-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1398
- Rejestracja: 02 paź 2007, 08:25
- Życiówka na 10k: 39:38
- Życiówka w maratonie: 3:25:27
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
A tak serio serio to trener dla nas amatorów to czysta fikcja.Nagor pisze:
A serio - chcesz mieć wyniki, musisz mieć trenera. Takiego, co się zna na trenowaniu. Każdego da się wytrenować, jednego lepiej, drugiego gorzej, ale tylko dobry trener jest w stanie ocenić, czego zawodnikowi brakuje i jakimi środkami to nadrobić.
Ja się cały czas zastanawiam nad możliwymi do osiągnięcia wynikami będąc sam sobie trenerem. Cóż mi pozostaje: dobre rady na forum, literatura, internet....No choć ostatnio wpadł mi pomysł aby jeździć na ściezki biegowe nike tam podobno są trenerzy którzy mogą też coś poradzić.
Uważam, że Wojtek trafił w samo sedno problemu i rozwiał wątpliwości. Ja również mam swoje podobne powiedzonko „ryby latać nie nauczysz”.
Zobaczcie na Nagora i jego tatę. Chłopaki widocznie mają dobre geny. Zobaczcie na Gajdusa, który jako trzynastolatek na żywca pobiegł w 3h20` maraton.
Ja teraz mam praktyki w podstawówce. Uwierzcie mi – dzieciaki są wyjątkowo różne, i to pod każdym względem. Motorycznie, sprawnościowo, fizjonomicznie, psychicznie etc.
Są niscy, i są wysocy.
Są chodzi, i są grubi.
Jedna dziewczynka z 6 klasy nie chciała grać w kosza na boisku szkolnym, więc biegała 40`. No i bez żadnego problemu sobie przytruchtała 40`. Inne jej koleżanki po 10` człapania dyszą jak parowozy, i muszą usiąść bo się zmęczyły.
W czwartek klasie trafiła się dziewczynka, która podciąga się na drążku i utrzymuje się 10s z brodą na drążkiem. Wiele jej koleżanek miało problem żeby wisieć przez 3s na jednej ręce.
Podobnie z gibkością – są dziewczyny, co kładą obie dłonie na podłożu i głową dotykają kolana. A inni mają problem złapać się 5cm ponad stawem skokowym.
Są chłopcy, którzy mają taki nadmiar energii, że wszystko muszę zrobić szybciej, mocniej więcej, dłużej. A inni patrzą by się leniwić. Jedni na rozgrzewce jak mają biegać 5 minut, to stękają jakby im kazał maraton zrobić, a inni nie rozumieją pojęcia „truchut” i gnają co się do przodu – nie ważne czy mają siłę czy nie, widać, że ich to rajcuje.
Jednych trzeba hamować, innych pobudzać.
Jednemu powiesz, raz – inni olewają Cię na każdych zajęciach, Udają, że nie potrafią a tak naprawdę to im się nie chce.
Jedni „zatrybią” po 5`, inni po 20` dalej robią źle.
Jedni są tak agresywni w trakcie gier, że prawie się biją – nie potrafią nie faulować. Inni się boją piłki, stają tak żeby im nie podać, chowają się.
I tak dalej, i tak dalej…
Ja miałem przez 2,5 roku przygodę na siłowni. Jak zacząłem to prawie każdy mnie posądzał o koksowanie. Bez żadnej diety i suplementów, w ciągu zaledwie 4 miesięcy ramię zwiększyło obwód o 6cm, a klatka piersiowa o 15cm. Ludzie albo mówili, że koksuję, albo mam wyjątkowo skuteczny trening. A tymczasem miałem blade pojęcie o tym sporcie. Oczywiście później „coś” więcej wiedziałem. Ale nadal byłem postrzegany jako koksiarz. Bo mam ledwie 165cm, i 41cm w ramieniu i 115cm w klacie robiło ze mnie małego klocka.
Do tego niski poziom tkanki tłuszczowej, niewielki ciężar ciała (68cm).
Do tego dobre proporcje, budowa atletyczna w kształcie litery V.
Ja reaguję wzrostem masy już po jednym treningu.
Nie napisałem tego by się chwalić – ale po to, by mocno zaznaczyć rolę genów, które mocno nas determinują.
Bardzo dobrze wiem co czuje bartess. Ja dopiero po około 1,5 roku byłem w stanie wycisnąć 100kg na klatkę. Ale pewnego dnia przyszedł kolega rok młodszy. Lubił kupić sobie najtańsze wino, wciągnąć treskę amfetaminy, i do tego jakieś tableteczki dla lepszego nastroju… No ten mój kolega przyszedł wstawiony na siłownię, usiadł pod ławeczkę gdzie było 95kg, machnął 3x i wyszedł.
Też się czułem dziwnie – ja trenowałem 1,5 roku by złamać 100kg, a on na żywca 95 wziął 3x. Co prawda jego ciężar ciała to 90kg, a mój wtedy 66-68, ale jednak czuło się gorycz swojej słabości.
Może to i brzmi mało optymistycznie, no ale tak już jest.
Zobaczcie na Nagora i jego tatę. Chłopaki widocznie mają dobre geny. Zobaczcie na Gajdusa, który jako trzynastolatek na żywca pobiegł w 3h20` maraton.
Ja teraz mam praktyki w podstawówce. Uwierzcie mi – dzieciaki są wyjątkowo różne, i to pod każdym względem. Motorycznie, sprawnościowo, fizjonomicznie, psychicznie etc.
Są niscy, i są wysocy.
Są chodzi, i są grubi.
Jedna dziewczynka z 6 klasy nie chciała grać w kosza na boisku szkolnym, więc biegała 40`. No i bez żadnego problemu sobie przytruchtała 40`. Inne jej koleżanki po 10` człapania dyszą jak parowozy, i muszą usiąść bo się zmęczyły.
W czwartek klasie trafiła się dziewczynka, która podciąga się na drążku i utrzymuje się 10s z brodą na drążkiem. Wiele jej koleżanek miało problem żeby wisieć przez 3s na jednej ręce.
Podobnie z gibkością – są dziewczyny, co kładą obie dłonie na podłożu i głową dotykają kolana. A inni mają problem złapać się 5cm ponad stawem skokowym.
Są chłopcy, którzy mają taki nadmiar energii, że wszystko muszę zrobić szybciej, mocniej więcej, dłużej. A inni patrzą by się leniwić. Jedni na rozgrzewce jak mają biegać 5 minut, to stękają jakby im kazał maraton zrobić, a inni nie rozumieją pojęcia „truchut” i gnają co się do przodu – nie ważne czy mają siłę czy nie, widać, że ich to rajcuje.
Jednych trzeba hamować, innych pobudzać.
Jednemu powiesz, raz – inni olewają Cię na każdych zajęciach, Udają, że nie potrafią a tak naprawdę to im się nie chce.
Jedni „zatrybią” po 5`, inni po 20` dalej robią źle.
Jedni są tak agresywni w trakcie gier, że prawie się biją – nie potrafią nie faulować. Inni się boją piłki, stają tak żeby im nie podać, chowają się.
I tak dalej, i tak dalej…
Ja miałem przez 2,5 roku przygodę na siłowni. Jak zacząłem to prawie każdy mnie posądzał o koksowanie. Bez żadnej diety i suplementów, w ciągu zaledwie 4 miesięcy ramię zwiększyło obwód o 6cm, a klatka piersiowa o 15cm. Ludzie albo mówili, że koksuję, albo mam wyjątkowo skuteczny trening. A tymczasem miałem blade pojęcie o tym sporcie. Oczywiście później „coś” więcej wiedziałem. Ale nadal byłem postrzegany jako koksiarz. Bo mam ledwie 165cm, i 41cm w ramieniu i 115cm w klacie robiło ze mnie małego klocka.
Do tego niski poziom tkanki tłuszczowej, niewielki ciężar ciała (68cm).
Do tego dobre proporcje, budowa atletyczna w kształcie litery V.
Ja reaguję wzrostem masy już po jednym treningu.
Nie napisałem tego by się chwalić – ale po to, by mocno zaznaczyć rolę genów, które mocno nas determinują.
Bardzo dobrze wiem co czuje bartess. Ja dopiero po około 1,5 roku byłem w stanie wycisnąć 100kg na klatkę. Ale pewnego dnia przyszedł kolega rok młodszy. Lubił kupić sobie najtańsze wino, wciągnąć treskę amfetaminy, i do tego jakieś tableteczki dla lepszego nastroju… No ten mój kolega przyszedł wstawiony na siłownię, usiadł pod ławeczkę gdzie było 95kg, machnął 3x i wyszedł.
Też się czułem dziwnie – ja trenowałem 1,5 roku by złamać 100kg, a on na żywca 95 wziął 3x. Co prawda jego ciężar ciała to 90kg, a mój wtedy 66-68, ale jednak czuło się gorycz swojej słabości.
Może to i brzmi mało optymistycznie, no ale tak już jest.
-
- Wyga
- Posty: 82
- Rejestracja: 14 paź 2007, 11:06
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Beacon Hill
Zaczalem biegac jesienia 2006, tak zeby sie ruszac, mialem wtedy skonczone 33 lata, zime staralem sie przebiec wg. planu p. Skarzynskiego, ale roznie bywalo; jakos od marca zaczalem korzystac z pomocy fachowego trenera. W maju pierwsza 5ka, cos ponizej 19', pozniej kilka dyszek, pierwsza chyba ciut ponizej 39', pozniej prawie co start to zyciowka, skonczylo sie w pazdzierniku na 35'11'' a chwile pozniej polowka w 1:22'20''.
W tym roku troche zawalilem zime niedoleczona grypa, od wiosny dyszki, latem kilka 5tek- raz zszedlem na 34'09'' a piatki 16'25'' - 16'45''.
W sobote polowka, ale to raczej kontrolnie przed Amsterdamem.
Nie zgadzam sie ze dla nas, amatorow trener jest zbyteczny -sam pewnie krecilbym sie w kolka, zreszta w tym wieku nie mam czasu na dochodzenie do wszystkiego na wlasnych bledach, co niestety jest w takich sytuacjach nieuniknione. Wyznaje zasade ze jezeli ktos jest fachowcem to zna sie na rzeczy, wie co robi, wiec pozostawiam mu wolna reke.
Fakt ze duzo zalezy od postawionych celow oraz czasu i srodkow jakie na to przeznaczamy. Mam ten komfort ze moge poswiecic swoj wolny czas na bieganie.
Sprawa talentu... wydaje mi sie ze o wiele, wiele wiecej zalezy od ciezkiej pracy i sensownego treningu.
W tym roku troche zawalilem zime niedoleczona grypa, od wiosny dyszki, latem kilka 5tek- raz zszedlem na 34'09'' a piatki 16'25'' - 16'45''.
W sobote polowka, ale to raczej kontrolnie przed Amsterdamem.
Nie zgadzam sie ze dla nas, amatorow trener jest zbyteczny -sam pewnie krecilbym sie w kolka, zreszta w tym wieku nie mam czasu na dochodzenie do wszystkiego na wlasnych bledach, co niestety jest w takich sytuacjach nieuniknione. Wyznaje zasade ze jezeli ktos jest fachowcem to zna sie na rzeczy, wie co robi, wiec pozostawiam mu wolna reke.
Fakt ze duzo zalezy od postawionych celow oraz czasu i srodkow jakie na to przeznaczamy. Mam ten komfort ze moge poswiecic swoj wolny czas na bieganie.
Sprawa talentu... wydaje mi sie ze o wiele, wiele wiecej zalezy od ciezkiej pracy i sensownego treningu.
gg 4817315
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1320
- Rejestracja: 13 sty 2008, 13:02
spokojnie stary , w bieganiu po 30 nie liczą się wyniki tylko fun , anima sano in corpore sano, ja mam 35 i dychę łamię na <40, półkę <1:30, maraton w 3:15, coraz mniej się ścigam ,coraz więcej przyjemności z biegu , to zależy jakie masz priorytety biegowe, dla jednych to dobre samopoczucie, dla innych walka na śmierć i życie, poza tym to zależy jaką każdy ma przeszłość biegową , jak się zaczyna z fotela to ciężko porównać do kolesia , który grzał dychę w 31 '' pod okiem trenera , spoxbartess pisze:Noż ku....a to ja do dupy jestem czy co??? mam 32 lata, biegam w miarę regularnie od 15 miesięcy (ostatnio po 4-5x/tydz.), nie mam nadwagi (teraz ważę 74 i straciłem od początku biegania 8kg) przy wzroście 178 a w niedzielę "wykręciłem" wyjebisty czas: 2:10. Co ja, do cholery, źle robię że tak słabo biegam??? Na treningach biegałem po 8-10-12 km, od czasu do czasu >15km i dupa. Wiele rzeczy tłumaczy mi, pomaga i konsultuje udzielający się na tym forum Tomasz. Ostatnie ~2 mies. biegałem wg planu dla średniaków pod połówkę a ostatnie 2-3 tyg raczej spokojniej.Alexia pisze:Znam chłopaka, który zaczął biegać wiosną tego roku. We wrześniu skończył 31 lat a przedwczoraj pobiegł półmaraton 4energy w 1:29://
Gdzie tu błędy? JEstem za cienki? brak predyspozycji? co jeszcze??? Biegam bo mi się to podoba ale jakieś wyniki też by się przydały kapkę lepsze...
Tomek
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1320
- Rejestracja: 13 sty 2008, 13:02
a i jeszcze jedno talent vs praca
to i to czyni mistrza
jak się ma talent bez pracy to można wiele ale krótko
jak się ma pracę bez talentu to można długo bez efektów
z osła wierzchowca nie zrobisz
to i to czyni mistrza

jak się ma talent bez pracy to można wiele ale krótko
jak się ma pracę bez talentu to można długo bez efektów
z osła wierzchowca nie zrobisz
Tomek
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
He he. Podobają mi się te Wasze porównania ze słoniem, rybą czy osłem - wymowne do bólu
.
Ja taaak tylko pytałem
. Tak jak napisał Tomek - liczy się fun i tak do tego podchodzę. Jak napisałem wcześnej, biegam bo mi się to podoba, widzę tego efekty (na początku przebięgnięce 10km wydawało się dla mnie niemożliwością, waga spadła, samopoczucie lepsze). Tylko jakoś te efekty w porównaniu z innymi blado wypadają
. Widać, że gdy Bozia talentem biegowym dzieliła to stałem chyba w innej kolejce
. No cóż... pozostaje tylko praca, do której (mimo "osiągniętego" wyniku i Waszych lekko dołujących postów) nadal mam duże chęci
. Może tak akurat mam, że mogę długo ino że pomalutku
. Zobaczymy, czy w 2009 dam radę przygotować się do jakiegoś maratonu - to mój kolejny cel i marzenie.
Dzięuję za wywalenie "kawy na ławę". Przynajmniej wiem na czym stoję
Pzodrawiam
Ps.: Pozostaje mi spełnianie się w duchu idei "liczy sie udział" he he.

Ja taaak tylko pytałem





Dzięuję za wywalenie "kawy na ławę". Przynajmniej wiem na czym stoję

Pzodrawiam
Ps.: Pozostaje mi spełnianie się w duchu idei "liczy sie udział" he he.
- bebej
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2102
- Rejestracja: 01 lis 2004, 09:47
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Przeźmierowo koło Poznania
- Kontakt:
Pocieszę Cię 
, ale z wierzchowca pseudo osła łatwiej, wystarczy go troche zamulić - praca w treningu wytrzymałosci jest najwazniejsza, może zdziałać cuda, nawet pomimo nienajlepszych predyspozycji fizyczno genetycznych - znam paru, którzy nie pas-uja (-owali) do jakichkolwiek kanonów, a osiagneli mistrzostwo.Tomek Michałowski pisze:
z osła wierzchowca nie zrobisz

Ostatnio zmieniony 24 wrz 2008, 08:31 przez bebej, łącznie zmieniany 1 raz.
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Tak. Na przykład ja. Zaczęłam biegać 4 miesiace po 30. urodzinach. Po niespełna roku przebieglam maraton. Do limitu miałam jeszcze mnostwo czasuAlexia pisze:Mnie natomiast interesuje czy jest tu jakaś kobieta, która zaczęła przygodę z bieganiem po trzydziestce? Czy to nie jest zbyt późno? Nie marzę o przebiegnięciu maratonu poniżej trzech godzin. Kiedyś w dalekiej przyszłości chciałabym przebiec maraton i zmieścić się w limicie czasu. Myślicie, że jest taka szansa?

-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1320
- Rejestracja: 13 sty 2008, 13:02
bartess pisze:He he. Podobają mi się te Wasze porównania ze słoniem, rybą czy osłem - wymowne do bólu.
Ja taaak tylko pytałem. Tak jak napisał Tomek - liczy się fun i tak do tego podchodzę. Jak napisałem wcześnej, biegam bo mi się to podoba, widzę tego efekty (na początku przebięgnięce 10km wydawało się dla mnie niemożliwością, waga spadła, samopoczucie lepsze). Tylko jakoś te efekty w porównaniu z innymi blado wypadają
. Widać, że gdy Bozia talentem biegowym dzieliła to stałem chyba w innej kolejce
. No cóż... pozostaje tylko praca, do której (mimo "osiągniętego" wyniku i Waszych lekko dołujących postów) nadal mam duże chęci
. Może tak akurat mam, że mogę długo ino że pomalutku
. Zobaczymy, czy w 2009 dam radę przygotować się do jakiegoś maratonu - to mój kolejny cel i marzenie.
Dzięuję za wywalenie "kawy na ławę". Przynajmniej wiem na czym stoję
dasz radę , nikt tu CIĘ nie dołuje , zaczynałeś od zera więc wyniki przyjdą , troszkę cierpliwośći, a i tak w odróżnieniu os znacznej części społeczeństwa , która preferuje kanapowy styl życia osiągnąłeś już wiele
Pzodrawiam
Ps.: Pozostaje mi spełnianie się w duchu idei "liczy sie udział" he he.
Tomek
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
E.. no luzik - nie posądzam Was o to, że się na mnie zawzięliście i mnie checie zdołować i zniechęcićTomek Michałowski pisze:Dasz radę , nikt tu CIĘ nie dołuje , zaczynałeś od zera więc wyniki przyjdą , troszkę cierpliwośći

WIEM!!! I to jest dla mnie bardzo budujące i motywująceTomek Michałowski pisze:a i tak w odróżnieniu os znacznej części społeczeństwa , która preferuje kanapowy styl życia osiągnąłeś już wiele

- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Bartess, czasami bywa też tak, nie wiedzieć czemu, że po prostu trzeba swoje przebiegać. Tak bywa na każdym dystansie, u mnie na 800m - czego bym nie robił w pierwszych sezonach - i tak biegałem słabo. A potem, kiedy wszedłem już na jakiś inny etap, nawet gdy miałem za sobą okresy słabego treningu - i tak trzymałem poziom.
Więc może być tylko lepiej.
Więc może być tylko lepiej.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 776
- Rejestracja: 20 paź 2007, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Ja mam nadzieję, że oprócz przyjemności jaką sprawia mi bieganie będę też w stanie bić w przyszłości swoje rekordy życiowe. Talentu wrodzonego do biegania nie mam, ale powiem szczerze, że gdyby ktoś rok temu powiedziałby mi, że przebiegnę półmaraton, to bym go wyśmiał, bo przecież jeszcze rok temu nie biegałem więcej niż 6km za jednym razem
A tymczasem udało się to w niedzielę. Trzeba konsekwentnie pracować i myślę, że rekordy przyjdą, bo powiedzmy sobie szczerze, że to niezbyt przyjemne uczucie gdy np. w półmaratonie przybiega się poniżej 10-15minut niż dotychczasowy rekord. Ja bodajże w książce Skarżyńskiego przeczytałem, że najważniejszy jest trening zimą (to oczywiste) bo on buduje fundament pod przyszłą formę, ale było tam też napisane, że to budowanie fundamentu trwa kilka lat, kilka sezonów. Tak więc ja na razie spokojnie czekam
za niecałe 2 miesiące zacznie się mój drugi poważny sezon i mam nadzieję że rekord przyjdą
A teraz cały czas ogarnięty jestem euforią po półmaratonie 4energy:)



Gdzie leży przyczna?Nagor pisze:Bartess, czasami bywa też tak, nie wiedzieć czemu, że po prostu trzeba swoje przebiegać. Tak bywa na każdym dystansie, u mnie na 800m - czego bym nie robił w pierwszych sezonach - i tak biegałem słabo. A potem, kiedy wszedłem już na jakiś inny etap, nawet gdy miałem za sobą okresy słabego treningu - i tak trzymałem poziom.
Więc może być tylko lepiej.
Psychika, układ nerwowy, bardzo długa i nieliniowa, skokowa adaptacja?