Argumentacja
- Janek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 775
- Rejestracja: 19 cze 2001, 20:42
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Pojawiają się ostatnio głosy (m.in. wojtka, emtego, moje), że bardzo istotne jest przekonanie jak największej liczby osób do biegania. Ale jak się do tego zabrać? Można medialnie, można rozmawiając ze znajomymi jeszcze niebiegającymi. Nie mam dobrego pomysłu jak się do tego drugiego zabrać. Jakich argumentów użyć, aby w kilku krótkich zdaniach choćby zainteresować rozmówcę bieganiem i nie spowodować żeby odwrócił się na pięcie i uciekł jak od nawiedzonego?
Czy to w ogóle ma sens? Czy do biegania nie trzeba czasem samemu dojrzeć bez zewnętrznago nacisku? Czy nie lepszy jest raczej niemy przykład, sam widok joggerów na ulicach, relacje z imprez biegowych, zdjęcia dobrze bawiących się biegaczy?
Czy jest wśród nas ktoś, kogo inny biegacz po prostu namówił do biegania? Jeśli tak, to jak wyglądała ta rozmowa?
Czy to w ogóle ma sens? Czy do biegania nie trzeba czasem samemu dojrzeć bez zewnętrznago nacisku? Czy nie lepszy jest raczej niemy przykład, sam widok joggerów na ulicach, relacje z imprez biegowych, zdjęcia dobrze bawiących się biegaczy?
Czy jest wśród nas ktoś, kogo inny biegacz po prostu namówił do biegania? Jeśli tak, to jak wyglądała ta rozmowa?
- Irko S
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 833
- Rejestracja: 06 maja 2002, 22:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: UK
Argumentacja. Znam firmę, która wypłaca dodatkową premię pracownikom uprawiającym amatorsko sport. Znam także pracowników tej firmy, którzy tylko dla tej kasy zaczęli prowadzić sportowy tryb życia. Argumentacją była tylko ta kasa a nie np. walory zdrowotne. To taka ciekawostka na marginesie tego tematu.
- Dwarf
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 308
- Rejestracja: 24 sty 2002, 10:05
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Wedlug mnie najskutecznejszy jest widok usmiechnietego i zrelaksowanego biegacza. Niebiegacz spoglada nieufnie i pojawia sie pomysl "moze i ja sprobuje". Problemem jest zeby odpowiednio zaczal.
Skutczne jest tez przedstawianie biegania jako antidotum na stres, pospiech itp. Poza tym szczegolnie dla kobiet walory wyszczuplajace. Dla wszystkich zdrowotne
Skutczne jest tez przedstawianie biegania jako antidotum na stres, pospiech itp. Poza tym szczegolnie dla kobiet walory wyszczuplajace. Dla wszystkich zdrowotne
Dwarf
- PiotrP
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 638
- Rejestracja: 09 lip 2002, 16:15
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Irlandia lub Pyrzyce, Polska
Hi, a jak to firemka placi premie za sport- poprosze namiary .
Mnie namowil kolega, ktorzy juz troche biegal.
Zgodze sie z tym, ze najlepsza reklama biegania sa biegacze oraz imprezy biegowe pod haslem "liczy sie udzial a nie wynik". U mnie nie widywalem nikogo kto by biegal ( sa nieliczni. ale ciezko ich spotkac). Od roku biegamy z kolega nie zwazajac na komentarze itp. Teraz spotykam juz ludzi ubranych w dresiki niesmialo truchtajacych.
Mam zle wspomnienia z calej moje edukacji szkolnej, gdzie kazano biegac 1- 3 km kazdemu (bez przygotowania) i wygrywac. Nie nawidzilem biegania i tego calego sportu szkolnego. Byly oceny, sprawdziany. Powiem skrotowo, ze pewnikiem WF w szkole zagania ludzi przd telewizory.
Dopiero ludzkie oblicze sportu odkrylem po zapisaniu sie na sekcje wioslarska na 1 roku studiow. Nasza trenerka miala pasje i potrafila stworzyc fajna atmosfere, zachecic do czegos.
Mnie namowil kolega, ktorzy juz troche biegal.
Zgodze sie z tym, ze najlepsza reklama biegania sa biegacze oraz imprezy biegowe pod haslem "liczy sie udzial a nie wynik". U mnie nie widywalem nikogo kto by biegal ( sa nieliczni. ale ciezko ich spotkac). Od roku biegamy z kolega nie zwazajac na komentarze itp. Teraz spotykam juz ludzi ubranych w dresiki niesmialo truchtajacych.
Mam zle wspomnienia z calej moje edukacji szkolnej, gdzie kazano biegac 1- 3 km kazdemu (bez przygotowania) i wygrywac. Nie nawidzilem biegania i tego calego sportu szkolnego. Byly oceny, sprawdziany. Powiem skrotowo, ze pewnikiem WF w szkole zagania ludzi przd telewizory.
Dopiero ludzkie oblicze sportu odkrylem po zapisaniu sie na sekcje wioslarska na 1 roku studiow. Nasza trenerka miala pasje i potrafila stworzyc fajna atmosfere, zachecic do czegos.
Piotr
- RobertD
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 979
- Rejestracja: 17 cze 2001, 11:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Zgadzam się z Piotrem. Nakłanianie kogoś do biegania, czy zmuszanie na WFie jest ideą chybioną. Znacznie lepiej po prostu dać przykład. Na podstawie swoich obserwacji dochodzę do wniosku, że mam niemały udział w 'rozkręceniu' biegania na moim osiedlu. Kiedyś nie biegał prawie nikt oprócz mnie. Teraz bardzo dużo osób.
Dobrym środkiem na popularyzację biegania są też imprezy biegowe. Fenomenem jest tu maraton, bo z jednej strony odstrasza niektórych swoją długością, z drugiej strony ten właśnie ekstremalny wysiłek przyciąga początkujących. Wielu tak zaczęło przygodę z bieganiem - od chęci zmierzenia się z dystansem maratońskim.
Ja natomiast jestem zwolenników biegów 'krótkich' (tzn. w sensie długodystansowym) czyli 3km, 5km. Może tu niektórych zaskoczę, ale 5km jest moim ulubionym dystansem, a nie maraton, który coraz bardziej mnie nudzi.
Poza tym dużo łatwiej jest kogoś zachęcić do biegania, czy marszobiegu na 3km niż udziału w maratonie.
Dobrym środkiem na popularyzację biegania są też imprezy biegowe. Fenomenem jest tu maraton, bo z jednej strony odstrasza niektórych swoją długością, z drugiej strony ten właśnie ekstremalny wysiłek przyciąga początkujących. Wielu tak zaczęło przygodę z bieganiem - od chęci zmierzenia się z dystansem maratońskim.
Ja natomiast jestem zwolenników biegów 'krótkich' (tzn. w sensie długodystansowym) czyli 3km, 5km. Może tu niektórych zaskoczę, ale 5km jest moim ulubionym dystansem, a nie maraton, który coraz bardziej mnie nudzi.
Poza tym dużo łatwiej jest kogoś zachęcić do biegania, czy marszobiegu na 3km niż udziału w maratonie.
- PiotrP
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 638
- Rejestracja: 09 lip 2002, 16:15
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Irlandia lub Pyrzyce, Polska
Wlasnie tak jak napisales Robert. biegi dosc krotkie (3-8 km) sa sposobem na propagowanie biegania. Kazdy troche wysportowany lub majacy czas na pobieganie moze sobie powiedziec, dlaczego nie sprobowac swoich sil w zawodach? A martony sa magiom i ciekawostka. To sa ludzie, herosi ....
Piotr
- Janek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 775
- Rejestracja: 19 cze 2001, 20:42
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Też myślę że bezpośrednia, słowna agitacja mija się z celem. Też trochę niedobrze, że maratony wyrastają bez podbudowy krótszych imprez biegowych. Warszawski Bieg Niepodległości i jego frekwencja jakby to potwierdza.
Świetne treningi z prawdziwym fachowcem Bohdanem Bułakowskim sprzed roku, jeśliby miały medialne poparcie - to by było to.
Świetne treningi z prawdziwym fachowcem Bohdanem Bułakowskim sprzed roku, jeśliby miały medialne poparcie - to by było to.
-
- Stary Wyga
- Posty: 230
- Rejestracja: 05 lip 2002, 15:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
do biegania trudno jest ludzi namawiac. ja sie czesto spotykam, ze zrozumieniem potrzeby kultury fizycznej na codzien, ale niekoniecznie biegania. najczestsze teksty to: bieganie jest nudne, meczace itp itd. Ludzie po prostu nie lubia biegac. Lubia chodzic na basen, grac w pilke, tenisa, jezdzic na rowerze - ale biegac nie lubia.
Mysle, ze problem kreujemy tez my biegacze, mowiac ze bieganie to najprostszy i najbardziej naturalny sport. wcale nie. w pilke mozna grac jako tako, mozna nie biegac za duzo po boisku a i tak sie strzela bramki, mozna odpoczac w czasie meczu i caly czas sie gra. to samo z plywaniem, rowerem itp. mozna tak plywac i jezdzic na rowerze, zeby sie nie skatowac i caly czas "jest sie na basenie" albo "sedzi sie na rowerze".
Bieganie to sama prawda: albo biegniesz albo nie. Czlowiek niewysportowany nie przebiegnie biegiem ciaglym nawet 15 min a z kolegami w pilke pogra i na basenie sobie poplywa. Dlatego ludzie nie lubia biegania. Bo to WBREW POZOROM trudny i wymagajacy duzej systematycznosci sport. LUdzie nie lubia sobie udowadniac ze sa slabi i niewysportowani - a takich wrazen sie nabawia zacheceni przez biegacza do wyjscia z domu i pobiegania. Moj wniosek jest taki, ze do bieania dochodzi sie samemu, trzeba miec jakas wewnetrzna potrzebe, trzeba niewiele sie spodziewac i byc przygotowanym na porazki. Moze dlatego lepiej jest propagowac kazda aktywna forme spedzania czasu - jak ktos przy okazji dojdzie do biegania tym lepiej. Nie mowmy wiec jako biegacze calemu otoczeniu, ze bieganie to latwy, prosty i tani sport. Bo to zwykla nieprawda
Mysle, ze problem kreujemy tez my biegacze, mowiac ze bieganie to najprostszy i najbardziej naturalny sport. wcale nie. w pilke mozna grac jako tako, mozna nie biegac za duzo po boisku a i tak sie strzela bramki, mozna odpoczac w czasie meczu i caly czas sie gra. to samo z plywaniem, rowerem itp. mozna tak plywac i jezdzic na rowerze, zeby sie nie skatowac i caly czas "jest sie na basenie" albo "sedzi sie na rowerze".
Bieganie to sama prawda: albo biegniesz albo nie. Czlowiek niewysportowany nie przebiegnie biegiem ciaglym nawet 15 min a z kolegami w pilke pogra i na basenie sobie poplywa. Dlatego ludzie nie lubia biegania. Bo to WBREW POZOROM trudny i wymagajacy duzej systematycznosci sport. LUdzie nie lubia sobie udowadniac ze sa slabi i niewysportowani - a takich wrazen sie nabawia zacheceni przez biegacza do wyjscia z domu i pobiegania. Moj wniosek jest taki, ze do bieania dochodzi sie samemu, trzeba miec jakas wewnetrzna potrzebe, trzeba niewiele sie spodziewac i byc przygotowanym na porazki. Moze dlatego lepiej jest propagowac kazda aktywna forme spedzania czasu - jak ktos przy okazji dojdzie do biegania tym lepiej. Nie mowmy wiec jako biegacze calemu otoczeniu, ze bieganie to latwy, prosty i tani sport. Bo to zwykla nieprawda
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 447
- Rejestracja: 21 paź 2002, 11:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Żeby zacząć biegać to trzeba mieć motywację. Samo namawianie bez autorytetu to wołanie na puszczy. Największy wpływ na niebiegających na pewno miałoby radio i telewizja. Ja lubiłem chodzić po górach i kiedyś wystartowałem w Sudeckiej Setce. Przeszedłem 100 km w rewelacyjnym jak dla mnie czasie poniżej 19 h. I wtedy stwierdziłem, że jakbym biegł to bym zdążył na wcześniejszy pociąg do domu i krócej by stopy bolały. I to jest moja motywacja.
wirek
- PiotrP
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 638
- Rejestracja: 09 lip 2002, 16:15
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Irlandia lub Pyrzyce, Polska
Oczywsicie same slowa zachety nie wystarczaja. ale pomagaja. Bariera jest dosc duza. Kiedys pare razy w zyciu probowalem potruchtac. Ciekawosc mnie popychala do biegu. Nic z tego nie wychodzilo na dluzsza mete, gdyz nie widzialem normalych ludzi biegajacych, nie znalem zadnego biegacza. Istnial w tylko sport wyczynowy. Moim zdaniem duze znaczenie ma tu efekt domina tzn pasjonat rozsiewa wokol siebie iskierki
Raczej trudno uwierzyc Mistrzowi Europy lub Polski, ktory namawia do czegos w TV. Szybciej uwierzymy koledze, sasiadowi itp. Gdyz ten znajomy po czasie zapyta o efekty i zawsze moze tez pomoc.
Raczej trudno uwierzyc Mistrzowi Europy lub Polski, ktory namawia do czegos w TV. Szybciej uwierzymy koledze, sasiadowi itp. Gdyz ten znajomy po czasie zapyta o efekty i zawsze moze tez pomoc.
Piotr
- Irko S
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 833
- Rejestracja: 06 maja 2002, 22:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: UK
Duża grupa ludzi zapewne chcialaby zacząć biegać. Chyba największą barierą jest lęk przed niepowodzeniem. Konfrontacja z własną, kiepską kondychą bywa bolesna, nie tylko w sferze doznań fizycznych. Ten strach paraliżuje wszystkie dobre zamiary. Często lekarze, ludzie z autorytetem odradzają nam bieganie. Prasa, media już dawno zapomniały co to jest. Gdyby nie internet to byłoby już pozamiatane. Namawianie słowne to syzyfowa praca. Jeżeli ktoś nie złapie bakcyla to do niczego go nie zmusimy. No i trzeba sobie uświadomić, że bieganie w polskim społeczeństwie raczej nie jest modne. Szkoda, bo bieg to zdrowie ( ostatni raz słyszałem to hasło w szkole podstawowej 20 lat temu ). Pewnie jak stan zdrowia społeczeństawa będzie tragiczny to coś się zmieni w mentalności ogółu. Według starej zasady. Mądry Polak po szkodzie. Na razie niestety jesteśmy w bieganiu daleko za murzynami. ( z wyłączeniem braci biegowej oczywiście )
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1137
- Rejestracja: 25 wrz 2002, 15:59
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdańsk
- Kontakt:
Ja bym rozroznil rozne rodzaje biedania. Filipp slusznie zauwazyl, ze bieganie to sport raczej wymagajacy i zeby osiagnac jakis wynik potrzeba systematycznosci. Ta zasada jest oczywista dla wyczynowcow (ale sport wyczynowy to inna bajka), pewnie stosuja sie do niej tez polwyczynowcy - zapalency (takich jest na forum najwiecej) ludzie trenujacy dosc ciezko, regularnie i startujacy w zawodach. Nie dotyczy jednak biegania rekreacyjnego.
Potrafie sobie wyobrazic czlowieka, ktory biega 2,3xtygodniu WYLACZNIE DLA PRZYJEMNOSCI. Nie przejmuje sie wynikami i nie interesuje go poprawienie swojego rekordu na 10 000 (bo go nie zna i moze nawet nie przebieglby takiego dyst.) Problem w naszym kraju polega na tym, ze takich biegaczy wlasciwie nie ma. Bo sa tylko osoby biegajace duzo i od dawna, a na drugim biegunie ogladacze telewizji. Nie ma tez w naszym kraju nawyku spedzania wolnego czasu w aktywny sposob. Jak zachecic ludzi do biegania? Nie wiem. Tlumaczyc jest trudno, sila nie ma sensu (patrz lekcje WF w szkole). Cos sie musi odblokowac w glowie.
Potrafie sobie wyobrazic czlowieka, ktory biega 2,3xtygodniu WYLACZNIE DLA PRZYJEMNOSCI. Nie przejmuje sie wynikami i nie interesuje go poprawienie swojego rekordu na 10 000 (bo go nie zna i moze nawet nie przebieglby takiego dyst.) Problem w naszym kraju polega na tym, ze takich biegaczy wlasciwie nie ma. Bo sa tylko osoby biegajace duzo i od dawna, a na drugim biegunie ogladacze telewizji. Nie ma tez w naszym kraju nawyku spedzania wolnego czasu w aktywny sposob. Jak zachecic ludzi do biegania? Nie wiem. Tlumaczyc jest trudno, sila nie ma sensu (patrz lekcje WF w szkole). Cos sie musi odblokowac w glowie.
[url=http://www.grupatrojmiasto.digimer.pl]Grupa Trójmiasto[/url]
- Ultimus
- Wyga
- Posty: 88
- Rejestracja: 22 cze 2001, 14:50
Jakieś 15 lat temu na ośiedlu gdzie mieszkam były takwane ścieżki zdrowia, piekne ośiedle, zielone i dużo ścieżek ,a na ścieżkach biegacza nieuświadczyłeś - dlaczego, myślę że ludzie traktowali to jako kolejny odgórny nakaz władz, że kaze im się wręcz uprawiać jakieś tam sporty po szarej i nudnej pracy i takie mamy dzisiaj efekty potrzeba wiele przykladow pozytywnych które moga zmotywowac do sportu(bieganie) i ZERO negatywnych bo 1 negatywny niweczy 10 pozytywnych przykładów.
Dzisiaj pbiegłem po pracy do pracy na kontrol :P, goscie w szoku i zaczeli cos przebakiwac ze musza zaczac biegac
(Edited by Ultimus at 8:57 pm on Nov. 25, 2002)
Dzisiaj pbiegłem po pracy do pracy na kontrol :P, goscie w szoku i zaczeli cos przebakiwac ze musza zaczac biegac
(Edited by Ultimus at 8:57 pm on Nov. 25, 2002)
--------------------------------------
To boldly go where no one has gone before.
To boldly go where no one has gone before.
- Mirkas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 251
- Rejestracja: 07 paź 2001, 20:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
Dla mnie decydującym problemem gdy zaczynałem biegać było przełamanie fałszywego wstydu i obawy przed zwracaniem na siebie uwagi.Przecież taka osoba po kilkumiesięcznym bieganiu po osiedlu staje się trochę publiczną osobą.Dzieci mówią "dzień dobry",starsi zagadają,lumpy się smieją itd. Raz nawet ktoś się do mnie przyłaczył i pobiegł.Ale z góry załozyłem że to mnie nie obchodzi,a nie jest to łatwe. Po prostu przestaje być osobą anonimową.
Pozdrawiam
Mirek K
Pozdrawiam
Mirek K
Mirek K
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 14 lis 2002, 14:14
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Grodzisk Maz.
Wedlug mnie ludzie dziela sie na tych co wiedza, ze chca biegac oraz na tych co nie wiedza, ze chca biegac. Jak ktos wie (tak jak ja) to oby mial tyle szczescia i trafil na bieganie.pl . W innym przypadku (jezeli nie zna zadnego biegacza) na 98% zniecheci sie do biegania w ciagu miesiaca.
Zeby nie byleo nieporozumien ja nie jestem biegaczem sensu stricte, bylem na razie na jednym treningu. Ale udzielam sie na tym watku bo chcialem namowic do wspolnego biegania pare osob i oto skutki. Jeden czlowiek sie zgodzil pobiec. Chcialem mu dac do przeczytania teksty nt jak zaczac, ale nawet nie chcial ich wziasc (dopiero pozniej mu je jakos na dyskietce przemycilem). W kazdym razie pobieglismy raz (bez zadnej rozgrzewki ani rozciagania, bo koles sie wstydzil co ludzie powiedza - bieglismy wieczorem po kompletnie nie oswietlonej drodze). Niestety od tamtej pory nie chcial juz wiecej wyjsc. Wymawial sie brakiem czasu.
Drugi czlowiek zgodzil sie przeczytac najpierw troche teorii. Zgodzil sie rowniez na bieg (mielismy biec we trzech), ale gdy przyszedlem po niego gdy godzina nadeszla stwierdzil, ze jest zmeczony, niechce mu sie i idzie spac (umowilismy sie na 10.00 - czas gdy wszyscy maja czas). Gdy chcialem go wziasc nastepnym razem juz nie chcial nigdzie wychodzic.
Od tamtej pory sam tez nie biegalem, ale gdyby chociaz jeden z nich sie zgodzil to bym pobiegl.
Wnioski: Na sile nikogo zaciagniesz. Czlowiek sam musi zrozumiec, ze chce. Moj plan jest nastepujacy: zaproponuje jeszcze raz. Jak sie uda - OK. Jesli nie - trudno, bede biegal sam dajac im przyklad i majac nadzieje, ze wkrotce do mnie dolacza.
PS. Trzeci czlowiek kategorycznie odmowil, bo nadchodzi zima. Rozumiem. Pogadam z nim na wiosne.
Ultimus: moze ty szefem jestes i oni chca sie tylko podlizac. Ale kazda motywacja jest dobra.
Zeby nie byleo nieporozumien ja nie jestem biegaczem sensu stricte, bylem na razie na jednym treningu. Ale udzielam sie na tym watku bo chcialem namowic do wspolnego biegania pare osob i oto skutki. Jeden czlowiek sie zgodzil pobiec. Chcialem mu dac do przeczytania teksty nt jak zaczac, ale nawet nie chcial ich wziasc (dopiero pozniej mu je jakos na dyskietce przemycilem). W kazdym razie pobieglismy raz (bez zadnej rozgrzewki ani rozciagania, bo koles sie wstydzil co ludzie powiedza - bieglismy wieczorem po kompletnie nie oswietlonej drodze). Niestety od tamtej pory nie chcial juz wiecej wyjsc. Wymawial sie brakiem czasu.
Drugi czlowiek zgodzil sie przeczytac najpierw troche teorii. Zgodzil sie rowniez na bieg (mielismy biec we trzech), ale gdy przyszedlem po niego gdy godzina nadeszla stwierdzil, ze jest zmeczony, niechce mu sie i idzie spac (umowilismy sie na 10.00 - czas gdy wszyscy maja czas). Gdy chcialem go wziasc nastepnym razem juz nie chcial nigdzie wychodzic.
Od tamtej pory sam tez nie biegalem, ale gdyby chociaz jeden z nich sie zgodzil to bym pobiegl.
Wnioski: Na sile nikogo zaciagniesz. Czlowiek sam musi zrozumiec, ze chce. Moj plan jest nastepujacy: zaproponuje jeszcze raz. Jak sie uda - OK. Jesli nie - trudno, bede biegal sam dajac im przyklad i majac nadzieje, ze wkrotce do mnie dolacza.
PS. Trzeci czlowiek kategorycznie odmowil, bo nadchodzi zima. Rozumiem. Pogadam z nim na wiosne.
Ultimus: moze ty szefem jestes i oni chca sie tylko podlizac. Ale kazda motywacja jest dobra.