Grubasy - tylko dla Was
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 21
- Rejestracja: 05 kwie 2008, 09:42
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: KłODZKO
zapominacie o piciu wody mineralnej niegazowanej.
Ja biegam codziennie od stycznia, ale w połowie marca zauważyłem, że mój organizm zaczyna domagać się średnio 3 l wody mineralnej dziennie.
zrzuciłem od stycznia 3 kg i 5 cm w pasie, bieganie dopiero zaczęło przynosić efekty w momencie jak jem dwa trzy razy dziennie, ostatni posiłek o 18-19, biegam po 20:30. No i oduczyłem się pić piwo.
kiedyś na miesiąc ok.20 puszek piwa, dzisiaj jedna dwie na miesiąc.
na weekand piję oczywiście po bieganiu czerwone wytrawne wino.
pozdrawiam
Ja biegam codziennie od stycznia, ale w połowie marca zauważyłem, że mój organizm zaczyna domagać się średnio 3 l wody mineralnej dziennie.
zrzuciłem od stycznia 3 kg i 5 cm w pasie, bieganie dopiero zaczęło przynosić efekty w momencie jak jem dwa trzy razy dziennie, ostatni posiłek o 18-19, biegam po 20:30. No i oduczyłem się pić piwo.
kiedyś na miesiąc ok.20 puszek piwa, dzisiaj jedna dwie na miesiąc.
na weekand piję oczywiście po bieganiu czerwone wytrawne wino.
pozdrawiam
Krótkie przemyslenia po przeżytej zimie... cieszę się z wiosny! od marca wróciłem w teren... sala i bieżnia to jednak nie to... w przyszłą zime kupię ekwipunek i będę biegał w terenie.. no ale sala bądź co bądź pozwoliła mi niezapuścić się zbytnio
wróciłem na swoją trasę /myślęcińską/ i teraz 11 km cztery razy w tygodniu.. plany? ambitne! 


-
- Dyskutant
- Posty: 26
- Rejestracja: 02 kwie 2008, 08:38
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Ożarów Maz.
Piwo to mój odwieczny problem.Też odstawiłem od stycznia, zastąpiłem czerwonym winem półwytrawnym, no ale po 2 miesiąach nie wyrobiłem i znowu piwkuje. A jak przyjdą "czasy grillowe" to wiem ze sie napewno nie obędzie bez.J a pije sporo więcej niż 20 puszek miesięcznie.Ale nic to walcze z nadwagą dalej:dieta, sport...z tym piwem niestety gorzej.A wyniki takie jak narazie 12kg w 3 miesiące.A jeśli chodzi o jedzenie 2-3 razy dziennie, to uwa zam ze to stanowczo za mało 4-5 razy dziennie jest zalecane(co 3-4 h) w małych ilościach.PZDRMłody79 pisze:zapominacie o piciu wody mineralnej niegazowanej.
Ja biegam codziennie od stycznia, ale w połowie marca zauważyłem, że mój organizm zaczyna domagać się średnio 3 l wody mineralnej dziennie.
zrzuciłem od stycznia 3 kg i 5 cm w pasie, bieganie dopiero zaczęło przynosić efekty w momencie jak jem dwa trzy razy dziennie, ostatni posiłek o 18-19, biegam po 20:30. No i oduczyłem się pić piwo.
kiedyś na miesiąc ok.20 puszek piwa, dzisiaj jedna dwie na miesiąc.
na weekand piję oczywiście po bieganiu czerwone wytrawne wino.
pozdrawiam
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 710
- Rejestracja: 26 gru 2007, 09:56
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Co Was tak no to piwo wzięło? Szklanka piwa=szklanka soku owocowego jeżeli chodzi o kalorie, więc jeżeli nie żłopiesz 5 puszek po południu dzień w dzień to chyba nie ma problemu. A 20 miesięcznie to mniej niż 1 dziennie. Na zdrowie!!!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 599
- Rejestracja: 18 cze 2004, 20:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
Piwo ma podobną wartość energetyczną jak soki ale ma wysoki indeks glikemiczny.Co to oznacza można odnaleźć w starszych wątkach forum.Dlatego np. piwo i alkohol generalnie nie są polecane przy odchudzaniu.Inna rzecz że niezależnie od wysokiego indeksu glikemicznego piwo podobnie jak soki owocowe są źródłem energii którego nie wolno pomijać przy odchudzaniu...
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 8
- Rejestracja: 12 kwie 2008, 15:39
Powiem że ten post 1 bardzo mnie zaciekawił.
Dałabym mu 10 pkt gdyby była skala.
Postanowiłam od wczoraj zacząć biegać i co?
Coś się zmieniło.
Moja noga jest bardziej ruchoma(przynajmniej już sie stabilizuje).
Biegam o 6.30 bo potem mam szkołe potem gdy przyjde 15.30 i pod wieczór ok19-20.
Nie jem słodyczy ani nic kalorycznego mało mięsa duzo twarogów = zdrowe jedzenie
Mam nadzieje że to pomoże mi i mojej nodze.
Pozdrawiam
Dałabym mu 10 pkt gdyby była skala.
Postanowiłam od wczoraj zacząć biegać i co?
Coś się zmieniło.
Moja noga jest bardziej ruchoma(przynajmniej już sie stabilizuje).
Biegam o 6.30 bo potem mam szkołe potem gdy przyjde 15.30 i pod wieczór ok19-20.
Nie jem słodyczy ani nic kalorycznego mało mięsa duzo twarogów = zdrowe jedzenie
Mam nadzieje że to pomoże mi i mojej nodze.
Pozdrawiam
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 21
- Rejestracja: 05 kwie 2008, 09:42
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: KłODZKO
faktycznie, jeżeli ktoś choćby dla zabawy zaczyna biegać, musi się wyzbyć nie których przyzwyczajeń jak nadmierna ilość "browara" czy złe odżywianie.
Widzę po sobie że zmniejszenie ilości żywienia oraz spożywanie więcej nabiału i owoców oraz warzyw ma wpływ na bieganie czy nawet na lepsze samopoczucie.
Czerwone wino wytrawne prawie doskonale zastępuje piwko, jednakże nie wiem jak to będzie przecież w tym roku nadchodzą dwa długie majowe weekandy. Grill wskazany a co za tym idzie .... wiecie sami
Czy ktoś z was myślał o 6 wajdera ? -
Widzę po sobie że zmniejszenie ilości żywienia oraz spożywanie więcej nabiału i owoców oraz warzyw ma wpływ na bieganie czy nawet na lepsze samopoczucie.
Czerwone wino wytrawne prawie doskonale zastępuje piwko, jednakże nie wiem jak to będzie przecież w tym roku nadchodzą dwa długie majowe weekandy. Grill wskazany a co za tym idzie .... wiecie sami

Czy ktoś z was myślał o 6 wajdera ? -
-
- Stary Wyga
- Posty: 221
- Rejestracja: 28 cze 2007, 11:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Witajcie Panowie.
Po sobie widze,że wszystko dopiero się zmieniło po roku biegania.
Teraz jak staję w sklepie przed kaszą,ryżem,makaronami to dosłownie ślina cieknie. Rok temu nie do pomyślenia w marcu 2007 98 kilo dziśaj 87
Długo waga się nie ruszała ,spadło dopiero po 2,5 m-ca do zimy było 90-91 w zime nic nie spadłem no i przyszła wiosna ,przygotowania do 1 połowki dwugodzinne wybiegania,wyższe intensywności i waga poleciała lawinowo teraz znowu mam problem z ciuchami wszystko wisi jak na wieszaku. Pozdrawiam was ciepło, za tydzień napiszę jak mi poszło na 1-szym półmaratonie
Po sobie widze,że wszystko dopiero się zmieniło po roku biegania.
Teraz jak staję w sklepie przed kaszą,ryżem,makaronami to dosłownie ślina cieknie. Rok temu nie do pomyślenia w marcu 2007 98 kilo dziśaj 87
Długo waga się nie ruszała ,spadło dopiero po 2,5 m-ca do zimy było 90-91 w zime nic nie spadłem no i przyszła wiosna ,przygotowania do 1 połowki dwugodzinne wybiegania,wyższe intensywności i waga poleciała lawinowo teraz znowu mam problem z ciuchami wszystko wisi jak na wieszaku. Pozdrawiam was ciepło, za tydzień napiszę jak mi poszło na 1-szym półmaratonie
- salezian
- Dyskutant
- Posty: 41
- Rejestracja: 09 gru 2007, 08:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Księgowy gdzie biegniesz ten półmaraton ??? Na jaki czas się nastawiasz ? Oczywiście trzymam za Ciebie kciuki. Fantastyczne przeżycie, ja cały czas "żyję" wspomnieniami z półmaratonu w Poznaniuksiegowy pisze:za tydzień napiszę jak mi poszło na 1-szym półmaratonie
Pozdrowienia.
-
- Dyskutant
- Posty: 43
- Rejestracja: 14 kwie 2008, 16:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
witajcie biegające Grubasy!
Biegam, w sensie biegania od 2 tygodni, więc tak naprawdę jeszcze nie zacząłem.
Moja historia jest taka. Mam 35 lat, 183cm, 96 kg i siedzacy tryb życia. Jesienią 2007 badania okresowe pokazaly mi zółtą kartkę. Jednocześnie podjąłem 2 próby powrotu do sportu (koszykówka - ćwiczona bez umiaru 15 lat temu) i bieganie (biegałem bez sensu i sporadycznie 3-5 km kilkanaście lat temu). Obydwie próby zakończyłem porażką - w kosza nie miałem siły biegać, a biegając myślałem że umrę i więcej chodziłem niż biegałem - efekt: 5km marszobiegu w czasie 47 minut - żenada
Od początku nowego roku postanowiłem wziąć się za siebie: dietetyk i ćwiczenia. Dzięki diecie niskowęglowodanowej (do 40g/dobę) i ćwiczeniom na orbitreku (od 40 do 80 minut 3 razy w tygodniu) do końca lutego schudłem ze 102 kg do 95. Marzec był okresem stabilizacji wagi bez drastycznej diety. W tym czasie przytyłem 1kg i znudziłem się ćwiczeniami na maszynie. Postanowiłem biegać.
Bieganie nigdy nie było dla mnie przyjemnością, więc wystartowałem bez entuzjazmu. Postawiłem sobie cel, że wystartuje w run warsaw na 5km (ale to nie jest publiczne zobowiązanie). Wymierzyłem ten dystans i co drugi dzień z nim walczę.
Od 2 treningów udaje mi się pokonywać 5 km biegiem (raczej człapem) bez postojów i marszu. Oznacza to około 40 minut truchtania. Zaskoczył mnie ten wynik i nie bardzo jestem w stanie pojąć dlaczego mogę tak długo biec (o ile można to nazwać biegiem)
I teraz zaczynają się schody. Dzisiaj trenowałem po raz pierwszy z pulsometrem. Do tej pory używałem tylko pulsometru wbudowanego w orbitrek, ćwiczyłem utrzymując tętno w przedziale 130-145 przez 80 minut. Było super. Natomiast dzisiaj okazało się, że nie potrafię biegać z HR niższym niż 158-160. Oznacza to około 88% maxHR - więc zdecydowanie za dużo. Dodatkowo kończę bieg (przyspieszam ostatnie 5 minut) z HR 170-172. Po biegu jestem trochę zmęczony, ale po około 60 minutach objawy zmęczenia zupełnie ustępują (ciśnienie idealne, puls lekko w górę) mam też wrażenie, że utrzymując HR na poziomie 158-160 mógłbym przebiec jeszcze spory kawałek.
Na razie (do konca maja) nie zamierzam stosowac wymyslnych planów treningowych, tylko ścigać się z samym sobą na dystansie 5 km. Zasada jest prosta: 5:45 am jestem up and running, w czasie biegu kontrola HR i poprzedni czas do pobicia (taka moja motywacja).
No i wróciłem na dietę: dużo białka, tłuszcze w normie-głównie ryby, mini dawki węglowodanów i mega dużo wody.
Tak się teraz zastanawiam, czy lepiej jest zacząć przerywać bieg i maszerować - aby utrzymać HR w ryzach (do 145) czy też truchtać te swoje 5 km ciurkiem i czekać aź zacznie mi HR spadac w wyniku wytrenowania?
Pozdrawiam wszystkich biegających od świtu do zmierzchu (a i od zmierzchu do świtu też).
Biegam, w sensie biegania od 2 tygodni, więc tak naprawdę jeszcze nie zacząłem.
Moja historia jest taka. Mam 35 lat, 183cm, 96 kg i siedzacy tryb życia. Jesienią 2007 badania okresowe pokazaly mi zółtą kartkę. Jednocześnie podjąłem 2 próby powrotu do sportu (koszykówka - ćwiczona bez umiaru 15 lat temu) i bieganie (biegałem bez sensu i sporadycznie 3-5 km kilkanaście lat temu). Obydwie próby zakończyłem porażką - w kosza nie miałem siły biegać, a biegając myślałem że umrę i więcej chodziłem niż biegałem - efekt: 5km marszobiegu w czasie 47 minut - żenada

Od początku nowego roku postanowiłem wziąć się za siebie: dietetyk i ćwiczenia. Dzięki diecie niskowęglowodanowej (do 40g/dobę) i ćwiczeniom na orbitreku (od 40 do 80 minut 3 razy w tygodniu) do końca lutego schudłem ze 102 kg do 95. Marzec był okresem stabilizacji wagi bez drastycznej diety. W tym czasie przytyłem 1kg i znudziłem się ćwiczeniami na maszynie. Postanowiłem biegać.
Bieganie nigdy nie było dla mnie przyjemnością, więc wystartowałem bez entuzjazmu. Postawiłem sobie cel, że wystartuje w run warsaw na 5km (ale to nie jest publiczne zobowiązanie). Wymierzyłem ten dystans i co drugi dzień z nim walczę.
Od 2 treningów udaje mi się pokonywać 5 km biegiem (raczej człapem) bez postojów i marszu. Oznacza to około 40 minut truchtania. Zaskoczył mnie ten wynik i nie bardzo jestem w stanie pojąć dlaczego mogę tak długo biec (o ile można to nazwać biegiem)
I teraz zaczynają się schody. Dzisiaj trenowałem po raz pierwszy z pulsometrem. Do tej pory używałem tylko pulsometru wbudowanego w orbitrek, ćwiczyłem utrzymując tętno w przedziale 130-145 przez 80 minut. Było super. Natomiast dzisiaj okazało się, że nie potrafię biegać z HR niższym niż 158-160. Oznacza to około 88% maxHR - więc zdecydowanie za dużo. Dodatkowo kończę bieg (przyspieszam ostatnie 5 minut) z HR 170-172. Po biegu jestem trochę zmęczony, ale po około 60 minutach objawy zmęczenia zupełnie ustępują (ciśnienie idealne, puls lekko w górę) mam też wrażenie, że utrzymując HR na poziomie 158-160 mógłbym przebiec jeszcze spory kawałek.
Na razie (do konca maja) nie zamierzam stosowac wymyslnych planów treningowych, tylko ścigać się z samym sobą na dystansie 5 km. Zasada jest prosta: 5:45 am jestem up and running, w czasie biegu kontrola HR i poprzedni czas do pobicia (taka moja motywacja).
No i wróciłem na dietę: dużo białka, tłuszcze w normie-głównie ryby, mini dawki węglowodanów i mega dużo wody.
Tak się teraz zastanawiam, czy lepiej jest zacząć przerywać bieg i maszerować - aby utrzymać HR w ryzach (do 145) czy też truchtać te swoje 5 km ciurkiem i czekać aź zacznie mi HR spadac w wyniku wytrenowania?
Pozdrawiam wszystkich biegających od świtu do zmierzchu (a i od zmierzchu do świtu też).
--------------------------------------
Where no man has run before.
Where no man has run before.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 433
- Rejestracja: 16 mar 2008, 20:50
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Rayker, skoro chcesz mniejszyć HR to moze spróbuj robić większe korki ale mniejszym tempem? Mysle ze moze posktukować. postaraj sie tez zmniejszyc prędkosc a zwiekśzyć długośc trasy
dlatego Ci tak dobrze dizei bo zwiekszasz swoja wydolność:) pozdrawiam.

gg 3305061