Wirtualne i nie tylko treningi Grupy Katowickiej
- MacGor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 566
- Rejestracja: 01 lut 2003, 23:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Chorzów
Chętnie się pochwalę moimi startami na wybrzeżu.
Najpierw, w 2dni po przyjeździe nad morze, zabrałam się za Jarosławieckie 15KM. Mój tata startował tam 4.raz, więc znał każdy szczegół trasy, a że miał notatki i międzyczasy z zeszłego roku, to wykułam je na pamięć, żeby orientować się w długości trwania poszczególnych odcinków. Biegłam od 3.km sama aż do końca. Trasa była trudna. Najpierw lekki zbieg, potem plażą do betonowej opaski (taki wysoki wąski murek, gdzieniegdzie zawalony wystającymi ostrymi przeszkodami do przeskakiwania), znów plażą do ok. 9.km, potem stromy wbieg na ląd i ostatnie 6km asfaltem. Jak wybiegłam z plaży i poczułam nieziemską przyczepność, to pomimo zmęczenia ostatnie 4km przemierzyłam w 15'24s. Na czas biegu zniknęła kontuzja łydki. Ponieważ ani nikt mnie nie gonił, ani nikt nie uciekał na tyle wolno by go dopaść -biegłam z dość dużym spokojem psychicznym. Czas: 1:03'02. Byłam 7.generalnie (wszystkie 6 pań przede mną są zawsze poza moim zasięgiem) i 2.w kategorii wiekowej. Wart wspomnienia jest ciekawy medal z piaskiem, który dostałam.
Tydzień poźniej startowałam w Biegu Zwiniętych Torów na 10mil (17KM) w Rowach. (Dwa lata temu, przy pierszej edycji tego biegu, z racji słabej obsady wygrałam ten bieg). Tym razem od początku do końca biegłam jako druga, samotna i goniąca ze wszystkich sił tę pierwszą. (Ja mam pecha z tą samotnością na zawodach...) Pierwsze 7-8km biegło się polami pod silny wiatr, zaliczając morderczo stromy i długi podbieg w lesie, potem ok.9km plażą piaszczysto-kamienistą.Na końcu wybiegało się z plaży na ląd i po 300m była upragniona meta. Ukończyłam bieg z czasem 1:04'50. (tylko 1'48s gorzej niż w Jarosławcu, a aż 2km więcej!!! To świadczy jak się tym razem starałam). Byłam druga zarówno generalnie jak i w kategorii wiekowej.
Po biegu miałam przyjemność poznać forumowego Mariusza.
Dwa tygodnie później brałam udział w Biegu Św. Jakuba w Lęborku. Zjechały się różne niedoścignione żyły i byłam przerażona, ale jedna się wycofała, inna osłabła i tak udało mi się być 5.generalnie i 2. w kategorii wiekowej. Do poprzedniej Ukrainki zabrakło mi 7s (bo tego dnia biegała już dychę w Dźwiżynie...). Trasa (z atestem!) wiodła miastem, trochę po kocich łbach, przez sam rynek. Było to niecałe 5 pętli po 2,1km. Tuż przed startowym pif-paf dojrzałam chłopaka w koszulce Grupy Trójmiejskiej, którym okazał się być Kazig. Wystartowaliśmy. To było zarazem sygnałem dla chmury, że ją oberwało. Lało potężnie. Z racji ostrej konkurencji pogrzałam początek szaleńczo (ale nie aż tak jak Kazig) i pierwsze półtorej pętli poświęciłam na ucieczkę przed uciążliwą rywalką i jej zającem. Dogoniłam też inną i odstawiłam. Biegłam sama samiusieńka. Po dwóch pętlach zgubiłam ducha szybkości i przeleniuchowałam kolejne 2 pętle. Nie chciało mi się biec?! Ktoś mi krzyknął, że Ukrainka słabnie, ale nic nie widziałam i wątpiłam w szanse dogonienia, więc smutnym tempem posuwałam się dalej. Na ostatniej pętli pomyślałam, ze trzebaby się ruszyć, żeby wypełnić postanowienie ukończenia poniżej 37minut. I ruszyłam się. Dostrzegłam Ukrainkę, goniłam, goniłam, goniłam i nie dogoniłam. Moja wina. Czas 36'49s. Po tym biegu byłam trochę podłamana tym, że w środku biegu mi się "nie chciało" i rzuciłam bieganie na 4 całe dni (!!!).
I tyle. Za rok mam nadzieję znów gdzieś tam postartować po wybrzeżu -jak nogi dadzą.
Najpierw, w 2dni po przyjeździe nad morze, zabrałam się za Jarosławieckie 15KM. Mój tata startował tam 4.raz, więc znał każdy szczegół trasy, a że miał notatki i międzyczasy z zeszłego roku, to wykułam je na pamięć, żeby orientować się w długości trwania poszczególnych odcinków. Biegłam od 3.km sama aż do końca. Trasa była trudna. Najpierw lekki zbieg, potem plażą do betonowej opaski (taki wysoki wąski murek, gdzieniegdzie zawalony wystającymi ostrymi przeszkodami do przeskakiwania), znów plażą do ok. 9.km, potem stromy wbieg na ląd i ostatnie 6km asfaltem. Jak wybiegłam z plaży i poczułam nieziemską przyczepność, to pomimo zmęczenia ostatnie 4km przemierzyłam w 15'24s. Na czas biegu zniknęła kontuzja łydki. Ponieważ ani nikt mnie nie gonił, ani nikt nie uciekał na tyle wolno by go dopaść -biegłam z dość dużym spokojem psychicznym. Czas: 1:03'02. Byłam 7.generalnie (wszystkie 6 pań przede mną są zawsze poza moim zasięgiem) i 2.w kategorii wiekowej. Wart wspomnienia jest ciekawy medal z piaskiem, który dostałam.
Tydzień poźniej startowałam w Biegu Zwiniętych Torów na 10mil (17KM) w Rowach. (Dwa lata temu, przy pierszej edycji tego biegu, z racji słabej obsady wygrałam ten bieg). Tym razem od początku do końca biegłam jako druga, samotna i goniąca ze wszystkich sił tę pierwszą. (Ja mam pecha z tą samotnością na zawodach...) Pierwsze 7-8km biegło się polami pod silny wiatr, zaliczając morderczo stromy i długi podbieg w lesie, potem ok.9km plażą piaszczysto-kamienistą.Na końcu wybiegało się z plaży na ląd i po 300m była upragniona meta. Ukończyłam bieg z czasem 1:04'50. (tylko 1'48s gorzej niż w Jarosławcu, a aż 2km więcej!!! To świadczy jak się tym razem starałam). Byłam druga zarówno generalnie jak i w kategorii wiekowej.
Po biegu miałam przyjemność poznać forumowego Mariusza.
Dwa tygodnie później brałam udział w Biegu Św. Jakuba w Lęborku. Zjechały się różne niedoścignione żyły i byłam przerażona, ale jedna się wycofała, inna osłabła i tak udało mi się być 5.generalnie i 2. w kategorii wiekowej. Do poprzedniej Ukrainki zabrakło mi 7s (bo tego dnia biegała już dychę w Dźwiżynie...). Trasa (z atestem!) wiodła miastem, trochę po kocich łbach, przez sam rynek. Było to niecałe 5 pętli po 2,1km. Tuż przed startowym pif-paf dojrzałam chłopaka w koszulce Grupy Trójmiejskiej, którym okazał się być Kazig. Wystartowaliśmy. To było zarazem sygnałem dla chmury, że ją oberwało. Lało potężnie. Z racji ostrej konkurencji pogrzałam początek szaleńczo (ale nie aż tak jak Kazig) i pierwsze półtorej pętli poświęciłam na ucieczkę przed uciążliwą rywalką i jej zającem. Dogoniłam też inną i odstawiłam. Biegłam sama samiusieńka. Po dwóch pętlach zgubiłam ducha szybkości i przeleniuchowałam kolejne 2 pętle. Nie chciało mi się biec?! Ktoś mi krzyknął, że Ukrainka słabnie, ale nic nie widziałam i wątpiłam w szanse dogonienia, więc smutnym tempem posuwałam się dalej. Na ostatniej pętli pomyślałam, ze trzebaby się ruszyć, żeby wypełnić postanowienie ukończenia poniżej 37minut. I ruszyłam się. Dostrzegłam Ukrainkę, goniłam, goniłam, goniłam i nie dogoniłam. Moja wina. Czas 36'49s. Po tym biegu byłam trochę podłamana tym, że w środku biegu mi się "nie chciało" i rzuciłam bieganie na 4 całe dni (!!!).
I tyle. Za rok mam nadzieję znów gdzieś tam postartować po wybrzeżu -jak nogi dadzą.
[b]szuuu[/b]
- MacGor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 566
- Rejestracja: 01 lut 2003, 23:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Chorzów
Mieszkałam na polu namiotowym w Lubiatowie, to jest między Łebą a Białogórą. Byłam tam już 20. raz, a jeżdżę od 4.roku życia. Polecam to miejsce, już nie jest tak dzikie jak kiedyś, bo tłumy walą ze wszech stron, ale nadal jest tam lepiej niż w Łebie itp. letnich ludzkich skupiskach. Obfite lasy i piękna plaża z białym piaskiem pozwalają oderwać się od miasta, pracy i problemów.
[b]szuuu[/b]
- Mikael
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1221
- Rejestracja: 29 sty 2003, 09:09
MAcGor - jak zwykle jestem pod dużym wrażeniem! Gratuluje, złaszcza, że musiałaś zmagać się z bolącą łydką.
Co do mego potomka to ma się pojawic 23 października, ale czy zechce wtedy? Może wcześniej, może ciut później. Podobno jest duuuży. Żona sie ucieszyła:) Ja też - moja krew -ważyłem podobno 4700g i 54 cm.
CO do obiecanej relacji z mego biegania i zmagań psychicznych:
w czwartek udało się i pobiegłem całe 30 minut. Zmobilizowany tym niewątpliwym sukcesem w sobotę pobiegłem sobie 20 minut i zrobiłem dodatkowo 5 przebieżek, zaś w niedzielę powtórzyłem 30 minut biegu, z tym, że mimo starań żeby biec wolno przebiegłem tę samą co w czwartek trasę szybciej:)
Jestem więc zadowolony, choc czuję trochę te biegi w nogach, zwłaszcza w więzadłach kolanowych, mimo iż po każdym biegu już stosowałem rozciąganie. Chyba będę musiał jednak włączyć też "kolanowe ćwiczenia"
I teraz znowu pytanie:
zastanawiałem się nad dalszym ciagiem trenowania. Wymyśliłem taki plan;
wtorek - 30 minut
czwartek - 30 minut
sobota - 20 minut + łagodne przebieżki (5x)
niedziela 30 minut
i tak przez 2-3 tygodnie, póxniej zwiekszenie czasu w czwartek lub wtorek do 40 minut.
Co o tym myslicie? Może tak być, czy tez lepiej skrócić któryś dzień? A mmoże biegać tylko trzy dni?
A i jeszcze w sobote może będzie wspólne bieganie z Markiem i MacGor więc może wtedy 30 minut,a 20+przebieżki na niedzielę?
No to tyle tych nieznośnych pytań:hahaha:
Foma - jak z kolanem -lepiej?
Co do mego potomka to ma się pojawic 23 października, ale czy zechce wtedy? Może wcześniej, może ciut później. Podobno jest duuuży. Żona sie ucieszyła:) Ja też - moja krew -ważyłem podobno 4700g i 54 cm.
CO do obiecanej relacji z mego biegania i zmagań psychicznych:
w czwartek udało się i pobiegłem całe 30 minut. Zmobilizowany tym niewątpliwym sukcesem w sobotę pobiegłem sobie 20 minut i zrobiłem dodatkowo 5 przebieżek, zaś w niedzielę powtórzyłem 30 minut biegu, z tym, że mimo starań żeby biec wolno przebiegłem tę samą co w czwartek trasę szybciej:)
Jestem więc zadowolony, choc czuję trochę te biegi w nogach, zwłaszcza w więzadłach kolanowych, mimo iż po każdym biegu już stosowałem rozciąganie. Chyba będę musiał jednak włączyć też "kolanowe ćwiczenia"
I teraz znowu pytanie:
zastanawiałem się nad dalszym ciagiem trenowania. Wymyśliłem taki plan;
wtorek - 30 minut
czwartek - 30 minut
sobota - 20 minut + łagodne przebieżki (5x)
niedziela 30 minut
i tak przez 2-3 tygodnie, póxniej zwiekszenie czasu w czwartek lub wtorek do 40 minut.
Co o tym myslicie? Może tak być, czy tez lepiej skrócić któryś dzień? A mmoże biegać tylko trzy dni?
A i jeszcze w sobote może będzie wspólne bieganie z Markiem i MacGor więc może wtedy 30 minut,a 20+przebieżki na niedzielę?
No to tyle tych nieznośnych pytań:hahaha:
Foma - jak z kolanem -lepiej?
Któż jak Bóg!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 761
- Rejestracja: 15 lut 2003, 20:05
Mikael
Nie ma reguł treningowych i każdy może podpowiedzieć co innego. Natomiast powinieneś sobie zdawać sprawę ile będzie trwał Twój docelowy bieg na 15km w Mysłowicach. Ja myśle, że to może być rząd 85-90min.I dlatego jeden z biegów najlepiej chyba niedzielny bo wtedy jest więcej czasu stopniowo wydłużaj. Np co tydzień o 5min. Musisz się przecież do dość długiego wysiłku przygotować.Policz tygodnie do biegu- nie ma ich za dużo wiec nawet może po więcej wydłużaj ?. Bo nie można tego robić aż do samego biegu. A resztę sobie zostaw tak jak sobie ułożyłeś.w inne dni nie wydłużaj treningu.Czasami stosuje sie tzw metodę 2 kroki w przod i jeden w tył, ale nie ma co zawracać sobie tym głowy.
Nie ma reguł treningowych i każdy może podpowiedzieć co innego. Natomiast powinieneś sobie zdawać sprawę ile będzie trwał Twój docelowy bieg na 15km w Mysłowicach. Ja myśle, że to może być rząd 85-90min.I dlatego jeden z biegów najlepiej chyba niedzielny bo wtedy jest więcej czasu stopniowo wydłużaj. Np co tydzień o 5min. Musisz się przecież do dość długiego wysiłku przygotować.Policz tygodnie do biegu- nie ma ich za dużo wiec nawet może po więcej wydłużaj ?. Bo nie można tego robić aż do samego biegu. A resztę sobie zostaw tak jak sobie ułożyłeś.w inne dni nie wydłużaj treningu.Czasami stosuje sie tzw metodę 2 kroki w przod i jeden w tył, ale nie ma co zawracać sobie tym głowy.
- Mikael
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1221
- Rejestracja: 29 sty 2003, 09:09
Dzięki! Wiesz Foma - ten bieg na 15 km to ma być pewien rodzaj sprawdzianu. W Bielsku pobiegłem biegając wcześniej w zasadzie jedynie po 30 minut, raz 40 i się udało. Wiem, że w Mysłowicach może już tak nie być i licze się z zejściem z trasy lub marszobiegiem. Niemniej chcę spróbować (chyba, że wypadnie coś co uniemożliwi mi trening).
Pomysł,żeby wydłużać jeden trening mi bardzo pasuje - już mi chodził też po głowie, bo natknąłem się na niego chyba na www.coolrunning.com albo na www.runnersworld.com I czuję, że to jest odpowiednie dla mnie.
Bieg w Mysłowicach miałby też być pewnym podsumowaniem mojego biegania w tym roku (w tym roku się ono zaczęło). Potem trzeba pomyśleć co w zimnie?
Trzymajcie kciuki!
Prezesie - wróciłeś?
Pomysł,żeby wydłużać jeden trening mi bardzo pasuje - już mi chodził też po głowie, bo natknąłem się na niego chyba na www.coolrunning.com albo na www.runnersworld.com I czuję, że to jest odpowiednie dla mnie.
Bieg w Mysłowicach miałby też być pewnym podsumowaniem mojego biegania w tym roku (w tym roku się ono zaczęło). Potem trzeba pomyśleć co w zimnie?
Trzymajcie kciuki!
Prezesie - wróciłeś?
Któż jak Bóg!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1475
- Rejestracja: 09 mar 2003, 21:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Katowice
Wróciłem wróciłem!!
No cóż jak to zwykle to co dobre szybko się kończy, i tak skończyło się 10 dni pobytu nad morzem w okolicach Kołobrzegu. A oto relacja:
-przebiegnięte ok. 120 km
-najdłuższy trening 22 km
-straszne sruuuu na asfalcie (podczas tych 22 km)
-jedna kontuzja a właściwie przeciążenie
-BMI zbliża sie do upragnionego 22
-dużo dużo LB i piwka mimo postawionego celu zejścia z BMI do 22
Biegałem po plaży i trochę się bałem o kontuzje ale dopadła mnie dopiero pod koniec pobytu. Zaaplikowałem sobie 2 dni przerwy, ale niestety przyjechał mój szanowny brat po swoją rodzinkę i nie obyło się bez wspólnego biegania... 9 km i ból 4-głowego.
Tak więc spędziłem następne 3 dni na obrzarstwie (u rodzinki) i za kółkiem. W niedziele po powrocie tęsknota wyciągnęła mnie do mojego lasku: 7.5 km - bez bólu! Tempo ~4:4x / km przy Hr ~151, jakby lepiej (było ~4:5x)!
Mikael: ddzięki za przekazanie pozdrowień (co do tego posta to nie z kafejki tylko przypadkowo )
Foma: dzięki za rady, rzeczywiście trochę powinienem popracować nad szybkością ale moim celem na ten rok jest 25OSMW, ale to <40min/10 km też.
No i pozdrowienia dla wszystkich! Kiedy wspólne bieganie?
No cóż jak to zwykle to co dobre szybko się kończy, i tak skończyło się 10 dni pobytu nad morzem w okolicach Kołobrzegu. A oto relacja:
-przebiegnięte ok. 120 km
-najdłuższy trening 22 km
-straszne sruuuu na asfalcie (podczas tych 22 km)
-jedna kontuzja a właściwie przeciążenie
-BMI zbliża sie do upragnionego 22
-dużo dużo LB i piwka mimo postawionego celu zejścia z BMI do 22
Biegałem po plaży i trochę się bałem o kontuzje ale dopadła mnie dopiero pod koniec pobytu. Zaaplikowałem sobie 2 dni przerwy, ale niestety przyjechał mój szanowny brat po swoją rodzinkę i nie obyło się bez wspólnego biegania... 9 km i ból 4-głowego.
Tak więc spędziłem następne 3 dni na obrzarstwie (u rodzinki) i za kółkiem. W niedziele po powrocie tęsknota wyciągnęła mnie do mojego lasku: 7.5 km - bez bólu! Tempo ~4:4x / km przy Hr ~151, jakby lepiej (było ~4:5x)!
Mikael: ddzięki za przekazanie pozdrowień (co do tego posta to nie z kafejki tylko przypadkowo )
Foma: dzięki za rady, rzeczywiście trochę powinienem popracować nad szybkością ale moim celem na ten rok jest 25OSMW, ale to <40min/10 km też.
No i pozdrowienia dla wszystkich! Kiedy wspólne bieganie?
- Dawidek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 965
- Rejestracja: 02 maja 2002, 20:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Tychy, Polska
Wszyscy swietnie sobie poczynacie - gratuluje kazdemu udanych startów i treningowego zapału
Ja juz bardzo dawno nie zagladałem na forum - jest we mnie taki bunt, że jezeli nie biegam to tez nie mam czego tu szukac. Z powodu dalszego leczenia kontuzji, planuje nie biegac jeszcze do konca sierpnia i spróbowac znowu we wrzesniu. Postanowiłem zrezygnowac tez ze wszystkich startów w tym roku a w przyszłym skrócic dystanse i popracowac nad szybkoscia i siła - jesli oczywiscie znowu bede biegał.
Ja juz bardzo dawno nie zagladałem na forum - jest we mnie taki bunt, że jezeli nie biegam to tez nie mam czego tu szukac. Z powodu dalszego leczenia kontuzji, planuje nie biegac jeszcze do konca sierpnia i spróbowac znowu we wrzesniu. Postanowiłem zrezygnowac tez ze wszystkich startów w tym roku a w przyszłym skrócic dystanse i popracowac nad szybkoscia i siła - jesli oczywiscie znowu bede biegał.
[i]Chłopcy się męczą i nużą, chwieją się słabnąc młodzieńcy, lecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą.[/i]
( Iz 40, 30-31 )
( Iz 40, 30-31 )
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 761
- Rejestracja: 15 lut 2003, 20:05
Dawidek
Wylecz sie do końca i wracaj do biegania.
Pamiętaj o tym jak ważna jest Twoja rola w GK :) . W tym względzie jesteś niezastapiony. Myślę, że przeczytałeś opis biegu MacGor. Gdyby nie samotnosć na trasie byłaby piewsza w Lęborku.
Wylecz sie do końca i wracaj do biegania.
Pamiętaj o tym jak ważna jest Twoja rola w GK :) . W tym względzie jesteś niezastapiony. Myślę, że przeczytałeś opis biegu MacGor. Gdyby nie samotnosć na trasie byłaby piewsza w Lęborku.
- Dawidek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 965
- Rejestracja: 02 maja 2002, 20:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Tychy, Polska
Własnie czytając opisy McGor - przypomniałem sobie Bieg Korfantego i pomyślałem jak to fajnie byc "zającem"
Jesli bede jeszcze kiedys w stanie to zrobic to napewno "popilotuje" naszą "sierotkę" na jeszcze lepsze pozycje lub przynajmniej sprawie, że nie bedzie samotna i nie bedzie sie nudzic podczas biegu.
Jesli bede jeszcze kiedys w stanie to zrobic to napewno "popilotuje" naszą "sierotkę" na jeszcze lepsze pozycje lub przynajmniej sprawie, że nie bedzie samotna i nie bedzie sie nudzic podczas biegu.
[i]Chłopcy się męczą i nużą, chwieją się słabnąc młodzieńcy, lecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą.[/i]
( Iz 40, 30-31 )
( Iz 40, 30-31 )
- lecho
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 579
- Rejestracja: 12 lip 2003, 22:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: łaziska górne
Cześć MacGor po zobaczeniu twoich wyników jestem pod wrażeniem.Zdaje się że jesteś z Mikołowa.
Może szło by sie z tobą załapać na jakiś trening.
Jestem z Łazisk często biegam po lesie wkierunku Nowego Światu w Mikołowie.Mam problemy z bieganiem>20km,z tego co czytałem to czesto biegasz ten dystans.Bo ja raz na 2-3miesiące.W dwójkę byłoby rażniej.
pozdrowienia
Może szło by sie z tobą załapać na jakiś trening.
Jestem z Łazisk często biegam po lesie wkierunku Nowego Światu w Mikołowie.Mam problemy z bieganiem>20km,z tego co czytałem to czesto biegasz ten dystans.Bo ja raz na 2-3miesiące.W dwójkę byłoby rażniej.
pozdrowienia
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 761
- Rejestracja: 15 lut 2003, 20:05
lecho
Świetnie, że się do nas przyłączasz.
Doczytaj w naszym forum jaki prawdziwy pseudonim ma MacGor.I to jest prawdziwy powód , że nikt nie chce z nią biegać w pojedynkę. Jesteś naprawdę odważny proponując jej wspólne bieganie w lesie.
Świetnie, że się do nas przyłączasz.
Doczytaj w naszym forum jaki prawdziwy pseudonim ma MacGor.I to jest prawdziwy powód , że nikt nie chce z nią biegać w pojedynkę. Jesteś naprawdę odważny proponując jej wspólne bieganie w lesie.
- Mikael
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1221
- Rejestracja: 29 sty 2003, 09:09
No i proszę: prezes wrócił i od razu na GK wzrosła frekfencja - odezwał się Dawidek, a i pojawił się Lecho. Witamy!
Prezesie, jak pewno zauważyłeś, wspominałem już o sobotnim wspólnym pobieganiu. I dalej to podtrzymuję - mogę potowarzyszyć w lekkim biegu przez jakieś 30 minut Trzeba jednak się zdecydować gdzie - MacGor wysunęła prpozycję Mikołowa. Może wtedy i Lecho mógłby?
Pozdrawiam!
Prezesie, jak pewno zauważyłeś, wspominałem już o sobotnim wspólnym pobieganiu. I dalej to podtrzymuję - mogę potowarzyszyć w lekkim biegu przez jakieś 30 minut Trzeba jednak się zdecydować gdzie - MacGor wysunęła prpozycję Mikołowa. Może wtedy i Lecho mógłby?
Pozdrawiam!
Któż jak Bóg!
- lecho
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 579
- Rejestracja: 12 lip 2003, 22:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: łaziska górne
Cześć witam wszystkich.
Foma domyślam sie kto to jest MacGor pomimo to zawsze można zaryzykować dłuższy trening z nią.
Znam dobrze lasy i okolice Mikołowa że się nie zgubię ,gdy mnie zgubi gdzieś po drodze.
Co do wspólnego treningu to jestem za.Może faktycznie można by pobiegać w Mikołowie pod przewodnictwem MacGor :uuusmiech:.
Foma domyślam sie kto to jest MacGor pomimo to zawsze można zaryzykować dłuższy trening z nią.
Znam dobrze lasy i okolice Mikołowa że się nie zgubię ,gdy mnie zgubi gdzieś po drodze.
Co do wspólnego treningu to jestem za.Może faktycznie można by pobiegać w Mikołowie pod przewodnictwem MacGor :uuusmiech:.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1475
- Rejestracja: 09 mar 2003, 21:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Katowice
Jestem za wspólnym bieganiem (to jak tam Killerku? 3*12? kiedy? ) ale niestety w sobotę praca 7-15, tak więc moje możliwości znacie.
A teraz pytanie do trenerów: chciałbym wystartować w 25MW (14.09 już zapłacone) ale ciągnie mnie też do Poznania (05.10) nie za krótka przerwa ?
A teraz pytanie do trenerów: chciałbym wystartować w 25MW (14.09 już zapłacone) ale ciągnie mnie też do Poznania (05.10) nie za krótka przerwa ?