beata pisze:Co do diety - moja jest oszczędna, i było tak od zawsze - takie wychowanie: warzywka, strączkowe, kasze, mało białka. Mięsa nie używam, choć zdarza mi się skubnąć, ale to jak jestem u kogoś. Białka - mało, lubię sery, ale nie przesadzam z nimi. Z tą przysłowiową szarlotką - nie uważam, że kawałek ciasta (nie tortu), czy kilka herbatników, albo ze trzy kostki czekolady dziennie, to dużo, przy takim trybie życia. Do tego jakieś bakalie, orzechy, ale też w normie. Soków nie piję, chyba że pomidorowy.
Tak odżywia się większość moich biegających znajomych, a nie są to tacy sobie początkujący truchtacze, zatem trudno tu mówić o "diecie wysokoenergetycznej". I jakoś nikt kośćmi nie straszy.
No właśnie i to jest błąd!! Czytajcie z uwagą.
Znakomita większość biegaczy którzy chcą zbic wagę idą w takim kierunku. tzn starają się utrzymać bilans energetyczny na minusie przy czym ogromną większość kalorii pobierają z węglowodanów. Białka boimy się sporzywać bo jest postrzegane jako kaloria nie przekładająca się na bieganie. Kotlecik czy kiełbaska wydaje się być bombą kaloryczną nie stanowiącą paliwa biegowego. Dlatego eliminujemy to z diety która zaczyna bazowac na ryżu, kaszach, chlebie, bananach. Najadamy się do syta węglowodanami, żeby miec energię do biegania wielu kilometrów a białko jest w definitywnym niedoborze. No właśnie białko budulec naszego organizmu te cegiełki które mają zbudować piękną sieć kapilarów w naszych nogach
Ja też kiedyś wpadłem w ten obłęd chciałem zejść poniżej 72kg przy wzroście 185cm i przebiegu 100km/tydz. i nie udało mi się (może na szczęście:). Z perspektywy czasu patrzę że to był błąd dietetyczny. Drastyczne cięcie kalorii i mało białka. Nawet nie wiecie jak szybko organizm potrafi po takiej diecie wrócić do stanu wyższej równowagi.
Obecnie nie biegam (nie mogę) ale mam ustabilizowaną wagę. Odżywiam się w sposób zbilansowany. Trzy kostki czekolady na dzień??? Niedawno miałem taki tydzień że codziennie jadłem całą tabliczkę czekolady i waga ani drgneła. Poporostu organizm wie że nie doświadczy długotrwałego niedoboru kalorii i nie odkłada tego.
Każdy z nas ma genetycznie zakodowaną wagę do której organizm dąży czy jego właściciel tego chce czy nie. Ja przed rozpoczęciem regularnej przygody z bieganiem miałem 80kg, w trakcie mocnego trenowania przez 3-4 lata urzymywałem 73kg, niedawno minęło 4-5 lat od kiedy zaprzestałem biegać (praca ehh) i mam 81kg. Koło się zamknęło.
Nie mówię że nie ma sensu być na diecie, wręcz przeciwnie sam mam zamiar wkroczyć ponownie na tą ścieżkę ale tym razem w inny sposób.
Za 2 tyg. po 4 miesięcznej przerwie konuzyjnej wracam do biegania i wiecie co...? będę kontynuował to co przynosiło mi efekty poźnym latem 2007 czyli kiełbaski z chrzanem na kolację po wieczornym treningu sobie nie odmówię mniam mniam
Biegacze nie bójcie się szynek, wędlin, kiełbas, serdelków, kotletów.