Yared Shegumo - polska droga.
-
- Stary Wyga
- Posty: 211
- Rejestracja: 24 gru 2007, 10:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Uważam, że w istniejących strukturach, przepisach PZLA wystarczająca jest ilość zapisów i formy wspierania najwybitniejszych zawodników. Na pewno wiele do życzenia pozostawia egzekucja zapisów i nie zawsze czytelne kryteria wyborów podejmowanych przez Związek.
Jednak jednocześnie chciałbym podkreślić, że to nie centralny Związek, ale kluby sportowe odpowiedzialne są za szkolenie szerokich kadr. W tym miejscu ważna jest rola dynamicznych działaczy o "rynkowym" podejściu do lekkiej atletyki, promowania młodych, ale i starszych zawodników.
Takich działaczy na pewno potrzeba by było również w PZLA, ale uważam, że nie ma co skupiać się na obwinianiu instytucji jako takiej.
Nie zrozumcie mnie źle - nie chodzi o podejście typu: "Jest tak sobie, ale nie najgorzej" - bo jak rozumiem chodzi o to, żeby było nie tylko tak sobie, ale najlepiej.
Chodzi o tendencje do negacji, anachroniczne w gruncie rzeczy podważanie istniejących autorytetów - które istniejącego stanu nie zmieni, częstokroć niestety niekonstruktywną polemikę z samym sobą. PZLA jest związkiem centralnym, ma określone przepisy, ale nie ma wyłącznego wpływu na to, co się dzieje w Polsce w lekkiej atletyce. Nie demonizujcie Związku, to już nie te czasy centralnego planowania i intryg na wysokich szczeblach władzy.
Wydaje mi się, że sami szukacie bardzo ciekawej alternatywy dla PZLA - tak (sorry, nie miałem czasu się w to wgłębić). Bardzo fajny pomysł. Na tym się można skupić.
Ale to nie znaczy, że powinno się, jak to mówicie zaorać PZLA. Bo komu się zrobi na złość?
Czy jesteście przekonani, że w innych krajach centralne ośrodki lekkiej atletyki zajmują się w dużo większym stopniu zawodnikami niż w Polsce? Czy faktycznie w innych państwach odpowiedniki PZLA działają na dużo innych zasadach i podstawach prawnych? Nie mam pełnej wiedzy na ten temat, ale mam za to wrażenie, że siła lekkiej atletyki w krajach afrykańskich (wiem, inna kultura), w USA (wiem, inna gospodarka), w Wielkiej Brytanii (wiem, inna tradycja), w Rosji (wiem, inna mentalność), w Niemczech (wiem, inna dyscyplina) - nie tkwi w scentralizowanych instytucjach państwowych, ale poza ich głównym spektrum. I zależy w dużym stopniu od własnej inicjatywy, której trochę mi brakuje w Polsce.
Za to w narzekaniu jesteśmy Mistrzami Świata.
Moim zdaniem - trzeba szukać dróg, by wprowadzić PZLA w warunki gospodarki rynkowej, co nie jest wcale zadaniem niewykonalnym, choć przyznaję mocno spóźnionym. I moim zdaniem sami nad sobą i swoim wyważaniem otwartych drzwi musimy się zastanowić. Bo może trzeba samemu też dawać sobie radę. Bo może wymagamy za dużo na naszym, nieraz przeciętnym poziomie. Wierzcie, mam świadomość, że może to być błędne koło (nie wymagamy dużo, więc nie ma stworzonych możliwości dla ambitnych, więc nie ma ambitnych etc).
Dużo więcej o PZLA nie mogę i nie chcę pisać. Jest to związek, do którego sam należę, pod którego założeniami się podpisałem, który w gruncie rzeczy chciałbym reprezentować - reprezentując Polskę. Jestem zawodnikiem, nie najwyższych lotów, ale wciąż zawodnikiem. Jeszcze nie działaczem. Nie podejmuję się też ferować wyroków nie mając wystarczającej wiedzy o sposobie przyznawania środków budżetowych, o anachronicznych mechanizmach kontroli (państwowej) wydawania tych funduszy, o polityce zagranicznej Związku, o uwarunkowaniacj w jakich funkcjonują inne związki na świecie. Nie brałbym jednak za modelowe sytuacji Yareda, bo osobom czytającym tego typu teksty bardzo łatwo uwierzyć, że mamy do czynienia z kolejnym wielkim polskiem talentem, któremu należał się szczególny sposób traktowania. I że to wyłączna wina związku, że nie pobiegł 3.39, co byłoby już wynikiem około pierwszej setki w światowych rankingach (w historii Polski coś około miejsca 21-25).
Okrutna, to fakt, rzeczywistość sprawiła, że na światowych imprezach prezentują się zawodnicy na dużo wyższym poziomie niż nasz krajowy. Ale wiecie sami, że można przy minimalnej dozie własnej przedsiębiorczości zadbać o rozwój zawodnika do poziomu wyższego niż nasza klasa mistrzowska krajowa - a dopiero wtedy dopominać się pomocy centralnej instytucji.
Jednak jednocześnie chciałbym podkreślić, że to nie centralny Związek, ale kluby sportowe odpowiedzialne są za szkolenie szerokich kadr. W tym miejscu ważna jest rola dynamicznych działaczy o "rynkowym" podejściu do lekkiej atletyki, promowania młodych, ale i starszych zawodników.
Takich działaczy na pewno potrzeba by było również w PZLA, ale uważam, że nie ma co skupiać się na obwinianiu instytucji jako takiej.
Nie zrozumcie mnie źle - nie chodzi o podejście typu: "Jest tak sobie, ale nie najgorzej" - bo jak rozumiem chodzi o to, żeby było nie tylko tak sobie, ale najlepiej.
Chodzi o tendencje do negacji, anachroniczne w gruncie rzeczy podważanie istniejących autorytetów - które istniejącego stanu nie zmieni, częstokroć niestety niekonstruktywną polemikę z samym sobą. PZLA jest związkiem centralnym, ma określone przepisy, ale nie ma wyłącznego wpływu na to, co się dzieje w Polsce w lekkiej atletyce. Nie demonizujcie Związku, to już nie te czasy centralnego planowania i intryg na wysokich szczeblach władzy.
Wydaje mi się, że sami szukacie bardzo ciekawej alternatywy dla PZLA - tak (sorry, nie miałem czasu się w to wgłębić). Bardzo fajny pomysł. Na tym się można skupić.
Ale to nie znaczy, że powinno się, jak to mówicie zaorać PZLA. Bo komu się zrobi na złość?
Czy jesteście przekonani, że w innych krajach centralne ośrodki lekkiej atletyki zajmują się w dużo większym stopniu zawodnikami niż w Polsce? Czy faktycznie w innych państwach odpowiedniki PZLA działają na dużo innych zasadach i podstawach prawnych? Nie mam pełnej wiedzy na ten temat, ale mam za to wrażenie, że siła lekkiej atletyki w krajach afrykańskich (wiem, inna kultura), w USA (wiem, inna gospodarka), w Wielkiej Brytanii (wiem, inna tradycja), w Rosji (wiem, inna mentalność), w Niemczech (wiem, inna dyscyplina) - nie tkwi w scentralizowanych instytucjach państwowych, ale poza ich głównym spektrum. I zależy w dużym stopniu od własnej inicjatywy, której trochę mi brakuje w Polsce.
Za to w narzekaniu jesteśmy Mistrzami Świata.
Moim zdaniem - trzeba szukać dróg, by wprowadzić PZLA w warunki gospodarki rynkowej, co nie jest wcale zadaniem niewykonalnym, choć przyznaję mocno spóźnionym. I moim zdaniem sami nad sobą i swoim wyważaniem otwartych drzwi musimy się zastanowić. Bo może trzeba samemu też dawać sobie radę. Bo może wymagamy za dużo na naszym, nieraz przeciętnym poziomie. Wierzcie, mam świadomość, że może to być błędne koło (nie wymagamy dużo, więc nie ma stworzonych możliwości dla ambitnych, więc nie ma ambitnych etc).
Dużo więcej o PZLA nie mogę i nie chcę pisać. Jest to związek, do którego sam należę, pod którego założeniami się podpisałem, który w gruncie rzeczy chciałbym reprezentować - reprezentując Polskę. Jestem zawodnikiem, nie najwyższych lotów, ale wciąż zawodnikiem. Jeszcze nie działaczem. Nie podejmuję się też ferować wyroków nie mając wystarczającej wiedzy o sposobie przyznawania środków budżetowych, o anachronicznych mechanizmach kontroli (państwowej) wydawania tych funduszy, o polityce zagranicznej Związku, o uwarunkowaniacj w jakich funkcjonują inne związki na świecie. Nie brałbym jednak za modelowe sytuacji Yareda, bo osobom czytającym tego typu teksty bardzo łatwo uwierzyć, że mamy do czynienia z kolejnym wielkim polskiem talentem, któremu należał się szczególny sposób traktowania. I że to wyłączna wina związku, że nie pobiegł 3.39, co byłoby już wynikiem około pierwszej setki w światowych rankingach (w historii Polski coś około miejsca 21-25).
Okrutna, to fakt, rzeczywistość sprawiła, że na światowych imprezach prezentują się zawodnicy na dużo wyższym poziomie niż nasz krajowy. Ale wiecie sami, że można przy minimalnej dozie własnej przedsiębiorczości zadbać o rozwój zawodnika do poziomu wyższego niż nasza klasa mistrzowska krajowa - a dopiero wtedy dopominać się pomocy centralnej instytucji.
-
- Stary Wyga
- Posty: 211
- Rejestracja: 24 gru 2007, 10:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
aha, widzę, ze już macie wątek na temat tego, co można by poprawić w PZLA i nie tylko. nie czytałem wcześniej. No i są tam konstruktywne pomysły, nie tylko na zasadzie czystej negacji i strzelania focha, więc to fajnie.
powodzenia
powodzenia
Kuba -
W moim skromnym przekonaniu każda instytucjonalna centralizacja prowadzi do tego by służyła obywatelowi, jednostce, w tym przypadku zawodnikowi.
Anarchiczne nawoływanie do własnej inicjatywy poza Związkiem wydaje mi się bez sensu.
Wikipedia -nie tkwi w scentralizowanych instytucjach państwowych, ale poza ich głównym spektrum. I zależy w dużym stopniu od własnej inicjatywy, której trochę mi brakuje w Polsce.
To jak to jest? Związek jest dla zawodników czy odwrotnie - ich droga ma nie tkwić w instytucjach państwowych?Związek zajmuje się m. in. popularyzacją i rozwojem lekkoatletyki w Polsce, prowadzi szkolenie zawodników...
W moim skromnym przekonaniu każda instytucjonalna centralizacja prowadzi do tego by służyła obywatelowi, jednostce, w tym przypadku zawodnikowi.
Anarchiczne nawoływanie do własnej inicjatywy poza Związkiem wydaje mi się bez sensu.
-
- Stary Wyga
- Posty: 211
- Rejestracja: 24 gru 2007, 10:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
związek jest dla zawodników - to oczywiste, ale nie stosujmy demagogii i nie zwalajmy wszystkiego, również braku wewnętrzbej motywacji, na PZLA.
Czy chciałbyś, aby PZLA było jedynym płatnikiem i zarazem beneficjentem Twojego sukcesu? Niestety, mam wrażenie, może błędne, że nie mieszkamy w państwie socjalnym, opiekuńczym i nie możemy oczekiwać bezustannej pomocy od Państwa i jego instytucji. Jak już wspomniałem na innym wątku - szczególnie w sporcie wydaje się, że musimy poszukiwać źródeł motywacji w sobie.
Też bym bardzo chciał, aby Związek działał prężniej i nowocześniej. Ale to nie on stanowi o sile, czy bezsile polskiej la.
Czy chciałbyś, aby PZLA było jedynym płatnikiem i zarazem beneficjentem Twojego sukcesu? Niestety, mam wrażenie, może błędne, że nie mieszkamy w państwie socjalnym, opiekuńczym i nie możemy oczekiwać bezustannej pomocy od Państwa i jego instytucji. Jak już wspomniałem na innym wątku - szczególnie w sporcie wydaje się, że musimy poszukiwać źródeł motywacji w sobie.
Też bym bardzo chciał, aby Związek działał prężniej i nowocześniej. Ale to nie on stanowi o sile, czy bezsile polskiej la.
- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Kuba - co do Yareda masz rację o tyle, że rzeczywiście w niektórych sprawach miał lepiej niż inni polscy zawodnicy. Szkoda tylko, że jest to poziom taki, że sytuacja Yareda była zła, a innych zawodników beznadziejna. Co do tego, czy był zawodnikiem o możliwościach porównywalnych z jego etiopskimi pobratymcami - ciężko ocenić, nie miał nigdy takiego poziomu szkolenia i opieki, aby to sprawdzić. A sam wiesz przecież, że szkolenie długodystansowca trwa wiele lat. Polityka, że trzeba teraz i zaraz zrobić wynik wykończyła już wielu - w tym pewnie i mnie.
Problem z PZLA nie dotyczy samych przepisów, bo w obecnych realiach można by zrobić wiele dobrego. Problem leży w ludziach, którzy tam pracują. Powiedz, czy gdybyś został teraz szefem Nike - wyłożyłbyś np. 5 milionów, żeby zasponsorować związek, wiedząc, że pieniądze te pójdą głównie na bankiety, przeloty pani Ireny, Lasera zamkniętego w swoim pokoiku, czy Pawełka w magazynku? 5 milionów to niewielka suma, jeśli weźmie się pod uwagę marketingową wartość czołowych polskich zawodników. Problem w tym, że w PZLA można władować i 100 milionów, a niewiele się zmieni.
Powiem ci, jak ja sobie wyobrażam zdrową sytuację w polskiej LA. Analogicznie do sytuacji w Nike - PZLA nie powinno zajmować się szkoleniem i kadrami. Wiadomo, że Nike nie produkuje swoich butów, a zajmuje się marketingiem, obuwie składają firmy z Wietnamu czy Chin. Szkolenie powinno być więc zdecentralizowane, pieniądze ministerialne powinny iść do klubów, gmin, województw. Zawsze mnie zastanawia, co zawodnik, który u trenera klubowego regularnie się poprawia i robi wyniki, może zyskać na tzw. obozach kadrowych. Po tym, co na nich widziałem, jestem obozom kadrowym przeciwny. Szkoleniem powinny zajmować się też sponsorowane prywatne grupy treningowe, takie jak w USA. PZLA powinno je wspierać i zapewniać możliwości rozwoju,a nie zwalczać, jak to było w przypadku Elite Cafe.
PZLA powinno zająć się tym, czego w tej chwili nie robi zupełnie. Marketingiem dyscypliny (zobacz, jak atmosferę sukcesu podkręca związek pływacki, wiem przez znajomych, że dzięki temu mają możnych sponsorów, a szkolenie zdolnego juniora to np. 1200zł stypendium i kilkumiesięczne obozy w luksusowych warunkach na Florydzie), zdobywaniem sponsorów oraz organizacją cyklu medialnych imprez - np. Puchar Polski, tylko nie taki koszmar, jak wygląda to obecnie. Również - sprzedażą praw telewizyjnych do tych imprez.
Zdobyte w te sposób pieniądze powinny być rozdysponowane między zawodników i kluby, także na szkolenia trenerów itd. Aha - dostęp do funduszy powinien odbywać się na drowszych zasadach niż teraz. Tzn - największe pieniądze powinny być za wyniki seniorów, a nie młodzików, jak jest obecnie. To zmusi kluby do bardziej perspektywicznej pracy. Jeśli będą organizowane jakieś większe wyjazdy - to de tego celu powołuje się pełnomocnika, podpisuje z nim umowę i on dba o wszelkie związane z organizacja sprawy.
W ten sposób zabierzemy PZLA to, co psuje ten związek najbardziej: władzę. To działacze i trenerzy PZLA decydują, kto będzie w kadrze, kto będzie mógł startować. Dzięki temu mogą wpływać i naciskać, dzielić i rządzić. Nie ma żadnych jasnych reguł postępowania. Przecież mnie pozbyli się właśnie dzięki tej władzy: najpierw za zbyt cięty język wykopali mnie ze szkolenia, potem zamknęli drogę do startu na większych imprezach. PZLA nie tylko nic nie robi - to by można jeszcze było znieść, ale - szkodzi i przeszkadza. Mówisz o tym, że krytykujemy i oczekujemy - ale skoro jakiś gość ma pierwszy wynik w Europie, a jedyne, co mu zapewnia PZLA, to 3 obozy i kolce raz na dwa lata, to o czym my mówimy? Po co nam taki pośrednik? Po co jest to PZLA, skoro nie potrafi zapewnić pieniędzy choćby takich, jakie dostaje się za roboty interwencyjne typu grabienie liści?
O chciejstwie można by mówić, gdyby zawodnik zamiast 3 tysięcy stypendium żądał od związku 6 tysięcy. W tej chwili medalista olimpijski dostaje pieniądze takie, jak kasjerka w Biedronce w Wwie - uważasz to za zdrowe? Dla kogo jest PZLA? Po co? Aby pomagać i promować, niczego więcej nie wymagam. Tymczasem PZLA stopuje, przeszkadza i szkodzi - po co nam taki związek? Pamiętaj, że to PZLA jest dla zawodników, a nie zawodnicy dla PZLA.
Aha, jesteś chyba pierwszym głosem krytycznym, który do mnie dotarł, możesz chodzić w glorii pierwszego obrońcy PZLA ; ) Do tej pory po moich tekstach dostawałem smsy i telefony pełne gratulacji, że wreszcie ktoś się odważył powiedzieć głośno to, o czym wszyscy mówią po cichu (ze strachu przed tą władzą PZLA). To, co piszę nie jest więc tylko moim głosem: to głos szerszego środowiska.
P.S. Bralczyk by się załamał, gdyby zobaczył twój poprzedni wpis - wstaw tam parę enterów, żeby dało się to czytać, możesz to zrobić przy pomocy opcji "zmień". Pozdrawiam!
Problem z PZLA nie dotyczy samych przepisów, bo w obecnych realiach można by zrobić wiele dobrego. Problem leży w ludziach, którzy tam pracują. Powiedz, czy gdybyś został teraz szefem Nike - wyłożyłbyś np. 5 milionów, żeby zasponsorować związek, wiedząc, że pieniądze te pójdą głównie na bankiety, przeloty pani Ireny, Lasera zamkniętego w swoim pokoiku, czy Pawełka w magazynku? 5 milionów to niewielka suma, jeśli weźmie się pod uwagę marketingową wartość czołowych polskich zawodników. Problem w tym, że w PZLA można władować i 100 milionów, a niewiele się zmieni.
Powiem ci, jak ja sobie wyobrażam zdrową sytuację w polskiej LA. Analogicznie do sytuacji w Nike - PZLA nie powinno zajmować się szkoleniem i kadrami. Wiadomo, że Nike nie produkuje swoich butów, a zajmuje się marketingiem, obuwie składają firmy z Wietnamu czy Chin. Szkolenie powinno być więc zdecentralizowane, pieniądze ministerialne powinny iść do klubów, gmin, województw. Zawsze mnie zastanawia, co zawodnik, który u trenera klubowego regularnie się poprawia i robi wyniki, może zyskać na tzw. obozach kadrowych. Po tym, co na nich widziałem, jestem obozom kadrowym przeciwny. Szkoleniem powinny zajmować się też sponsorowane prywatne grupy treningowe, takie jak w USA. PZLA powinno je wspierać i zapewniać możliwości rozwoju,a nie zwalczać, jak to było w przypadku Elite Cafe.
PZLA powinno zająć się tym, czego w tej chwili nie robi zupełnie. Marketingiem dyscypliny (zobacz, jak atmosferę sukcesu podkręca związek pływacki, wiem przez znajomych, że dzięki temu mają możnych sponsorów, a szkolenie zdolnego juniora to np. 1200zł stypendium i kilkumiesięczne obozy w luksusowych warunkach na Florydzie), zdobywaniem sponsorów oraz organizacją cyklu medialnych imprez - np. Puchar Polski, tylko nie taki koszmar, jak wygląda to obecnie. Również - sprzedażą praw telewizyjnych do tych imprez.
Zdobyte w te sposób pieniądze powinny być rozdysponowane między zawodników i kluby, także na szkolenia trenerów itd. Aha - dostęp do funduszy powinien odbywać się na drowszych zasadach niż teraz. Tzn - największe pieniądze powinny być za wyniki seniorów, a nie młodzików, jak jest obecnie. To zmusi kluby do bardziej perspektywicznej pracy. Jeśli będą organizowane jakieś większe wyjazdy - to de tego celu powołuje się pełnomocnika, podpisuje z nim umowę i on dba o wszelkie związane z organizacja sprawy.
W ten sposób zabierzemy PZLA to, co psuje ten związek najbardziej: władzę. To działacze i trenerzy PZLA decydują, kto będzie w kadrze, kto będzie mógł startować. Dzięki temu mogą wpływać i naciskać, dzielić i rządzić. Nie ma żadnych jasnych reguł postępowania. Przecież mnie pozbyli się właśnie dzięki tej władzy: najpierw za zbyt cięty język wykopali mnie ze szkolenia, potem zamknęli drogę do startu na większych imprezach. PZLA nie tylko nic nie robi - to by można jeszcze było znieść, ale - szkodzi i przeszkadza. Mówisz o tym, że krytykujemy i oczekujemy - ale skoro jakiś gość ma pierwszy wynik w Europie, a jedyne, co mu zapewnia PZLA, to 3 obozy i kolce raz na dwa lata, to o czym my mówimy? Po co nam taki pośrednik? Po co jest to PZLA, skoro nie potrafi zapewnić pieniędzy choćby takich, jakie dostaje się za roboty interwencyjne typu grabienie liści?
O chciejstwie można by mówić, gdyby zawodnik zamiast 3 tysięcy stypendium żądał od związku 6 tysięcy. W tej chwili medalista olimpijski dostaje pieniądze takie, jak kasjerka w Biedronce w Wwie - uważasz to za zdrowe? Dla kogo jest PZLA? Po co? Aby pomagać i promować, niczego więcej nie wymagam. Tymczasem PZLA stopuje, przeszkadza i szkodzi - po co nam taki związek? Pamiętaj, że to PZLA jest dla zawodników, a nie zawodnicy dla PZLA.
Aha, jesteś chyba pierwszym głosem krytycznym, który do mnie dotarł, możesz chodzić w glorii pierwszego obrońcy PZLA ; ) Do tej pory po moich tekstach dostawałem smsy i telefony pełne gratulacji, że wreszcie ktoś się odważył powiedzieć głośno to, o czym wszyscy mówią po cichu (ze strachu przed tą władzą PZLA). To, co piszę nie jest więc tylko moim głosem: to głos szerszego środowiska.
P.S. Bralczyk by się załamał, gdyby zobaczył twój poprzedni wpis - wstaw tam parę enterów, żeby dało się to czytać, możesz to zrobić przy pomocy opcji "zmień". Pozdrawiam!
- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Zanim wymknę się na kolacje wigilijną, jeszcze jedno, sprawa, nad którą zastanawiam się od lat. Chodzi o politykę wielkich firm tzw. obuwniczych (shoe company) w Polsce.
Akurat Nike, z którym Kuba jest związany, jest chwalebnym wyjątkiem. I chociaż w USA prowadzi dużo lepszą politykę sponsoringu, to w porównaniu do firm typu Adidas, Reebok, Puma czy New Balance jest w Polsce warte promowania, nagłaśniania i wspierania. My zresztą będziemy to robić jako redakcja - takie np. ścieżki biegowe Nike to genialny pomysł.
Ale teraz pytanie do innych firm? Co oni robią dla rozwoju polskich biegów? Od lat zastanawiam się nad tym, ze powinniśmy wprowadzić jakąś formę nacisku na te kompanie. Pamiętam, że szczytem bezczelności popisał się kiedyś Reebok, reklamując się w Polsce jako "główny sponsor ligi futbolu amerykańskiego NFL" - w USA oczywiście! Spójrzcie na tę bezczelność - wciskają nam swoje produkty, chwaląc się tym, że sponsorują kogoś innego niż nasi! Na razie proponuję pewną akcję obywatelską. Biegaczu/biegaczko - jeśli masz do wyboru podobny cenowo ciuch Nike, Adidasa, New Balanca, Asicsa czy Pumy (oraz innych) - wybierz Nike. Bo Nike wspiera polskie biegi: robi Run Warsaw, biegi śniadaniowe i ścieżki biegowe. Taki Adidas nie robi nic, a jeśli robi - to na bardzo małą skalę.
Mam taki pomysł, który świetnie sprawdza się w USA. Tam kompanie obuwnicze oprócz innych form sponsoringu mają umowy z kilkoma tysiącami amerykańskich uniwersytetów. To marketingowo świetne podejście - wiadomo, że jak jakiś student pobiega w świetnym dresie Nike, to pewnie do końca życia on i jego rodzina będą kupować produkty tej firmy. Dlatego reprezentacje biegowe amerykańskich uczelni są kilka razy do roku od stóp do głowy ubierane w najlepsze stroje i buty fimy.
Dlaczego nie można tak zrobić w Polsce? Dlaczego Adidas może w USA sponsorować kilkaset uniwersytetów, a w Polsce nie może nawet jednego klubu? Domyślam się, że wina leży częściowo po stronie klubów, które nie wychodzą z inicjatywą i mają niejasne procedury wewnętrzne. Ale od lat obserwuję, że wielkie marki światowe traktują nas jak kolonizowany dziki lud - wciskają swoje produkty po koszmarnych cenach, nie robiąc nic dla naszego sportu, co więcej - transferując zyski za granicę i inwestując w sport w innych krajach. Tak nie można i przeciwko temu buntujmy się. Na dzień dzisiejszy wybierzmy Nike - bo oni coś robią, w przeciwieństwie do innych firm.
Akurat Nike, z którym Kuba jest związany, jest chwalebnym wyjątkiem. I chociaż w USA prowadzi dużo lepszą politykę sponsoringu, to w porównaniu do firm typu Adidas, Reebok, Puma czy New Balance jest w Polsce warte promowania, nagłaśniania i wspierania. My zresztą będziemy to robić jako redakcja - takie np. ścieżki biegowe Nike to genialny pomysł.
Ale teraz pytanie do innych firm? Co oni robią dla rozwoju polskich biegów? Od lat zastanawiam się nad tym, ze powinniśmy wprowadzić jakąś formę nacisku na te kompanie. Pamiętam, że szczytem bezczelności popisał się kiedyś Reebok, reklamując się w Polsce jako "główny sponsor ligi futbolu amerykańskiego NFL" - w USA oczywiście! Spójrzcie na tę bezczelność - wciskają nam swoje produkty, chwaląc się tym, że sponsorują kogoś innego niż nasi! Na razie proponuję pewną akcję obywatelską. Biegaczu/biegaczko - jeśli masz do wyboru podobny cenowo ciuch Nike, Adidasa, New Balanca, Asicsa czy Pumy (oraz innych) - wybierz Nike. Bo Nike wspiera polskie biegi: robi Run Warsaw, biegi śniadaniowe i ścieżki biegowe. Taki Adidas nie robi nic, a jeśli robi - to na bardzo małą skalę.
Mam taki pomysł, który świetnie sprawdza się w USA. Tam kompanie obuwnicze oprócz innych form sponsoringu mają umowy z kilkoma tysiącami amerykańskich uniwersytetów. To marketingowo świetne podejście - wiadomo, że jak jakiś student pobiega w świetnym dresie Nike, to pewnie do końca życia on i jego rodzina będą kupować produkty tej firmy. Dlatego reprezentacje biegowe amerykańskich uczelni są kilka razy do roku od stóp do głowy ubierane w najlepsze stroje i buty fimy.
Dlaczego nie można tak zrobić w Polsce? Dlaczego Adidas może w USA sponsorować kilkaset uniwersytetów, a w Polsce nie może nawet jednego klubu? Domyślam się, że wina leży częściowo po stronie klubów, które nie wychodzą z inicjatywą i mają niejasne procedury wewnętrzne. Ale od lat obserwuję, że wielkie marki światowe traktują nas jak kolonizowany dziki lud - wciskają swoje produkty po koszmarnych cenach, nie robiąc nic dla naszego sportu, co więcej - transferując zyski za granicę i inwestując w sport w innych krajach. Tak nie można i przeciwko temu buntujmy się. Na dzień dzisiejszy wybierzmy Nike - bo oni coś robią, w przeciwieństwie do innych firm.
-
- Stary Wyga
- Posty: 211
- Rejestracja: 24 gru 2007, 10:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
A propos poprzedniego postu... Zgadzam się co do pierwszej części, to samo mam na myśli mówiąc o delikatie mówiąc prężniejszym działaniu PZLA. I sam pewnie wiesz, że też żenująca wydaje mi się niekompetencja w wielu kwestiach.
Jednak druga część dotycząca rzekomej wszechmocy Związku, czy dystrybucji dóbr, które przecież sam uznałeś za znikome, nie bardzo do mnie dociera.
Piszesz, że Związek tylko przeszkadza i niszczy podając swój przykład. Oj, sam go podałeś. Ale może i w Twoim przypadku nie było aż tak tragicznie - Marcinie, z całym szacunkiem, znajdź mi kraj, w którym szkoli się kogoś na poziomie 1.48.5, kto nie jest już dawno juniorem i nie może pochwalić się żadnym medalem na mistrzowskiej imprezie. Sam wiesz, że byłeś uznany za zdolnego i perspektywicznego zawodnika, skoro zostałeś przyjęty do kadry.
Oczywiście, ty cwaniaku erystyki stosowanej , że możesz mnie zaliczyć do obrońców PZLA, jeśli to Ci się przyda w argumentacji.
oooo, a to już jest Twój argument ilościowy: "To, co piszę nie jest więc tylko moim głosem: to głos szerszego środowiska." No, skoro większość tak myśli - to na pewno ja się mylę... Marcinie, cóż za niegodny chwyt rodem z Le Bona:))) To ja użyję, żartobliwie, tonem przypuszczenia, podobnego typu argumentu - 10 razy więcej osób nie czytało w ogóle Twojego materiału, z nich 70% jest przeciw Twoim tezom, co daje bezwzględną większość miłośników niedobrego PZLA.
Naprawdę w wielu aspektach się z Tobą zgadzam, mam nadzieję, że to zauważyłeś, ale co do spisków, knowań, wszechobecnych kradzieży, złej woli przede wszystkim, zbrodni na nienarodzonych talentach - nie ma zgody. I nie używajmy swoich przykładów do ilustracji tez większych, bo zawsze pachnie to zawoalowanym egocentryzmem.
aaa, spiorę Ci tyłek na każdym dystansie... no może na 800 się rozważnie nie wychylę. trzym się ciepło - jesteś w domu, czy na Wschodzie?
Jednak druga część dotycząca rzekomej wszechmocy Związku, czy dystrybucji dóbr, które przecież sam uznałeś za znikome, nie bardzo do mnie dociera.
Piszesz, że Związek tylko przeszkadza i niszczy podając swój przykład. Oj, sam go podałeś. Ale może i w Twoim przypadku nie było aż tak tragicznie - Marcinie, z całym szacunkiem, znajdź mi kraj, w którym szkoli się kogoś na poziomie 1.48.5, kto nie jest już dawno juniorem i nie może pochwalić się żadnym medalem na mistrzowskiej imprezie. Sam wiesz, że byłeś uznany za zdolnego i perspektywicznego zawodnika, skoro zostałeś przyjęty do kadry.
Oczywiście, ty cwaniaku erystyki stosowanej , że możesz mnie zaliczyć do obrońców PZLA, jeśli to Ci się przyda w argumentacji.
oooo, a to już jest Twój argument ilościowy: "To, co piszę nie jest więc tylko moim głosem: to głos szerszego środowiska." No, skoro większość tak myśli - to na pewno ja się mylę... Marcinie, cóż za niegodny chwyt rodem z Le Bona:))) To ja użyję, żartobliwie, tonem przypuszczenia, podobnego typu argumentu - 10 razy więcej osób nie czytało w ogóle Twojego materiału, z nich 70% jest przeciw Twoim tezom, co daje bezwzględną większość miłośników niedobrego PZLA.
Naprawdę w wielu aspektach się z Tobą zgadzam, mam nadzieję, że to zauważyłeś, ale co do spisków, knowań, wszechobecnych kradzieży, złej woli przede wszystkim, zbrodni na nienarodzonych talentach - nie ma zgody. I nie używajmy swoich przykładów do ilustracji tez większych, bo zawsze pachnie to zawoalowanym egocentryzmem.
aaa, spiorę Ci tyłek na każdym dystansie... no może na 800 się rozważnie nie wychylę. trzym się ciepło - jesteś w domu, czy na Wschodzie?
-
- Stary Wyga
- Posty: 211
- Rejestracja: 24 gru 2007, 10:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
aaaale mam refleks. Co do ostatniego Twojego postu - postaramy się w NIKE, by sytuacja wygladała jeszcze lepiej i naprawdę miło, że masz takie zdanie o naszej działalności.
Bez żadnej kokieterii i koterii - bardzo cenne uwagi i pomysły Marcinie vice naczelny Ty
Bez żadnej kokieterii i koterii - bardzo cenne uwagi i pomysły Marcinie vice naczelny Ty
Chłopaki, właśnie czytam sobie po kolacji wigilijnej ciekawą pozycję:
"Dialektyka Erystyczna - Czyli Sztuka Prowadzenia Sporów"
Artur Schopenhauer.
Może ktoś chce poczytać, bo mam w wersji elektornicznej
- - -
A tak na serio.
Widzę, że Kuba zahaczył ciekawy problem. Zgadzam się z tym, że Polacy podświadomie domagają się "państwa opiekuńczego" - to chyba jeszcze zakorzeniony i nie wykorzeniony socjalizm taką organizację propaguje.
Ja się pytam tak: ile trzeba nabiegać za seniora żeby PZLA wyciągnęło do nas rękę, a nie tylko małego palca. 1:48,5 to za mało... ale czy bez pomocy PZLA można więcej? Na tym poziomie chyba jest potrzebny sprzęt, obozy, kasa, warunki do treningu etc. Nie każdy może mieć środowisko takie jak chociażby M.Lewandowski, który i tak do Osaki nie pojechał.
Jak sie ma rozwijać młody zawodnik, który bije wieloletni rekord Malinowskiego na 3000m w hali (7.54.04) i biega 1500m w 3.40,12 skoro... to jest leniwe szukania opiekuńczości w zinstytucjonalizowanej Związkach?
Przecież PZLA nie może zrobić tak, że wystawi minima i to, co leży w ich kompetencji będzie przydzialane tylko tym, którzy to minimum nabiegają.
PZLA ma pomagać stwarzać mistrzów, nie zaś współpracować dopiero z tymi, którzy się mistrzami stają. Galen Ruup został otoczony opieką sponsorską Nike w wieku 14 lat i nikt nie wymagał od niego medali czy super wyników.
W Polsce pewnie znalazłoby się kilku zawodników, którzy w wieku 14 lat biegali podobnie jak on.
Nagor
"Dialektyka Erystyczna - Czyli Sztuka Prowadzenia Sporów"
Artur Schopenhauer.
Może ktoś chce poczytać, bo mam w wersji elektornicznej
- - -
A tak na serio.
Widzę, że Kuba zahaczył ciekawy problem. Zgadzam się z tym, że Polacy podświadomie domagają się "państwa opiekuńczego" - to chyba jeszcze zakorzeniony i nie wykorzeniony socjalizm taką organizację propaguje.
Ja się pytam tak: ile trzeba nabiegać za seniora żeby PZLA wyciągnęło do nas rękę, a nie tylko małego palca. 1:48,5 to za mało... ale czy bez pomocy PZLA można więcej? Na tym poziomie chyba jest potrzebny sprzęt, obozy, kasa, warunki do treningu etc. Nie każdy może mieć środowisko takie jak chociażby M.Lewandowski, który i tak do Osaki nie pojechał.
Jak sie ma rozwijać młody zawodnik, który bije wieloletni rekord Malinowskiego na 3000m w hali (7.54.04) i biega 1500m w 3.40,12 skoro... to jest leniwe szukania opiekuńczości w zinstytucjonalizowanej Związkach?
Przecież PZLA nie może zrobić tak, że wystawi minima i to, co leży w ich kompetencji będzie przydzialane tylko tym, którzy to minimum nabiegają.
PZLA ma pomagać stwarzać mistrzów, nie zaś współpracować dopiero z tymi, którzy się mistrzami stają. Galen Ruup został otoczony opieką sponsorską Nike w wieku 14 lat i nikt nie wymagał od niego medali czy super wyników.
W Polsce pewnie znalazłoby się kilku zawodników, którzy w wieku 14 lat biegali podobnie jak on.
Nagor
Więc o czym my mówimy?Ostatnio dyskutowana jest na forum na onecie sprawa Kamila Z. z Mielca - junior z pierwszym wynikiem w Europie, który ma 250zł stypendium z klubu.
- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Uf, jestem po kolacji wigilijnej trochę rozleniwiony, więc nie będę się już rozpisywał.
Tylko dwie sprawy: po pierwsze, pzla ma tworzyć mistrzów, a nie współpracować z już obecnymi mistrzami (choć to też). Nie sądziłem, że w czymkolwiek zgodzę się z Tomaszem. Pzla nie jest tylko dla pięciu najlepszych zawodników.
Co do szkolenia: rozporządzenie ministra albo jakiś regulamin PKOL, no coś tam mówi, że szkoleniu podlegają wszyscy zawodnicy z klasą mistrzowską. Myślisz, że PZLA chciało mnie powoływać na jakikolwiek obóz? Musieli to zrobić w świetle przepisów, żeby potem powiedzieć, że się nie nadaję. Ale żeby to wiedzieć, trzeba mieć klasę mistrzowską Wybacz Kuba ten drobny przytyk, wiem, że już mnie nienawidzisz Mam nadzieję, że zrobisz nawet MM, ale boję się, że niewiele Ci to może dać, bo w matactwie PZLA może się okazać, że do Pekinu pojedzie ktoś słabszy, tak jak to było w tym roku z Hubertem Pokropem.
A jeszcze a propos tak zwanej perspektywiczności, która jest niemal religią. Czy zdolny junior daje większe szanse na medal na następnych Igrzyskach niż 24-letni Yared lub 27-letni Nagór? Praktyka pokazuje, że nie, u nas tymczasem skreśla się wszystkich, którzy mają więcej niż 22 lata. A co z takimi, którzy, jak ja (skoro już tak jedziemy po mnie personalnie), dopiero w wieku 20-21 lat zaczęli trenować? Obecny szef wytrzymałości PZLA chyba zapomniał, że sam zaczął trenować w wieku 21 lat, a świetne wyniki osiągał jeszcze w 39 roku życia. Podobnie było z początkami większości naszych najlepszych zawodników, od Krzyszkowiaka do Huruka.
Obecnie panuje kult młodości, ale ponieważ obecna ekipa miesza w PZLA już dobre parę lat, to ja spytam: co się stało z tymi, którzy byli perspektywiczni 3 lata temu? Już ich w większości nie ma. W piłce nożnej w jednym z wywiadów Beenhakker był zdziwiony tym, że zarzuca mu się, że powołuje nieperspektywicznych zawodników. Powiedział, że dla niego liczy się forma, a nie metryka. U nas ostatnio liczy się metryka.
Aha, jeszcze a propos wszechmocy: w sprintach i biegach średnich PZLA niestety bardzo łatwo może wyciąć nielubianych zawodników. Biegi, gdzie można zrobić wynik, są dwa. O tym, kto tam startuje, nie decyduje forma. Na ten temat znam zresztą wiele niewesołych historii, ale to już temat na inne opowiadanie.
P.S. Schoppenhauera i ja, i Kuba przerabialiśmy na studiach punkt po punkcie, więc któremukolwiek ciężko tu zapunktować
Tylko dwie sprawy: po pierwsze, pzla ma tworzyć mistrzów, a nie współpracować z już obecnymi mistrzami (choć to też). Nie sądziłem, że w czymkolwiek zgodzę się z Tomaszem. Pzla nie jest tylko dla pięciu najlepszych zawodników.
Co do szkolenia: rozporządzenie ministra albo jakiś regulamin PKOL, no coś tam mówi, że szkoleniu podlegają wszyscy zawodnicy z klasą mistrzowską. Myślisz, że PZLA chciało mnie powoływać na jakikolwiek obóz? Musieli to zrobić w świetle przepisów, żeby potem powiedzieć, że się nie nadaję. Ale żeby to wiedzieć, trzeba mieć klasę mistrzowską Wybacz Kuba ten drobny przytyk, wiem, że już mnie nienawidzisz Mam nadzieję, że zrobisz nawet MM, ale boję się, że niewiele Ci to może dać, bo w matactwie PZLA może się okazać, że do Pekinu pojedzie ktoś słabszy, tak jak to było w tym roku z Hubertem Pokropem.
A jeszcze a propos tak zwanej perspektywiczności, która jest niemal religią. Czy zdolny junior daje większe szanse na medal na następnych Igrzyskach niż 24-letni Yared lub 27-letni Nagór? Praktyka pokazuje, że nie, u nas tymczasem skreśla się wszystkich, którzy mają więcej niż 22 lata. A co z takimi, którzy, jak ja (skoro już tak jedziemy po mnie personalnie), dopiero w wieku 20-21 lat zaczęli trenować? Obecny szef wytrzymałości PZLA chyba zapomniał, że sam zaczął trenować w wieku 21 lat, a świetne wyniki osiągał jeszcze w 39 roku życia. Podobnie było z początkami większości naszych najlepszych zawodników, od Krzyszkowiaka do Huruka.
Obecnie panuje kult młodości, ale ponieważ obecna ekipa miesza w PZLA już dobre parę lat, to ja spytam: co się stało z tymi, którzy byli perspektywiczni 3 lata temu? Już ich w większości nie ma. W piłce nożnej w jednym z wywiadów Beenhakker był zdziwiony tym, że zarzuca mu się, że powołuje nieperspektywicznych zawodników. Powiedział, że dla niego liczy się forma, a nie metryka. U nas ostatnio liczy się metryka.
Aha, jeszcze a propos wszechmocy: w sprintach i biegach średnich PZLA niestety bardzo łatwo może wyciąć nielubianych zawodników. Biegi, gdzie można zrobić wynik, są dwa. O tym, kto tam startuje, nie decyduje forma. Na ten temat znam zresztą wiele niewesołych historii, ale to już temat na inne opowiadanie.
P.S. Schoppenhauera i ja, i Kuba przerabialiśmy na studiach punkt po punkcie, więc któremukolwiek ciężko tu zapunktować
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Zgadza sie .kuba wiśniewski pisze: Czy jesteście przekonani, że w innych krajach centralne ośrodki lekkiej atletyki zajmują się w dużo większym stopniu zawodnikami niż w Polsce? Czy faktycznie w innych państwach odpowiedniki PZLA działają na dużo innych zasadach i podstawach prawnych? Nie mam pełnej wiedzy na ten temat, ale mam za to wrażenie, że siła lekkiej atletyki w krajach afrykańskich (wiem, inna kultura), w USA (wiem, inna gospodarka), w Wielkiej Brytanii (wiem, inna tradycja), w Rosji (wiem, inna mentalność), w Niemczech (wiem, inna dyscyplina) - nie tkwi w scentralizowanych instytucjach państwowych, ale poza ich głównym spektrum. I zależy w dużym stopniu od własnej inicjatywy, której trochę mi brakuje w Polsce.
Za to w narzekaniu jesteśmy Mistrzami Świata.
Uczestniczylem ( wraz z Bohdanem Bulakowskim ) w zjezdzie zwiazku USA i podobienstwo do PZLa ( te negatywne ) bylo az komiczne .
Uklady i ukladziki , dbanie wylacznie o wlasny tylek , samokreowanie sie , wystawne rauty w trosce o glosy na zjezdzie , zalapywanie sie na krzywy ryj na jakies atrakcyjne wyprawy w egzotyczne strony ( na koszt zwiazku , rzecz jasna ) itp .
Przypomina mi to niegdysiejsze zawolanie "precz z komuna !" , po ktorej nasz kraj miala owladnac bezgraniczna blogosc , sprawiedliwosc i dobrobyt ( sprawdzilo sie ? , jak tak to juz wracam ! ) .
Kiedy prowadzilem z ramienia PZLA obozy sportowe dla obcokrajowcow , ich opinie na temat macierzystych zwiazkow byly podobne . Turcy wyrazili sie w basic English "our Federation is a whore " .
Rumuni , Rosjanie , i Bulgarzy nic nie mowili bo nosili kaganiec na pysku .
Arabowie z Emiratow byli zadowoleni bo zwiazek sypal gotowka ( podobnie Arabia Saudyjska , gdzie swojego czasu staralem sie o kontrakt ) .
Na poddstawie tych miedzynarodowych obserwacji mam dosc wyrobiona opinie ale potrzeba mi tutaj konkretnych osob do dyskusji bo w przeciwnym wypadku bawimy sie wylacznie w slowka .
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
-
- Stary Wyga
- Posty: 211
- Rejestracja: 24 gru 2007, 10:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Właśnie o tym samym. Ma stypendium z klubu. Uważam, że to granda, że takie niskie. Ale w Mielcu jest pewnie ze 200 firm, może energię zużywaną na walkę ze Zwiazkiem użyć na poszukiwanie sponsora (nie wiem z ręką na sercu, może ktoś o niego zabiega).tomasz pisze: Nie każdy może mieć środowisko takie jak chociażby M.Lewandowski, który i tak do Osaki nie pojechał.
Galen Ruup został otoczony opieką sponsorską Nike w wieku 14 lat i nikt nie wymagał od niego medali czy super wyników.
Zgadzam się z Tobą, dlatego nawet w USA w przygotowaniach pomagają firmy, a nie jedynie instytucja centralna.
NagorWięc o czym my mówimy?Ostatnio dyskutowana jest na forum na onecie sprawa Kamila Z. z Mielca - junior z pierwszym wynikiem w Europie, który ma 250zł stypendium z klubu.
Słuchajcie, ja też strasznie bym chciał, żeby stypendia wzrosły o co najmniej 300% (bez żartów) i żeby opieką finansową objęto zarówno obiecujących juniorów, młodzieżowców, doswiadczonych (ale nie super-mistrzów) seniorów. Z moich szacunków wynika, że byłaby to grupa około 200 osób w samych biegach średnich i długich męskich. Obawiam się jednak, że środków nie znajdzie się na samych oszczędnościach w PZLA, czy odbieraniu Związkowi władzy.
Tak, wiem, od czegoś trzeba zacząć, ale według mnie totalnie nie tędy droga.
Nagór:
"Myślisz, że PZLA chciało mnie powoływać na jakikolwiek obóz? Musieli to zrobić w świetle przepisów, żeby potem powiedzieć, że się nie nadaję. Ale żeby to wiedzieć, trzeba mieć klasę mistrzowską Wybacz Kuba ten drobny przytyk, wiem, że już mnie nienawidzisz Mam nadzieję, że zrobisz nawet MM, ale boję się, że niewiele Ci to może dać, bo w matactwie PZLA może się okazać, że do Pekinu pojedzie ktoś słabszy, tak jak to było w tym roku z Hubertem Pokropem."
Nie ninawidzę Cię matole. Mam dużo pokory i jestem słaby, ale tym wieksza moja satysfakcja, jak z Tobą regularnie wygrywam
Ojej,a Ty znowu z tym biednym Hubertem. Bardzo go lubię, ale chciałbym zaznaczyć, że on sam nie jest na co dzień sfrustrowany, pokrzywdzony, ma chęć do biegania i się uśmiecha. NIe no, wiem, przesadzam, ale znów bierzesz przykład faktora ludzkiego (he, he, lubię tak grafomańsko pisać), co do którego omylności i niekompetencji się z Tobą zgadzam. I sam pisałem o tym, że na pewno super pomogłoby PZLA jasne stawianie kryteriów.
Ale przyjmij proszę na próbę założenie, że jednak ktoś w Związku pracuje, zdobywa i gospodaruje środkami w sosób nowoczesny, że ma wizję i konsekwentnie ją realizuje. Czy to aż takie science-fiction? Czy trzeba podpalać Kopernika, a absolutnie wszystkim w PZLA mówić, że się nie znają (bo niestety tak chcesz, by to brzmiało), bo w jednej z warszawskich szkół, czy w podkrakowsim technikum, czy na Podlasiu jest taki jeden młodzik, który biega na 1000m 2.30? Czy to naprawdę jest w gestii samego PZLA? Marcinie, na marginesie wszystkiego, proszę pamiętaj, że przy okazji komunikujesz, że wszyscy w kadrach się do nich zwyczajnie nie nadają, że trenerzy nie mają doświadczenia, a o konkretnym wyniku zawodnika X na imprezie mistrzowskiej zadecydował nie on sam, ale Związek na jednym z pokrętnych walnych zgromadzeń.
I tyle, mam nadzieję, że wyraziłem się w miarę precyzyjnie i że rozumiesz, że większość Twoich postulatów jest dla mnie oczywista. I że jest oczywista dla każdego. Sęk w tym, że zbyt oczywista, aby tracić energię na walkę z wyimaginowanym niekiedy przeciwnikiem.
-
- Stary Wyga
- Posty: 211
- Rejestracja: 24 gru 2007, 10:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
[quote="tomasz"]
Ja się pytam tak: ile trzeba nabiegać za seniora żeby PZLA wyciągnęło do nas rękę, a nie tylko małego palca. 1:48,5 to za mało... ale czy bez pomocy PZLA można więcej?
Sorry, że tak na raty.
Ale moja odpowiedź, z całym przekonaniem - TAK, można więcej!!! Właśnie o to mi cały czas chodzi!!! Bez pomocy PZLA można więcej. Trzeba przede wszystkim robić swoje!!!
Ja się pytam tak: ile trzeba nabiegać za seniora żeby PZLA wyciągnęło do nas rękę, a nie tylko małego palca. 1:48,5 to za mało... ale czy bez pomocy PZLA można więcej?
Sorry, że tak na raty.
Ale moja odpowiedź, z całym przekonaniem - TAK, można więcej!!! Właśnie o to mi cały czas chodzi!!! Bez pomocy PZLA można więcej. Trzeba przede wszystkim robić swoje!!!
- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Kto? Jak? Gdzie? Poproszę o przykład, bo prędzej mi kaktus ma ręce wyrośnie niż zostanie spełnione takie założenie. Wizję to może niektórzy mają, ale jest to wizja mocno zamglona, do tego na pirackim dekoderzeAle przyjmij proszę na próbę założenie, że jednak ktoś w Związku pracuje, zdobywa i gospodaruje środkami w sosób nowoczesny, że ma wizję i konsekwentnie ją realizuje.
Myślę, że tak.kuba wiśniewski pisze: bo w jednej z warszawskich szkół, czy w podkrakowsim technikum, czy na Podlasiu jest taki jeden młodzik, który biega na 1000m 2.30? Czy to naprawdę jest w gestii samego PZLA?
Czy pośrednio czy bezpośrednio ale TAK. Jeśli finanse mają być w dużej części ze źródeł firm to może niech PZLA o to za dba i będzie takim łącznikiem? Związek będzie promował i rekalmować firmę, firma będzie pomagała zawodnikom.
Bo jeśli PZLA wychodzi i założenia, że: niech sobie kolega biega te 2:30 - co nas to obchodzi. Jego życie, jego sport. Nie możemy mu niańczyć i robić wszystkiego za niego. Przecież bieganie to również sponsoring, marketing, menagerstwo, kreatywność socjoekonomiczna etc. Złamie 2:20 i podpisze lukratywny kontrakt to wtedy coś pomyślimy.
Skoro bez PZLA można więcej (nie wątpię) to po co jest ten Związek?
Ostatnio zmieniony 25 gru 2007, 14:33 przez tomasz, łącznie zmieniany 1 raz.