Jeżeli biegasz 130km tygodniowo i masz 15kg nadwagi, to są 2 wyjścia:
1.Albo jakiś błąd treningowy/żywieniowy
2. Albo potrzeba cierpliwości
Byc może jest to kombinacja obu czynników. Ale jeżeli 4godz dziennie poświęcasz na dojazdy, to sugerowałbym zmniejszenie obciążeń treningowych, a poświęcenie większej ilości czasu na odpoczynek. 130km tygodniowo to w takim przypadku bardzo dużo.
Mówiąc praktycznie: 4 treningi biegowe w tygodniu + 1mieszany (np. trucht na siłownię, tam 30 minut, trucht z powrotem). Jedno długie bieganie (18-25km), jedno bieganie krótkie + siła biegowa (np.8km + 10x200m podbieg), jedna zabawa biegowa (po rozgrzewce np. 6 x 4 minuty, przerwa 3 min lub 10x2 minuty, przerwa 2 minuty), jedno bieganie z przebieżkami np. 15km + 10x120m, przerwa trucht. Na takim planie wyjdzie z 70km tygodniowo, ale będzie to TRENING, a nie bieganie bez sensu. 2 miesiące przed maratonem można próbowac robic rozbiegania dłuższe, 30-35km.
Jeśli czujesz się naprawdę mocny, możesz biegac nawet 6 razy tygodniowo, ale ważniejszy jest prawidłowy wypoczynek po treningu niż zrobienie jak najwięcej. Do tego w miarę rozsądne odżywianie. Prędkośc biegu? Komfortowa. Zaczynaj zawsze spokojnie, stopniowo rozkręcaj się, ostatnie kilka kilometrów może byc mocniejsze, ale nie na maxa. Skoro biegasz tak dużo, zakładam, że masz pewne przygotowanie wytrzymałościowe, możesz wychodzic poza zwykłe człapanie i czasem poszalec. No i jak tylko masz okazję, startuj w biegach ulicznych 5-15km, to frajda i najlepszy trening.
40 lat to niewiele, odrobina cierpliwości i będziesz biegał 10km poniżej 40 minut. Ale myślę, że 5kg odchudzenia to jeszcze za mało, przy wzroście 179 waga startowa do maratonu to raczej poniżej 78kg, idealnie byłoby tak z 70, no ale zakładam, że aż tak mocno nie chcesz się odchudzic. I to tyle konkretów, reszta jest sprawą cierpliwości i zdrowia.
Tomasza najlepiej ignorowac, ale czasami gada takie głupoty, że nie można nie zareagowac.
Tomasz, jeśli jesteś w wieku 25-30 lat, jesteś zdrowy i bez nadwagi, wytrzymałeś trening 400km/miesięcznie, to gdybyś był pod moją opieką i mógł trenowac 6 razy tygodniowo, to po prostu nie wyobrażam sobie, żebyś nie pobiegł 36 minut na 10km, przy objętości dużo mniejszej, 250-300km miesięcznie. Żeby biegac z tego 42 minuty, trzeba by naprawdę się postarac, coś spieprzyc w treningu.
tomasz pisze:Ale ja już mówiłem, że skoro piszę bzdury to powiedzcie gdzie i dlaczego. Konkrety. Cytaty.
Najlepszym konkretem są w tym wypadku twoje wyniki. Ale jeśli kolejny raz chcesz usłyszec, dlaczego, co, to wróc do tej opowieści bartosha o murarzu, któremu mądrala udowodnił, że nie zna się wcale na murowaniu. Na proste pytania dajesz wydumane odpowiedzi. To tak, jakbyś na pytanie, jak iśc przed siebie, zaczynał skomplikowany wywód o zależnościach mięśniowo-kostnych, mechanice stóp, kolan, bioder i kręgosłupa, pracy rąk, impulsach nerwowych w przodomózgowiu, pracy błędnika w celu koordynacji, itd, podczas gdy wystarczy powiedziec że trzeba stawiac nogę za nogą.
tomasz pisze:Ale ja już mówiłem, że skoro piszę bzdury to powiedzcie gdzie i dlaczego. Konkrety. Cytaty.
Czytaj uważniej - chodzi o pisanie bzdur. Ty dalej się uczepiłeś tego moich życiówek.
Jeśli chodzi o "murarza" to Ty mylisz kilka pojęć wrzucającc je do jednego worka.
Murarz nie udowodnił ekspertowi, że nie potrafi murować ale tego, że nie zna teorii budownictwa. Poza tym dyskusja nie toczyła się o efektywności budownictwa ale o chemii.
Mogłeś nie zrozumieć , zdarza się
No i jeszcze jedno. Pytałem o to, w który miejscu piszę bzdury - nie o to czy wydaje Ci się to skąplikowane, czy nie. Chodzi o merytoryczną wartość, nie pragmatyczną. Możliwe, że Tobie to co napszę nic nie mówi - ale ja myślę, że większość dokonalne sobie radzi.
Dziwi mnie też, że uważasz moje pisanie za skomplikowane.
Z tym chodzeniem to też nie najlepszy przykład. Bo tutaj są inne warnki. Bieganie jest trohę bardziej złożone. Czy Ty naprawdę chcesz trenować z pominięciem fizjologii?
P.S - to wyprowadzanie koorydnacji z błędnika to nie najlepszy pomysł
tomasz pisze:Czy Ty naprawdę chcesz trenować z pominięciem fizjologii?
Nie, chcę trenowac z pominięciem bełkotu tomasza. Fizjologia może zostac. Ale chciałbym któregoś dnia wejśc na forum i nie widziec tych bełkotliwych, przemądrzałych, długich wypowiedzi, z których wynika tylko, że biegając 400km miesięcznie, autor doszedł do wyniku 42 minuty na 10km...
Tomasz, używanie skomplikowanych słów to jeden ze sposobów przykrycia braku wiedzy. Ty, taki specjalista, piszesz uczenie o lipolizie, a nie wiesz nawet, że "skomplikowane" pisze się właśnie tak, a nie "skąplikowane". Podobnie kiedyś widziałem "żadko"... Taki uczony robi błędy jak dzieciak z podstawówki?
Tomasz, może w końcu przedstawisz się czytelnikom bardziej, podasz swój wiek, staż treningowy, życiówki? To cenne informacje, jesli masz byc forumowym ekspertem. Tak w ogóle, to dziwie się, że jeszcze nie wzięto cię do jakiegoś treningowego Hall of Fame, do PAN-u lub PZLA, takiego fachowca...
Panowie dajcie spokoj z tym ciaglym cytowaniem i przekomarzaniem sie bo nic z tego nie wynika i zaczyna to wygladac jak nasza scena polityczna. Nie zrozumcie mnie zle ale naprawde lepiej takie dyskusje prowadzic na prywatnych wiadomosciach. Pozatym piszecie nie na temat.
Michal. J
MOIM TRENEREM JEST JEZUS-strasznie wymagajacy ale warto mu zaufac
To jeszcze w sprawie treningu przez internet. Zauważam, że każdy, kto w poważniejszy sposób otarł się o trening biegowy, unika udzielania internetowych porad. Owszem, można udzielic pewnych wskazówek, nakierowac. Ale jeśli ktoś sądzi, że można kogokolwiek trenowac nie widząc go, udzielac porad po pytaniu typu: "co robic, żeby pobiec...", to się myli. Ci, którzy udzielają tego typu porad, to fałszywi prorocy.
Dlatego Jar, nie dziw się, że nie dam ci szczegółowych odpowiedzi. Zarysowałem przykładowy plan - do modyfikacji oczywiście, ale mam w sobie na tyle pokory, żeby wiedziec, że trenowanie przez internet to żadne trenowanie. Dlatego nie piszę, jakie odcinki, po ile. Mogę wskazac kierunek, którym podąża większosc zawodników - mój atut, że wiem, jak trenują najlepsi, często trenowałem z nimi. Wiem też, jak trenuja matorzy. Jeśli daje się sprowokowac Tomaszowi, to dzieje się to dlatego, że nie mogę patrzec, gdy kompletny ignorant udziela innym porad tonem eksperta, na dodatek w sytuacji, gdy jego porady ewidentnie nie sprawdziły się na nim samym (i prawdopodobnie na nikim innym)
Co do pytania, kogo trenuję: przede wszystkim siebie od 3 lat, swoją dziewczynę od roku (4:22 na 1500m), kilkunastu osobom udzielam luźnych wskazówek treningowych (niektórym z nich rozpisywałem plan przez kilka miesięcy, są to na ogół moi znajomi na poziomie 1.52-1.56 800m, 3.55-4.10 na 1500m). Pomagam swojemu ojcu, w Słupsku czasami pomagam w treningu w miejscowym klubie, prowadząc niektóre zajęcia z dzieciakami. Nie mam papierów trenerskich, ale kilka lat "terminowałem" u niezłych trenerów, biorąc udział w układaniu planów treningowych, podpatrując, dyskutując itd.
Prawdę mówiąc przeoczyłem wątek o treningu pod 1500m, ale gdybym nie przeoczył, nadal nie udzialałbym szczegółowych porad, bo:
1.Od trenowania młodzieży jest klub i trener na miejscu, przez internet można tylko zaszkodzic, szczególnie młodemu organizmowi,
2.Wiedza kosztuje, udzielam drobnych porad, ale trenowanie to na tyle czasochłonne i stresujące zajęcie, że nie robiłbym tego za darmo.
Podziwiam amatorów, na Pomorzu mam kilkudziesięciu znajomych, kolegów mojego ojca, którym kibicuję zawsze, kiedy mogę. Zresztą, wbrew temu, co zarzuca mi tomasz, nie jestem zawodowcem: trenowałem, godząc to ze studiami (zajęcia w dzień, potem 1h dojazdu na trening i godzina z powrotem), od 3 lat pracuję za granicą, w różnych miejscach, w różnych zawodach, czasami dziwnych (od kelnera do mima). Zwykle starałem się pracowac kilka miesięcy za granicą, żeby móc nie pracowac przez sezon w Polsce, w ten sposób finansowałem swoją karierę "zawodową". Co z reguły kończyło się kontuzjami i stagnacją, dlatego właśnie prozuciłem ten model na rzecz zupełniego amatorstwa. Taki ze mnie zawodowiec. Czym różnię się od tomasza (prawdopodobnie jest studentem), nie wiem. Na pewno pokorą w podejściu do trenowania innych osób, na pewno wynikami. Ale tomasz ma takie same możliwości dojścia do wyniku, jak ja. Może i lepsze - ja zaczynałem, biegając w tenisówkach, w bawełnianych spodniach, wełnianej czapce, nie mając pojęcia o bieganiu, słuchając trenera.
Co jeszcze? W Hiszpanii, Holandii i USA, gdzie spędziłem sporo czasu, nawet amatorzy trenują pod opieką trenera. Od znajomych wiem, że podobnie jest w Wielkiej Brytanii. To odpowiedz na pytanie, czy warto go miec. Często amatorzy współfinansują własny klub biegacza, który zatrudnia dzięki temu trenera. W USA nie patrzy się na papiery trenerskie, ale na osiągnięcia. W Polsce jest taka kultura, że porady trenerskie każdy chce miec za darmo, szczególnie amatorzy. To się na pewno zmieni, bo za darmo można otrzymac tylko produkt niskiej jakości (wiadomo, od kogo ; ) )
Czyli, mówiąc krótko: mimo pewnego doświadczenia nie uważam się za eksperta, co sugeruje tomasz. Wciąż się uczę. Ale bezlitośnie tępię fałszywych trenerów, bo to osoby, które nikomu nie pomogą, a mogą zaszkodzic. Na tym tępieniu zwykle cierpi tomasz - właśnie dlatego, że (bez żadnych przesłanek) pozuje on na eksperta od treningu.
Takie male pytanie:
czy czlowiek ktory nie ma talentu a trenuje powiedzmy 6-7 razy w tyg od 10 lat poprawi sie po 3 latach maratonskiego treningu o 50minut w maratonie moze się równac z profesjonalista, który poprawil sie w maratonie po 3 latach tegoz treningu o 20minut. Obaj trenuja samych siebie. Czy tak naprawde wynik swiadczy o talencie trenerskim czy raczej progres zawodnika w jego karierze.
Nie mozemy nawzajem sie oskrazac o brak wiedzy czy doswiadczenia. Na swoim przykladzie przekonalem sie wiele razy ze nawet od totalnego laika ktory cos gdzies uslyszal mozna sie uczyc, a wielkich slaw trenerskich czasem lepiej nie sluchac. Ktos kto naprawde szuka wiedzy znajdzie ja sluchajac tomasza ktory zna Fizjologie Gorskiego na pamiec i wyciagnie cos z jego tekstow i doda do swojej wiedzy, ale takze z tekstow fredzia czy Nagora czy Ryszarda czy innych, a nawet Tompoza . Kazdy z nas ma jakies doswiadczenie czy wiedze. Jeden cos gdzies przeczytal i doradza tak jak pisalo w ksiazce inny doswiadczyl czegos. Kto ma racje?
Michal. J
MOIM TRENEREM JEST JEZUS-strasznie wymagajacy ale warto mu zaufac
Drogi Marcinie, przytoczę po raz trzeci to, co umyka Twojej uwadze:
napisałem, że w Poznaniu zrobiłem 3h41` z objętości 50-60km w tyg. Później od listopada zacząłem biegać więcej.
Nie mozna porównywć mnie do Ciebie. Ty jesteś zawodowcem z kilkuletnim doświadczeniem, ja jestem tylko amator człapak. Uwierz, że gdybyś nagle biegał prawie 100% więcej w miesiącu niż "normalnie" też po 3 miesiącach coś by Ci siadło.
Tak więc kiedy biegałem po 400km na miesiąc to wówczas nie startowałem. Te 42` były właśnie z objętości 50-60 w tyg. i dokładnie 3 miesiącach biegania - wcześniej miałem 4 misiące przerwy przez kontuzję.
Mogłeś nie doczytać, zdarza się
Kiedy biegałem te 400km to nie startowałem. Prędkość na 90%HRmax miałem około 3:45 ale nie ma sensu teoretyzować ile bym z tego pobiegł.
Marcinie ja nie używam skomplikowanych słów, naprawdę. Ostatnio kupiłem sobie "Bioenergetykę i biochemię tlenowego wysiłku fizycznego" - to jest skomplikowane i trudno wyciągnąć wnioski, które mają pragmatyczne desygnaty w rzeczywistości. Ale nie to co ja piszę.
Jeśli chodzi o ortografię zawsze mam z tym problem, ale uważam, że takie wytyakanie jest dobre - to edukuje.
Ale wiedz, że poziom intelektualny nie idzie w parze ze poprawną polszczyzną pisaną. Wielu noblistów literatury to dyslektycy - poważnie.
Jaki ekspert? Przecież ja nie mówię nic, co wykracza poza podstawowe metody Skarżyńskiego czy Ryszarda. Znajdź mi radę, która jest zła i wyszła z moim ust. Może się mylę, może faktycznie coś bełkotam. Ale jak oskarżasz to wskarz materiał dowodowy
To teraz z innej beczki.
Ponad 2,5 roku trenowałem kulturystykę. Bez suplementów i zmiany diety obwód ramienia z 32 do 37 zwiększyłem w trzy miesiące. Później było już ciężko ale po roku doszedłem do 40,5cm w raminiu (mam 167cm wzrostu). W klatce piersiowej zwiększyłem obwód z 85 do 110cm.
Przy wadze 68kg poprawiłem się w tym czasie z 60 do 105kg na klatkę w wyciskaniu.
Kiedy byłem w szczycie formy przychodziłem na siłownię na 45` - inni na 1,5h. Trenowałem najmniejszymi ciężarami. Trenowałem 4-5x w tyg. Inni 7.
Nie piszę tego po to żeby się chwalić.
Trenowałem z różnymi ludźmi.
Byli tacy, którzy w ciągu roku robili takie postępy co ja w ciągu miesiąca. Bo jeśli trafił się ektomorfik o budowie Tergata to problem był spory. Po prostu nie wnikając w "bełkoty" mam predyspozycje akurat do tego.
Ale tak to wygląda, można się zaharować na śmierć na siłowni a efektów nie będzie. Inni przychodzą i wszystko dzieje się jakby samo.
Inny przykład. Mój kolega (waga 70kg) przez ponad rok stosując różne koksy doszedł do poziomu 95kg na klatkę. Ślęczał codziennie przed interenetem i zgłębiał tajemnice koksowania i metodyki treningu.
Pewnego dnia przyszedł inny kolega - nigdy nie trenował, lubił wypić, zaćpać etc. Te 95kg podniósł 3x i poszedł do domu.
Dlatego uwierz, że ludzie są bardzo różni.
Ja przez 3 miesiące natłukłem 1100km - głównie skupiałem się na poprawie dolnych zakesów.
1x w tyg. robiłem SB
1x w tyg. bądź wb2 w interwale, bądź też zb
1x w tyg. coś dłuższego 20-30km
Reszta to owb1 + przebieżki.
No i to dało mi tylko jakieś 50s poprawwy na prędkości 70% oraz 30s poprawy na prędkości 80%
Owszem w bywało, że biegałem trzy dni pod rząd po 20km ale to inna bajka.
Nie wiem czy znasz Artura Kaweckiego. Życiówka na 100km 7h00`. Otóż on jest alkoholikiem. Potrafi 3-4 miesiące pić codziennie. Później odstawia wódkę i biega. Wystarczają mu 2-3 miesiące i jest na poziomie 2:50 w maratonie. Ale to w ramach ciekawostki - każdy jest inny Marcinie.
MichalJ pisze:...
Nie mozemy nawzajem sie oskrazac o brak wiedzy czy doswiadczenia. Na swoim przykladzie przekonalem sie wiele razy ze nawet od totalnego laika ktory cos gdzies uslyszal mozna sie uczyc, a wielkich slaw trenerskich czasem lepiej nie sluchac. Ktos kto naprawde szuka wiedzy znajdzie ja sluchajac tomasza ktory zna Fizjologie Gorskiego na pamiec i wyciagnie cos z jego tekstow i doda do swojej wiedzy, ale takze z tekstow fredzia czy Nagora czy Ryszarda czy innych, a nawet Tompoza . Kazdy z nas ma jakies doswiadczenie czy wiedze. Jeden cos gdzies przeczytal i doradza tak jak pisalo w ksiazce inny doswiadczyl czegos. Kto ma racje?
Rację masz Ty Michał!!!
Szczerze powiem, że trochę z żalem czytałem tę dyskusję (o Danielsie również), w której zdecydowanie zabrakło merytoryki.
W końcu to jest forum i od tego chyba jest, żeby w wolny sposób wymieniać swoje myśli. Jeśli osoby z większą wiedzą i doświadczeniem będą tak obcesowo traktować każdego kto ma inne zdanie, to dojdziemy do tego, że ludzie się będą bali zadać pytanie z obawy przed krytyką!
Może też się tak zdarzyć, że ludzie, którzy mają coś do powiedzenia też się nie wychylą, żeby np nie zostać zgaszonym pytaniem o swoje wyniki.
Z drugiej strony, chyba rozumiem motywy krytykujących Tomasza, lecz w takim przypadku powinien być skrytykowany sposób jego wypowiedzi, a nie sam Tomasz i jego osiągnięcia.
Tomku! pomyśl ile korzyści mogło by być z tych dyskusji, gdybyś na pytanie Henley'a zamiast "Nie ma sensu" odpowiedział np "Być może ma sens, ale ja go nie widzę i proponuję....".
Muszę zgodzić się z Fredziem - jeśli nie jestem zawodowcem np. trenerem to nie powinienem wypowiadać się na zasadzie objawiania prawd.
Nie podoba mi się natomiast dowalanie drugiemu. Nagor - powiedz chłopie, że się nie zgadzasz, powiedz dlaczego i tyle. Jak dyskutant "nie poniał" to go po prostu olej.
Wracając do wątku Jara o trenerach:
dla takiego starego dziada jak ja (45 l) teoretycznie szkoda czasu dobrego trenera. Ale na początku przygody biegowej nawet amator powinien skonsultować się parę razy z osobą, która ma wiedzę na temat biegania. Można się wtedy uchronić przez złą i szkodliwą techniką biegu i np. przed kontuzją.
Długo biegałem sam. Potem dołączyłem do Benneta i innych długasów z Bydgoszczy. Okazało się, że za wysoko unoszę przedramiona i zbyt mocno pochylam się do przodu. Poprawiłem to i np. na maratonie w Poznaniu w ogóle nie bolał mnie kręgosłup albo ramiona co wcześniej podczas długich wybiegań dość często się zdarzało.
PS - Fredzio czy możesz mi podesłać np. na priva naszą wspólną fotkę z Expo w Poznaniu?
Widzisz Tomasz - jak chcesz, to możesz - to był ciekawy tekst, napisany ludzkim językiem, oparty na własnym doświadczeniu. Od razu chętnie sie to czyta. Mam nadzieję, że w takim kierunku będy szły te dyskusje, bo mnie naprawde nie bawią przekomarzania.
Pytanie o sens internetowych porad można zadac inaczej: co każdy z nas może dac innym na forum? Najcenniejsze jest nasze biegowe doświadczenie. Tutaj każdy jest równy, każdy ma do powiedzenia coś ciekawego i odkrywczego. Ale tym doświadczeniem możemy dzielic się tylko w pewnym kontekście: wynikowym, stażowym czy bytowym. Bo warto wiedziec, że ktoś, kto poleca kontrowersyjne metody treningowe, sam biega fatalnie. Albo że ktoś, kto zaleca bieganie 200km/tygodniowo jest wojskowym emerytem i ma mnóstwo czasu na odpoczynek.
Teraz pytanie, czy były zawodnik będzie zawsze dobrym trenerem? Na pewno nie! Ale ostrzegam przed lekceważeniem wiedzy treningowej, którą taki zawodnik posiada. Jeśli zaś wiedzę praktyczną połączy z wiedzą teoretyczną, pewną intuicją, pokorą i kilkoma innymi cechami – zawsze będzie lepszym szkoleniowcem niż ktoś, kto sam nie był zawodnikiem. Przykłady? Chocby sam Canova i większośc włoskich trenerów, chocby Salazar z USA, chocby najlepsi polscy trenerzy. I jedno jest pewne: nawet średnio inteligentny zawodnik po latach treningu ma większą wiedzę praktyczną niż forumowy ekspert, chocby przeczytał tysiąc książek.
Więc wracając do tematu dyskusji - internetowe porady proponuję traktowac z dużą ostrożnością, a trener realny, nie wirtualny, to osoba, która będzie przydatna dla każdego. Obojętnie, czy biega 2:10, czy 4 godziny.
Jeszcze może zanim utworzy się tu spontaniczny Front Obrony Tomasza, zapytam: czy forum o nazwie "trening" jest po to, żeby dyskutowac o fascynujących, ale zupełnie abstrakcyjnych zagadnieniach fizjologii? Czy może po to, żeby zajmowac się może mało efektownie brzmiącymi, ale SKUTECZNYMI metodami treningu?
Leo, jesli ktoś ci powie, że Slońce krąży dookoła Ziemi, to będziesz tylko wyrażał swoje zdanie, że nie? Nie, stukniesz się w głowę, wyślesz faceta do podstawówki i w zasadzie skończysz z nim rozmowę. I moje wypowiedzi to właśnie takie stukanie się w głowę. Tomasza nie przekonam - musiałby pójśc pod opiekę dobrego trenera, pobiec w maratonie 2:50, wtedy zrozumiałby, że sam skład mięśni to za mało, żeby tłumaczyc się brakiem skuteczności treningu. Moje teksty są głównie do tych, którzy czytając wypowiedzi Tomasza uwierzą, że odkryli jakąś nową, nieznaną tajemnicę treningu, np. lipolizę. W treningu nie ma cudownych środków, niestety. Liczy się cierpliwośc, zdrowie i charakter. I rozsądek, rzecz jasna.
Tomasz, uparcie pytasz, co takiego bzdurnego piszesz? Żeby daleko nie szukac, bzdurna jest twoja wypowiedź w sprawie JarStarego. Jasno wyłożył ci to Fredzio: w wypadku gościa z kilkunastokilową nadwagą nie ma sensu majaczenie o skłądzie mięśni. Rada Fredzia była prosta: zrzucisz nadwagę, będziesz biegac szybciej. Ty, radząc komuś, strzelasz z armaty do wróbli. Wytaczasz jakieś przyciężkawe argumenty o lipolizie, składzie mięśni, podczas gdy rady w tych przypadkach są proste: jeden musi biegac więcej, drugi szybciej, trzeci schudnąc. Tyle. Kropka.
Twoje fizjologiczne formułki rodem z encyklopedii są pewnie w większości prawdziwe, ale pytanie: co z nich wynika? Zakładasz, że ja nie znam fizjologii, tylko dlatego, że nie piszę o lipolizie, a piszę o zapieprzaniu. Ale Tomasz - ja znam fizjologiczne podstawy wysiłku fizycznego. Ale to tak jak z ortografią: trzeba ją znac, żeby umiec pisac, ale jak znasz ortografię, to nie znaczy, że staniesz się świetnym autorem. Bo możesz byc zwykłym grafomanem.
Podpierasz się prof. Górskim, ja podeprę się Canovą. Co ich różni? Górski jest profesorem-teoretykiem, Canova jest trenerem-praktykiem, wychowawcą rekordzistów świata. I ten Canova, mówi, że naukowe podejście do treningu nie sprawdza się w praktyce, a naukowcy nigdy nie są dobrymi trenerami. Podpierasz się Coe: ale widzisz, Coe właśnie poszedł pod prąd wiedzy naukowej (nawiasem mówiąc, nie wymyslił niczego nowego, tylko zastosował koncepcję 5 temp, którą wymyślił kto inny). Nie zastanawiał się nad fizjologią, tylko wyszedł od prędkości biegu, dowalił 5 x tempo w tygodniu. I co? Pobił rekord świata. Wbrew naukowcom, którzy nie widzieli sensu w jego metodzie. Canova mówi, że najlepsi często stosują metody, które stoją w sprzeczności z wiedzą naukową.
Znałbyś angielski, poczytałbys, że Baldini - mistrz olimpijski w maratonie, pracuje mocno nad wytrzymałością beztlenową. I wygrywa, choc pewnie prof. Górski powiedziałby, że to bez sensu. A czy odpowiedziałby na pytanie, czy biegając 40 x 150m na 90% mocy, na przerwie 1' i 4' robisz bardziej trening tlenowy czy beztlenowy? Otóż tlenowy, choc to wydaje się wbrew fizjologii.
Żeby uzmysłowic, o co mi chodzi, kolejny przykład: 1,5 roku temu PZLA zaprosiło na wykład niejakiego trenera Landę, opiekuna reprezentacji Hiszpanii. Rozmawiał z nim m.in mój trener. I co się okazuje? Myslisz, że Hiszpanie przywiązują wielką wagę do fizjologii? A gdzie tam: na początku sezonu robią im badania, żeby zobaczyc, na jakim są poziomie, całkiem ogólne badania, a potem oni po prostu zasuwają, wedle zasad znanych już latach 50., kiedy nie podejrzewano nawet istnienia DNA. W trakcie sezonu nikt tam nie mierzy zakwaszenia, jak to się robi np. w Polsce. Skład mięśni? Popukaliby się w czoło! I skutek jest taki, że oni są najlepsi w Europie, często na świecie.
W wielu sprawach przytaczasz argumenty prawdziwe, ale zupełnie nonsensowne w kontekście treningu biegowego. Zasady treningu sa proste. Wyznaczając czasy odcinków, nie biorę poprawki na przyciąganie ziemskie, bo to mija się z celem. I jeszcze jedno: nie przekonuj mnie, że twoje słabe wyniki biorą się ze składu mięśni, a nie z błędów treningowych. Bariery istnieją, owszem, ale na poziomie dużo wyższym niż 3:30 w maratonie. Dla kogoś poniżej lat 30tu, ta bariera jest dużo bliższa 2:30 niż 3:30. Powie ci to każdy trener. Jeśli pobiegniesz 2:40 i nie będziesz się mógł poprawic, to wtedy można zastanowic się nad składem mięśni. Ale przy 3:40 jasne jest, że trening jest błędny. Na 10km 35 minut dostępne jest dla każdego zdrowego, w miarę młodego człowieka. To kwestia czasu poświęconego na trening i na odpoczynek. I dobrego treningu. I gwarantuję ci Tomasz, że mógłbyś złamac 3 godziny w maratonie, gdybyś miał dobrego trenera.
Szpanowanie Górskim to za mało: przeczytaj klasykę polskiego treningu: Mulaka, Maciantowicza, Zarembę, Szelesta. Poczytaj Lydiarda, van Aakena i trenerów nimi inspirowanych. Okaże się, że im więcej wiesz, tym wiesz mniej. Ja nie szpanuję autorami, których czytałem, choc czytałem ich tak na oko kilkanaście razy więcej niż ty. A twoje fizjologiczne prawdy brzmią dobrze w encyklopedii, ale trening to coś więcej niż encyklopedia.
Nagor pisze:Jeszcze może zanim utworzy się tu spontaniczny Front Obrony Tomasza....
Chcę tylko wyjaśnić, że jeśli idzie o mnie, to nie chodziło mi o obronę ani samego Tomasza, ani tego co mówi, ale o sposób formułowania myśli przez jego interlokutorów w dyskusji o Danielsie...
Nagor bardzo dużo mądrych rzeczy tu pisze:....
Ale chyba czas zamknąć temat sposobu prowadzenia dyskusji, bo bardzo chcę Ci podziękować za dalszą część Twojego posta. Wnosi on bardzo dużo merytorycznie do toczących się w tym dziale dyskusji i mam nadzieję, że z czasem będziesz rozwijał niektóre wątki w nim poruszane. Jest to niezwykle Ciekawy materiał dla kogoś kto dopiero się uczy treningu i ja na przykład bardzo chętnie skorzystam z takich porad, szczególnie, że ja doceniam Twoją wiedzę i praktykę.