tomasz pisze:
A jeśli chcesz wiedzieć to moim problemem nie było 3:30 w maratonie ale zachłanność i brak pokory. Trzaskałem ponad 400km w miesiącu, do tego jeszcze 1x w tyg. biegłem z pełnym plecakiem ciuchów 17km na salę żeby przez 1,5h robić trening w szkole dla sprinterów i średniaków. Typowo siłowo-szybkościowy.
Moim problemem było to, że poczułem się zbyt mocny
Biegałem po 110km w tygodniu, czasami wychodziło ponad 60km w 3 dni po górach gdzie miejscami musiałem iść bo biec się nie dało.
Tomaszu, a jakie to naukowe badania powiedziały ci o przemęczeniu? Biopsja mięśni, analiza kreatyniny czy badania genetyczne? Po pierwsze, 400km w tygodniu to nie jest coś oszałamiającego. Robiłem nawet 160/tygodniowo, do tego pracując, i dałem radę - trenując pod 1500m.
A teraz kolejny tekst tak na zdrowe myślenie - jesli biegałeś 400km miesięczne i nie potrafiłeś pobiec nawet 3:30 w maratonie, to znaczy, że jesteś bardziej niekompetentny niż myślałem. Ludzie którzy nie bełkoczą o lipolizie, biegają szybciej na kilometrażu o połowę mniejszym. Już nie wspomne o wyniku 42min/10km! Przy takim zaangażowaniu treningowym biegasz wolniej niż 50-kilkuletni mężczyźni, pracujący ciężko zawodowo, trenujący 3-4 razy w tygodniu!
Tomasz, mnie by było wstyd się tu wypowiadac, dysponując takimi "osiągami". O sobie uważam, że jestem słaby w sporcie wyczynowym (co raczyłeś zauważyc), ale mimo wszystko, godząc trening z pracą, byłem, dajmy na to, 7my na Mistrzostwach Polski. Jesli więc mnie uważasz za słabego, to ty jesteś sporo pod dnem.
Człowieku, biegasz 400km miesięcznie i nie jesteś w stanie zlamac 42 minut na 10km??? Do tego (sądząc po tekstach), jesteś młodym facetem. I śmiesz chwalic się tu wiedzą treningową? Dziewczyna, którą obecnie trenuję, biega na treningu 10km poniżej 40 minut!
No teraz to twój tupet wbił mnie w ziemię. Naprawdę!
Proponuję: wstaw sobie do podpisu adnotację: 400km miesięcznie/42min na 10km. Plus wiek. Wtedy nikt nie będzie miał do ciebie pretensji o udzielanie się na forum. Każdy będzie mógł ocenic wartośc twoich rad bez mojego czy Fredzia ciągłego dopowiadania.