Przygotowania do sezonu 2007 - półmaraton, maraton - Bartosh
- Bartosh
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 771
- Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49
Dzieki panowie... Dla uscislenia, to ma wygladac tak?
I tydzien
1. MZ 70-75-80-75-70% itd
2. BC 82%
3. WB
II tydzien
1. MZ 70-75-80-75-70% itd
2. MZ 85-90-85-90% itd
3. WB
Czy jeszcze inaczej?
I czy te 90% to nie za duzo? No bo polowke pobieglem na 92% i sie zastanawiam po tym co napisal Michal jak duzy objetosciowy powinien byc trening na tej intensywnosci. W sumie dokladnie tak (raz w tygodniu 85-90-85-90 itd) przygotowywalem sie do polowki...
I tydzien
1. MZ 70-75-80-75-70% itd
2. BC 82%
3. WB
II tydzien
1. MZ 70-75-80-75-70% itd
2. MZ 85-90-85-90% itd
3. WB
Czy jeszcze inaczej?
I czy te 90% to nie za duzo? No bo polowke pobieglem na 92% i sie zastanawiam po tym co napisal Michal jak duzy objetosciowy powinien byc trening na tej intensywnosci. W sumie dokladnie tak (raz w tygodniu 85-90-85-90 itd) przygotowywalem sie do polowki...
- Bartosh
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 771
- Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49
Udalo mi sie w miare bez przygod dobrnac do maratonu.
Pisalem juz o tym w innym watku, ale dla porzadku powtorze, ze przy dobrych warunkach planowalem pobiec maraton ok. 3:45.
Do takich szacunkow sklonilo mnie to, iz pobieglem:
polmaratonu pare tygodni temu - 1:45
troche wczesniej zawody na 10 mil (16km) - 1:20
Ostatni dlugi trening (32 km) zrobilem na 3 tygodnie przed startem - polowa nienerwowo, drugie pol na 83% HRmax z predkoscia 5:15 min/km.
Wiedzac, ze w dniu zawodow bedzie goraco zrewidowalem oczekiwania i zamiast 3:45 oczekiwalem raczej wyniku w okolicach 4 godzin.
Tu taka dygresja. Byla toczona dyskusja o tym, ze bieganie na tempo ma swoje niezaprzeczalne plusy i ze pulsometr nie jest najlepszym wyznacznikiem obciazen treningowych. Mimo tego ja ciagle nie wiedzialem o ile mam zwolnic w upale - to byc moze przychodzi z doswiadczeniem i ktos otrzaskany w startach wie jak biec zeby nie zaczac za szybko. Poki co mial to byc moj drugi maraton. Koniec koncow nie wystartowalem w tempie na 4 godziny, tylko postanowilem dobiec do polmetka kontrolujac puls.
Miedzyczasy (km - czas):
5 - 30:02
10 - 1:01:42
15 - 1:32:42
20 - 2:04:27
21 - 2:11:00
25 - 2:33:23
30 - 3:03:45
35 - 3:35:07
40 - 4:09:41
42 - 4:26:11
Po polowie probowalem nieznacznie przyspieszyc, ale nie udalo mi sie utrzymac tego tempa. Owo przyspieszenie dalo znac o sobie w koncowce.
Start przy 22 stopniach Celsjusza, wilgotnosc 84%. Koncowka w 33 stopniowym upale. Ostatnie 10 km po dosc otwartej, poprowadzonej wzdluz niskiej zabudowy, niezacienionej trasie.
Pilem duzo, zapodalem tez zel na 10, 20 i 30 kilometrze. Oprocz wody pilem duzo Gatorade na punkach odzywczych. Wybierajac miedzy odwodnieniem/utrata mikroelementow a klopotami zoladkowymi, wybralem to drugie. Na szczescie nic zlego sie nie przytrafilo... Troche dalo sie we znaki kolano, ale i tak mniej niz sie spodziewalem. Zadnych kurczy, utraty kontaktu z rzeczywistoscia.
Wracajac do dyskusji o wyzszosci jednych metod pomiaru obciazen nad innymi - skoro kontrola tempa i owo wyczucie przychodzi z doswiadczeniem, dlaczego tak wielu doswiadczonych zawodnikow nie ukonczylo niedzielnego maratonu no i czemu niektorzy zaczynali w tempie np. na 2:30, a konczyli z wynikiem 2:50?
Moze trzeba bedzie odswiezyc tamten watek, bo tu pewnie niewiele osob zagladnie...
Reasumujac, jestem zadowolony, ze dotarlem do mety w stosunkowo dobrym zdrowiu. Dzieki lekturze forum udalo mi sie uniknac wielu, choc zapewne nie wszystkich, pulapek.
Dzieki za pomoc.
Bartek
Pisalem juz o tym w innym watku, ale dla porzadku powtorze, ze przy dobrych warunkach planowalem pobiec maraton ok. 3:45.
Do takich szacunkow sklonilo mnie to, iz pobieglem:
polmaratonu pare tygodni temu - 1:45
troche wczesniej zawody na 10 mil (16km) - 1:20
Ostatni dlugi trening (32 km) zrobilem na 3 tygodnie przed startem - polowa nienerwowo, drugie pol na 83% HRmax z predkoscia 5:15 min/km.
Wiedzac, ze w dniu zawodow bedzie goraco zrewidowalem oczekiwania i zamiast 3:45 oczekiwalem raczej wyniku w okolicach 4 godzin.
Tu taka dygresja. Byla toczona dyskusja o tym, ze bieganie na tempo ma swoje niezaprzeczalne plusy i ze pulsometr nie jest najlepszym wyznacznikiem obciazen treningowych. Mimo tego ja ciagle nie wiedzialem o ile mam zwolnic w upale - to byc moze przychodzi z doswiadczeniem i ktos otrzaskany w startach wie jak biec zeby nie zaczac za szybko. Poki co mial to byc moj drugi maraton. Koniec koncow nie wystartowalem w tempie na 4 godziny, tylko postanowilem dobiec do polmetka kontrolujac puls.
Miedzyczasy (km - czas):
5 - 30:02
10 - 1:01:42
15 - 1:32:42
20 - 2:04:27
21 - 2:11:00
25 - 2:33:23
30 - 3:03:45
35 - 3:35:07
40 - 4:09:41
42 - 4:26:11
Po polowie probowalem nieznacznie przyspieszyc, ale nie udalo mi sie utrzymac tego tempa. Owo przyspieszenie dalo znac o sobie w koncowce.
Start przy 22 stopniach Celsjusza, wilgotnosc 84%. Koncowka w 33 stopniowym upale. Ostatnie 10 km po dosc otwartej, poprowadzonej wzdluz niskiej zabudowy, niezacienionej trasie.
Pilem duzo, zapodalem tez zel na 10, 20 i 30 kilometrze. Oprocz wody pilem duzo Gatorade na punkach odzywczych. Wybierajac miedzy odwodnieniem/utrata mikroelementow a klopotami zoladkowymi, wybralem to drugie. Na szczescie nic zlego sie nie przytrafilo... Troche dalo sie we znaki kolano, ale i tak mniej niz sie spodziewalem. Zadnych kurczy, utraty kontaktu z rzeczywistoscia.
Wracajac do dyskusji o wyzszosci jednych metod pomiaru obciazen nad innymi - skoro kontrola tempa i owo wyczucie przychodzi z doswiadczeniem, dlaczego tak wielu doswiadczonych zawodnikow nie ukonczylo niedzielnego maratonu no i czemu niektorzy zaczynali w tempie np. na 2:30, a konczyli z wynikiem 2:50?
Moze trzeba bedzie odswiezyc tamten watek, bo tu pewnie niewiele osob zagladnie...
Reasumujac, jestem zadowolony, ze dotarlem do mety w stosunkowo dobrym zdrowiu. Dzieki lekturze forum udalo mi sie uniknac wielu, choc zapewne nie wszystkich, pulapek.
Dzieki za pomoc.
Bartek
Gratulacje Bartoszu.
22 st. to jeszcze nie piekło, ale 84% wilgotności to już prawie szklarnia z pomidorami
I to jest główny powód upośledzania termoregulacji. Dobrze, że nie czepiłeś się grupy 3:45 bo od połówki byłoby ciężko
P.S - mam nadzieję, że nie biegałeś w czerwonych butach?

22 st. to jeszcze nie piekło, ale 84% wilgotności to już prawie szklarnia z pomidorami


P.S - mam nadzieję, że nie biegałeś w czerwonych butach?

- Bartosh
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 771
- Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49
Rano bylo nawet przyzwoicie, bo zaczynalismy bez slonca, pozniej nawet wilgotnosc malala, z tym, ze temperatura rosla a niebo robilo sie coraz bardziej bezchmurne.
Ja nadal nie wiem jak mozna pobiec w takich warunkach 2:11... (to znaczy wogole nie wiem jak mozna biegac tak szybko)... No ale w tym upale?
Wiem za to, ze pogoda namieszala niezle i wielu doswiadczonych zawodnikow albo sie wycofalo (no to jeszcze rozumiem), albo druga czesc dystansu przebiegalo znacznie wolniej.
Dla mnie najciekawszy byl widok osob startujacych z grupa na 3:10 czy 3:30 - niedobitki mijalem na 25 kilometrze. Z tym, ze - dla przypomnienia - ja pobieglem w miare rowno i doczlapalem sie z czasem 4:26... Wole sobie nie wyobrazac jak czuli sie ci co zaczeli znacznie za szybko.
Dzieki za wsparcie!
Ja nadal nie wiem jak mozna pobiec w takich warunkach 2:11... (to znaczy wogole nie wiem jak mozna biegac tak szybko)... No ale w tym upale?
Wiem za to, ze pogoda namieszala niezle i wielu doswiadczonych zawodnikow albo sie wycofalo (no to jeszcze rozumiem), albo druga czesc dystansu przebiegalo znacznie wolniej.
Dla mnie najciekawszy byl widok osob startujacych z grupa na 3:10 czy 3:30 - niedobitki mijalem na 25 kilometrze. Z tym, ze - dla przypomnienia - ja pobieglem w miare rowno i doczlapalem sie z czasem 4:26... Wole sobie nie wyobrazac jak czuli sie ci co zaczeli znacznie za szybko.
Dzieki za wsparcie!
Po Toruńczyku chyba wiem jak się czuliBartosh pisze:Wole sobie nie wyobrazac jak czuli sie ci co zaczeli znacznie za szybko.

Chociaż ze mną nie było tak źle. Na połówce miałem 1:57 a całość 4:29.
- Bartosh
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 771
- Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49
Po lekturze "watku torunskiego" i po niedzielnych doswiadczeniach dochodze do wniosku, ze poczatkujacy biegacze skorzystaja wiecej uzywajac pulsometru niz polegajac na zaplanowanym tempie. Mowie o warunkach odbiegajacych od idealnych (duza temperatura, wysoka wilgotnosc) i o dystansie co najmniej polmaratonu. Poleganie na wlasnych odczuciach, czy zmniejszenie predkosci (pytanie: o ile zwolnic?) moze byc po prostu ryzykowne. Bezpieczniej kontrolowac puls.
Pisze o tym po rozmowie z kilkoma osobami, ktore pobiegly pierwsze pol maratonu wolniej (poprawka na pogode), ale i tak pierwsza polowe pobiegly w za szybkim tempie. Mimo, ze sa to biegacze bardziej doswiadczeni ode mnie nie byli oni w stanie oszacowac odpowiedniego tempa i druga polowka byla znacznie wolniejsza od pierwszej.
Jednoczesnie nie neguje przydatnosci biegania "na tempo" przy idealnej pogodzie. Rozumiem, ze wtedy pulsometr nie jest (az tak) potrzebny.
Mam takie pytanie: dlaczego szybsi biegacze mniej traca przy wysokiej temperaturze niz "ogon" maratonu? Wiem, ze maja oni LT znacznie blizej VO2max od przecietnej. Czy to ma jakis zwiazek? Czy moze byc tak, ze procesy fizjologiczne zachodzace blisko VO2max sa mniej podatne na sprawy zwiazane z termoregulacja? A moze to bledny trop. Intryguje mnie to - w oczywisty sposob wszyscy traca przy wysokiej temperaturze/wilgotnosc, ale jedni mniej, drudzy wiecej...
Pisze o tym po rozmowie z kilkoma osobami, ktore pobiegly pierwsze pol maratonu wolniej (poprawka na pogode), ale i tak pierwsza polowe pobiegly w za szybkim tempie. Mimo, ze sa to biegacze bardziej doswiadczeni ode mnie nie byli oni w stanie oszacowac odpowiedniego tempa i druga polowka byla znacznie wolniejsza od pierwszej.
Jednoczesnie nie neguje przydatnosci biegania "na tempo" przy idealnej pogodzie. Rozumiem, ze wtedy pulsometr nie jest (az tak) potrzebny.
Mam takie pytanie: dlaczego szybsi biegacze mniej traca przy wysokiej temperaturze niz "ogon" maratonu? Wiem, ze maja oni LT znacznie blizej VO2max od przecietnej. Czy to ma jakis zwiazek? Czy moze byc tak, ze procesy fizjologiczne zachodzace blisko VO2max sa mniej podatne na sprawy zwiazane z termoregulacja? A moze to bledny trop. Intryguje mnie to - w oczywisty sposob wszyscy traca przy wysokiej temperaturze/wilgotnosc, ale jedni mniej, drudzy wiecej...
Nie wiem - ale kombinuję tak:
- szybsi maratończycy to przeważnie ektomorficy/astenicy, Ci mają mnijszą masę ciała co przekłada się na mniejsze potrzeby termoregulacyjne.
- procesy termoregulacyjne wpływają na adaptację organizmu do wyższej temperatury.
- ciepło jest wydalane przez skórę, transportem zajmuje się krew. Lepsze ukrwienie oraz parametry owej krwi mają szybsi maratończycy co przyspiesza termoregulację.
- 2:10 to jest "tylko" dwie godziny z hakiem. To jak 20-25km to amatorów.
- szybsi maratończycy to przeważnie ektomorficy/astenicy, Ci mają mnijszą masę ciała co przekłada się na mniejsze potrzeby termoregulacyjne.
- procesy termoregulacyjne wpływają na adaptację organizmu do wyższej temperatury.
- ciepło jest wydalane przez skórę, transportem zajmuje się krew. Lepsze ukrwienie oraz parametry owej krwi mają szybsi maratończycy co przyspiesza termoregulację.
- 2:10 to jest "tylko" dwie godziny z hakiem. To jak 20-25km to amatorów.
- Bartosh
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 771
- Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49
No, ale ja mam wzrost i wage Kenijczyka 
Co do skladu krwi, to nie wiem - trudno mi to ocenic, pewnie sa roznice. Jest tez oczywista roznica w postaci objetosci treningu - biegam 10x mniej niz zwyciezcy najwiekszych maratonow.
Ale pozostaje nadal to samo: Dlaczego w upale najlepsi traca "tylko" kilka sekund na kilometr, a biegacze tacy jak ja - kilkadziesiat...
Moze faktycznie to bardziej pod katem czasu trwania wysilku trzeba rozpatrywac - polmaraton tez jestem w stanie pobiec na 95% HRmax... (bo trwa to 1:45). Moze gdyby Ivuti musial biec 4 godziny, to tez musialby zwolnic do - powiedzmy - 85% Hrmax, niemal tak samo jak reszta smiertelnikow.

Co do skladu krwi, to nie wiem - trudno mi to ocenic, pewnie sa roznice. Jest tez oczywista roznica w postaci objetosci treningu - biegam 10x mniej niz zwyciezcy najwiekszych maratonow.
Ale pozostaje nadal to samo: Dlaczego w upale najlepsi traca "tylko" kilka sekund na kilometr, a biegacze tacy jak ja - kilkadziesiat...
Moze faktycznie to bardziej pod katem czasu trwania wysilku trzeba rozpatrywac - polmaraton tez jestem w stanie pobiec na 95% HRmax... (bo trwa to 1:45). Moze gdyby Ivuti musial biec 4 godziny, to tez musialby zwolnic do - powiedzmy - 85% Hrmax, niemal tak samo jak reszta smiertelnikow.