w Wielką Sobotę po wymianie kilku SMS-ów spotkaliśmy się z MacGor w umówionym miejscu. Ja ze względu na ogłoszony koniec postu (dzieciaki wróciły po święceniu z kościoła) z pełnym brzuchem i bardzo wystraszony, czy MacGor udzieli mi ewentualnie pomocy jak mnie kolka dopadnie. MacGor z szerokim uśmiechem.
Następnie przeprowadiliśmy rozgrzewkę i udaliśmy się na bieg. Ze względu na popiskującą zabawkę na ręku zmusiłem MacGor do zmniejszenia tempa biegu, wyszło tak gdzieś 5:5-10 /km.
No i na efekty nie trzeba było długo czekać!
Po skończonej pętelce 12 km uzupełniliśmy płyny izotonikiem i udaliśmy się na następną pętelkę! Jakoś przeżyłem!
Co prawda MacGor proponowała jeszcze przebieżki, ale chyba zauważyła mój wygląd i zrezygnowała - dzieki Ci MacGor.

MacGor: treningi z Tobą (wsyśkie dwa) to prawdziwa przyjemność! Może kiedyś 3x12?
Kurde coś mi to przypomina, człowiek kończy i chce jeszcze raz! Kiedyś już to miałem tylko zapomniałem czego wtedy dotyczyło!
