Jako totalny "bezkondycjonowiec"

Pierwszy z nich: krótki oddech. Może precyzyjniej - niepełny. Charakteryzuje się to tym, iż biegnąc oddycham raczej płynnie, ale w pewnym momencie mam uczucie, że nie "do końca" (coś jak przed ziewnięciem). Męczę się nieraz potwornie, czekając momentu, aż złapię ten "drugi oddech", co spowalnia mój bieg. Dopiero po nim mogę "ciągnąć dalej". Co by tu zaradzić na to? Staram się przecież przed samym startem złapać parę takich "głębszych"... ale niewiele to daje.
Druga sprawa (ciężki ze mnie przypadek, co

Hmmm... co by tu dodać - mam 27 lat, 193/88, biegam ok. 18:00-20:00 bo tak akurat pozwala mi praca.
Z góry dzięki za odpowiedź wszystkim.