Katasfrofa w Toruniu.
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Coraz bardziej jestem przekonany , ze zbyt wiele osob bierze udzial w maratonach by kompensowac jakies braki psychiczne lub wrecz demonstruje psychiczne zachwiania .
Zgodze sie , ze granica pomiedzy ambicja a zdrowym rozsadkiem jest trudna do uchwycenia ale nie przesadzajmy .
Nie po to ludzie bawia sie w sport by pozbawic sie zdrowia na dobre a czesto to wlasnie sie przytrafia .
Rozumiem , ze po minionej epoce zostaly bardzo wyrazne slady i falszywa ambicja kaze przec slepo do przodu bo tak wlasnie ludziom wpajano przez pokolenia .
Nie po to piszemy tutaj publicznie na forum by powielac glupie formy zachowan i sztucznie podtrzymywac ich watpliwe wartosci .
Tomasz , nie pierwszy raz lapie Cie na uporczywej demencji .Po prostu postapiles bardzo glupio i nie masz odwagi sie do tego przyznac a w dodatku sciemniasz .
Tutaj wlasnie lezy przyczyna Twojej wahliwosci treningowej - udajesz ciagle cos przed soba samym i starasz sie wciagnac innych w te gierke .
W rezultacie propagujesz metlik i chaos . Ktos inny to przeczyta i powie sobie , ze tak wlasnie trzeba - zacisnac zeby i chocby ciemne mroczki przed oczami lataly , trzeba wzorem radzieckich gierojow przec do przodu .
To jest bardzo powazna sprawa i odpowiednio ja potraktowalem .
Jesli choc jeden oszolom opanuje sie troche , to odnioslem zamierzony skutek .
Zgodze sie , ze granica pomiedzy ambicja a zdrowym rozsadkiem jest trudna do uchwycenia ale nie przesadzajmy .
Nie po to ludzie bawia sie w sport by pozbawic sie zdrowia na dobre a czesto to wlasnie sie przytrafia .
Rozumiem , ze po minionej epoce zostaly bardzo wyrazne slady i falszywa ambicja kaze przec slepo do przodu bo tak wlasnie ludziom wpajano przez pokolenia .
Nie po to piszemy tutaj publicznie na forum by powielac glupie formy zachowan i sztucznie podtrzymywac ich watpliwe wartosci .
Tomasz , nie pierwszy raz lapie Cie na uporczywej demencji .Po prostu postapiles bardzo glupio i nie masz odwagi sie do tego przyznac a w dodatku sciemniasz .
Tutaj wlasnie lezy przyczyna Twojej wahliwosci treningowej - udajesz ciagle cos przed soba samym i starasz sie wciagnac innych w te gierke .
W rezultacie propagujesz metlik i chaos . Ktos inny to przeczyta i powie sobie , ze tak wlasnie trzeba - zacisnac zeby i chocby ciemne mroczki przed oczami lataly , trzeba wzorem radzieckich gierojow przec do przodu .
To jest bardzo powazna sprawa i odpowiednio ja potraktowalem .
Jesli choc jeden oszolom opanuje sie troche , to odnioslem zamierzony skutek .
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
- Bartosh
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 771
- Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49
Gratulacje, Tomku.
Byla krotka rozmowa na temat "po co" i jest tam kilka trafnych wg mnie spostrzezen:
http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?t=8748
Pewnie kazdy wybierze co mu pasuje najbardziej
Byla krotka rozmowa na temat "po co" i jest tam kilka trafnych wg mnie spostrzezen:
http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?t=8748
Pewnie kazdy wybierze co mu pasuje najbardziej

- JarStary
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 927
- Rejestracja: 14 lis 2006, 16:06
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Skierniewice
Wojtku ja to nawet rozumiem, że Ty postępujesz zawsze racjonalnie. To dobrze a nawet bardzo dobrze, ale daj proszę Cię każdemu prawo wyboru. Tomasz trenował, zapewne wiedział jak jest przygotowany i miał przede wszystkim cel. Nie zszedł z trasy i mu za to GRATLUJĘ i nie mów, że straci zdrowie czy tam takie. Jeśli ambicja jest dla Ciebie rozchwianiem psychicznym to trudno już sobie z tym żyj, ale nie krytykuj tak w czambuł.
Też jestem amatorzykiem (lajkonikiem w dziedzinie biegania), ale nie po to ciężko pracowałem 8 miesięcy, żeby na debiucie w półmaratonie zejść z trasy gdy poczułem pierwszy kryzys - czasem trzeba przezwyciężyć swoją niemoc - nie żeby udowodnić inny jaki to macho jestem tylko po to by mieć w świadomość że można trochę więcej niż się myśli.
A amatorzy i zawodowcy to dwie różne sprawy jedni biegają bo to lubią, rywalizują z samym sobą, a drudzy z tego żyją. Fredzio kiedyś napisał http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?t=9293 tutaj o Edwinie Mosesie może z nim podyskutuj o rozchwianiu psychicznym bo wydaje się że był w takim stanie udzielając tego wywiadu.
Pozdrawiam chorą ambicją i brakiem zdrowego rozsądku no i oczywiście beznadziejnym czasie w debiucie półmaratońskim 1:51:14
Też jestem amatorzykiem (lajkonikiem w dziedzinie biegania), ale nie po to ciężko pracowałem 8 miesięcy, żeby na debiucie w półmaratonie zejść z trasy gdy poczułem pierwszy kryzys - czasem trzeba przezwyciężyć swoją niemoc - nie żeby udowodnić inny jaki to macho jestem tylko po to by mieć w świadomość że można trochę więcej niż się myśli.
A amatorzy i zawodowcy to dwie różne sprawy jedni biegają bo to lubią, rywalizują z samym sobą, a drudzy z tego żyją. Fredzio kiedyś napisał http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?t=9293 tutaj o Edwinie Mosesie może z nim podyskutuj o rozchwianiu psychicznym bo wydaje się że był w takim stanie udzielając tego wywiadu.
Pozdrawiam chorą ambicją i brakiem zdrowego rozsądku no i oczywiście beznadziejnym czasie w debiucie półmaratońskim 1:51:14
Chwalę Boga każdym przebiegniętym metrem
ZZTOP Skierniewice: każda sobota 13:30 vis-a-vis kasyna!
ZZTOP Skierniewice: każda sobota 13:30 vis-a-vis kasyna!
- dargch
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 783
- Rejestracja: 09 gru 2003, 14:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa, Bemowo
O jakiej "minionej epoce piszesz" bo tego nie rozumiemwojtek pisze:Rozumiem , ze po minionej epoce zostaly bardzo wyrazne slady i falszywa ambicja kaze przec slepo do przodu bo tak wlasnie ludziom wpajano przez pokolenia.


Dobra dobra - lepiej napisz co to są te ..."podstawowe zasady sportu amatorskiego"...wojtek pisze:Jesli choc jeden oszolom opanuje sie troche , to odnioslem zamierzony skutek .

[i]poranne biegi nikomu nie zaszkodziły[/i]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 413
- Rejestracja: 06 cze 2006, 14:49
Jar, ty tu nie ściemniaj o beznadziejnym czasie w debiucie. Wyprzedziłeś mnie o kilkadziesiąt długości łodzi i gadasz, że miałeś beznadziejny czas. Kokiet
Wojtek, faktycznie ciężko odgraniczyć chore ambicje i parcie do przodu za wszelką cenę od zdrowego zacięcia sportowego, ale jesteś za ostry w swoich osądach.
Powiedzmy sobie szczerze: maraton jest obiektywnie rzecz biorąc bardzo ciężkim biegiem i tyle. Wiąże się z ogromną mobilizacją całego organizmu i zawsze zmusza do największego wysiłku.
Nikt nie przebiega maratonu od początku do końca z uśmiechem na ustach. Każdy ma jakieś kryzysy, które musi pokonać. Czy nam się podoba czy nie sport jest pokonywaniem pewnych barier i walką z własną niemocą
Ale trzeba też mierzyć siły na zamiary.
Kiedy w minioną niedzielę przebiegłem metę półmaratonu na punkcie medycznym leżał młody chłopak, który chciał przebiec maraton. Padł na trasie ze skurczem. Jedno miejsce w łydce mu się dosłownie rozstąpiło, jakby małe wgłębienie. Ratownik nacierał mu nogi suchym lodem i jakimiś mazidłami. Po krótkiej rozmowie okazało się, że był to jego pierwszy maraton i że trenował około 3 m-cy!!! Było ok. 30 stopni, a on nie miał czapeczki, pasa z bionikiem, a jego buty nadawały się do biegania 800 metrów na nawierzchni tartanowej!!
To jest chore i głupie.
Kiedy w okresie przygotowawczym wybiegasz te 1000 km, zrobisz zaplanowane krosy, SB i inne środki, zrobisz badania kontrolne, a potem staniesz na trasie zawodów, to masz prawo sądzić, że do tego biegu jesteś przygotowany. I warto powalczyć na trasie z kryzysami, bo taka jest natura każdego sportu. Ale należy tez obserwować własny organizm i w przypadku wystąpienia dziwnych objawów, których do tej pory nie doświadczałeś musisz albo zwolnic i dotruchtać na luzie, albo zejść z trasy i iść na piwo, a za tydzień spróbować znowu.
Ale wydaje się, że zejść z trasy może człowiek, który zna poczucie własnej wartości i ogólnie jest psychicznie dość mocny. Ma dobrą pracę, przyjaciół, którzy go lubią, rodzinę. Taki człowiek nie potraktuje zejścia z trasy jako życiowej porażki, a jedynie jako materiał do analizy.
Niemniej jednak nie wszyscy jesteśmy twardzielami psychicznymi z ustabilizowaną sytuacją życiową. I dlatego jednego zejście z trasy po prostu gila, a dla drugiego może być skazą psychiczną promieniującą na wszystko co robi także poza sportem.
Tak czy inaczej bieganie amatorskie to piękny sport. Większość biegania wykonujemy jednak nie na zawodach, a w przepięknym otoczeniu lasu, przy śpiewie ptaków i z poczuciem robienia czegoś dobrego dla swego organizmu.
Czujemy się lepsi od tych podtatusiałych kolegów sączących wódeczkę, ćmiących papieroska i operujących pilotami do TV w poszukiwaniu kolejnego filmu akcji. Mamy mniejsze brzuchy, smukłą sylwetkę – wiem jakie do pozytywne uczucie, bo 18 kg temu miałem 111 kg – i potrafimy podbiec do autobusu bez widocznej zadyszki. To ważne.
W Toruniu na ponad 1100 startujących w maratonie i półmaratonie z trasy zeszło ok. 50 osób. Pewnie ok. 10 % zniesiono wskutek zemdlenia bądź skurczu. Wielu doczłapało mając czasy od 5 do 6 h. W takim upalnym piekle musieli zapłacić wysoką cenę w postaci poważnego zachwiania gospodarki chemicznej organizmu i być może urazami mięśni, stawów czy kości. I tu rodzi się pytanie: czy należy im się podziw, czy medal za głupotę?
Sam mam wątpliwości, ale mimo wszystko Wojtku nie operowałbym zbyt ostrymi słowami, bo każdy ma swoją drogę przejścia przez życie i nie nam narzucać swoich wizji. Lepiej przekonywać i perswadować, wyjaśniać niz oceniać i obrażać.
Ja chyba postanowiłbym zejść, jeśli dostrzegłbym, że np. skóra mi mrowi, kark sztywnieje i nawet pokonywanie dystansu Galoway’em sprawia ból. Mam dobrą pracę i rodzinę, która mnie potrzebuje. No i wydaje mi się, że biegam głównie dla zdrowia. Wychodzę z założenia, że skoro na co dzień walczę ze stresem to posiadanie zdrowego organizmu jest kluczowe i przy okazji wspomaga pracę mózgu, a bieg relaksuje i pomaga odreagować nieco nerwowy tryb życia. Na pewno lepiej niż skrzynia piwa, choć nie mówię – sam czasem lubię dziabnąć dwa, zimne jasne z pianką.
A jak pysznie smakowały na mecie w niedzielę!!!! 
Na koniec tego przydługawego posta powiem tak:
mam kumpla lekarza, który mnie zachęcił do biegania. Biega już chyba z 10 lat. Zaliczył np. New York Maraton. Ale oprócz tego ma na koncie tylko kilka innych maratonów. Nie szaleje. Częściej wystartuje w połówce niż na 42 km. Na pytanie dlaczego biega odpowiada z uśmiechem: bo lubię dobre wino i dobre jedzenie. Gdybym nie biegał pewnie ważyłbym tyle co Lucciano Pavarotti. A to mi nie odpowiada.
I chyba wybiorę jego filozofię biegania


Wojtek, faktycznie ciężko odgraniczyć chore ambicje i parcie do przodu za wszelką cenę od zdrowego zacięcia sportowego, ale jesteś za ostry w swoich osądach.
Powiedzmy sobie szczerze: maraton jest obiektywnie rzecz biorąc bardzo ciężkim biegiem i tyle. Wiąże się z ogromną mobilizacją całego organizmu i zawsze zmusza do największego wysiłku.
Nikt nie przebiega maratonu od początku do końca z uśmiechem na ustach. Każdy ma jakieś kryzysy, które musi pokonać. Czy nam się podoba czy nie sport jest pokonywaniem pewnych barier i walką z własną niemocą
Ale trzeba też mierzyć siły na zamiary.
Kiedy w minioną niedzielę przebiegłem metę półmaratonu na punkcie medycznym leżał młody chłopak, który chciał przebiec maraton. Padł na trasie ze skurczem. Jedno miejsce w łydce mu się dosłownie rozstąpiło, jakby małe wgłębienie. Ratownik nacierał mu nogi suchym lodem i jakimiś mazidłami. Po krótkiej rozmowie okazało się, że był to jego pierwszy maraton i że trenował około 3 m-cy!!! Było ok. 30 stopni, a on nie miał czapeczki, pasa z bionikiem, a jego buty nadawały się do biegania 800 metrów na nawierzchni tartanowej!!
To jest chore i głupie.
Kiedy w okresie przygotowawczym wybiegasz te 1000 km, zrobisz zaplanowane krosy, SB i inne środki, zrobisz badania kontrolne, a potem staniesz na trasie zawodów, to masz prawo sądzić, że do tego biegu jesteś przygotowany. I warto powalczyć na trasie z kryzysami, bo taka jest natura każdego sportu. Ale należy tez obserwować własny organizm i w przypadku wystąpienia dziwnych objawów, których do tej pory nie doświadczałeś musisz albo zwolnic i dotruchtać na luzie, albo zejść z trasy i iść na piwo, a za tydzień spróbować znowu.
Ale wydaje się, że zejść z trasy może człowiek, który zna poczucie własnej wartości i ogólnie jest psychicznie dość mocny. Ma dobrą pracę, przyjaciół, którzy go lubią, rodzinę. Taki człowiek nie potraktuje zejścia z trasy jako życiowej porażki, a jedynie jako materiał do analizy.
Niemniej jednak nie wszyscy jesteśmy twardzielami psychicznymi z ustabilizowaną sytuacją życiową. I dlatego jednego zejście z trasy po prostu gila, a dla drugiego może być skazą psychiczną promieniującą na wszystko co robi także poza sportem.
Tak czy inaczej bieganie amatorskie to piękny sport. Większość biegania wykonujemy jednak nie na zawodach, a w przepięknym otoczeniu lasu, przy śpiewie ptaków i z poczuciem robienia czegoś dobrego dla swego organizmu.

Czujemy się lepsi od tych podtatusiałych kolegów sączących wódeczkę, ćmiących papieroska i operujących pilotami do TV w poszukiwaniu kolejnego filmu akcji. Mamy mniejsze brzuchy, smukłą sylwetkę – wiem jakie do pozytywne uczucie, bo 18 kg temu miałem 111 kg – i potrafimy podbiec do autobusu bez widocznej zadyszki. To ważne.
W Toruniu na ponad 1100 startujących w maratonie i półmaratonie z trasy zeszło ok. 50 osób. Pewnie ok. 10 % zniesiono wskutek zemdlenia bądź skurczu. Wielu doczłapało mając czasy od 5 do 6 h. W takim upalnym piekle musieli zapłacić wysoką cenę w postaci poważnego zachwiania gospodarki chemicznej organizmu i być może urazami mięśni, stawów czy kości. I tu rodzi się pytanie: czy należy im się podziw, czy medal za głupotę?
Sam mam wątpliwości, ale mimo wszystko Wojtku nie operowałbym zbyt ostrymi słowami, bo każdy ma swoją drogę przejścia przez życie i nie nam narzucać swoich wizji. Lepiej przekonywać i perswadować, wyjaśniać niz oceniać i obrażać.
Ja chyba postanowiłbym zejść, jeśli dostrzegłbym, że np. skóra mi mrowi, kark sztywnieje i nawet pokonywanie dystansu Galoway’em sprawia ból. Mam dobrą pracę i rodzinę, która mnie potrzebuje. No i wydaje mi się, że biegam głównie dla zdrowia. Wychodzę z założenia, że skoro na co dzień walczę ze stresem to posiadanie zdrowego organizmu jest kluczowe i przy okazji wspomaga pracę mózgu, a bieg relaksuje i pomaga odreagować nieco nerwowy tryb życia. Na pewno lepiej niż skrzynia piwa, choć nie mówię – sam czasem lubię dziabnąć dwa, zimne jasne z pianką.


Na koniec tego przydługawego posta powiem tak:
mam kumpla lekarza, który mnie zachęcił do biegania. Biega już chyba z 10 lat. Zaliczył np. New York Maraton. Ale oprócz tego ma na koncie tylko kilka innych maratonów. Nie szaleje. Częściej wystartuje w połówce niż na 42 km. Na pytanie dlaczego biega odpowiada z uśmiechem: bo lubię dobre wino i dobre jedzenie. Gdybym nie biegał pewnie ważyłbym tyle co Lucciano Pavarotti. A to mi nie odpowiada.
I chyba wybiorę jego filozofię biegania

- MichalJ
- Ekspert/Trener
- Posty: 2107
- Rejestracja: 18 lut 2006, 07:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Peru
- Kontakt:
Wojtku amatorzy ktorzy robia to dla przyjemnosci, a ludzie ktorzy sie z tego utrzymuja to calkiem inna bajka. Smiem twierdzic ze to co zrobil tomasz to normalna sprawa kazdego faceta, kazdy z nas(mezczyzn) chce byc podziwiany zrobic cos dzieki czemu bedzie twardzielem, udowodni cos przed soba samym i innym. Tacy juz jestesmy i jak robimy inaczej to dzialamy wbrew naszej meskosci(co innego jakby tomasz zlamal noge albo urwal achillesa to byloby glupota konczyc maraton). Zauwaz ze mali chlopcy od dziecka scigaja sie ze soba, bija sie na miecze na piescie i w ich glowach czai sie jedno pytanie czy jestem dobry czy jestem prawdziwym facetem, a dziewczynki przed lusterkiem pytaja czy jestem ladna.
Jako reprezentant grupy ktora uprawia sport dla pieniedzy powiem jeszcze jedno. W wiekszosci przypadkow amatorzy bija na glowe swoja wytrwaloscia i meskoscia te wszystkie gwiazdy sportowe z pierwszych stron gazet.
Jako reprezentant grupy ktora uprawia sport dla pieniedzy powiem jeszcze jedno. W wiekszosci przypadkow amatorzy bija na glowe swoja wytrwaloscia i meskoscia te wszystkie gwiazdy sportowe z pierwszych stron gazet.
Michal. J
MOIM TRENEREM JEST JEZUS-strasznie wymagajacy ale warto mu zaufac
www.rodzinkamisyjna.pl
MOIM TRENEREM JEST JEZUS-strasznie wymagajacy ale warto mu zaufac
www.rodzinkamisyjna.pl
- dargch
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 783
- Rejestracja: 09 gru 2003, 14:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa, Bemowo
Może dlatego, że nie robią tego z prostego wyrachowania lecz z o wiele potężniejszych i głębszych potrzeb własnych (określalnych przez niektórychMichalJ pisze:Jako reprezentant grupy ktora uprawia sport dla pieniedzy powiem jeszcze jedno. W wiekszosci przypadkow amatorzy bija na glowe swoja wytrwaloscia i meskoscia te wszystkie gwiazdy sportowe z pierwszych stron gazet.


[i]poranne biegi nikomu nie zaszkodziły[/i]
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Wg mnie jedno to pokonać maraton a co innego poprawiać czas.
Jak już zaczynamy mówić o czasie to wszyscy zaczynamy myśleć jak zawodnicy.
Ja nie biegam maratonów (co nie znaczy, że jeszcze kiedyś nie pobiegnę) bo podzielam w dużej mierze zdanie Wojtka.
Upraszczając - jak ktoś chce być dobrym biegaczem i robić dobre czasy - to niech najpierw dobrze biega dychę.
Jak już zaczynamy mówić o czasie to wszyscy zaczynamy myśleć jak zawodnicy.
Ja nie biegam maratonów (co nie znaczy, że jeszcze kiedyś nie pobiegnę) bo podzielam w dużej mierze zdanie Wojtka.
Upraszczając - jak ktoś chce być dobrym biegaczem i robić dobre czasy - to niech najpierw dobrze biega dychę.
- Fist
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 949
- Rejestracja: 18 lip 2005, 22:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Rumia/Gdańsk
- Kontakt:
Ale przeciez Tomek mowil ze teraz nie ma za bardzo formy i chce ten bieg po prostu zaliczyc, wiec jego walka to byla glownie walka z ukonczeniem dystansu jak kazdego amatora.
Kazdy facet nawet amator biegajac sobie dla przyjemnosci nie bedzie sie zadowalal tylko ukonczeniem zawodow tylko bedzie sie porownywal z innymi i swoimi poprzednimi czasami. jesli beda coraz gorsze to sie zniecheci (chyba ze ma ponad 60lat to normalne).
Kazdy wiec chcialby biegac szybciej amator i zawodowiec.
Choc jest faktycznie spora osob amatorow takich ktorym bieganie
samo w sobie sprawia radosc
Pozdrawiam zalujac ze minimum na ME jest tak trudne do zrobienia
Kazdy facet nawet amator biegajac sobie dla przyjemnosci nie bedzie sie zadowalal tylko ukonczeniem zawodow tylko bedzie sie porownywal z innymi i swoimi poprzednimi czasami. jesli beda coraz gorsze to sie zniecheci (chyba ze ma ponad 60lat to normalne).
Kazdy wiec chcialby biegac szybciej amator i zawodowiec.
Choc jest faktycznie spora osob amatorow takich ktorym bieganie
samo w sobie sprawia radosc
Pozdrawiam zalujac ze minimum na ME jest tak trudne do zrobienia

Mateusz
Dare for more!
Dare for more!
- JarStary
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 927
- Rejestracja: 14 lis 2006, 16:06
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Skierniewice
Fredzio ale co podzielasz, że Wojtek mówi o rozchwianej psychice czy o dobrym przygotowaniu bo jedno do drugiego ma się nijak. Rozumiem, żę najlepiej by było jakby w takich imprezach brała udział garstka wyczynowców co biegają maraton 2:10, a reszta bawiła się w bieganie po lasach i parkach, czy tak?FREDZIO pisze:Wg mnie jedno to pokonać maraton a co innego poprawiać czas.
Jak już zaczynamy mówić o czasie to wszyscy zaczynamy myśleć jak zawodnicy.
Ja nie biegam maratonów (co nie znaczy, że jeszcze kiedyś nie pobiegnę) bo podzielam w dużej mierze zdanie Wojtka.
Upraszczając - jak ktoś chce być dobrym biegaczem i robić dobre czasy - to niech najpierw dobrze biega dychę.
To po co pisać o propagowaniu biegania? Zdrowie można też stracić żrąc bez umiaru i pijąc kolejną zgrzewkę piwa bo gorąco, czyż nie?
A ambicja jest ważna a tę subtelną granicę między nią a zdrowym rozsądkiem niech każdy sam określi.
No chyba, że Wojtek wie ile każdemu i dlaczego. Niech więc napisze jakiś elaborat i kwita.
Pewnie, że dobrze jest biegać dychę szybko, a najlepiej 4 x 10 bez odpoczynku i każdą po 30 min


Jest chyba nawet taki trening zwiększający prędkości na dychę,tak aby szybciej biec w maratonie, ale czy każdy musi szybciej?
Pozdrawiam biegając wolniutko
P.S. Leo rozszyfrowałeś mnie - jestem kokiet dobrze, że nie kokietka

Chwalę Boga każdym przebiegniętym metrem
ZZTOP Skierniewice: każda sobota 13:30 vis-a-vis kasyna!
ZZTOP Skierniewice: każda sobota 13:30 vis-a-vis kasyna!
Jeśli mówisz o mojej zaburzonej sprawności umysłowej to wypraszam sobie. Jakim prawem mnie obrażasz? Twoja kultura osobista jest na żenującym poziomie. To wstyd, że biegacz na biegacza tak mówi.wojtek pisze: Tomasz , nie pierwszy raz lapie Cie na uporczywej demencji .Po prostu postapiles bardzo glupio i nie masz odwagi sie do tego przyznac a w dodatku sciemniasz .
Postąpiłem głupio? A wedle jakich kryteriów konstytuujesz mądrość biegową i na jakiej podstawie śmiesz orzekać czy ktoś postępuje głupio, czy tez nie?
Wydaje Ci się, że już wszystko wiesz, że możesz osądzać innych klasyfikując ich bigowe życie jako mądre lub nie?
Polecam większą tolerancję i świadomość, że mądre postępowanie jest relatywne względem człowieka - to, że w Twoich kryteriach coś jest głupie wcale nie oznacza, że tak jest w rzeczywistości. Twoje zdanie jest tylko jednym wielu, niczym więcej niczym mniej.
Nie mam odwagi? A niby czego mam się bać?

Ściemniam - nie napisałem żadnego kłamstwa więc nie ściemniam. A co Ty jesteś szeryfem prawdy i jasnowdzem, potrafisz czytać mi w myślach i wiesz czy ściemniam?

Nie jesteś od tego by oceniać cudze prywatne podejście do biegania. To nie są głupie formy zachowania, po prostu nie rozumiesz tego.wojtek pisze: Nie po to piszemy tutaj publicznie na forum by powielac glupie formy zachowan i sztucznie podtrzymywac ich watpliwe wartosci.
Sztuczność? A któż to jest sztuczny? Po co? Myślisz, że ktoś tutaj gra, udaje - wszyscy tutaj jesteśmy naturalni i staramy się relacjonować to, co dzieje się w naszym skromnym życiu biegowym.
Wątpliwe wartości? Znów chcesz wszystkim ludziom kazać wyznawać wartości takie jak Ty wyznajesz? Porażki niosą często o wiele więcej wartości niż zwycięstwa - trzeba czerpać naukę z każdej lekcji.
Ja nic nie propaguje. Nie odpowiadam za interpretacją odbiorców. Błędne rozumienie (tak jak w Twoim przypadku) nie jest moją winą. Ja nigdzie nie napisałem, że tak trzeba i każdy ma tak robić. Napisałem co ja zrobiłem - a to jest różnica.wojtek pisze:W rezultacie propagujesz metlik i chaos . Ktos inny to przeczyta i powie sobie , ze tak wlasnie trzeba - zacisnac zeby i chocby ciemne mroczki przed oczami lataly , trzeba wzorem radzieckich gierojow przec do przodu .
Poza tym relatywizując Twoją wypowiedź nie zwróciłeś na jedno uwagi. Zawodowcy dla pieniędzy również robią wszystko tak samo jak amatorzy... by osiągnąć własny cel. Schodzenie z trasy by pobiec za miesiąc i osiągnąć wynik, dopiąć swego w konsekwencji... jest tym samym - za wszelką cenę osiągnąć swój cel.
Twój pozim kultury osobistej i etyki sięgnął dna.wojtek pisze:Jesli choc jeden oszolom opanuje sie troche
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Mysle , ze pro publico bono napisze jeszcze raz bo warto aby pietnowac glupie zachowania a watek ten wybitnie to uwypukla . Kto wie jak wiele brakowalo by autor nie doczekal mozliwosci podzielenia sie swoimi wrazeniami by pretendowac do szeroko znanej nagrody Darwina .
I wszystko to przez glupia grawerke .
Ale przeczytajmy jeszcze raz , tym razem ze zrozumieniem .
"Tutaj gdzieś na forum nawet jest dyskusja o tej mojej przypadłości. Otóż rozmawiając kiedyś ze studentką 5 roku medycyny otrzymałem bardzo prawdopodobą diagnozę. Mam obniżoną termalność płuc (dokładnie nie wiem pamiętam jak to brzmiało) W wysokiej temperaturze moja wydolność płuc znacznie spada. Co ciekawe na to się nawet bierze leki.
Istnieje również upośledzenie metabolizmu mieśni szkieletowych pod wpływem wysokiej temperatury co również mógłmym mieć.
Rozmawiając z tą studentką podałem jej objawy, tzn.
Do 5-6r życia w wysikich temperaturach dostawałem biegunki oraz gorączki. Bardzo źle znosiłem wysoką temperaturę co objawiało się również bólem głowy, apatią, brakiem apetytu i osłabieniem organizmu. "
Wymiana uwag z pozoru niezmiernie cenna ale to wszystko i tak o dupe potluc ( jak mawiaja w przedszkolu ) bo zamiast sobie wziac to sobie do serca i madrze zaplanowac treningi a przede wszystkim zawody , czlowiek zapomina o wszystkim gdy w gre wchodzi grawerka .
"Na starcie zanim rozpoczął się bieg byłem już wilgotny. Po rozgrzewce nie miałem już siły, kiedy kucałem po skłonach i podnosiłem się to zrobiło mi się prarę razy ciemno. Do tego dochodzą "mrówki" często w takiej pogodzie czuję jak po moich mieśnich przebiegają mrówki.
Stoją na na lini startu i czekając na strzał miałem tętno dochodzące nawet 75%! Wachało się pomiędzy 65-70% cały czas. To mnie również bardzo zgubiło w dalszej części biegu. Rozpocząłem bieg na intensywności 80%, okazało się, że biegną 5:30-5:40/km... W czwartek po 30` rozebigania zrobiłem 1km na stadionie na tej intensywności - wyszło mi 4:55/km. To nie jest możliwe, by w 3 dni spadł mi próg o 40s. Wyszedłem z założenia, że tętno nie odpowiada steżeniu mlecznu i nie mówi mi o tempie spalania glikogenu. Zamiast biec na 170 biegłem na 175, później podchodziło mi nawet do 180 przy nadal niskim tempie. Obsługa na punktach była fatalna. Na 5km zabrakło wody i trzeba było czekać na kolene punkty. Ludzie prywatnie z domu wynosili miski z wodą bo na organizatrów ciężko było liczyć. "
Gdyby chodzilo o maszyne , dawno by wlaczylo sie swiatelko alarmowe i silnik sam by przestal pracowac lub pojawil by sie dym .
Ale co tam , jakos to bedzie , byle te grawerke dostac .W dodatku silna wiara w nowoczesne zdobycze nauki wyszla bokiem . Zamiast kierowac sie zwyklym samopoczuciem i rozsadkiem , trzeba epatowac pojeciami prosto z ksiazek naukowych . No i co z tego wyszlo ?
"Na połówce było 1:57. Już po 23km miałem dość "
Osiol by po prostu stanal i zadna sila by go nie zmusila ani nawet marchewka . No ale osiol olewa grawerki .
"W kilku momentach bałem się, że nie ukończę. Głowa mnie kilka razu bolała, gwałtownie i mocno. Tętno szalało. Idąc miałem 160, czyli 75%. Skrajnie wyczeprany w strachu, że nie skończę jednak dotrwałem do końca. Przez 15km bałem się, że nie skończę w limicie 6h. Czasami musiałem na kilkanaście sekund stanąć....
To tyle jeśli chodzi o mój tragizm, który się otarł o nieszczeście. "
A nie mowilem ?!
"Ja nie mogłem zejść z trasy.
Na toruńczyku jest grawerka, natomiast ja obiecałem mojej Gosiu napis:
"Gosiu
Kocham Cię"
na medalu. To był mój prezent dla niej. Nie mogłem zejść z trasy.
"
Gdy rozum spi , pojawia sie ... grawerka
"Nie stałem długo. Przyszedłem tuż przed drzwi do drewnianej budki gdzie grawerują i udawałem, że stałem tutaj od dawna Oszczędziłem sobie ponad godzinę stania
Jednym słowem wciąłem się w kolejkę "
Precz z grawerka !
Nigdy bym nie skupil sie tak na jednostkowym wyglupie ( nazywajmy rzeczy po imieniu ) , gdyby mi ten Torun czegos nie przypomnial .
Kiedys , jeszcze na prymitywnym , starym forum pojawil sie gosciu o ksywie Kostek , ktory koniecznie MUSIAL zlamac 3 godziny i wszystkich prosil o porady jak robi sie duzy wynik na skroty .
O ile przed maratonem byl niezwykle aktywny , po maratonie nie powiedzial chocby "pocalujcie mnie w dupe" i po prostu przepadl .
Najwieksza tajemnica byl ten jego wlasnie MUS . Za cholere nikt nie mogl rozgyzc jaki imperatyw nim kieruje .
Sadzilem , ze po prostu chodzilo o jakis glupi zaklad o browar i te meska ambicje .
Teraz jednak mam inna teorie - wiecie jaka ? - grawerka ...
Mysle , ze nie musze wiecej udawadniac stanu umyslowego wielu amatorow .... no niech bedzie - biegaczy .
Jezeli gratulujecie koledze glupoty to ja Wam tez gratuluje - rozsadku i samopoczucia .
I wszystko to przez glupia grawerke .
Ale przeczytajmy jeszcze raz , tym razem ze zrozumieniem .
"Tutaj gdzieś na forum nawet jest dyskusja o tej mojej przypadłości. Otóż rozmawiając kiedyś ze studentką 5 roku medycyny otrzymałem bardzo prawdopodobą diagnozę. Mam obniżoną termalność płuc (dokładnie nie wiem pamiętam jak to brzmiało) W wysokiej temperaturze moja wydolność płuc znacznie spada. Co ciekawe na to się nawet bierze leki.
Istnieje również upośledzenie metabolizmu mieśni szkieletowych pod wpływem wysokiej temperatury co również mógłmym mieć.
Rozmawiając z tą studentką podałem jej objawy, tzn.
Do 5-6r życia w wysikich temperaturach dostawałem biegunki oraz gorączki. Bardzo źle znosiłem wysoką temperaturę co objawiało się również bólem głowy, apatią, brakiem apetytu i osłabieniem organizmu. "
Wymiana uwag z pozoru niezmiernie cenna ale to wszystko i tak o dupe potluc ( jak mawiaja w przedszkolu ) bo zamiast sobie wziac to sobie do serca i madrze zaplanowac treningi a przede wszystkim zawody , czlowiek zapomina o wszystkim gdy w gre wchodzi grawerka .
"Na starcie zanim rozpoczął się bieg byłem już wilgotny. Po rozgrzewce nie miałem już siły, kiedy kucałem po skłonach i podnosiłem się to zrobiło mi się prarę razy ciemno. Do tego dochodzą "mrówki" często w takiej pogodzie czuję jak po moich mieśnich przebiegają mrówki.
Stoją na na lini startu i czekając na strzał miałem tętno dochodzące nawet 75%! Wachało się pomiędzy 65-70% cały czas. To mnie również bardzo zgubiło w dalszej części biegu. Rozpocząłem bieg na intensywności 80%, okazało się, że biegną 5:30-5:40/km... W czwartek po 30` rozebigania zrobiłem 1km na stadionie na tej intensywności - wyszło mi 4:55/km. To nie jest możliwe, by w 3 dni spadł mi próg o 40s. Wyszedłem z założenia, że tętno nie odpowiada steżeniu mlecznu i nie mówi mi o tempie spalania glikogenu. Zamiast biec na 170 biegłem na 175, później podchodziło mi nawet do 180 przy nadal niskim tempie. Obsługa na punktach była fatalna. Na 5km zabrakło wody i trzeba było czekać na kolene punkty. Ludzie prywatnie z domu wynosili miski z wodą bo na organizatrów ciężko było liczyć. "
Gdyby chodzilo o maszyne , dawno by wlaczylo sie swiatelko alarmowe i silnik sam by przestal pracowac lub pojawil by sie dym .
Ale co tam , jakos to bedzie , byle te grawerke dostac .W dodatku silna wiara w nowoczesne zdobycze nauki wyszla bokiem . Zamiast kierowac sie zwyklym samopoczuciem i rozsadkiem , trzeba epatowac pojeciami prosto z ksiazek naukowych . No i co z tego wyszlo ?
"Na połówce było 1:57. Już po 23km miałem dość "
Osiol by po prostu stanal i zadna sila by go nie zmusila ani nawet marchewka . No ale osiol olewa grawerki .
"W kilku momentach bałem się, że nie ukończę. Głowa mnie kilka razu bolała, gwałtownie i mocno. Tętno szalało. Idąc miałem 160, czyli 75%. Skrajnie wyczeprany w strachu, że nie skończę jednak dotrwałem do końca. Przez 15km bałem się, że nie skończę w limicie 6h. Czasami musiałem na kilkanaście sekund stanąć....
To tyle jeśli chodzi o mój tragizm, który się otarł o nieszczeście. "
A nie mowilem ?!
"Ja nie mogłem zejść z trasy.
Na toruńczyku jest grawerka, natomiast ja obiecałem mojej Gosiu napis:
"Gosiu
Kocham Cię"
na medalu. To był mój prezent dla niej. Nie mogłem zejść z trasy.
"
Gdy rozum spi , pojawia sie ... grawerka
"Nie stałem długo. Przyszedłem tuż przed drzwi do drewnianej budki gdzie grawerują i udawałem, że stałem tutaj od dawna Oszczędziłem sobie ponad godzinę stania
Jednym słowem wciąłem się w kolejkę "
Precz z grawerka !
Nigdy bym nie skupil sie tak na jednostkowym wyglupie ( nazywajmy rzeczy po imieniu ) , gdyby mi ten Torun czegos nie przypomnial .
Kiedys , jeszcze na prymitywnym , starym forum pojawil sie gosciu o ksywie Kostek , ktory koniecznie MUSIAL zlamac 3 godziny i wszystkich prosil o porady jak robi sie duzy wynik na skroty .
O ile przed maratonem byl niezwykle aktywny , po maratonie nie powiedzial chocby "pocalujcie mnie w dupe" i po prostu przepadl .
Najwieksza tajemnica byl ten jego wlasnie MUS . Za cholere nikt nie mogl rozgyzc jaki imperatyw nim kieruje .
Sadzilem , ze po prostu chodzilo o jakis glupi zaklad o browar i te meska ambicje .
Teraz jednak mam inna teorie - wiecie jaka ? - grawerka ...
Mysle , ze nie musze wiecej udawadniac stanu umyslowego wielu amatorow .... no niech bedzie - biegaczy .
Jezeli gratulujecie koledze glupoty to ja Wam tez gratuluje - rozsadku i samopoczucia .
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
- bebej
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2102
- Rejestracja: 01 lis 2004, 09:47
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Przeźmierowo koło Poznania
- Kontakt:
Duzo w tym prawdy, ale niektóre argumenty troche zbyt dosadnie napisane. 

- JarStary
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 927
- Rejestracja: 14 lis 2006, 16:06
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Skierniewice
Dobra Wojtek nie ma co.
Poczytaj może "Łyska z pokładu Idy", coś bardziej "Germinal", i wtedy będziesz się wypowiadał na temat osłów i innych zwierzątek, a jeśli chodzi o maszyny to pooglądaj National Geographic a potem zweryfikuj co napisałeś.
Ja nie mówię, że to co zrobił Tomasz było takie czy siakie. Podjął decyzję coś zaplanował i to osiągnął. Nie znieśli go z trasy, nie leży w szpitalu, trenuje dalej.
No dobrze może nie rozumiesz ludzi, którzy mają cel i go realizują.
Po za tym Tomasz nigdzie nie napisał "Padłem, po pomocy medycznej i namowach żebym przerwał bieg, pobiegłem po tą grawerkę" ale może się mylę bo myślę inaczej.
A już chyba najgorsze w Twoich obserwacjach jest to, że nie zgadzając się z poglądami innych (bo nie myślą tak jak TY) obrażasz swoimi uwagami. Ale rozumiem, że masz do tego moralne prawo.
Mnie nie jesteś w stanie obrazić - no bo znam swoją wartość (mimo, że czasem kokietuję
)
Bebej - podobno u górali prawdy są trzy
. Wojtek i owszem ma obserwacje i wyciąga z nich wnioski, ale dlaczego odbiera prawo do podejmowania własnych decyzji. A już poziom krytyki jest godzien pożałowania. Może bardziej zrozumieją się z Fatal@Error, co pisze w dziale dla początkujących.
Pozdrawiam zdroworozsądkowo, pechowo
Poczytaj może "Łyska z pokładu Idy", coś bardziej "Germinal", i wtedy będziesz się wypowiadał na temat osłów i innych zwierzątek, a jeśli chodzi o maszyny to pooglądaj National Geographic a potem zweryfikuj co napisałeś.
Ja nie mówię, że to co zrobił Tomasz było takie czy siakie. Podjął decyzję coś zaplanował i to osiągnął. Nie znieśli go z trasy, nie leży w szpitalu, trenuje dalej.
No dobrze może nie rozumiesz ludzi, którzy mają cel i go realizują.
Po za tym Tomasz nigdzie nie napisał "Padłem, po pomocy medycznej i namowach żebym przerwał bieg, pobiegłem po tą grawerkę" ale może się mylę bo myślę inaczej.
A już chyba najgorsze w Twoich obserwacjach jest to, że nie zgadzając się z poglądami innych (bo nie myślą tak jak TY) obrażasz swoimi uwagami. Ale rozumiem, że masz do tego moralne prawo.
Mnie nie jesteś w stanie obrazić - no bo znam swoją wartość (mimo, że czasem kokietuję

Bebej - podobno u górali prawdy są trzy

Pozdrawiam zdroworozsądkowo, pechowo
Chwalę Boga każdym przebiegniętym metrem
ZZTOP Skierniewice: każda sobota 13:30 vis-a-vis kasyna!
ZZTOP Skierniewice: każda sobota 13:30 vis-a-vis kasyna!
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Tomasz, JarStary - to niby o te, tak bardzo obrażliwe słowa chodzi ?
Pozatym chyba nie chcecie zrozumieć co chciał wam przekazać Wojtek i na siłę robicie z Tomka bohatera.
Jest jakaś maratońska obsesja u biegaczy amatorów.
Przykładów można dać mnóstwo.
Choćby naskolega Szkielet który w zeszłym roku czuł, zę jest przygotowany na życiówkę w maratonie i za każdym razem jak mu nie wychodziło to biegł miesiąc pózniej kolejny maraton (Szkielet, przepraszam jeśli trochę to przerysowałem).
Wiem, że maraton bardzo pociąga.
Ale u niektóych to się zamienia w jakąś obsesję która przesłania myślenie.
Wojtek bardzo dobrze opisał przypadek Tomka.
JarStary
Masowe bieganie to nie muszą być tylko maratony, prawda?
Zawsze powtarzam, jeśli ktoś zaczyna myśleć od kątem czasów - to zaczyna myśleć jak zawodnik.
Jeśli tak - to nie można myśleć częściowo jak zawodnik a częściowo jak amator.
Przygotowania zawodnicze, wszystko niby zapięte na ostatni guzik - a potem wszystko na urraaaaaaaa
Zawodnik zejdzie z trasy jeśli będzie widział, że nie zrobi wyniku.
Zawodnik będzie biegł wg założonej intensywności.
Zawodnik może nawet wogóle nie wystrartuje jeśłi będzie widział, że czuje się źle.
Tymczasem Tomek złamał wszystie te zasady, próbuje się tłumaczyć a wy go wszyscy pocieszacie, że jest super gość.
Jeśli ktoś chce być dobrym martończykiem - to musi być poprostu dobrym biegaczem. Całościowo.
Na to składa się wszystko - od treningu po myślenie na zawodach.
I nie obrażajcie się tu na Wojtka bo on jest narawdę doświadczonym zawodnikiem a że pisze wprost a nie "przez bibułkę" to tylko jego wielka zaleta.
Tomek - nigdy w rozmowie z kolegą, nie usłyszłeś:
"Stary, co Ty pierdzielisz?"
I co, od razu się obraziłeś?
Wyluzujcie trochę, bo jeśli to ma być obraźliwe to nie wiecie co znaczy obrażać. Zwłaszcza Tomek nie zachowuj się jak primadonna której nie można skrytykować.wojtek pisze:Tomasz , nie pierwszy raz lapie Cie na uporczywej demencji .Po prostu postapiles bardzo glupio i nie masz odwagi sie do tego przyznac a w dodatku sciemniasz .
Pozatym chyba nie chcecie zrozumieć co chciał wam przekazać Wojtek i na siłę robicie z Tomka bohatera.
Jest jakaś maratońska obsesja u biegaczy amatorów.
Przykładów można dać mnóstwo.
Choćby naskolega Szkielet który w zeszłym roku czuł, zę jest przygotowany na życiówkę w maratonie i za każdym razem jak mu nie wychodziło to biegł miesiąc pózniej kolejny maraton (Szkielet, przepraszam jeśli trochę to przerysowałem).
Wiem, że maraton bardzo pociąga.
Ale u niektóych to się zamienia w jakąś obsesję która przesłania myślenie.
Wojtek bardzo dobrze opisał przypadek Tomka.
JarStary
Masowe bieganie to nie muszą być tylko maratony, prawda?
Zawsze powtarzam, jeśli ktoś zaczyna myśleć od kątem czasów - to zaczyna myśleć jak zawodnik.
Jeśli tak - to nie można myśleć częściowo jak zawodnik a częściowo jak amator.
Przygotowania zawodnicze, wszystko niby zapięte na ostatni guzik - a potem wszystko na urraaaaaaaa

Zawodnik zejdzie z trasy jeśli będzie widział, że nie zrobi wyniku.
Zawodnik będzie biegł wg założonej intensywności.
Zawodnik może nawet wogóle nie wystrartuje jeśłi będzie widział, że czuje się źle.
Tymczasem Tomek złamał wszystie te zasady, próbuje się tłumaczyć a wy go wszyscy pocieszacie, że jest super gość.
Jeśli ktoś chce być dobrym martończykiem - to musi być poprostu dobrym biegaczem. Całościowo.
Na to składa się wszystko - od treningu po myślenie na zawodach.
I nie obrażajcie się tu na Wojtka bo on jest narawdę doświadczonym zawodnikiem a że pisze wprost a nie "przez bibułkę" to tylko jego wielka zaleta.
Tomek - nigdy w rozmowie z kolegą, nie usłyszłeś:
"Stary, co Ty pierdzielisz?"
I co, od razu się obraziłeś?