Pisałem pisałem i się zawiesiło pech.
Do rzeczy:
Też chcę dołożyć do tego koszyczka trochę swoich przemyśleń.
Moje początki do dawne dzieje w każdym razie chodzi o to, że bieganie pomogło mi zgubić kilogramy te zbędne

, potem znów przytyłem i teraz biegam żeby gubić.
Zacząłem biegać ubrany w dużą ilość łachów (2 dresy, 4 koszulki, zimowa kurtka i ortalion

) czasem było ciężko zwłaszcza, że wrzesień był bardzo ciepły. 8 km przebiegałem (jeśli to był bieg) w godzinę lub trochę ponad, teraz biegam 13 km miej więcej w tym czasie czyli około godziny z hakiem. Ale to nie jest ważne bo ważne jest, to że jest mnie mniej o pewnie ze 20 kg.
Po przeczytaniu kilku postów tu na forum i wprowadzeniu rad w życie postępy w bieganiu były znaczne (wiem mój czas to nie rewelacja i niektórzy myślą, że nie potrzebnie o tym piszę) ale mając 4 dychy na karku pracę 80 km od domu i rodzinę mam dla siebie trochę uznania.
No ale do rzeczy czyli do PULSOMETRU - to zabawka, którą chciałem kupić zaraz po dołączeniu na forum.
Jednak zrezygnowałem zainwestowałem w nowe buty (śliczne krosowe Asicsy) koszulki i spodenki i leginsy (zresztą nie są to typowe biegowe rzeczy bo nie lubię wciętych spodenek i koszulek na ramiączka, za to leginsy i koszula z długim rękawem oraz kurtka to wypas dla biegaczy).
A pulsometr może kupie po pierwszym maratonie, który chciałbym przebiec w 4.30-5.00 takie moje marzenie, może się uda.
Każdy z nas biega realizując jakiś cel. Jednemu pulsometr jest potrzebny od zaraz, innemu potem, a niektórzy obchodzą się i bez niego - zależy to od wielu czynników (przede wszystkim od kasy tej we własnym portfelu).
Myślę, że to co najbardziej (przynajmniej dla mnie) jest pociągające w bieganiu to przyjemność tej chwili kiedy jestem odizolowany od tego co mnie dopada każdego dnia (problemy, nerwy, itp), tylko czas, kilometry, pot, czasem ból i świadomość przezwyciężania swoich słabości. Wiem może trochę to zabrzmiało filozoficznie ale ja tak czuję. Zresztą kiedyś słyszałem jakąś wypowiedź Robert Korzeniewskiego (to chodziarz

), który wypowiadał się w tym sensie, więc może nie tylko tacy amatorzy jak ja, ale też i zawodowcy czerpią z biegania nie tylko fundusze na życie, ale też i entuzjazm życia. Jednak filozuję

za dużo.
Pozdrawiam biegająco no może truchtająco ale zawsz serdecznie.