wczoraj mialem swoje pierwsze zawodow w biegu na 10km.
ostatnie dni moich przygotowan zamiast na wybiegu, spedzilem w lozku leczac przeziebienie.
wiedzialem zatem, ze o pobiciu swojego rekordu 40'12'' (nieoficjalny) moge zapomniec.
obawialem sie, ze stane w pewnym miejscu, bo moje nogi odmowia mi
posluszenstwa. jeszcze na 3 dni przed startem czulem oslabienie (miekkie i bolace nogi)
w sobote bylo juz lepiej tak, ze postanowilem zrobic krotkie rozbieganie.
pobieglem 5km i przeszedlem jeszcze 20 minut.
wczoraj (1go X w niedziele) pobieglem w zawodach organizowanych w stolicy Highland, Inverness.
pogoda byla typowo szkocka, czyli lalo jak diabli i tylko kilka stopni
celsjusza. jedynym plusem byl brak wiatru.
na 3 godziny przed startem zjadlem sniadanie - owsianka. na 2 godz przed startem wypilem redbula by dodal mi skrzydel (i tu chyba zrobilem wielki blad - o tym ponizej), a na 1godzine przed startem wode z mineralami i witaminami. rozgrzewke urzadzilem sobie zaraz potem.
rogrzewka to typowe rozbieganie plus rozciaganie. staralem sie utrzymac
rozgrzane cialo przez ten caly okres.
i udalo sie. bylem dobrze rozgrzany.
o 11:00 wybieglismy. jako, ze moj numer (3095) ustawil mnie na poczatku, nie mialem problemu z wolniejszymi zawodnikami. za to ja sam bylem wyprzedzany przez panow i panie. szczegolnie jedna pani sprawila, ze kawalek trasy pobieglem duzo szybciej ale po chwili zwolnilem by pluc i serca nie wypluc (och, te obcisle, krotkie spodenki, powinni tego zabronic!).
poczatek mialem az za mocny.
po moich ostatnich mierzeniach maksymalnego tetna (HR) wyszlo na to, ze wynosi ono 182. (o tym piaslem w watku "w trakcie treningu na 10km - relacja")
mylilem sie.
poczatek biegu a na pulsometrze 179!! (zamierzalem pierwsze 2km pobiec z HR = 165).
srednia HR z pierwszego km wyniosla 175. czas 3:50 (tylko!)
pomyslalem, ze skoncze swoj bieg po 3km bo nie wytrzymam tempa.
drugi km to HR dochodzacy do 185 (!!!) czyli niby przekroczylem swoj HRmax!
znowu sobie pomyslalem. - wywioza mnie do szpitala lub od razu pochowaja gdzies przy drodze. jade na maksie!
srednia HR z drugiego km = 181 (!!) czas: 4:03 (!!!) nie mozliwe!!, ponownie pomyslalem.
z takim HR powinienem miec czas w okolicach 3:30!
trzeci km to HRavg = 183 i czas 3:50 (wiecej z gorki), potem wiecej bylo pod gorke niz z gorki i powiekszajace sie zmeczenie.
czasy powyzej 4'
1km - 3:52
2km - 4:03
3km - 3:50
4km - 4:06
5 i 6km - 4:11 (tu mnie chyba ta pani w spodenkach wyprzedzala i sie
zagapilem by zmierzyc czas

7km - 4:17
8km - 4:18
9km - 4:29
10km - 4:06
bieglem jednak ciagle podobnym tempem (przed soba mialem inna pania w obcislych leginsach. jej sie trzymalem prawie do mety).
na 7km po podbiegu poczulem bol w plecach. nie typowa kolke, ktora kluje w jednym miejscu. bolalo mnie wszystko. cala klatka. nie umialem przez pol kilometra zlapac rownego oddechu. zwolnilem do HR=175
walczylem ze soba by nadal biec tym samym tempem i nie zwolnic nagle.
ostatni kilometr ruszylem szybciej dzieki temu wyprzedzilem czesc tych co mnie kilometr wczesniej mineli. jednak na podbiegu (jakies 400m przed meta) silnik nie dawal rady.
tu juz wydobywal sie ze mnie swist i rzężący odglos.
ostatnie 100 metrow to sprint. nie wiem skad wydobylem jeszcze na to sily.
po przekroczeniu mety padalem na twarz. oparlem sie o barierke i sapalem jak lokomotywa.
nie wiem skad tak wysokie HR podczas biegu (HRmax=187). czy przyczyna mogl byc redbull? kiedys przed meczem koszykowki wypilem 3 puszki i myslalem, ze wykorkuje. pikawa skakala wyzej niz pilka.
nie zanam jeszcze swojego oficjalnego czasu ale oscyluje on w granicach 41' 20''
ogolnie jestem zadowolony. wspaniala atmosfera biegu. niesamowite uczucie gdy biegnie sie z wszystkimi ludzmi. wspaniale przezycie.
teraz bede polowal na nastepne zawody

przy okazji.
chcialem podziekowac wszystkim, ktorzy pomogli mi w treningu, jego analizie i dali wielu uzytecznych informacji.
szczegolnie: Tomaszowi, Outsiderowi i Acidowi.
Dzieki waszym radom ukonczylem swoj pierwszy bieg z nienajgorszym wynikiem jak na poczatkujacego.
pisalem, tez ze robie sobie przerwe na 6 miesiecy, ale chyba nie tak latwo to pojdzie.
zarazilem sie zawodami (ta atmosfera i samym przygotowaniem do nich)
chcialbym wystartowac w nastepnych.
chcialbym tez pobiec w maratonie.
W listopadzie wyjezdzam do ameryki poludniwowej na pol roku.
wiekszosc czasu spedze tam na wyprawach gorskich i kajakowaniu ale zamierzam tez popolowac na jakies zawody w dlugich dystansach.
w marcu jest maraton w Ushuaia na ziemii ognistej. wiec moze tam? zobaczymy.
wszystko to bede opisywac online na blogu, ktory juz jest aktualizowany,
pod adresem: http://americalatina.blox.pl na ktory serdecznie zapraszam.
niebawem umieszcze obszerniejsze sprawozdanie i jakies zdjecia z wczorajszego biegu w Inverness na tym blogu.
pozdrawiam, Antek