POMOCY 3 tygodnie do maratonu i ból łydek!

Biegowe "citius, altius, fortius": miejsce dla tych którzy chca biegac dalej i szybciej.
Awatar użytkownika
THUNDERMAN
Wyga
Wyga
Posty: 110
Rejestracja: 01 wrz 2004, 08:47
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Witam wszystkich biegaczy. Mam problem z formą a za 3 tygodnie biegnę w maratonie poznańskim. Może ktoś może mi pomóc?

Biegam niereguralnie 1-2 razy w tygodniu od 4 lat.
Po trzymiesięcznej przerwie za biurkiem znowu wracam do biegania.
Biegam od 3 tygodni i od 3 tygodni nie potrafię poradzić sobie z bólem łydek który występuje szczególnie na początku biegu. Czasem mam wrażenie że w ogóle nie przebiegnę 2 pierwszych km. Ale gdy czasem uda mi się porządnie rozgrzać jestem w stanie przebiec 10 km (na stadionie z bieżnią) w 45 minut (zrobiłem to 4 dni temu) Dziś znów doczłapałem ledwo cztery km...

Nie jest to problem kondycji - rozgrzany mam czasem (bardzo rzadko) wrażenie że mółbym biec z 30 kilometrów. Rozgrzewkę robię po lekkim rozbieganiu. Trwa ona 15-20 minut. Denerwuje mnie to że formę (płuca, serce itp) mam cały czas wysoką, jednak mięśnie nóg często jakby nie wyrabiają. (nawet się porządnie nie pocę) Innym razem nie mam najmniejszych problemów z biegiem.

Za 3 tygodnie chcę startować w Poznańskim maratonie. Jak najlepiej trenować, żeby przygotować formę? Czy biegać po 15 km i potem siedzieć 3 dni w domu czy może lepiej robić lekkie przebieżki codziennie? Proszę tylko o nieodradzanie mi startu gdyż takiego rozwiązanie po prostu nie przyjmę :)
LIVE TO RUN, RUN TO LIVE!
PKO
tmk
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 2
Rejestracja: 15 wrz 2006, 13:33

Nieprzeczytany post

a po co ci ten maraton za 3 tygodnie?

jesli wrocilesz do biegania po przerwie, powinienes dac sobie wiecej czasu,
jesli biegasz i cie boli i 10km sprawia ci problem,
to przyjemnosci z przebiegniecia 42km miec nie bedziesz,
wiec wedlug mnie start nie ma sensu,
grozi natomiast kontuzja..

zycze podjecia rozsadnej decyzji..

tomek
Awatar użytkownika
Bartosh
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 771
Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49

Nieprzeczytany post

Thunderman,
Skoro coś Cię boli po dwóch kilometrach, to nie dobiegniesz w dobrym zdrowiu do mety maratonu. Ci co maszerują od 30 km też ulegają wrażeniu, że "mogliby biec z 30 km". Tomasz odesłał Cię do wątku, w którym opisałem moje zamierzchłe na szczęście problemy. Po kontuzji póki co nie ma śladu, ale gdyby cokolwiek mnie bolało na 10 kilometrowym treningu, to bym po prostu wyciągnął wnioski pt. "jeszcze nie czas, to nie ostatni maraton, pobiegam dłużej i wystartuję za rok". Jak boli, to się po prostu nie biega. Nie doradzam jak trenować, bo - skoro coś boli - to znak, że za mało czasu na przygotowania sobie dałeś.
Tak czy inaczej - powodzenia,

Bartek
Awatar użytkownika
THUNDERMAN
Wyga
Wyga
Posty: 110
Rejestracja: 01 wrz 2004, 08:47
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Dzięki za rady!
Co prawda nie biegłem nigdy maratonu ale dystanse do 10 bardzo często. Gdyby ktoś pytał mnie o poradę też bym odradzał start bo naczytałem się już wypowiedzi na forum i sam mam pewne doświadczenie z treningiem. Z drugiej strony z pewnych względów bardzo zależy mi na stracie. To trochę "sprawa osobista". odkładam to od trzech lat. Szanuję swoje zdrowie i jeśli coś mnie zacznie boleć będę maszerował nawet od drugiego kilometra, ale prędzej padnę niż zrezygnuję :)
LIVE TO RUN, RUN TO LIVE!
tomasz

Nieprzeczytany post

Hmmm... skoro podchodzisz do tego tak ambitnie, to dlaczego pozwloiłbyś sobie maszerować maraton od 2 kilometra? Nie czepiam się, ale wydaje mi się, że albo jest się NA PEWNO przygotowanym na 42km, albo się nie startuje. Takie "zobaczę jak będzie" może się skończyć naprawdę źle. Ci co maszerują od 30km nie urządają sobie spaceru takiego jak do parku z psem - oni walczą sami ze sobą i są na skarju porażki.
tmk
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 2
Rejestracja: 15 wrz 2006, 13:33

Nieprzeczytany post

jesli to 'sprawa osobista' i koniecznie chcesz pobiec, zdajac sobie sprawe ze nie jestes tak na prawde odpowiednio przygotowany, to wedlug mnie najlepsza taktyka biegu bylby marszobieg i to od samego poczatku,

tzw. metoda gallowaya: run-walk (5 minut biegu + 1 minuta marszu), jest dosc skuteczna, szczegolnie gdy nie ma sie odpowiedniego wybiegania i jest ryzyko kontuzji, gdzies na tym forum byla na ten temat dyskusja (moze ktos podesle linka?),

najlepiej gdybys wyprobowal to wczesniej, podczas treningu, wybierz sie na 3-4 godzinna wycieczke, przeplatajac od poczatku bieg z marszem..

powodzenia

tomek
pikonrad
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 363
Rejestracja: 15 maja 2006, 14:21
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toruń

Nieprzeczytany post

Przy takich kłopotach odważyłbym się nawet zmodyfikować ten marszobieg z 5+1 na 3+1. I oczywiście od początku. Jeśli myślisz, że może forma jednak przyjdzie sama nie wiadomo skąd, to sprawdź to po 20km marszobiegu - będziesz doskonale rozgrzany, więc może łydka pozwoli Ci dobiec do końca. Jeśli przetestujesz ją na zimno, na pewno Cię zawiedzie. Poza tym trzeba Ci wytknąć, że na tak ambicjonalne podejście do strartu bardzo zlewkowo potraktowałeś trening. Ja celuje w przyszłoroczny maraton toruński i nie jestem pewien, czy zdołam się przygotować. biegam co drugi dzień. Gdzieś czytałem, że przy bieganiu 2 razy w tygodniu, nie ma co liczyć na przyjście formy.
Powodzenia
Awatar użytkownika
THUNDERMAN
Wyga
Wyga
Posty: 110
Rejestracja: 01 wrz 2004, 08:47
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Dziś rano przebiegłem lekko 12 kilometrów. Łydki nie są uszkodzone ani kontuzjowane tylko jakby nierozciągnięte czasem nawet po najlepszej rozgrzewce. Problem ustępuje najwcześniej po 3-5 km biegu. Do tego czasu muszę biec tak, że nawet się nie spocę. Potem jest tak jak kiedyś. Ponieważ nie jest to kwestia ogólnej kondycji cały czas mam nadzieję, że zrobię z tym coś do maratonu... Wiem że 3 miesiące przerwy to dosyć sporo a kryzys po 2 kilometrach jest "dosyć niepokojący" :) ale wcześniej całkiem sporo biegałem i mam nadzieję że może jednak uda mi sie przygotować formę. Jeśli nie, pozostaje start z głową i człapanie do mety :)
LIVE TO RUN, RUN TO LIVE!
Awatar użytkownika
Bartosh
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 771
Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49

Nieprzeczytany post

No, jak się uparłeś, to lepiej poczytaj:

http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... 99&start=0
http://www.bieganie.home.pl/cgi-bin/iko ... &topic=888

Ja też marszobieg będę uskuteczniał, bo:
1. biegam krótko, może nawet za krótko jak na maraton
2. miałem problem z nogą, a ta metoda obniża ryzyko wystąpienia kontuzji,
3. mało kto o tym wspomina, ale przerwa w marszu powoduje duże obniżenie pulsu (restytucja) - w niektórych przypadkach może to być zbawienne uruchomienie przemian tłuszczowych. W moim wypadku 1 minutowa przerwa w marszu owocuje tym, że puls zaczyna się obniżać gwałtownie i mija jeszcze dobre 2 minuty nim dojdzie do poziomu sprzed przerwy.
Rachunek zysków i strat jest mniej więcej taki:

Minusy
Tracę na każdej mili 15-20 sekund (bo maszeruję zamiast biec)

Plusy
Daję odpocząć mięśniom - w marszu pracuję inne niż podczas biegu
Regeneracja następuje znacznie szybciej niż po biegu ciągłym (po wczorajszych 30 km czuję się wypoczęty i mam głód biegania)
1 minuta przerwy w marszu, to 3 minuty mniej intensywnej pracy serca (przynajmniej ja tak mam)

Dla początkującego lub nie do końca przygotowanego jest to jakieś wyjście.

Powodzenia,

Bartek
tomasz

Nieprzeczytany post

Ja planuję w przyszłym roku Sudecką Setkę i też będę wiekszość szedł, więc życzę powodzenia i pokonania semego siebie :-)
Awatar użytkownika
Bartosh
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 771
Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49

Nieprzeczytany post

Ultra są w planach, ale to odległe plany. Głupio wspominać o setce, jak się ma 500 km przebiegniętych, a biega się od kwietnia, prawda? :)

Mam nadzieję, że będziesz zdawał relację z przygotowań do setki, Tomku.

No, a założycielowi wątku oczywiście życzymy hartu ducha i rozwagi...
tomasz

Nieprzeczytany post

Ty to do mnie Bartosh o tych 500km od kwietnia?

A do steki to będę się przygotowywał dopiero od listopada. Po Poznaniu zrobię sobie 2 tygodnie roztrenowania, a później od listopada zacznę się przygotowywać.
Oczywiście jak wspominałem chcę setkę ukończyć, a nie przebiec całe 100km i to jeszcze po górach. To nawet nie jest kwstią wyboru, lecz konieczności, że będę większość szedł. Do czerwca jeszcze sporo czasu, mieszkam 20km od Jeleniej Góry zatem mam mnóstwo górek do treningów.
Jeszcze nie wiem nic. Ile biec, ile iść? Kiedy biec, jak? Co jeść, kiedy i jak? To wszystko przede mną. Pewne jest tylko to, że bardzo prawdopodony jest mój start, a poziom wytrenowania zadecyduje o tym, czy będę szedł prawie całość, czy inaczej się to rozłoży.
Odelgłe plany - owszem. Jednak postawienie sobie celu w formie "kiedyś" bardzo słabo mobilizuje. Natomiast jeżeli będę każdego dnia wychodził na trening i myślą, że przygotowuję się do Sudeckiej Setki - to mój trening będzie miał o wiele większy sens.
Ludzie tam chodzą, często całą trasę. Kończą i są szczęśliwi. Zatem ja również potrafię skończyć, i nawet wiele kilometrów jeszcze wybiegać.
Awatar użytkownika
Bartosh
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 771
Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49

Nieprzeczytany post

Tomek, ja o sobie mówię, że do tej pory pokonałem jakieś 500 km i że w tym kontekście głupio mi byłoby myśleć o 100 km na raz.
Może kiedyś... Na razie chcę ukończyć maraton i nie zdychać na 30 którymś kilometrze ;-)
tomasz

Nieprzeczytany post

A ja proponuję jednak stawiać sobie cele w konkretnej formie. Na przykład "w 2008" ukończę setkę. Jak mówiłem wcześniej, to nadaje większy sens wszystkiemu. Jednak oczywiście rozumiem Cię, najpierw chcesz nauczyć się chodzić, żeby zacząć myśleć o lataniu. Pokora to mądra rzecz :-)
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ