Grubas zaczyna biegać
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 4
- Rejestracja: 08 cze 2006, 14:52
Hejo
Mam 30 kilka lat , 178cm wzrostu i 120kg żywej wagi.
Ponieważ to juz chyba ostatnia szansa na pozostanie czlowiekiem aktywnym postanowilem zacząć biegac
Mam za sobą juz 2 tygodnie szybkich marszy oraz:
1 tydzien - 1 min biegu , 5 min szybkiego marszu
1 tydzien - 2 min biegu , 4 min marszu
aktualnie biegam 3 min / 3 min marszu
wbrew moim początkowym obawom nadal mi się chce trenowac, kosci i kolana, kręgosłup mają się dobrze
Podczas biegu puls - 150-180 ,a pod koniec fazy marszu 130
Problem w tym ze aktualnie pomiedzy 2 a 3 minutą biegu wypluwam płuca a jakis potworek w mózgu ciagle zmusza mnie do patrzenia na stoper - a tu od soboty powinienem zacząć biegac po 5 min.
Czy ktoś ma jakies doświadczenia lub rady dla takich spaślaków jak ja? Dołożyć sobie dodatkowy tydzień np 4 min biegania /3 min marszu czy po prostu zacisnąć zęby i probowac to 5 min/2,5 jak w bylo w planie?
Moze jakies inne rady?
Chetnie wprowadzilbym jednocześnie jakąś diete ale boje się, że to rozwali moje treningi. Na razie plan jest taki ze dieta wchodzi w chwili gdy zaczne biegac cale 30 min. A może to błąd?
Wszelkie rady mile widziane.
Pozdrawiam i z góry dziekuje
Mam 30 kilka lat , 178cm wzrostu i 120kg żywej wagi.
Ponieważ to juz chyba ostatnia szansa na pozostanie czlowiekiem aktywnym postanowilem zacząć biegac
Mam za sobą juz 2 tygodnie szybkich marszy oraz:
1 tydzien - 1 min biegu , 5 min szybkiego marszu
1 tydzien - 2 min biegu , 4 min marszu
aktualnie biegam 3 min / 3 min marszu
wbrew moim początkowym obawom nadal mi się chce trenowac, kosci i kolana, kręgosłup mają się dobrze
Podczas biegu puls - 150-180 ,a pod koniec fazy marszu 130
Problem w tym ze aktualnie pomiedzy 2 a 3 minutą biegu wypluwam płuca a jakis potworek w mózgu ciagle zmusza mnie do patrzenia na stoper - a tu od soboty powinienem zacząć biegac po 5 min.
Czy ktoś ma jakies doświadczenia lub rady dla takich spaślaków jak ja? Dołożyć sobie dodatkowy tydzień np 4 min biegania /3 min marszu czy po prostu zacisnąć zęby i probowac to 5 min/2,5 jak w bylo w planie?
Moze jakies inne rady?
Chetnie wprowadzilbym jednocześnie jakąś diete ale boje się, że to rozwali moje treningi. Na razie plan jest taki ze dieta wchodzi w chwili gdy zaczne biegac cale 30 min. A może to błąd?
Wszelkie rady mile widziane.
Pozdrawiam i z góry dziekuje
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 06 cze 2006, 12:46
Nie jestem ekspertem, sam postawiłem w zwątpienie czy biegam, ale problem o którym piszesz i mnie kiedyś dopadł. Moje kolejne podejście postanowiłem rozpocząć bez rzadnego obciążenia typu plan 110 tyg czy inny program. Ostatni raz zatrzymałem się właśni na którymś z tygodni bo wynikało że powinienem przebiec tyle a tyle a ja czułem że jestem 2 tyg w tyle. Teraz staram się boegać dla przyjemnosci, biegać spcerować, trochę poćwiczyć. To czego nauczyłęm się dzięki temu forum, a raczej ludziom tu piszącym to żeby wyjść, wybiec i wrócić nie wcześniej niż po godzinie. i tego się trzmam od 3 tygodni i jest ok. Do diety jeszcze nie doszedłem. Mam wrażenie że będzie to trudniejsze niż bieganie
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 413
- Rejestracja: 06 cze 2006, 14:49
Beerox - słuchaj, najważniejsze, że zacząłeś! Spaślun jesteś to fakt. Może faktycznie powinieneś zmodyfikować trening 10 tygodniowy i zrobić z niego np. 18 tygodniowy? Ale na ten temat niech wypowiedzą się stare wygi.
Osobiście uważam, że skoro mniej biegasz to przynajmniej powinieneś więcej maszerować. I nie forsuj tempa! Truchtaj sobie!
Co do diety. Łatwo się mówi o diecie, nie? Rok temu miałem 110 kg i 185 cm. Miałem spory cholesterol i musiałem coś z tym zrobić. Nie będę pisał tu o żadnej Złotej Diecie. Po prostu zacząłem mniej żreć, po jakimś czasie nie żreć po 19.oo i po jakimś czasie przygotowywać rybę zamiast schaboszczaka w panierce lub mięso w warzywkach zamiast golonki. Ale golonkę czy stek i tak sobie czasem zjadam, ważne, że w pozostałe 6 dni tygodnia jem normalnie.
Stosując tę mało agresywną dietę zszedłem w ciągu roku do 104 kg i obniżyłem cholesterol. Może to niedużo, ale przyszło naprawdę bez trudu i żmudnego liczenia kalorii.
Od marca biegam regularnie po 6 dni w tygodniu. "Stety" czy niestety - nie wszedłem w trening 10 tygodniowy, bo nie wiedziałem czy w ogóle będę kontynuował bieganie Chciałem po prostu potruchtać. Podobnie jak Makabu.
Na samym początku cieniutko czyli niedaleko i z kilkoma przerwami. Teraz już bez żadnych przerw i całkiem spory dystans jak na mnie czyli 3 km, ale mam 43 lata. Udało się zrzucić dalsze 5 kg i teraz jestem w klubie 2 cyfrowych. Pozostała część tłuszczu pewnie będzie spalała się wolniej lub zamieniała na mięśnie. Pewnie ktoś mądrzejszy na tym forum wie jak to działa w organizmie.
Myślę, że zasada główna to nie marzyć o schudnięciu w 2 tygodnie. Lepiej zrzucać w kilka miesięcy lub przez rok, ale definitywnie. Bez efektów jojo.
Druga zasada to ruszać się. I nieważne czy przebiegniesz 500 metrów czy 10 km. Ruch powinien stać się po prostu rutyną, o której się nie myśli tylko robi. Długość biegu i czas przyjdą same
Tego Ci z całego serca życzę!! Oczywiście Makabu też (Makabu, jaką masz wagę?).
Leo
Osobiście uważam, że skoro mniej biegasz to przynajmniej powinieneś więcej maszerować. I nie forsuj tempa! Truchtaj sobie!
Co do diety. Łatwo się mówi o diecie, nie? Rok temu miałem 110 kg i 185 cm. Miałem spory cholesterol i musiałem coś z tym zrobić. Nie będę pisał tu o żadnej Złotej Diecie. Po prostu zacząłem mniej żreć, po jakimś czasie nie żreć po 19.oo i po jakimś czasie przygotowywać rybę zamiast schaboszczaka w panierce lub mięso w warzywkach zamiast golonki. Ale golonkę czy stek i tak sobie czasem zjadam, ważne, że w pozostałe 6 dni tygodnia jem normalnie.
Stosując tę mało agresywną dietę zszedłem w ciągu roku do 104 kg i obniżyłem cholesterol. Może to niedużo, ale przyszło naprawdę bez trudu i żmudnego liczenia kalorii.
Od marca biegam regularnie po 6 dni w tygodniu. "Stety" czy niestety - nie wszedłem w trening 10 tygodniowy, bo nie wiedziałem czy w ogóle będę kontynuował bieganie Chciałem po prostu potruchtać. Podobnie jak Makabu.
Na samym początku cieniutko czyli niedaleko i z kilkoma przerwami. Teraz już bez żadnych przerw i całkiem spory dystans jak na mnie czyli 3 km, ale mam 43 lata. Udało się zrzucić dalsze 5 kg i teraz jestem w klubie 2 cyfrowych. Pozostała część tłuszczu pewnie będzie spalała się wolniej lub zamieniała na mięśnie. Pewnie ktoś mądrzejszy na tym forum wie jak to działa w organizmie.
Myślę, że zasada główna to nie marzyć o schudnięciu w 2 tygodnie. Lepiej zrzucać w kilka miesięcy lub przez rok, ale definitywnie. Bez efektów jojo.
Druga zasada to ruszać się. I nieważne czy przebiegniesz 500 metrów czy 10 km. Ruch powinien stać się po prostu rutyną, o której się nie myśli tylko robi. Długość biegu i czas przyjdą same
Tego Ci z całego serca życzę!! Oczywiście Makabu też (Makabu, jaką masz wagę?).
Leo
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 06 cze 2006, 12:46
leo, moja waga to nadwaga 91/176. poza wyglądem to faktycznie bardziej mi przeszkadza samopoczucie. Różne są tego powody, ale brak ruchu powoduje ogólne zniechęcenie, brak ochoty na cokolwiek. Ten stan powoduje u mnie skolei ciągoty do jedzenia. tak wiec próbuję łagodnie przyjać tzw zdrowy styl życia / bycia ale bez narzucania sobie bardzo surowych zasad. Jestem niepokorny nawet wobec siebie
- Bartosh
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 771
- Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49
Witaj,
Ja tez zaczalem niedawno biegac. Moja obserwacja jest taka, ze niezaleznie dlaczego zaczynamy cwiczyc (zrzucenie kg, przebiegniecie bez odpoczynku pol godziny, ukonczenie wyscigu na 10 km, itd...), niezaleznie od naszego poziomu wyjsciowego - zaczynamy zbyt intensywnie. Przerabialem (i przerabiam) to na sobie i pewnie duza czesc forumowiczow tez. Ambicje, brak doswiadczenia, wygorowane oczekiwania. I od razu moga pojawic sie problemy (bole kolan, stawu skokowego, plecow, lista jest dluga). Jesli jeszcze Tobie nic nie dokucza, ciesze sie razem z Toba, ale i tak zalecalbym ostroznosc.
Nie zebym zniechecal Cie do biegania. Po prostu maszeruj duzo, truchtaj tak wolno jak to tylko mozliwe. Minie troche czasu nim Twoj organizm (jak kazdy organizm) przyzwyczai sie do nowych obciazen. Trudno oczekiwac efektow po tygodniach, skoro zaleglosci sa wieloletnie.
Uwierz, ze tez bym chcial biegac kilometr w 5 minut zachowujac przy tym rowny oddech i ta sama predkosc przez 10 km, ale... od razu wszystkiego sie zrobic nie da. Moze kiedys.
Gdybym byl Toba, nie katowalbym sie tak mocnymi obciazeniami (180 uderzen na minute? To brzmi jak powazny trening interwalowy...), tylko pozostalbym w strefie 130-150.
No i zapomnij o tym, ze "powinienes" zaczac biegac 5 minut wtedy a wtedy. Jak nie w tym tygodniu, to w nastepnym. Lepiej myslec o planie w kategoriach pojscia dalej gdy juz jest sie do tego przygotowanym, a nie realizacji wszystkiego na sile tylko dlatego, ze ktos tak napisal. Ludzie na szczescie roznia sie miedzy soba i nie masz zadnej gwarancji, ze akurat ten plan jest dobry dla Ciebie. Ja jak czuje sie przemeczony, to po prostu nie robie "zaplanowanego" treningu. Na Olimpiade i tak nie pojade.
Mam nadzieje, ze ktos podpowie Ci cos na temat diety, ale nie wiem czy jest sens robic na raz dwie rewolucje (biegowa i zywieniowa).
Powodzenia!
Bart
P.S.
No i nie mow tak nieelegancko o sobie. Zaczales biegac - plus dla Ciebie. Nie kazdy ma tyle samozaparcia. Powinienes byc z siebie dumny.
Ja tez zaczalem niedawno biegac. Moja obserwacja jest taka, ze niezaleznie dlaczego zaczynamy cwiczyc (zrzucenie kg, przebiegniecie bez odpoczynku pol godziny, ukonczenie wyscigu na 10 km, itd...), niezaleznie od naszego poziomu wyjsciowego - zaczynamy zbyt intensywnie. Przerabialem (i przerabiam) to na sobie i pewnie duza czesc forumowiczow tez. Ambicje, brak doswiadczenia, wygorowane oczekiwania. I od razu moga pojawic sie problemy (bole kolan, stawu skokowego, plecow, lista jest dluga). Jesli jeszcze Tobie nic nie dokucza, ciesze sie razem z Toba, ale i tak zalecalbym ostroznosc.
Nie zebym zniechecal Cie do biegania. Po prostu maszeruj duzo, truchtaj tak wolno jak to tylko mozliwe. Minie troche czasu nim Twoj organizm (jak kazdy organizm) przyzwyczai sie do nowych obciazen. Trudno oczekiwac efektow po tygodniach, skoro zaleglosci sa wieloletnie.
Uwierz, ze tez bym chcial biegac kilometr w 5 minut zachowujac przy tym rowny oddech i ta sama predkosc przez 10 km, ale... od razu wszystkiego sie zrobic nie da. Moze kiedys.
Gdybym byl Toba, nie katowalbym sie tak mocnymi obciazeniami (180 uderzen na minute? To brzmi jak powazny trening interwalowy...), tylko pozostalbym w strefie 130-150.
No i zapomnij o tym, ze "powinienes" zaczac biegac 5 minut wtedy a wtedy. Jak nie w tym tygodniu, to w nastepnym. Lepiej myslec o planie w kategoriach pojscia dalej gdy juz jest sie do tego przygotowanym, a nie realizacji wszystkiego na sile tylko dlatego, ze ktos tak napisal. Ludzie na szczescie roznia sie miedzy soba i nie masz zadnej gwarancji, ze akurat ten plan jest dobry dla Ciebie. Ja jak czuje sie przemeczony, to po prostu nie robie "zaplanowanego" treningu. Na Olimpiade i tak nie pojade.
Mam nadzieje, ze ktos podpowie Ci cos na temat diety, ale nie wiem czy jest sens robic na raz dwie rewolucje (biegowa i zywieniowa).
Powodzenia!
Bart
P.S.
No i nie mow tak nieelegancko o sobie. Zaczales biegac - plus dla Ciebie. Nie kazdy ma tyle samozaparcia. Powinienes byc z siebie dumny.
- Siwa17
- Wyga
- Posty: 59
- Rejestracja: 28 maja 2006, 20:35
Narazie sobie truchtaj i nie zwiększaj treningów, żeby się zbytnio nie prztrenować początki są zawsze trudne, ale satysfakcja jest później ogromna. Jesli chcesz zrzucić kilka kilogramów to biegaj rano ale przed śniadaniem, no a później jakieś lekkie śniadanko za jakiś czas kilogramy same zaczną uciekać, przekonasz się sam
pozdrawiam
pozdrawiam
-
- Dyskutant
- Posty: 46
- Rejestracja: 03 kwie 2006, 17:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Myślę, że nie ma co sztywno trzymać się planu, bo szybko się zniechęcisz. Zrób dodatkowy tydzień 3 minut biegu, niech organizm powoli się przyzwyczaja. Ważne, że zacząłeś. Lepiej iść na jakość i przyjemność niż robić plan na siłę, co może być szkodliwe dla zdrowia. Jeżeli jakiś tydzień sprawia ci trudności, po prostu go powtóz i tyle
Życzę wytrwałości!
Życzę wytrwałości!
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 4
- Rejestracja: 08 cze 2006, 14:52
Zaskakuje mnie czasami "skokowość" zmian kondycji. Wczoraj bieglo mi sie calkiem dobrze, nawet pobieglem raz 4 minutki i wydaje mi sie ze wlasnie na takie zwiekszenie sie zdecyduje
Zrobie 4min biegu / 2-3 min marszu
Ogolnie mam tetno kolo 90-100 nawet w spoczynku, nawet z tej okazji zrobilem sobie dopplera pikawy i wyszlo ze ok. Wynika z tego ze jest to zwiazane z moim spaślactwem :P albo "ten model juz tak ma"
180 pulsu to max wykazanie na moim pulsometrze. Przewaznie utrzymuje sie kolo 170.
Znam sie troche, dla mnie te biegi musza byc wyzwaniem , nie moge po prostu tak jak niektorzy mi radza , chodzic sobie , to musi byc walka a po skonczeniu musze byc z siebie zadowolony
A tak na marginesie , osatnio sciagnalem sobie mapy satelitarne terenow po ktorych biegam i na tej podstawie wyliczylem ile udaje mi sie przebiec w ciagu 3 minut , średnio jest to 350 m , co daje wtedy predkosc 7km/h.
Czy takie tempo jest ok czy starac sie przyspieszyc ?
Dziekuje za rady jezeli ktos cos wie o dietach odchudzajacych ktore jednoczesnie nie powoduja spadku formy to bardzo prosze o info.
Pozdrawiam
Zrobie 4min biegu / 2-3 min marszu
Ogolnie mam tetno kolo 90-100 nawet w spoczynku, nawet z tej okazji zrobilem sobie dopplera pikawy i wyszlo ze ok. Wynika z tego ze jest to zwiazane z moim spaślactwem :P albo "ten model juz tak ma"
180 pulsu to max wykazanie na moim pulsometrze. Przewaznie utrzymuje sie kolo 170.
Znam sie troche, dla mnie te biegi musza byc wyzwaniem , nie moge po prostu tak jak niektorzy mi radza , chodzic sobie , to musi byc walka a po skonczeniu musze byc z siebie zadowolony
A tak na marginesie , osatnio sciagnalem sobie mapy satelitarne terenow po ktorych biegam i na tej podstawie wyliczylem ile udaje mi sie przebiec w ciagu 3 minut , średnio jest to 350 m , co daje wtedy predkosc 7km/h.
Czy takie tempo jest ok czy starac sie przyspieszyc ?
Dziekuje za rady jezeli ktos cos wie o dietach odchudzajacych ktore jednoczesnie nie powoduja spadku formy to bardzo prosze o info.
Pozdrawiam
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 12 cze 2006, 00:04
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
ja mam odchudzanie za sobą, więc coś ci doradzę. O diecie, nie żarciu między posiłkami, nie żarciu smalcu, smażonego, nieżarciu wieczorem, nieżarciu w nocy itd.... ci mówił nie będę. Zasady prawidłowej (a nie żadnej diety cud) mam nadzieję, że znasz. I mam nadzieję, że wiesz co to znaczy wytrwałość i masz silny charakter.
Ja mam 201 centymetrów wzrostu. W lutym wazyłem 127 kilo. W kwietniu 107. Schu8dłem równe 20 kilo w 65 dni. Nie była to żadna katorga. Jadłem śniadanie, obiad i wczesną, lekką kolację. ale do tego ruch, ruch i jeszcze raz ruch. Codziennie 1,5 godziny na siłowni. 20 minut rozgrzewki na rowerku (tempo 30 kilometrów na godzinę) i do do tego 70 minut na bieżni. To był szybki marsz (bodajże 7 kilometrów na godzinę) na ustawionym programi espalania tłuszczu (bieżnie raz się wznosi, raz opada, różny jest wysiłek). Spróbój tak jak ja.
Waga utrzymałem. Teraz od dwóch tygodni regularnie biegam. Ale już nie dla odchudzania się, ale po prostu własnego zdrowia. Pewnie pare kilo zgubię i będę się cieszył. Ale nie to jest moim celem.
-ps.
W kioskach można kupić magazyn mens health wydanie spacejalne - jogging. Warto. Ciekawych i praktycznych rzeczy się można dowiedzieć.
Ja mam 201 centymetrów wzrostu. W lutym wazyłem 127 kilo. W kwietniu 107. Schu8dłem równe 20 kilo w 65 dni. Nie była to żadna katorga. Jadłem śniadanie, obiad i wczesną, lekką kolację. ale do tego ruch, ruch i jeszcze raz ruch. Codziennie 1,5 godziny na siłowni. 20 minut rozgrzewki na rowerku (tempo 30 kilometrów na godzinę) i do do tego 70 minut na bieżni. To był szybki marsz (bodajże 7 kilometrów na godzinę) na ustawionym programi espalania tłuszczu (bieżnie raz się wznosi, raz opada, różny jest wysiłek). Spróbój tak jak ja.
Waga utrzymałem. Teraz od dwóch tygodni regularnie biegam. Ale już nie dla odchudzania się, ale po prostu własnego zdrowia. Pewnie pare kilo zgubię i będę się cieszył. Ale nie to jest moim celem.
-ps.
W kioskach można kupić magazyn mens health wydanie spacejalne - jogging. Warto. Ciekawych i praktycznych rzeczy się można dowiedzieć.
nie ma przeznaczenia, są przypadki, a kto nie marzy, ten umiera
- ulka
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 586
- Rejestracja: 10 wrz 2002, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Tychy
beerox, trzymaj na razie takie tempo. Na przyspieszania jeszcze przyjdzie czas, na razie cel jest taki, aby zrzucić kilogramy i przystosować organizm do wysiłku. Powodzenia.
- Acid
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 303
- Rejestracja: 22 lis 2003, 10:51
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bedlno k/Kutna
Brutalna prawda, przy tak potężnej nadwadze (powinieneś ważyć 78 kg a nie 120) 40 kg jest bardzo głupim pomysłem biegać. Dla mnie to tylko i wyłącznie spacery, zapomnij o bieganiu jeśli chcesz mieć kolana całe. Najpierw zrzuć 20 kilo i dopiero potem wsiądź sobie na rowerek idź na siłownię a bieganie zostaw sobie na deser, jeszcze sie zdążysz nabiegać.
Greg