Zapiski Piorunowego

Moderator: infernal

ODPOWIEDZ
Piorunowy
Wyga
Wyga
Posty: 92
Rejestracja: 13 lip 2025, 18:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Jest to już mój 56 post na Forum, więc być może niektórzy moje szalone pomysły już kojarzą. Dla porządku: mężczyzna, lat 37, biegam od trzech miesięcy (od 31.05.2025). Biegałem przez ten czas różne dystanse od 200 m do 10000 m (pokonuję biegiem ciągłym), trochę bez składu i ładu, ale póki co ze stałymi postępami. :usmiech:

Prawdopodobnie nie będę w tym miejscu prowadzić regularnego dziennika z zapiskami wszystkich dystansów i czasów z każdego treningu (te prowadzę w komputerze). Będę tu od czasu do czasu wrzucać różne przemyślenia, albo chwalić się jakimś wynikiem, aby nie offtopować w innych wątkach na szacownym Forum.

Dziś ćwiczyłem sprint na 200 m:

Mój czas w pierwszej próbie wyniósł 27,4 s. Teren był lekko pofalowany we wszystkie strony, a asfalt zniszczony. Dwukrotnie podczas tego biegu musiałem zmodyfikować krok, aby wykonać skok nad kałużą w dziurze. Na ten moment brakuje mi miejsc z sensowymi płaskimi warunkami do treningu sprintu w plenerze, więc obiecuję sobie, że będę się coraz częściej przenosić na stadion.

Pod względem technicznym mam mieszane uczucia. Z jednej strony czuję, że start był bardzo nieudany i mniej eksplozywny niż zazwyczaj. Z drugiej strony zachwycony jestem tym, jak stabilnie utrzymywałem prędkość w drugiej połowie biegu. Częściej od 200 m, sprintowałem 300-400 m, więc być może dzięki temu zaczynam ogarniać sztukę utrzymywania prędkości. :spoko:

Odczekałem ok. 20 minut przed 2 próbą na tym samym dystansie. Niestety podczas drugiego biegu uznałem, że muszę sobie ten bieg odpuścić, by nie doznać kontuzji prawej nogi. Przestałem więc cisnąć prędkość i na metę dotarłem z czasem 29 s. Wracam do narzekania: nie tylko nigdzie nie jest płasko, ale też uderzenia nóg o asfalt przy sprincie są w moim odczuciu potężne i wydaje mi się, że potencjalnie kontuzjogenne. Na YouTube widzę, że sporo osób sprintuje na trawie, ale aby mieć równiutką przystrzyżoną trawę wyrosłą na gładkiej nawierzchni znów potrzebuję stadion. :zero:

Równo tydzień temu też miałem trening sprinterski: 300 m pod górę o średnim nachyleniu 4% na zniszczonym asfalcie; czas: 56,1 s. Próbowałem pytać różne modele językowe (ChatGPT, Claude, DeepSeek, Gemini), jak mój czas z 300 m pod górę przeliczy się na 400 m na płaskim. Każdy z modeli podszedł do obliczeń z innym podejściem, a szacunki rozbiegły się w zakresie 52-65 s. Nie pozostaje mi nic innego, jak zrobić test na stadionie. :lalala:

Natomiast szczerze lubię sprintować pod górę, gdyż nogi nie dostają przy każdym uderzeniu o podłoże takiego łomotu jak przy sprincie na płaskim. O ile dziś sobie czegoś silniej nie naderwałem, pewnie w oklicach soboty zrobię trening długodystansowy, może z 10 km.
PKO
Piorunowy
Wyga
Wyga
Posty: 92
Rejestracja: 13 lip 2025, 18:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Piątkowy trening biegowy:

Około 1 godziny ćwiczeń na wzmocnienie górnych i centralnych partii ciała z typową przerwą pomiędzy seriami ok. 30 s, co daje blisko 100 serii. Wykonywałem w tym czasie w losowej kolejności bodajże 8 odmian pompek, 5 odmian podciągania pionowego, 2 odmiany podciągania poziomego + 1 dipopodobne ćwiczenie na barki.

Na początu treningu stwierdziłem, że moje lewe ramię nie jest w 100% zregenerowane po wtorkowym treningu. Dlatego potraktowałem ramiona trochę lżej niż zazwyczaj i zrobiłem więcej ćwiczeń na plecy. Gdy patrzę na Julien Alfred w biegu, nie opuszcza mnie wrażenie, że podstawą w biegu są potężne ramiona, a jak się po ukończeniu biegu pochyla, to przy ponowym prostowaniu ciała Jej mieśnie z odcinka lędźwiowego widzę lepiej niż u kulturysty. :O

W piątek po środowych sprintach na 200 m moje nogi wciąż były wyraźnie niezregenerowane, więc sobotni trening długodystansowy prawdopodobnie będę musiał przełożyć na niedzielę. :echech:
Piorunowy
Wyga
Wyga
Posty: 92
Rejestracja: 13 lip 2025, 18:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Mam za sobą niedzielny trening na 10000 m na stadionie, trening prawdopodobnie przełomowy przy którym poprawiłem/poprawiałem aż 3 elementy w techniczne na drodze ku mojemu biegowemu perpetuum mobile. :hejhej:

Czas na 10000 m wyniósł 01:01:36, ale ja docelowo pragnę być bardziej supersprinterem na 200-400 m niż długodystansowcem na 10 km. :hej: Przechodząc do meritum, poprawiałem trzy elementy techniczne:

(1) Z początku biegu zwróciłem uwagę na kąt pomiędzy rękoma, a tułowiem na wirażach. Inspirując się mechaniką ruchu Julien Alfred na wirażach na 200 m postanowiłem przetestować na wirażach zwiększony kąt pomiędzy prawą (zewnętrzną) ręką, a tułowiem. Lewa ręka porusza się niezmiennie blisko ciała, a odchylona silniej prawa ręka stabilizuje.

O ile zdaje się to pomagać na wirażach w sprincie, na których trzeba rozwijać olbrzymią prędkość nie wypadając z toru, pierwotnie spodziewałem się, że przy 3-krotnie niższej prędkości na długim dystansie może nie zrobić to różnicy. Trudno mi stwierdzić, czy ta technika mnie przyspieszyła, ale ku mojej uciesze odczułem zwiększony komfort biegu na wirażach. Ponieważ 10000 m to aż 50 wiraży, będę tak biegać. :usmiech: Pozwoliłem sobie jednak kątem oka spojrzeć na innych biegaczy na stadionie (zakładam, że w ~100% bardziej zaawansowanych ode mnie) - nikt tak nie biegał: u tych bardziej zaawansowanych kąty pomiędzy rękoma, a tułowiem, były takie same na wirażach, jak na prostych. :niewiem:

(2) Eksperymentowałem z pracą ramion, tu również po części inspirując się mechaniką Julien Alfred. :hahaha: Jakkolwiek po ledwie trzech miesiącach biegania moje nogi są wciąż frustrująco słabe, przypuszczam, że w wyniku wieloletniego treningu moja góra i centrum są mocniejsze niż u zdecydowanej większości amatorskich biegaczy - chciałbym to sensownie wykorzystać. Spróbowałem więc poruszać ramionami minimalnie mocniej niż dotychczas, ale utrzymując przy tym ruchu stabilną oś pionową przechodzącą przez środek ciężkości ciała. Z jednej strony nie chcę trwonić energii na jakiekolwiek zbędne ruchy, a z drugiej strony odniosłem wrażenie, że łapiąc właściwy rytm przy silniejszym ruchu ramion biegnie mi się dobrze z pewnym subtelnym uczuciem jakby "stabilności w biegu" i łatwo mi utrzymywać tak prędkość. Gdy przestawałem o tym myśleć, chyba traciłem tę technikę. To będzie wymagało eksperymentów przy najbliższych treningach, ale czuję, że jest to dobry kierunek eksperymentów.

(3) Chyba przy 17 okrążeniu pomyślałem, że spróbuję zamiast na śródstopiu, lądować na palcach. Natychmiastowe wnioski: zmarnowałem 3 miesiące sugerując się radami z internetu, że należy lądować na śródstopiu - influenserom chodzi o eliminowanie biegowej konkurencji, czy co!? :grr: Gdy przy 17 okrążeniu zacząłem biegnąć na palcach zamiast na śródstopiu, komfort biegu i dynamika podskoczyły tak dramatycznie, że wszem i wobec uroczyście ogłaszam, że przechodzę do biegania na palcach zawsze i wszędzie. :hejhej:
Lądowałem na palce, podczas gdy śródstopie najwyżej bardzo leciutko uderzało na setne części sekundy w chwili, gdy noga była już za środkiem grawitacji, po czym noga sprężyście wyskakiwała do góry.
- Lądując na palce moje stopy zmieniły się w achillesowe sprężyny. Czułem, jak mi kolana same chcą wyskakiwać do góry przy wkładanym mniejszym wysiłku. Wyniesione wyżej nogi lądują na ziemi z większą siłą generując przy tym silniejsze odbicie. To niemażle biegowe perpetuum mobile! :oczko:
- Od walenia stopą na płasko nogi bolą i odechciewa się biegania. Tymczasem lądując na palcach czułem pełną amortyzację, jakiej dotąd nie doświadczyłem. Po co cudne buty z pianką, gdy stopa sama amortyzuje ścięgnem achillesa i łydką?
Co ciekawe oglądając klatka po klatce nagrania biegaczek odnoszę wrażenie, że o ile np. Gabrielle Thomas i Sha’Carri Richardson lądują na palcach, Julien Alfred zdaje się lądować względnie bardziej na śródstopiu, najwyżej z leciutkim akcentem na palce. Tak sobie gdybam, że Alfred wygląda na fizycznie silniejszą od konkurentek, więc może stąd ma siłę wybić się ze śródstopia... Ja tyle siły nie mam. :ojoj: Lądując jednak na palce od 17 okrążenia (z 25), pierwszy raz udało mi się na dystansie średnim lub długim uzyskać negatywny split, gdyż moje nogi dostały "sprężyn".
Piorunowy
Wyga
Wyga
Posty: 92
Rejestracja: 13 lip 2025, 18:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Wpis o regeneracji i o tym, dlaczego do końca życia rzucam dystanse długie. :ech:

Dziś (wtorek) miał być trening siłowy górnych i centralnych partii ciała, ale po piątkowym treningu siłowym moje mięśnie nie są zregenerowane. Trening przkładam na jutro. Tak długa regeneracja mnie zaskoczyła mając na uwadze piątkową objętość (raczej normalną) i to, ile zazwyczaj trwa u mnie regeneracja górnych partii ciała (3-4 dni).

Zastanawiam się więc nad tym, czy nie doszło do jakieś interferencji z niedzielnym biegiem wytrzymałościowym na 10000 m. Z tego co mi mówią Gemini i ChatGPT, u biegacza początkującego (czyli pewnie takiego jak ja) po godzinnym biegu na 10 km zapasy glikogenu są całkowicie wyczerpane, a ich odnowienie zajmuje kilka dni. Dziś nie tylko moje mięśnie wokół obręczy barkowej nie są w pełni zregenerowane mimo upływu 4 dni od treningu siłowego, ale ponadto czuję subtelne uczucie ogólnego osłabienia. Nie jest to niewyspanie, a bardziej coś jakby subtelne uczucie niemocy.

Ponadto zdarzyło mi się kilka razy kichnąć - jest to o tyle dziwne, że ja rzadko choruję, jakiś katarek może mam raz w roku, gorączkę miewam raz na kilka lat (za wyjątkiem gorączek po szczepieniu na Covid-19), a z choróbskiem u lekarza ostatnio byłem w dzieciństwie. :hej: W minionych dniach nie przemokłem, nie przemarzłem, nie kojarzę, bym miał fizyczny kontakt z kimś zauważalnie chorym. Gemini i ChatGPT tymczasem twierdzą, że po biegu na 10 km następuje kilkudniowy okres osłabienia odporności organizmu. Im więcej dowiaduję się o bieganiu, tym słabiej rozumiem, dlaczego ludzie z internetu twierdzą, że bieganie (w domyśle typowo dystanse długie) jest "zdrowe".

Dowiaduję się ponadto, że mikrouszkodzenia mięśni nie narastają z dystansem w sposób tzw. liniowy. Tzn. spustoszenie w organiźmie np. w postaci mikrourazów mięśni po 10 km nie jest jedynie 2-krotnie większe niż po 5 km, lecz jest kilkukrotnie większe. Dłuższe dystanse (półmaraton, maraton, ultra) nie zwiększają korzyści zdrowotnych, a są czystą konkurencją na zasadzie "kto przetrwa większe wyniszczenie własnego organizmu". :lalala:

W moich rozmowach Gemini i ChatGPT zgodnie doszły do wniosku, że najlepszy balans pomiędzy korzyściami zdrowotnymi, a ryzykami zdrowotnymi, jest przy ćwiczeniu dystansu 3 km. Tymczasem gdy pytam o dystans, który rozwija "najlepszą, najbardziej atletyczną sylwetkę", podają 400 m. Być może moje rozumienie "atletyczności" się różni, gdyż spodziewałem się przeczytać 100-200 m. Nie pociąga mnie oceniać męską urodę, ale wśród kobiet bezdyskusyjnie najlepiej wyglądają zawodniczki z dystansów do 200 m.

Planuję więc do końca życia biegać gł. w zakresie 200 m - 3000 m, czyli dłuższy sprint - dystans średni, dla sylwetki i zdrowia, do starości i do śmierci. Biegi długodystansowe na 5-10 km wyrzucam z planu i będę je albo zastępować dystansem średnim 800-3000 m, albo treningiem siłowym nóg. Sprint zostaje!

Wspominałem na forum, że moje sprinty są "rozwalające" i regeneracja po nich trwa dłużej niż po dystasie długim. Muszę dodać gwiazdki. Po pierwsze tym dystansem "długim" zazwyczaj było u mnie 5 km na płaskim, a sprintami zazwyczaj 300 m pod górę. Po drugie sprinty nigdy nie interferowały negatywnie z moim treningiem siłowym, podczas gdy biegi dłuższe zaczynam myśleć, że owszem przeszkadzają. Po trzecie choć po sprincie na maksa na 200 m czuję, że cudem nie połamałem nóg, w kolejnych dniach czuję raczej "zwyczajne" bóle mięśniowe podobne do tych po treningu siłowym. Nie czuję się osłabiony bądź chory - to jest inny rodzaj wyczerpania.

Mam nadzieję, że nie będę chory i jutro uda mi się zrobić trening siłowy, a pojutrze spróbować prawdopodobnie 800 m z techniką na przodostopiu.
Piorunowy
Wyga
Wyga
Posty: 92
Rejestracja: 13 lip 2025, 18:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

W środę postanowiłem nie szaleć za bardzo i wykonałem tylko lekki trening siłowy:
- pompki (9 odmian)
- podciąganie pionowe (4 odmiany)
- podciąganie poziome (4 odmiany)
Zrobiłem 1-2 serie dla każdego z ćwiczeń, czyli łącznie ok. 25 serii. Zamierzam zgłębiać temat znaczenia treningu siłowego w bieganiu. :usmiech:
Piorunowy
Wyga
Wyga
Posty: 92
Rejestracja: 13 lip 2025, 18:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Postanowiłem dziś zgłębić znaczenie efektów relatywistycznych w bieganiu. Przypuśćmy (1) sytuację, w której jeden z bliźniaków biegnie na stadionie 10000 m (25 okrążeń) w czasie 60 minut. Drugi czeka na niego na mecie w spoczynku. Pytanie: jak zmieni się względem siebie wiek bliźniąt?

Obliczmy różnicę w upływie czasu (Δt) między stacjonarnym obserwatorem (t), a poruszającym się obiektem (t′): Δt = t - t'. Dla uproszczenia przyjmijmy, że biegacz biegnie ze stałą prędkością bez faz przyspieszania/deceleracji, jak również przyjmjmy płaską przestrzeń pomijając zakrzywienie czasoprzestrzeni przez pole grawitacyjne Ziemi. Wówczas:

Δt ≈ 0.5 * 3600 * (10000/3600)^2 / (299792458^2) ≈ 1.55e-13 s

Po zakończeniu biegu na 10000 metrów, który trwał 60 minut, biegający bliźniak będzie młodszy od bliźniaka na mecie o około 155 femtosekund. :hejhej:

Wydaje się mało? Przyjmijmy więc, że (2) dwóch bliźniaków jednocześnie zaczyna bieg na 10000 m, każdy kończąc bieg w 60 minut. Jeden z bliźniaków biegnie jednak na stadionie znajdującym się na wysokości morza, a drugi na stadionie znajdującym się 3000 nad poziomem morza. Pytanie: jakie będzie rozminięcie czasu pomiędzy bliźniakami w chwili dotarcia na metę?

Δτ ≈ 3600*(3.986004418e14)/(299792458**2)*(1/6.371e6 - 1/(6.371e6+3000)) ≈ 1.179506832996579e-9 s

Po ukończeniu biegu, bliźniak na wysokości 3000 m będzie starszy od bliźniaka na poziomie morza o blisko 1,2 nanosekundy, czyli aż 1180 femtosekund. :O

Edit:
Piorunowy pisze: 14 wrz 2025, 06:32 czyli aż 1180 femtosekund. :O
@pawo w komentarzach wychwycił błąd w przeliczeniu na femtosekundy: powinno być około 1,18 miliona fs.
Piorunowy
Wyga
Wyga
Posty: 92
Rejestracja: 13 lip 2025, 18:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Hey, witajcie po tygodniowej nieobecności! Ostatnie treningi:

(1) Środa zeszłego tygdnia:
Mój pierwszy w życiu trening nóg z użyciem gumy oporowej (208 cm, według sprzedawcy opór 11-30 kg, ale przy większości ćwiczeń kilkukrotnie składałem). Próbowałem kilkunastu różnych ćwiczeń na nogi, z których ok. 7 sprawiło wrażenie sensowych. Dokładny zestaw ćwiczeń muszę dopracować, ale byłem z tego treningu zadowolony i dawno się tak nie napociłem. Najciekawsze okazało się przełożenie gumy pomiędzy palcami jednej stopy, a ramieniem, po czym wykonywanie wspięć na palce jednonóż.

(2) Czwartek zeszłego tygodnia:
Regeneracja po treningu z gumami poszła zaskakująco dobrze (za słabo ćwiczyłem?), więc z uwagi na ładną pogodę skusiłem się na bieg aż 5 km na asfalcie. Pierwszy raz postanowiłem jednak nie starać się uzyskać dobry wynik, a zamiast tego przeprowadziłem eksperyment. Otóż pobiegłem w możliwie komfortowym tempie zupełnie nie starając się tempo kontrolować i uzyskać jakkolwiek dobry wynik, a z wyłącznym celem przebiegnięcia dystansu. Efekt na odczycie jest ciekawy: czas 32:43, przy czym przez pierwsze 1,5 km moja prędkość w jednostajny sposób stopniowa malała, po czym na dalszych 3,5 km utrzymywała się zaskakująco stabilna z jedynie drobnymi oscylacjami skorelowanymi zauważalnie z ukształtowaniem terenu. Wynik ten jest o tyle ciekawy, że starajac się uzyskać najlepszy możliwy wynik (tj. we wszystkich bez wyjątku moich biegach od kiedy biegam) zwykłem mieć trudności z utrzymaniem równego tempa. Być może istnieje jednak pewne tempo bazowe relaksacyjne, z którym w sposób naturalny biegnie się równo.

(3) Piątek zeszłego tygodnia:
Poszedłem na plac street workoutu zrobić standardowy trening na górne partie ciała. Ku mojemu zaskoczeniu już po kilku seriach poczułem ogólny odpływ sił, jakby brak energii życiowej. Postawiłem wrócić do domu i dokończyć trening na górę z użyciem gumy oporowej. Z gumą poszło dobrze, ale wynalazłem mniej sensowych ćwiczeń niż w przypadku nóg. Z gumą nie podoba mi się to, że ćwiczenia, których próbowałem w większości zdają się dość silnie izolować jakiś konkretny mięsień, zamiast ćwiczyć w równy sposób duże grupy (jak np. podciąganie). Niemniej, zamierzam kombinować i zaleźć właściwe ćwiczenia z gumą oporową.

(4) Niedziela zeszłego tygodnia:
Bieg 3 km na asfalcie. W samo południe w pełnym słońcu na pełnym odcinku (aby GPS działał bez zakłóceń) okazało się za ciepło: o czas proszę nie pytajcie.

(5) Wtorek tego tygodnia (czyli wczoraj):
Sprint 200 m + po powrocie do domu trening nóg z gumą oporową. Nie jestem zadowolony z uzyskanego czasu, ale po zmianie techniki biegu z lądowania na środstopiu na lądowanie na przodostopiu (tak w sprincie, jak przy dystansach średnich i długim) moje nogi nie są boleśnie obijane: na drugi dzień nie czuję, że wczoraj sprintowałem. Umiarkowane bóle mięśniowe tłumaczę głównie treningiem oporowym na nogi, który wykonałem po sprincie.

Główne wnioski płynące z minionych 7 dni:

- Przejście na lądowanie na przodostopiu (na wszystkich dystansach od 200 m do 5 km) było dobrą decyzją - kompletnym "game changerem" (Wy tu lubicie anglicyzmy) jeśli chodzi o komfort biegu oraz późniejszą regenerację. Stopa wraz za ścięgnem achillesa naturalnie amortyzuje, a stawy nie otrzymują łomotu jak przy waleniu śródstopiem na płasko.

- Trening nóg z gumą oporową też zdał się być dobrym pomysłem, choć na efekty muszę poczekać. Gorzej guma się nadaje do treningu góry (lub wciąż nie potrafię).

- Słaby wynik na 200 m być może związany jest z tym, że biegałem ostatnio zbyt długie dystanse. Planowane skupienie się na dystansach 200 m - 3000 m będę musiał zawęzić jeszcze bardziej. Na razie spróbuję biegać w zakresie 200 m - 1500 m. Mam fajnie wymierzony odcinek do biegania 800 m, na którym pewnie się skoncentruję, ale nigdzie w okolicy nie zdołałem znaleźć punktów orientacyjnych (typu zmiana koloru asfaltu lub słupek) dla odcinka 400 m. :ech:

Plany na najbliższy tydzień:

- Spróbować suplementacji kolagenu.

- Biegać 800 m na płaskim i 300 m pod górę na nogach poparzonych pokrzywami.
Piorunowy
Wyga
Wyga
Posty: 92
Rejestracja: 13 lip 2025, 18:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Środa (dzisiaj):
Straciłem za dużo czasu z trollami na Forum, ale jednoczenie trening też wykonałem: eksperymentowałem z różnymi ćwiczeniami z gumą oporową na górę ciała, ale po co się rozpisywać?

Widzę, że duże poruszenie wywołało to zdanie:
- Biegać 800 m na płaskim i 300 m pod górę na nogach poparzonych pokrzywami.
OK, może śmiesznie zabrzmiało, ale dam Wam wskazówkę... Wymienione przeze mnie dystanse związane są z ekstremalnym zakwaszeniem mięśni. Ewidentnie wymieniłem przedział o najwyższym poziomie zakwaszenia i o najwyższym poziomie bólu ze wszystkich dystansów biegowych, jakie istnieją, a który to ból czasem czuję się tak, jakby dupa ogniem płonęła. Nie, paracetamol nie pomoże, ale polecam sobie wpisać w Google Scholar "Urtica dioica analgesic effect", poczytać, a potem mnie wyzywać od trolla.
Piorunowy
Wyga
Wyga
Posty: 92
Rejestracja: 13 lip 2025, 18:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Widzę, że wciąż toczy się dyskusja wokół właściwej diety i ćwiczenia na czco vs ćwiczenia po dobrym posiłku..., więc postanowiłem udokumentować mój dzień dzisiejszy (aktualne do ok. godz. 11:30):

Śniadanie zacząłem od ok. 200 g smażonego boczku, który zjadłem z bułką i z chlebem:
Obrazek

Boczek popiłem kubkiem mleka 2%:
Obrazek

Bezpośrednio po czym zjadłem tego pomidora:
Obrazek

Którego popiłem kawą, do której łyknąłem witaminę D:
Obrazek

Wchłonąwszy to wszystko wszedłem na wagę i zobaczyłem:
Obrazek

Dziś wielki dzień - to jest najwyższa waga jaką zanotowałem w całym moim życiu przy wzroście ok. 177 cm. Mój wcześniejszy rekord był o 0,2 kg niższy z 20.07.2025, czyli 71,0 kg. Biegać zacząłem 31.05.2025, a w ważeniu kilka dni później 03.06.2025 wyszło mi 66.8 kg. Znaczy to, że przez pierwsze dwa miesiące biegania przybyło mi >4 kg (i zauważanie rozrosły się mięśnie nóg, ale co ciekawsze jednocześnie zauważyłem drobną poprawę w ćwiczeniach na górę jak w podciąganiu), po czym waga się ustabilizowała pozostając przez kolejne dwa miesiące na dość równym poziomie. To 71,2 kg jest najwyższą wagą jaką osiągnąłem w życiu i udało się tak podmasować dzięki bieganiu i będę to podkreślał: tak, odwrotnie do moich pierwotnych obaw, które wyrażałem na forum, bieganie sprawiło, że moja masa wzrosła! :usmiech: Wspominałem już, że jestem "chudy", a obecnie przynajmniej w tym sensie, że mam mało tłuszczu, zarysowany sześciopak, itd., a to osadzone na ekstremalnie chudych kościach - nie zarosłem tłuszczem, tylko rozrosły się ćwiczone mięśnie.

Poczułem, że mogę rozszarpać goryla, więc przebrałem się w dresik i poszedłem na trening góry na plac street workoutu. Wczorajszy trening z gumą oporową okazał się śmieszny (regeneracja w jedną noc?), więc dziś zrobiłem mój standardowy trening na drążkach. Trening trwał 40 minut (zazwyczaj ćwiczę w zakresie 40-60 minut) i wykonywałem w tym czasie w losowej kolejności ok. 20 różnych typów ćwiczeń (gł. odmiany pompek, podciągania, dipów) z przerwą pomiędzy seriami ok. 30 sekund. Po 40 minutach poczułem, że jestem już podpompowany.

Po powrocie do domu od razu wypiłem 1 litr mleka. Czyli łącznie od rana było już ok. 1.3 l mleka. Nie chrzańcie, że "litr mleka to 500 kalorii, a ja przez 40 minut ćwiczeń spaliłem kajzerkę", gdyż o godz 11 byłem już zbyt głodny i rzuciłem się na tą smakowitą sałatkę rybną, którą zeżarłem pochłaniając kolejne 400 kalorii (według informacji na opakowaniu):

Obrazek

Sałatkę popiłem tym barszczykiem ekspresowym z torebki - dla mnie taki barszczyk w zasadzie nie ma kalorii, ale Wy pewnie pobiegniecie na nim półmaraton:
Obrazek

Ja się w zbliżony sposób żywię od lat - oczywiście nie codziennie jem na śniadanie smażony boczek, gdyż kiedy indziej jest to jajecznica, pierogi ruskie, itd. Jak jednak mówi powiedzenie: "śniadanie to najważniejszy posiłek dnia" i bez śniadania się z domu nie ruszam - głodny nie będę myśleć, pracować, ani tym bardziej ćwiczyć. Uwielbiam boczek, tłuszcz z boczku jest mi potrzebny do produkcji testosteronu, białko do budowania mięśni. :spoko:
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ